Nie ten mężczyzna (V)

with 17 komentarzy
zimowa przygoda

Kilka kolejnych godzin spędził w łóżku. Podziękował jedynie za przyniesiony obiad, udając że nie dostrzega rozbawionego spojrzenia gospodyni. Za to analizował zlecenie, które miał zrealizować za trzy tygodnie. Opracował cały plan i to znacznie poprawiło mu humor, bo przedsięwzięcie nie należało do łatwych czy szybkich. Pod wieczór śnieżyca odpuściła, ale i tak pogoda za oknem nie zachęcała do spacerów. Stan jego nogi również się poprawił, a Zuzka zjawiła się z kolacją.

– Tak tu sam leżysz, w ciszy. Nie smutno ci? – zagadnęła.

– Nie.

– No dobrze, to idę sobie – westchnęła.

– Idź – zgodził się obojętnie.

– Dobranoc.

– Dobranoc.

Rzuciła mu ostatnie, przenikliwe spojrzenie i wyszła. Cóż, nawet jeśli momentami przypomniał normalnego człowieka, coraz częściej miała wrażenie, że jej gość do normalnych ludzi nie należy. Dziwiła się własnej niefrasobliwości, a przede wszystkim temu, iż nie miała ona żadnych konsekwencji. Jacob był opanowany, uprzejmy, ale do grzecznych na pewno by go nie zaliczyła.

Wróciła do pieczenia. Miała jeszcze całkiem sporo do zrobienia, zwłaszcza że wizja odcięcia prądu nadal była niezwykle realna. Podśpiewywała sobie grane w radiu piosenki, wycinała gwiazdki, zwierzątka i serduszka, a od czasu do czasu popijała herbatę o smaku pomarańczy. Lecz w głowie miała tylko jedno – tajemniczego gościa, leżącego w pokoju obok. Przed sobą nie musiała ukrywać, że jej się podobał. No, w zasadzie najbardziej to, że mogła go drażnić słowami, a wtedy z takim trudem zachowywał zimną krew. Emocjonująca zabawa, chociaż mogła się też okazać niezwykle niebezpieczna.

Ocknęła się z zamyślenia, gdy coś głośno huknęło. Uniosła głowę i zauważyła Jacoba, stojącego w drzwiach i podpierającego się ramieniem o futrynę. Na dodatek miał na sobie jedynie spodnie i dziwnie wyglądał. Czoło miał spocone, źrenice rozszerzone, widać też było, że ma problem z koordynacją ruchów.

– Jacob? – spytała zaniepokojona, podchodząc bliżej. – Co się stało? Źle się czujesz?

– Źle?– powtórzył przeciągle. – Nie powiedziałbym, że źle.

– To co jest? – przyłożyła rękę do jego czoła, a on czujnie śledził każdy jej ruch.

– Nie wiem. Najpierw kręciło mi się w głowie i mdliło. A teraz świat jest taki inny – dodał, a potem nagle szeroko się uśmiechnął. Pierwszy raz widziała, jak to zrobił, w dodatku tak szczerze, bez skrępowania.

– Jebać mi się chce – oświadczył stanowczo, a biedna Zuzka osłupiała.

– Eee… – Nawet nie zganiła go za brzydkie słowo. Co mu się stało? Wyglądał jak na haju, a przecież dokładnie go zrewidowała i dałaby głowę, że nic przy sobie nie miał. Spojrzała w dół, na całkiem spore wybrzuszenie w spodniach, potem znów podejrzliwie na jego twarz. Wciąż się uśmiechał, chociaż miała wrażenie, że ten uśmiech był dziwnie nienaturalny, jakby wymuszony.

– Chodź, usiądziesz, zrobię ci herbatę i… – Zuzka umilkła, bo nagle coś przyszło jej do głowy. Potem głośno jęknęła i chwyciwszy mężczyznę za ramię, pociągnęła w stronę kanapy.

– Jacob – zaczęła surowym tonem, lekko się pochylając, podczas gdy on wpatrywał się w nią z zachwytem. – Mówiłeś o mdłościach, zawrotach głowy, tak?

– Aha. – Utkwił spojrzenie w jej ustach. – Minęły. I świat jest taki piękny, taki… świetlisty – dodał, aby później zdecydowanym ruchem przyciągnąć ją ku sobie. Zaskoczona, nie zaprotestowała i chwilę później siedziała na jego kolanach, z męską głową wtuloną pomiędzy piersi.

– Ty też jesteś piękna – bełkotał. – Promienista. Taką poświatę masz…

– O matko! – Zuzka o mało co nie zemdlała z wrażenia. Już wiedziała, co mu jest i przeklinała własną głupotę, a właściwie rozkojarzenie.

Na kolację zrobiła zapiekankę z grzybami. Przynajmniej myślała, że to grzyby. Ona nie jadła, bo podjadając pierniczki, nie czuła się głodna. Za to Jacobowi nałożyła podwójną porcję. Zapomniała tylko o jednym. O paczuszce grzybków halucynogennych, które odebrała kiedyś swojej podopiecznej i zamiast wyrzucić, powodowana niezrozumiałym impulsem, postanowiła zachować. A później całkiem wyleciało jej to z głowy. Przy jej roztrzepaniu to nie było trudne, także pomyłka, bo grzyb to grzyb i Zuzka wielkiej różnicy nie widziała, a na opis nie spojrzała.

– Ale jaja! – powiedziała zachwycona. Krótko i zwięźle, naćpała go! Dlatego biedakowi puściły wszelkie hamulce. Chociaż podniecenie to był raczej efekt uboczny.

– Jacob! – Chwyciła go za włosy i oderwała głowę od swego biustu. – Seksu nie będzie – oświadczyła stanowczo.

– Dlaczego? – zdumiał się. – Mam ochotę.

– Tak, to daje się wyczuć – zakpiła. – Za kilka godzin ci przejdzie, a do tego czasu będziesz grzeczny i pójdziesz do siebie. I weź ręce z mojej pupy.

– Nie – oświadczył bezczelnie.

– A co z twoją kumulacją?

– W dupie mam kumulację – mruknął, usiłując wepchnąć dłonie za pasek damskich spodni. Nagle zrezygnował i zabrał się dla odmiany za sweterek, w który była ubrana. Byle w końcu poczuć dotyk jej nagiej skóry, zatracić się w miękkości, zaciągnąć aromatem. Zachwyciło go, że nagle czuł wszystko tak wyraziście. Kolory, dźwięki, zapachy. Absolutnie wszystko. Świat był cudownym miejscem, świetlistym, pięknym, a kobieta na jego kolanach budziła w nim pragnienia, których dotychczas nie doświadczył. Pożądanie, nad którym nie chciał i nad którym nie potrafił zapanować. Musiał ją mieć! Tu i teraz! Natychmiast!

Problem jednak polegał na tym, że ta kobieta, również podniecona, nie zamierzała posuwać się dalej.

– Jacob!

Nie wdawał się w dyskusje. Działał. Szybko uznał, że pozycja w jakiej się znajdowali, była dla niego niekorzystna, bo nie miał pełnej kontroli. A on uwielbiał mieć kontrolę, nad wszystkim. Dlatego wycofał ręce i zanim Zuzka zdążyła odetchnąć z ulgą, zdecydowanie i bez najmniejszego problemu zmienił ich konfigurację. Teraz klęczała, opierają się o zagłówek sofy, a do jej pleców przylgnął Jacob. Męska dłoń stanowczo zacisnęła się na smukłym karku, przytrzymując ją w miejscu, a druga wróciła pod sweterek i dotknęła piersi.

– Jacob! – wrzasnęła oburzona. – Puszczaj padalcu, bo jak się rozgniewam, to nie tylko nogę będziesz leczył!

Puścił, ale to i tak nic nie dało, bo przygniótł ją własnym ciałem i zaskoczona Zuzka nagle zrozumiała, że ma do czynienia z niezwykle silnym mężczyzną. Który teraz z pasją pieścił jej piersi, dyszał w kark i poruszał biodrami, ocierając się twardą męskością o kobiece pośladki. Wyglądało też na to, że nie miał zamiaru się wycofać czy zrezygnować. Poza tym i ona zaczynała czuć podniecenie. Zbyt długo pozostawała samotna, zwłaszcza w dosłownym znaczeniu tego słowa.

Nic z tego – wymamrotała ze złością. Z trudem wyswobodziła ramię i sięgnęła po solidny świecznik, stojący na stoliku przy łóżku. Na szczęście drewniany. Potem odetchnęła, po czym w najbardziej odpowiednim momencie wzięła zamach do tyłu, licząc na łut szczęścia.

I słusznie, bo ciało Jacoba błyskawicznie zwiotczało.

– Chyba za bardzo cię nie uszkodziłam? – spojrzała z niepokojem na leżącego w bezruchu mężczyznę. Szturchnęła go lekko, ale się nie ocknął. Zbadała puls, z aprobatą pokiwała głową, a następnie ułożyła wygodnie na kanapie i przykryła grubym kocem. Nie miała siły, aby przetargać go do malutkiej sypialni. Zresztą po co? Równie dobrze mógł leżeć tutaj.

– Będzie wściekły, jak się ocknie – mruknęła. Profilaktycznie po raz kolejny schowała jego broń, pogasiła światła i również poszła spać, zamykając starannie drzwi oraz dla bezpieczeństwa zastawiając je solidną, dębową komodą.

Potem jeszcze bardzo długo leżała w łóżku, zastanawiając się, co z tego wszystkiego wyniknie? Za oknem szalała śnieżyca, a otulona kołdrą i zapachem pierników Zuzka, mimowolnie wróciła we wspomnieniach do innego wieczoru, równie śnieżnego, wypełnionego korzennymi zapachami i ciepłem drugiego ciała.

Siedem lat, a ta rana nadal bolała, szarpała wnętrznościami, przywoływała łzy.

Upływ czasu stłumił cierpienie, ale tylko to. Dlatego Zuzka wtuliła się w poduszkę, płacząc tak długo, aż zmęczona tym usnęła.

***

Bolała go głowa, dokuczał ściśnięty w supełek żołądek.

Uniósł się z cichym stęknięciem i dopiero wtedy dostrzegł, że leży na sofie, tuż przy zimnym już kominku, prawie nagi, przykryty jedynie kocem i… Pomacał się po czole, wyczuwając ogromnego guza. I od razu zrozumiał, skąd się wziął.

O mało co nie eksplodował z nadmiaru emocji, chociaż nie wiedział, co go bardziej wkurzyło. Wczorajsza utrata kontroli czy sam cios, który odesłał w niebyt.

– Jacob? – zaspana Zuzka wyszła z sypialni, zerkając na niego z ciekawością. – W porządku?

– Nie, nic nie jest w porządku – wycedził, wstając.

– Przepraszam, pomyliłam się i dostałeś zapiekankę z grzybkami halucynogennymi – powiedziała ze skruchą. – Trochę ci po nich odbiło i sam wiesz…

– Wiem – uciął krótko, starając się na nią nie patrzeć.

– Chcesz kawy?

– Tak.

– Śniadanie?

– Później.

– Seksu? – zakpiła, bo humor wrócił, gdy przekonała się, że Jacob nie rzuci się na nią z zamiarem uduszenia.

– Nie skorzystam.

– Wracasz do harmonogramu?

Łypnął na nią okiem, ale nie odpowiedział. Pomaszerował do swojej sypialni, ubrał koszulę, po krótkim namyśle również sweter. Zauważył, że na zewnątrz się rozpogodziło, chociaż świat był niemal zasypany śniegiem.

Był wściekły. Znów rozpalony. Po prawej stronie czoła miał potężnego guza. Doskonale pamiętał wczorajszy wieczór, a to było dla niego powodem dodatkowej frustracji. Musiał wyjść, przewietrzyć się, rozejrzeć po okolicy inaczej mogłoby się to źle skończyć. Zwłaszcza dla niej. I nagle pojawiła się niechęć, niechęć do tego, co mógłby zrobić. Dziwna niechęć związana z myślą, że miałby ją skrzywdzić.

– Wróć na kawę! – zawołała za nim, ale Jacob w odpowiedzi tylko trzasnął z całej siły drzwiami. Stanął nad brzegiem zamarzniętego jeziora i zamyślił się.

Od kilku lat jego życie przypominało doskonały scenariusz. Wszystko miał przemyślane, zaplanowane, dopięte na ostatni guzik. Panował nad tym i od niczego nie robił odstępstw. Wakacje, seks, zakupy, praca, hobby – to wszystko miało swój czas. A teraz, dokładnie od momentu gdy spadła na niego ta cholerna gałąź, czuł się, jakby wpadł w oko cyklonu. Pogoda, bezustannie padający śnieg, jego tak zwana wybawicielka… Jacob przetarł dłońmi twarz. Będzie musiał ją zabić, nie pozostawiła mu wyboru. Co prawda jego broń znów zniknęła, ale wystarczy średnio ostry nóż. Trochę szkoda, bo mógłby wcześniej… Aż zdrętwiał, gdy uświadomił sobie własne myśli. Energicznym krokiem wszedł na chybotliwy pomost, ale kiedy dotarł prawie do samego końca rozległ się głośny huk.

– Boże! – krzyknęła przerażona Zuzka, patrząc na przemoczonego, dygoczącego mężczyznę. – Wpadłeś do jeziora? Jakim cudem?

Nie odpowiedział, bo skutecznie uniemożliwiły mu to szczękające zęby. Kobieta z trudem stłumiła napad śmiechu, po czym wciągnęła go do środka, pchnęła przed kominek, w którym znów wesoło trzeszczał ogień i zaczęła rozbierać.

– Jesteś niczym chodzące nieszczęście – pokpiwała. – Nie kryguj się, trzeba to wszystko zdjąć. Tak, majtki również – zachichotała, dostrzegając furię w jasnych oczach. – Och Jacobie, zawsze masz takiego pecha?

– Nie! – syknął, pozwalając się otulić kocem. Niby lepiej, ale wciąż drżał.

– Zrobię ci coś gorącego do picia. Czyli tylko przy mnie? – dopytywała, wyjmując z komody jeszcze jeden koc.

– Widać że przy tobie – odparł kwaśno, wodząc za nią wzrokiem. Jeszcze się nie ubrała. Wciąż miała na sobie obszerną piżamę z rozczulającą mordą krowy na froncie i ciepłe, wełniane skarpety. Rozpuszczone włosy opadały na plecy, a oczy miała dziwnie rozweselone, kpiące. – Masz telefon? Bo mój chyba został w samochodzie.

– Faktycznie, nie znalazłam przy tobie żadnego aparatu. Mam, ale tutaj nie ma zasięgu. Trzeba wejść na pomost – roześmiała się. – Albo na tamto wzgórze – machnęła ręką na zachód.

– Tylko tam?

– Według mnie tam najlepiej łapie sieć. A co? Chcesz zadzwonić po brygadę do zadań specjalnych, żeby cię ocaliła z moich rąk?

– Po pomoc. Nie mam ochoty bezsensownie tracić czasu w twoim towarzystwie.

– Ach, nie masz? – zmrużyła oczy. Co za buc! Zresztą, dobrze, da mu telefon, niech sobie dzwoni gdzie chce i znika.

Komentarze

  1. D
    Domi
    | Odpowiedz

    Ubawiłam się ? czekam na szybką kontynuację ❤️

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      A będzie, nie martw się 🙂

  2. A
    Anika
    | Odpowiedz

    Tak … to Jacob ciągle myśli, że Zuska to wrzód na jego perfekcyjnej dupie …. ale tak sobie myślę, że im bardziej teraz jej nie toleruje tym mocniej później się zakocha…… Skąd ja znam takie historie….. 😀

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Znaczy się, jak mu zwieracze puszczą ;-D

  3. K
    Kamila Gałecka
    | Odpowiedz

    Czekam na więcej uwielbiam tą parke

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      No, trochę jeszcze przed nimi, zanim dotrą do szczęśliwego finału 🙂

  4. G
    Gabriela
    | Odpowiedz

    Tak przeciwieństwa się przyciągają. Zuzka ewidentnie rozwaliła jego poukładany co do sekundy świat.

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Widać, za bardzo był poukładany 🙂 jak zbyt mocno nadmuchany balonik, wystarczy dotyk igły i bum!

      • P
        P.
        |

        Ciekawe co się stało Zuzce 7 lat temu, czy może straciła wtedy ukochanego?? I czy to z tym będzie miał Jacob coś wspólnego…

      • Babeczka
        |

        Nic nie napiszę, ale… 🙂

  5. Anonim
    | Odpowiedz

    Haha mega ? proszę kolejny rozdział jak najszybciej ?

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Postaram się, słowo 🙂

  6. Anonim
    | Odpowiedz

    Tego mi było trzeba w ten pochmurny dzień. Dzięki B.!?

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      A że się kolejne pochmurne zapowiadają… 😉

  7. M
    Mel
    | Odpowiedz

    Fajne… bardzo fajne?

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Dziękuję 😀

  8. A
    Ags
    | Odpowiedz

    Agunia, ja poproszę jeszcze jak najszybciej.

Leave a Reply to Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi