Alice obudziła się sama w łóżku, wzrokiem szukając Jasona. Nie było go. Poczuła dziwne, niemiłe uczucie. Wstała i poszła do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia, gdy zobaczyła szefa Secret Service. Trzymał kurczowo telefon, a jego wzrok pociemniał. Nie widziała go jeszcze tak wzburzonego.
– Jason... – wyszeptała.
– Mam telefon z Croydon.
Alice zadrżała, pomyślała o najgorszym. Tak długo zwlekała, żeby porozmawiać z nim o Victorze, że jeśli teraz dowiedział się innej wersji, mogła stracić go na zawsze. Przygryzła wargę i spróbowała przyjąć obojętny wyraz twarzy.
– Z Croydon? Coś się stało?
– Nie mogę teraz rozmawiać, muszę wyjść – wyszeptał Jason i wybiegł z domku.
Przez chwilę wodziła za nim wzrokiem, ale biegł szybko, jakby chciał pozbyć się myśli z głowy.
"To musiał być Victor – pomyślała Alice. – Jason już mi nie zaufa. Stchórzyłam."
– Przepraszam – wyszeptała Rose, a Alex popatrzył na nią pytająco. – Normalnie nie rzucam się tak na ludzi, nie wiem, co się ze mną dzieje, nie potrafię nad sobą panować przy tobie.
Alex uśmiechnął się szeroko.
– To mężczyźni zwykli rzucać się na ciebie?
Rose szturchnęła go lekko.
– Bardzo śmieszna uwaga! Alex, ja...
Objął delikatnie jej twarz.
– Cii, nic nie musisz mówić, nie musisz się tłumaczyć, jesteś tak atrakcyjną kobietą...
Rose spochmurniała. "Kolejna zdobyczą – pomyślała gorzko.”
Król przyciągnął ja bliżej siebie, a kiedy oparła się o muskularną klatkę Alexa, jej ciało zadrżało.
– Rose, ja nigdy nikogo nie kochałem tak, jak ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim. Proszę, zrozum to...
Rose nie mogla myśleć, jej ciało drżało, krzyczało od jego dotyku, siłą umysłu próbowała wyzwolić się z jego objęć.
– Alex... Ilu kobietom już to mówiłeś? Ile już przewinęło się przez twoje łóżko? Ja nie chcę być kolejną. Ile już było "na zawsze"?! – wyszeptała rozgoryczona, próbując się szamotać.
Alex nie zwolnił uścisku, ale spojrzał na nią w taki sposób, że zamarła.
– Rose, ja... Rose...
Popatrzyła na niego zdziwiona, pierwszy raz wydawał się być tak niezdecydowany, wręcz zakłopotany. Odwrócił wzrok i spojrzał w okno. Nie mógł udawać. Przytuliła się mocno do jego umięśnionej klatki piersiowej.
***
Alice siedziała na łóżku z kolanami podciągniętymi pod brodę. W jej telefonie nie było zasięgu, ciekawe, że Jason go miał... "To niesprawiedliwe."
Kiedy w końcu wrócił, rzucił jej groźne spojrzenie.
– Wracamy, pakuj się.
– Jason, ja naprawdę zamierzałam ci powiedzieć, tylko zabrakło mi odwagi... Przepraszam. Poza tym nie spałam z nim, przysięgam.
– O czym ty mówisz? Z kim nie spałaś? Z Ludwigiem?
– Jakim Ludwigiem?
Nagle zrozumiała, że to nie o Victora chodziło, a ona się wygadała... Głupia. Patrzyła na Jasona przerażona, przerabiając w głowie możliwe scenariusze.
– Alice, jeśli zaraz mi nie powiesz, prześwietlę twoje życie erotyczne do piętnastu lat wstecz!
– Śmiało, panie Secret Service. Droga wolna. Długo to panu nie zajmie – powiedziała, bo mimo że czuła się winna, zirytowała ją jego pycha.
– Cholera, chodzi mi tylko o twoje bezpieczeństwo. Zacznij w końcu mówić!
Bała się go takiego, ale nie mogła odejść, poprosić kogoś innego, żeby ją odebrał. Normalnie salwowałaby się ucieczką... Ale teraz... Utknęła z nim sama, na bezludnej wyspie... Zaczęła mówić o Victorze, od początku, kończąc na tym, że niedoszły kochanek rozsiewał o niej plotki, że mieli romans za plecami Jess, niby dlatego narzeczona go rzuciła, przez nielojalną koleżankę... Victor zrobił z niej "tą złą". Miał wyrwane z kontekstu smsy, maile, zdjęcia na potwierdzenie teorii, że go uwodziła. Jak mogła z tym walczyć?
– Jason, proszę cię, powiedz coś... – wyszeptała, bo cisza między nimi stawała się nieznośna.
– Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?
– Bałam się...
– Ale tu chodzi o zaufanie! Jak teraz mam z tym przejść do porządku dziennego...?
– Przepraszam, wiem, że powinnam była ci powiedzieć... Naprawdę nie mam więcej sekretów.
Podszedł do niej tak blisko, że poczuła się nieswojo. Miał poważną minę.
– Zrobiłaś to dla przyjaciółki, czy żeby udowodnić sobie, że możesz mieć każdego faceta? Nawet zajętego?
– Jason! – Oczy zrobiły jej się wielkie z wściekłości. – Nie było cię tam, nie osądzaj mnie.
– A co, gdybym był?
Wzięła głęboki oddech i wytrzymała jego spojrzenie.
– Chcę być z tobą. To, co było w Croydon, zostawmy w Croydon. Victor zrujnował moją pewność siebie, psychikę... Zaczęłam wierzyć, że może ma rację, może jestem podła... Przy tobie czuję się inaczej.
– Kochasz mnie?
– Nie zmuszaj mnie do powiedzenia tego, zanim będę gotowa.
– Bo ja ciebie kocham, Alice. Zabiję go, jeśli go spotkam – powiedział i pocałował ją.
Niemal odepchnęła go w pierwszym odruchu, ale złapał ją biodra i przyciągnął do siebie.
– Jason... – wydyszała, łapiąc powietrze.
– Jestem tak strasznie zazdrosny. Obiecaj, że będziesz moja. Tylko moja.
Ściągnął z niej bluzę. Próbowała zaprotestować, ale pociągnął ją w stronę łóżka. Całował jak szalony każdy centymetr jej nagiej skóry, więc jak mogła mu nie ulec?
– Nic z tego nie rozumiem – wyszeptała Alice, głaszcząc Jasona po klatce piersiowej. Lubiła ten moment, kiedy się wyciszał, spełniony i mogła słuchać bicia jego serca. Czuła, że jest z nim tak blisko, jak nigdy dotąd.
– Zbyt dużo sensacji na raz, kochanie...
– Ale wybaczysz mi? – pocałowała go w ucho, językiem przesuwając po jego szyi.
– Podoba mi się, że jednak potrafisz się przede mną otworzyć. Teraz rozumiem, jak ktoś cię skrzywdził i rozumiem, dlaczego wcześniej cały czas mnie odrzucałaś.
– Ach, panie idealny – jęknęła. – Ale to niesprawiedliwe, że cierpiałeś za to, co zrobił ktoś inny.
– Powiedzmy, że wynagrodziłaś mi to cierpienie. – Odszukał jej usta i pocałował ją. – Nie mogę się na ciebie gniewać.
Spojrzał na zegarek i skrzywił się.
– Dlaczego tak się śpieszymy? – spytała, siadając mu na udach. Teraz to ona miała parę pytań i nie pozwoli mu się zbyć!
– Powiem ci w helikopterze.
– Nigdzie się nie ruszę, jeśli nie powiesz mi teraz!
– Przed chwilą byłaś potulnym kotkiem, a już wyciągasz pazurki... – Bez trudu wstał, równocześnie ją podnosząc. Był naprawdę silny.
– Tak nie można! – zaprotestowała, kiedy postawił ją na podłodze.
– Alice, proszę, rób, co ci powiem – oznajmił, poważnie, sięgając po swoje ubrania.
***
Alex dotknął leniwie ramienia Rose. Leżeli na jego łóżku. Patrzył jej w oczy i uśmiechał się swoim uśmiechem, za które mogłaby oddać królestwo, gdyby je miała... Nie posiadała jednak takich zasobów, więc po prostu odwzajemniła uśmiech.
– Masz najpiękniejszy uśmiech na świecie, księżniczko – wyszeptał.
– Dziękuję – powiedziała i nagle coś sobie przypomniała. – Jak się ma sprawa z Johnem?
– Awansowałem go za zasługi. Umożliwiło mi to przeniesienie go do Delty, gdzie będzie dowódcą grupy.
– Jesteś bardzo miły.
– Naprawdę uważam go za wybitnego żołnierza. Poza tym muszę schować męską dumę i zapomnieć o fakcie, że umawiał się z moją ukochaną, ale to świetny facet, zabawny i inteligentny. Aż dziwne, że zostawiłaś go dla kogoś takiego, jak ja.
– Jakiego? – spytała.
– Nie jestem taki do-rany-przyłóż.
Westchnęła.
– Nie, nie jesteś. Ale masz inne zalety. Całe mnóstwo, o czym pewnie nie muszę ci mówić, bo jesteś wystarczająco pewny swojej wartości.
– Tylko ty mówisz mi prawdę prosto w oczy.
– Tylko ja wytrzymuję twoje spojrzenie – roześmiała się. – Nawet, kiedy mierzysz mnie wzrokiem, jak wtedy, kiedy się poznaliśmy...
– Zrobiłaś wtedy na mnie imponujące wrażenie. Ciągle robisz. W każdej sekundzie.
– Mówić to ty potrafisz...
– Przekonałem cię?
– Tak, oczywiście.
Chciało jej się spać. Zamknęła oczy, Alex przykrył ją kołdrą, a sam wrócił do dokumentów, które zostawił na stoliku.
Rano Rose wymknęła się, zanim Alex wstał, musiała być wcześnie w pracy, dyżur na pogotowiu... Przez chwilę patrzyła na niego, śpiącego... Był taki przystojny... Szofer siedział w pokoju ochrony. Przywitała się z nim.
– Odwieźć panią? – spytał. Pokiwała głową.
"Są też miłe aspekty bycia z królem – pomyślała.”
Dzień okazał się bardzo pracowity, nawet nie zorientowała się, że tyle czasu minęło od jej przyjścia do szpitala... Nie miała czasu myśleć o sobie i Alexie. Bardzo starała się nie myśleć. Chciała to wszystko poukładać, zdystansować się, przemyśleć. W pewnym momencie dostrzegła w poczekalni mężczyznę postury Alexa. Nosił garnitur i okulary przeciwsłoneczne. Podeszła do niego, bardzo powoli...
– Dzień dobry – powiedziała.
– Dzień dobry, doktor Montgomery.
– Co cię tu sprowadza?
– Chciałem cię zobaczyć i zapytać, czy między nami wszystko w porządku.
– Tak, w porządku. Nie chciałam cię rano budzić.
– Zobaczymy się później?
– Jeśli tylko będziesz miał czas.
Przesunęli się w kierunku pokoju zaopatrzenia... Nikogo w nim nie było. Alex przycisnął ją do ściany i pocałował w usta.
– Najchętniej spędziłbym z tobą cały dzień tutaj – wyszeptał jej do ucha. – Nie mogę przestać o tobie myśleć.
Odgarnął kosmyk włosów z jej policzka.
– Muszę wracać, pacjenci czekają – powiedziała.
– Zadzwonię wieczorem i przyślę po ciebie szofera.
***
– Panie Tajemniczy, może mi pan w końcu powiedzieć, co się stało, dlaczego wracamy? – spytała Alice. Jason zastanawiał się, czy zapiął ją w pasach wystarczająco mocno.
– Chodzi o bezpieczeństwo twoje, Alexa, Rose...
– Więcej szczegółów, coś grozi Alexowi? Masz jakieś wieści z Lacroix? Coś się stało?
– W Lacroix nic. W Instabergu wybuchła wojna.
– Jason...
– Zamach stanu, rząd obalił dotychczasowego króla, który nie wytrzymał tego emocjonalnie i zmarł na zawał, a scena polityczna się spolaryzowała. Cześć poparła następcę tronu, a cześć premiera.
– Muszę tam wrócić!
– Nie możesz, nawet gdybym ci pozwolił, granice zostały zamknięte. Nie da się ani wjechać, ani wyjechać.
– Jason, mam tam rodzinę! Rose też!
– Zrobię wszystko, żeby dowiedzieć się, czy niczego im nie brakuje. Obiecuję, ale od teraz ty i Rose będziecie mieć ochronę, najlepiej, żebyście mieszkały w pałacu.
– Hmm, szkoda by było się przeprowadzać. Nasz sąsiad jest bardzo przystojny... – rzuciła ironicznie. – Ale tu przecież nic nam nie grozi...
– Alice, ktoś szukał o was informacji w sieci, wpisując wasze nazwiska i nazwę Lacroix, a moi ludzie odnotowali atak na serwery pałacu, IP prowadziło do Croydon... Nie powiesz mi, ze to przypadek?
– Przypadek? Nie... W psychologii nazywamy to iluzoryczną korelacją.
– Ty wykonujesz swoją pracę, a ja swoją, panno Grand. I jeśli trzeba będzie, zastosuję wobec ciebie areszt domowy.
– Dlaczego ktoś miałby szukać informacji o mnie i Rose? Nie jesteśmy jedynymi obywatelkami Instabergu za granicą.
– Nie wiem. Myślałem, że ty mi powiesz.
– No to cię rozczaruję – powiedziała smutno. – Chciałabym, żeby to się już skończyło. Chciałabym wrócić do domu.
– To nie zależy ode mnie, kochanie.
Alice przez chwilę siedziała cicho, analizując informacje, które przekazał jej Jason.
– Ale dlaczego właśnie teraz wybuchła wojna? Przecież od dawna było wiadomo, że król Leopold był marionetką, jak tam go nazwałeś, następcy tronu?
– Tak, Ludwig panował i właśnie to jest problemem, ludzie wierzą, że zamordował Kate, Francois i ich córkę. Dzięki temu jego ojciec zasiadł na tronie, a on mógł nim manipulować...
– Przecież król i królowa zginęli w wypadku samochodowym dwadzieścia parę lat temu!
– Nie interesujesz się życiem politycznym?
– Nie teoriami konspiracyjnymi.
– Król i królowa zginęli, a brat króla, Leopold, był chory i uważano, że długo nie pożyje... Co prawda Ludwig kieruje wszystkim, ale widocznie znudził się czekaniem... Nie zdziwiłbym się, gdyby ten zawał też nie był zawałem.
– Racja, było to trochę dziwne, żadnych portretów, fotografii, ale żeby upozorować wypadek?
– Polityka – mruknął Jason.
– Widać Rose ma rację, nie chcąc być z królem, a jej przybrani rodzice też zawsze trzymali ją z daleka od tego...
– Przybrani rodzice?!
– Rose została adoptowana jako mała dziewczynka, ale rodzice nie chcieli, żeby się wyróżniała, więc wszystkim mówili, że to ich biologiczna córka.
– Przecież sprawdzałem wszystko, nie było żadnych papierów adopcyjnych!
– Uuu, panie Secret Service, coś szwankuje – zaśmiała się Alice, ale Jason tak bardzo spoważniał, że szybko odechciało jej się żartować.
Adoptowana, czy nie, co za różnica? Dla niej Rose zawsze była Rose.
– Rose, Rose! – zawołał Tom – Ziemia do Rose! Na której planecie jesteś?
– Hej, Tom, zamyśliłam się, masz coś dla mnie?
– Tak, zapalenie wyrostka, Doktor Mick prosił, żebyś się umyła do zabiegu.
– Super! Już lecę.
Rose poszła na salę operacyjną. Zaczęła się zastanawiać, jak wyglądałoby jej życie, gdyby wyszła za Alexa... Przecież nie mogłaby normalnie pracować. "Ciekawe, czy Secret Service sprawdzałby moich pacjentów – zaśmiała się w myślach.” Dlaczego to musiało być takie skomplikowane? Kochała Alexa, on ją też, gdyby tylko nie był królem...
W sumie, jako przyszłemu chirurgowi, nie groziło jej aż tak duże zagrożenie ze strony pacjentów, przecież oni zwykle spali...
Komentarze
Anonim
Ciekawy odcinek I zaskakujacy. Czyzby Rose bylaby ta dziewczynka?
Rebel Girl
Na pewno ma z nią coś wspólnego 😉
Eti
Pochłonęłam wszystko w jeden wieczór. Czekam na koleje!
Rebel Girl
Dziękuję, Eti 😘
AR
Kiedy kolejna część??
Babeczka
Niestety, nie wiem. Ja się Rebel odezwie, to będzie.
AR
uuuu szkoda, będę czekać 🙂