Odkupienie (IV)

with 16 komentarzy

 

Zgasiła światło, zostawiając jednie małą lampkę w kształcie hipopotama, która rozproszyła panującą ciemność. Przymknęła drzwi i w końcu z westchnieniem ulgi poszła do własnej sypialni. Miała teraz trochę czasu dla siebie. Wojtuś był rozkosznym brzdącem, ale też bardzo absorbującym. Na szczęście gdy tylko zasypiał, Anastazja mogła zając się tym, co najbardziej kochała.

Czytaniem.

Ubrana w grubą piżamę, z włochatymi skarpetkami na stopach i pękatym kubkiem herbaty, skuliła się na kanapie przed rozpalonym kominkiem. Wokół panowała niczym nie zmącona cisza, zakłócana trzaskiem palącego się ognia. Czytała, popijając herbatę, pogrążona w idyllicznej rzeczywistości, do której zabrała ją ulubiona lektura.

Dokładnie o dwudziestej drugiej jej komórka zaczęła delikatnie wibrować. Zerknęła na ekran, po czym szybko odłożyła książkę i odebrała połączenie.

Podczas rodzinnego spotkania latem postanowiono, że można już trochę odpuścić konspiracji i wprowadzić także inne formy kontaktu. Telefon z abonamentem, który dostała Nastka był zarejestrowany na Marka. Szybko doceniła ten komfort i na samym początku rozmawiała z Klarą prawie codziennie. Zawsze późnym wieczorem, dwie godziny przed północą. Żadnych wiadomości, a jedynie zwykła rozmowa, nie dłuższa niż cztery kwadranse. W sumie Marek śmiał się z ich uzgodnień, ale nie protestował.

Oszalałabym, gdybyś nie odebrała – powiedziała siostra, zamiast powitania.

Coś się stało? – Anastazję momentalnie zmroził strach.

Nie, muszę tylko z tobą porozmawiać. Wiesz, że byłam dziś na twoim grobie?

Zabawnie to brzmi.

Od czasu do czasu ktoś z nas musi tam jechać, żeby zachować pozory. Wcześniej jeździł Wojtek, tym razem nie mógł, a ja odwiedzałam znajomą i przy okazji postanowiłam zrobić to za niego. Tylko że... – Klara odetchnęła, a wtedy Anastazja od razu wiedziała, co chce jej powiedzieć.

Spotkałaś Nataniela? – zapytała cicho.

Chwila ciszy.

Skąd wiesz?

Nie krzycz proszę, ale ponad rok temu zrobiłam coś głupiego. Latem musiałam jechać załatwić pewne sprawy. Pomyślałam, że to zabawne zobaczyć własny grób. Zaskoczył mnie bukiet zwiędłych róż, a od kwiaciarki dowiedziałam się, że przynosi je mężczyzna. Co miesiąc, zawsze tego samego dnia, praktycznie o tej samej porze. Ukryłam się w pobliskich krzakach i czekałam...

Anastazjo!

Wiem, strasznie głupio – przyznała ze skruchą. – To był Nataniel.

Nadal to robi.

Serio? – Nastka poczuła nagły skurcz żołądka. – Rozmawiałaś z nim?

Tak.

Coś podejrzewa?

Gdyby coś podejrzewał, nie jeździłby tam co miesiąc. Boże! Siostra! Powiem ci, że sama nie wiem, co czułam, gdy go zobaczyłam. Zewnętrznie facet jak marzenie, ale oczy... To wariat!

Tak – poświadczyła cicho Anastazja.

Kupuje ci róże w kolorze zależnym od pory roku. O ile dobrze pamiętam, to czerwone zimną, białe wiosną, a latem różowe. Jesienią chyba herbaciane. Kiedy wspomniałam, że kochałaś książki, postanowił, że następnym razem przyjedzie, aby ci poczytać. Gada z twoim nagrobkiem. Odpierdzieliło mu totalnie!

Niczym się nie zdradziłaś?

Nie, bardzo uważałam. Zamieniliśmy zaledwie kilka zdań.

To dobrze.

Na kilka sekund zapadła cisza.

Nastka... – zaczęła z wahaniem Klara. – Nie złość się, ale...

Nie, nawet jeśli tak pomyślałaś, to nie wypowiadaj tych słów na głos.

Szaleniec, bo który normalny mężczyzna odwiedza grób swojej ofiary przez tyle czasu i tak regularnie.

Słowo ofiara jest tutaj kluczowe.

Musiał cię kochać. Na swój pokręcony sposób, musiał.

Co z tego? – Głos Anastazji był zimny, opanowany. – Wiesz co? Taką miłość, to za przeproszeniem, może sobie w dupę wsadzić!

Może ty... Może dla ciebie i Wojtka potrafiłby się zmienić?

Może pamiętasz, co ci opowiadałam? Wszystkie szczegóły naszej cudownie romantycznej znajomości? – dodała z ironią Nastka. – Jeśli chce, może sobie nawet odwiedzać mój grób codziennie. Popełnić na nim rytualne samobójstwo. Cokolwiek, byle z daleka ode mnie i od mojego dziecka. Ze strony tego skurwiela to nie jest żadne uczucie. To obsesja i upór, bo wymknęłam się z jego rąk.

Wiem, ale powiem ci szczerze, że pomimo tego wszystkiego zrobiło mi się go żal.

Zmieńmy temat, proszę! Na coś przyjemniejszego. Na przykład na pierwszą od wielu lat wspólną wigilię.

Pół godziny później zamyślona Anastazja stała przy oknie, patrząc na padający śnieg.

Znajomość z Markiem nabrała wyrazistych rumieńców. Powoli odnajdowała w nim to, czego przez ostatnie lata tak jej brakowało. Poczucie bezpieczeństwa, doskonałego kompana do długich rozmów i mężczyznę, który traktował ją jak wyjątkową kobietę. Nie seksualne mięso czy worek treningowy, a kobietę. Tak, jak Nataniel, gdy straciła pamięć. Wspominała to z niechęcią, bo było elementem układanki, który nie pasował do całości.

Naprawdę dała się wtedy oszukać. Wydawał się taki autentyczny w tym, co robił i mówił. Przynosił jej śniadania do łóżka, nazywał swoją księżniczką, a w seksie zawsze dbał o to, aby i ona krzyczała z rozkoszy. Przez kilka tygodni miała wrażenie, że znalazła się w raju, z mężczyzną idealnym. Nie jeden raz zadawała sobie pytanie, po co to robił? Bawiło go to? Było częścią większego planu? Czasami tylko pojawiała się nieprzyjemna myśl, że może Nataniel wcale nie kłamał. Może naprawdę...

Nie, nie on. Miał kaprys, a jej amnezja mu pomogła. Jednak nadeszła w końcu chwila prawdy, a wtedy z cienia wynurzył się prawdziwy Nataniel, bestia w ludzkiej skórze. Powinna dziękować bogu, że udało jej się uciec od tego potwora.

Przypomniała sobie jego twarz o mocno zarysowanych kościach policzkowych. Wyrazistą, szczupłą, pokrytą bliznami po jednej stronie. Jasne oczy, w których głębi czaiło się nie tylko zło. Sposób w jaki się uśmiechał. Gęste, nisko osadzone brwi. Szerokie ramiona, doskonale wyrzeźbione mięśnie, tatuaż na torsie. I dłonie, silne, duże, potrafiące podarować rozkosz i ból. Umięśnione uda i nabrzmiałą męskość, której smak tak dobrze pamiętała. Ciężar jego ciała, pieszczoty i czule słówka. Cierpienie, poniżenie i brutalny gwałt, którego tyle razy doświadczyła. Złe wspomnienia przeplatały się z dobrymi i chyba pierwszy raz Anastazja zastanowiła się, co by zrobiła, gdyby wtedy wrócił, wtulił się w jej ramiona i powiedział, jak bardzo się cieszy, że zostanie ojcem. Gdyby przypomniała sobie wszystko w zupełnie innym momencie.

Co wtedy by zrobiła?

Tyle lat i te comiesięczne odwiedziny na cmentarzu.

Ciekawe, jak zareagowałby na syna, na małego Wojtusia, tak do niego podobnego. Na dziecko, które chciał zabić. Miała dziwne przeczucie, że byłby szczęśliwy. Wyobraziła sobie, jak siedzi przy jego łóżku, czytając mu bajki, tak jak czytał je Wiktorii. A później tylko wpatruje się w twarz śpiącego dziecka, w rozkosznie rumiane policzki, lekko rozchylone usta. W końcu wstaje i wraca do kuchni, gdzie ona sprząta po kolacji. Obejmuje ramionami, przytula się do pleców i szepcze zmienionym przez pożądanie głosem: pragnę cię, laleczko!

Poczuła smak własnych łez. Bo nawet jeśli Nataniel coś do niej czuł, to i tak nic nie zmieniało. Związek z nim nie byłby normalny. Byłby chorą zależnością, miłością pełną obsesji i niepewności. Nie czegoś takiego pragnęła. Tęskniła za normalnością, za kimś, komu będzie mogła w pełni zaufać.

Pomyślała o Marku i po raz pierwszy od bardzo dawno, jej twarz rozświetliła nadzieja.

Po każdej nocy pełnej ciemności, wschodzi słońce. Czasami nieśmiało wychyla się zza chmur, czasami nie od razu chce się pokazać. Lecz zawsze przynosi nadzieję na lepsze jutro.

***

Nataniel zapiął spodnie, patrząc na zmaltretowane, kobiece ciało.

To właśnie była niespodzianka dzisiejszej nocy. Mógł z nią zrobić wszystko, czego zapragnął, nawet zabić. Z ostatniego przywileju nie skorzystał, chociaż przez kilka godzin zabawiał się niezwykle brutalnie, wyładowując na niej całą, przepełniającą go wściekłość.

Za to, że chociaż była tak podobna do jego laleczki, to nie wzbudzała w nim niczego, absolutnie niczego.

Kiedy wprowadzono ją do pokoju uciech, oniemiał. Niska, drobna, o złocistych włosach tak bardzo przypominała Anastazję. Nawet rysy twarzy miała podobne, chociaż była też smuklejsza. I młodsza, może w tym wieku, gdy spotkał swojego aniołka po raz pierwszy.

Oszołomiona narkotykami, bezwolna, miała być towarem wystawionym na licytację. Lecz Nataniel od razu podszedł do całej grupy i stanowczo oświadczył, że kupuje. Zapłacił ogromną sumę, ale miał to gdzieś, bo i tak nie miał co robić z zarobionymi pieniędzmi.

Przeznaczono dla niego specjalny pokój. Cały w bieli, z akcesoriami służącymi do tortur lub zaspokajania najbardziej wyuzdanych żądz. Wyznaczono warunki, a w zasadzie ich całkowity brak. Kiedy zostali sami, podszedł do kobiety i dopiero wtedy do umysłu spowitego oparami alkoholu i prochów dotarło, że miała niebieskie oczy. Była podobna, ale była też inna.

Wtedy wymierzył pierwszy cios, posyłając ją na ziemię. Upadła, a później bezradnie próbowała wstać. Obserwował ją z okrutnym uśmiechem, powoli się rozbierając. Przestał myśleć jak człowiek, dopuszczając do głosu spragnioną krwi i przemocy bestię.

Przez kilka godzin gwałcił ją i torturował na różne, chore sposoby. Zatracił się w tym i chociaż na chwilę przestał cierpieć. Chociaż przez ten krótki czas poczuł ulgę, zapominając o swojej tęsknocie. Lecz kiedy euforia minęła, znów pojawiło się uczucie, że to wszystko i tak nie ma sensu.

Nie zabił jej, chociaż w sumie tego po nim oczekiwano. Zapalił papierosa i wyszedł, bez słowa opuszczając budynek. Wsiadł do zamówionej taksówki i wrócił do domu.

Tam w pierwszej kolejności się wykąpał, zmywając z siebie krew, pot i zaschniętą spermę. Później nagi usiadł na kanapie, przygotował sobie kolejnego drinka i popijał go w milczeniu, gapiąc się na leżący przed nim pistolet.

Miał tego wszystkiego dość. Samotności, brudu w którym pogrążał się każdego dnia, własnej agresji i uczucia, którego nie potrafił się pozbyć. Które spalało go od środka, sprawiało, iż po takiej nocy jak ta, pojawiało się coś, czego Nataniel nienawidził.

Wyrzuty sumienia.

Odłożył papierosa i sięgnął po broń. Odbezpieczył ją, a później wsadził sobie lufę prosto w usta.

Nikt po nim nie będzie płakał. Świat odetchnie, rodzina uda zmartwienie, ale pewnie pomyślą, że tak jest najlepiej. Może trafi do piekła, może rozmyje się w nicość, obie opcje mu odpowiadały, bo w żadnej wersji swego popierdolonego życia po śmierci, nie zasłużył, aby znów ją spotkać.

Dlaczego wtedy nie przytulił Nastki, nie powiedział, jak bardzo się cieszy, nie wyznał, co spotkało Wiki? Dlaczego nie pozwolił, aby ukoiła jego ból?

Dlaczego dopiero gdy ją zabił, zrozumiał, jak bardzo ją kocha?

Głęboko odetchnął, pociągając za spust. Rozległ się cichy, metaliczny szczęk i to wszystko. Zaskoczony Nataniel, który oczekiwał uderzenia bólu, a później końca, wyjął broń z ust, przyglądają się jej podejrzliwie.

Kurwa jego mać! – zaklął. – Nawet zabić się spokojnie nie mogę.

Drgnął, gdy rozległ się przenikliwy dzwonek telefonu. Zerknął, kto dzwoni i kiedy ujrzał imię Igora, wykrzywił twarz. Moment straceńczej odwagi minął, więc zapalił kolejnego papierosa i odebrał, mając nadzieję, że jego pośrednik ma dla niego naprawdę dobre zlecenie.

***

Nataniel stał na krawędzi dachu i patrzył w dół.

Dziesięć pięter. Całkiem nieźle. Z człowieka zostanie mokra plama.

Obejrzał się przez ramię, zerkając na skrępowanego mężczyznę, który rzucał się konwulsyjnie, próbując wyswobodzić.

To na nic – powiedział cicho Nataniel. – Za dobry jestem, żebyś mi uciekł. Pewnie chłopaki w mundurkach będą mnie ścigać z jeszcze większą zaciętością, ale wspominałem chyba, że mam to w dupie? Widzisz, za dużo węszyłeś, a przede wszystkim próbowałeś mnie złapać, szkodząc mojej rodzinie. Ciesz się, że wyrok wykonam tylko na tobie.

Powoli, w skupieniu, założył czarne, skórzane rękawiczki. Postawił kołnierz płaszcza, bo zima w tym roku wyjątkowo pokazała, na co ją stać. Było mroźnie, biało i za kilka dni zapowiadano śnieżycę stulecia.

Podszedł do ofiary, silnym szarpnięciem stawiając ją do pionu. Poklepał pokrzepiająco po plecach, potem wyjął mężczyźnie z kieszeni portfel i odznakę. Ostatnio coraz częściej deptali mu po piętach i Nataniel zaczął nawet rozważać przeprowadzkę. Najlepiej gdzieś w tropiki, do jakiejś bananowej republiki, gdzie nie obowiązywała umowa o ekstradycji. Umiał o siebie zadbać, był ostrożny, wiedział, kogo przekupić, a kogo zastraszyć, dysponował kilkunastoma paszportami i innymi dowodami tożsamości. Mówiąc szczerze jeszcze dekadę temu nie przypuszczał, że stanie się jednym z najbardziej poszukiwanych przestępców w kraju. Zlecenia na zabijanie oraz wymuszanie zaczął przyjmować z nudów, a po ponad pięciu latach doprowadził do perfekcji. Niestety, policja wcale nie czuła podziwu dla jego działań i Nataniel wiedział, że jeśli nie zniknie, to w końcu go złapią.

Będziesz ostrzeżeniem i prowokacją – powiedział, poprawiając więzy na nadgarstkach mężczyzny. – Chociaż nie powiem, wahałem się pomiędzy tobą, a twoją śliczną córeczką. Jednak ty stanowisz bezpieczniejszą opcję. Twój upadek będzie spektakularny – dodał rozbawiony Nataniel, po czym pchnął go z całej siły. Facet runął w dół niczym kamień. Przez chwilę Nataniel przyglądał się leżącemu poniżej ciału, powiększające się plamie krwi, ale zaraz później zdecydował, że czas znikać.

Wracał do domu w dość dobrym humorze. Pomyślał, że koniecznie musi wysłać kartkę z życzeniami dla rodziców. Nie utrzymywał kontaktu z bliskimi, bo wiedział, że są bacznie obserwowani. Nie odwiedzał ich, nie dzwonił, jedynie raz do roku wysyłał list z coraz to innego zakątka Polski. Czasami nawet zza granicy. Tak było bezpieczniej i dla nich, i dla niego.

Nadal jego pośrednikiem był Igor, chociaż Nataniel nie kontaktował się już z nim osobiście. Też z ostrożności. Za to kazał wyszukiwać tylko ciekawe zlecenia, przez co rozumiał nie zwykłe morderstwo, a coś mocniejszego.

Na przykład poprzednie zadanie napełniło go prawdziwą satysfakcją. Na celownik wziął całą rodzinę, gdzie dzieci były już pełnoletnie, więc mógł pójść na całość. Włamał się do ich domu nocą i zorganizował show, które z pewnością zapamiętają do końca życia. Córka z zaangażowaniem obciągnęła ojcu, a synek przeleciał mamusię. Potem konfiguracja uległa zmianie, bo Nataniel poczuł ochotę na seks lesbijski. Panie trochę protestowały, ale wybicie kilku zębów, oraz obcięcie jednego sutka od razu nastawiło je bardziej przychylnie do scenariusza, który wymyślił. Na samym końcu skorzystał i on, chociaż bardziej dla zasady niż przyjemności. Zapowiedział jeszcze, że jeśli sprawa zostanie zgłoszona na policję, to wróci i skończy z nimi. Mieli oddać kasę oraz siedzieć cicho, tego żądał jego zleceniodawca.

Dostrzegł, że znów dzwoni Igor. Nie odebrał od razu, dopiero po trzeciej próbie.

No, w końcu – odezwał się w słuchawce męski głos. – Już myślałem, że nie żyjesz.

Żyję – odparł lakonicznie Nataniel. – Niestety, nadal nikomu nie udało się mnie zabić.

Pojeb. Mam fuchę, ale tym razem zlecenie jest nietypowe.

Dobrze płacą?

Cholernie dobrze. – Igor wymienił kwotę, a Nataniel aż gwizdnął ze zdziwienia, lecz zaraz później spochmurniał.

Coś za coś, prawda?

Tak, coś za coś. Dzieci.

Kurwa! Nie ma mowy. Ile lat?

Pięć i rok. Zabijasz tylko jedno.

Nie.

Mówiłem to zleceniodawcy. Prosił, abyś przyjechał do niego i porozmawiał.

Chyba ochujałeś!

To Adam Naskręcki.

A! No tak – mruknął Nataniel. – Palant roszczący sobie prawa do tytułu polskiego Al Capone, ten co posuwa własną córkę.

To tylko plotki.

Srotki. Dobra, do niego mogę jechać, on jest pewny, nie wyda mnie.

Miał rację. Za młodu drobny złodziejaszek, w czasach rozkwitu rodzimej mafii, jeden z jej niekwestionowanych przywódców, a później biznesmen, który obecnie należał do najbogatszych ludzi w kraju. Oficjalnie prowadził tylko legalne interesy, ale nieoficjalnie czerpał też dochody z handlu narkotykami, seks biznesu i hazardu. Powiązany z tak wieloma politykami, celebrytami i dziennikarzami, że polowanie na niego było wręcz niemożliwe. Zresztą, od dawna pilnował się, aby nie dostarczyć żadnych powodów na prowadzenie interesów w ciemnej strefie. Był człowiekiem wybuchowym, zawziętym, mściwym i wrednym. Przejawiał skłonności pedofilskie, a od kilku lat krążyły plotki, że posuwa również własną córkę. Nie miał żadnych skrupułów i wyekspediował na tamten świat niejednego wspólnika.

Czego taki człowiek, chce ode mnie? rozmyślał zaintrygowany Nataniel. Miał przecież za sobą legion, może nawet kilka. Korzystał z usług kancelarii jego ojca. To była najwyższa półka, śmierdząca gównem i zepsuciem, ale najwyższa.

Dogadał z Igorem szczegóły, po czym postanowił, że odwiedzi pana Naskręckiego za dwa dni. Jutro musiał jechać do swojej laleczki. Pomyślał, że było to tak banalnie proste. Gdyby policja o tym wiedziała, już dawno wylądowałby w pierdlu.

Chociaż ostatnimi czasy, było mu to już obojętne.

Żył, bo nie miał innego wyjścia. Nikt go nie chciał zabić, sam też nie potrafił tego zrobić. Czasami trafiały się ciekawsze zlecenia, które potrafiły go zaabsorbować. Na co dzień był jedynie seks, prochy i wódka. Raz w miesiącu odwiedzał grób Anastazji. Wciąż kupował róże, wciąż z nią rozmawiał, kilka razy onanizował nad granitową płytą. Zamykał wtedy oczy i przywoływał wspomnienia. Te lepsze, bo o tych gorszych wolał zapomnieć. Raz o mało co przyłapała go na tym jakaś babcia, od tego czasu zrobił się ostrożniejszy.

I to byłoby na tyle.

Może kolejne zlecenie również będzie należało do kategorii tych ciekawych?

Gabinet Adama Naskręckiego mieścił się na ostatnim piętrze futurystycznego wieżowca. Nataniel zdał broń, co niewiele go obeszło, został dokładnie zrewidowany, co go podnieciło, bo dotyk ciekawskich dłoni na jego ciele, zawsze działał pobudzająco. Na samym końcu zaprowadzono do najjaśniejszego prezesa, głównej gnidy i zakały tego miasta.

Naskręcki prezentował się równie dobrze, co na zdjęciach czy w telewizji. Wysoki, szpakowaty, o ciemnej karnacji i regularnych rysach twarzy, sprawiał wrażenie rasowego biznesmena. Jednak, gdy ktoś spojrzał w jego ciemne oczy, mógł dostrzec tam o wiele więcej. Lisią przebiegłość, wyrachowanie, zło. Coś tak pospolitego, prymitywnego, co nie pasowało do otaczających go luksusów, markowego garnituru czy drogiego zegarka.

Nataniel uznał, że może Naskręciki miał więcej kasy, ale swój rozpozna swego od pierwszego kopa.

Podobasz mi się – powiedział biznesmen na powitanie. – Chyba ta sława nie wzięła się z niczego.

Bez problemu udowodnię, że nie, o ile lubisz tortury. – Nataniel uścisnął jego dłoń i usiadł.

Jesteś podobny do ojca.

Wiem. Niestety, tylko zewnętrznie.

Z niego też wyrachowany bydlak.

To u nas cecha rodzinna. Dziadziuś też słodyczą charakteru nie grzeszył. Dobrze, przejdźmy do konkretów.

Konkrety są takie, że mogę ci zapłacić, ale mogę też wyczyścić twoje konto. Nikt więcej nie będzie cię ścigał, chyba że przyjmiesz kolejne zlecenie i zdobędą nowe dowody.

Chyba żartujesz? – roześmiał się Nataniel. – To niemożliwe.

Wszystko jest możliwe – oświadczył chełpliwie Adam. – Podam ci przykład. Włącz telewizor, obojętnie który kanał. – Wskazał na płaski ekran wiszący na jednej ze ścian. – Wiesz ilu z tych malowanych gogusiów posuwa w zaciszu swoich luksusowych domów młodych chłopców, upolowanych przez ich ludzi na dworcu w stolicy? – Pstryknął guzikiem i od razu się roześmiał. – Na przykład ten. Wyszczekany, wygadany, wszyscy go lubią za cięty język. Najchętniej wybiera takich do dziesiątego roku życia. Blondynów. Albo ten – kolejny kanał. – Znany aktor, celebryta. Woli starszych, nastolatków, takich, którym już staje. Oficjalnie ma żonę, ale to ściema. Inny woli małe dziewczynki, najchętniej sześcioletnie. Znany aktywista, walczący o demokrację w najbardziej liberalnym wydaniu. Tak liberalny, że gwałt analny na dziecku nie jest dla niego czymś niewłaściwym.

Wystarczy. Nie lubię, jak ktoś krzywdzi dzieci – powiedział suchym tonem Nataniel.

Tak, nie lubisz – odparł z przekąsem Naskręcki. Zgasił telewizor, oparł łokcie na biurku i wwiercił beznamiętne spojrzenie w siedzącego naprzeciwko mężczyznę.

Spodobał mu się. Miał też całkiem niezłe doświadczenie. Po jego torturach mało kto ośmielał się jeszcze kombinować.

Krótko podsumowując, jesteś najlepszy. Jesteś też dyskretny, a mnie przede wszystkim interesuje zachowanie wszystkiego w tajemnicy.

Teraz jestem ciekawy. – Nataniel nie pytając o pozwolenie, wyjął papierosy i zapalił jednego. – Mów! – rozkazał, patrząc na nieodgadniony wyraz twarzy Naskręckiego.

Dwa lata temu zatrudnił się u mnie pewien człowiek. Jako ochroniarz. Znakomicie wyszkolony, polecony przez znajomego, można powiedzieć, że pewniak. Ogólnie niezbyt interesuję się personelem, mam od tego odpowiedniego człowieka. Miałem, bo zabiłem go w pierwszej kolejności. Pan ochroniarz, nazwijmy go Tomek, postanowił poszerzyć zakres swoich obowiązków. Za moimi plecami rżnął moją córeczkę.

Zemsta? Banalne.

Niezupełnie, bo to nie koniec.

Jesteś zazdrosny stary pryku? – zażartował Nataniel.

Trochę.

Czyli to prawda?

Tak. Od chwili gdy ukończyła czternaście lat. Nie krzyw się tak, też nie jesteś święty. Kartotekę masz więcej niż interesującą. Wyszkoliłem ją i postanowiłem, że w odpowiednim czasie urodzi mi dziecko. Robert, mój syn, kiepsko nadaje się na ojca.

Wkurwiłeś się, bo zaszła w ciążę z ochroniarzem?

Gorzej. Uciekła z nim oraz ze znaczną częścią mojego majątku.

Tak, teraz jest ciekawiej. Wykiwali cię, a ja mam ich znaleźć i? Tortury? Morderstwo? Dostarczenie w całości?

Po pierwsze wspominałem o dyskrecji, prawda? Iga ukradła nie tyle pieniądze, co informacje, które gromadziłem całymi latami. Haki na nieposłusznych. To nie może wyciec, bo inaczej wielu nagle spuszczonych ze smyczy, postanowi dobrać się do mojej dupy. Ochroniarz ma rodzinę, żonę i dwójkę dzieci. Ponieważ masz nietypowe zasady, zrobimy tak. Żonę zabijesz, dzieci zabierzesz. Będą karta przetargową. Nagrasz dla mnie ładny film, jak znęcasz się nad tą suką, a później przykładasz nóż do gardła jego bachorów. To będzie zaproszenie, które mu wyślę.

Może być. – Nataniel zadusił peta na brzegu mahoniowego, luksusowego biurka. – Co potem?

Na razie nic. Zakładam, że ochroniarzowi zależy na bachorach, więc sam odda się w moje ręce. Jeśli nie, dostaniesz kolejne zlecenie. Pytanie, czy cię nie przerośnie?

Mnie? Nie żartuj.

Mam namiary domu, w których ich ukrył. – Podsunął mu kartkę, na której zanotowano adres. – Chciał być sprytniejszy, ale się nie udało. Wyślę z tobą mojego syna, niech się młody podszkoli z zabijania – roześmiał się Adam. – Wkrótce przejmie mój interes. To świetny chłopak, pojętny, zdolny, moja duma! Możesz mu zrobić wykład, jak można zabawić się z ofiarą przed jej zabiciem.

Mogę. Płacisz tyle, że starczy i na korepetycje dla Robercika.

On i mój zaufany człowiek. Za dwie godziny wyjeżdżacie. Pasuje ci to?

To tak, ty nie.

Wiem, co myślisz. Pieprzona obślizgła gnida. – Naskręcki wyglądał na wyjątkowo rozluźnionego. – Zgadza się, ale akurat to mi nie przeszkadza. Płatność po zakończeniu akcji.

W porządku, dla mnie to przede wszystkim zabawa, chociaż kusząca jest perspektywa odzyskania dobrego imienia – zadrwił Nataniel.

Będą na ciebie czekać na dole, tuż przy samym wyjściu. Chyba że potrzebujesz więcej czasu?

Lepiej nie. Zapowiada się znaczne załamanie pogody, a my mamy spory kawałek drogi do pokonania. Nie będziemy zwlekać.

Dobrze, doskonale – szeroko uśmiechnął się Naskręcki. – Z niecierpliwością czekam, aż przywieziesz mi to, za co tak słono zapłacę.

Nataniel jeszcze przez chwilę patrzył na jego pełną zadowolenia minę, a potem pomyślał, że powinien z tym wszystkim skończyć. Nie dla Anastazji, ale dla samego siebie.

Bo jak głęboko można zejść na dno piekła?

***

Straszne pustkowie. – Anastazja rozejrzała się dookoła, pełna wątpliwości. – Chociaż również niezwykle urokliwe.

Wiedziałem, że ci się spodoba. – Marek wyjął z fotelika pół roczną Anię. – Spędzimy tu niezapomniane kilka dni.

Masz rację, rodzinne wakacje to jest to, czego nam brakowało. – Zerknęła na niego ze smutkiem, a on udał, że tego nie zauważa.

Pobrali się rok temu. To nie było uczucie, które spada niczym grom z błękitnego nieba. Rozwijało się spokojnie i bardziej opierało na zaufaniu oraz wzajemnych zainteresowaniach. Jednak mimo spopielającego ognia, było im ze sobą dobrze. On traktował ją jak księżniczkę, ona jego jak bezpieczną przystań. Najważniejsze, że Wojtek polubił Marka, czasami nawet nieśmiało nazywając tatą. Zabolało, gdy pierwszy raz to usłyszała, bo uświadomiła sobie, jak bardzo Wojtusiowi brakowało ojca.

Subtelną zmianę w zachowaniu Marka zauważyła tuż przed urodzeniem Ani. Wydawał się dziwnie rozkojarzony, czasami nieobecny duchem. Ponieważ nie mogli uprawiać seksu, często się masturbował, ale to wcale jej nie przeszkadzało. Gorzej, że starał się to robić po kryjomu. A kiedy napomknęła, że jest już gotowa, zmieszany tłumaczył, że powinni jeszcze zaczekać.

Więc czekała. Aż do teraz, chociaż miała nadzieję, iż ten wspólny wyjazd coś zmieni.

Płonną, bo pierwszą noc przespał jak zabity, a kolejnego dnia oznajmił, że musi wyjechać.

Kochanie, na kilka godzin. To niezwykle ważne, tak jak śledztwo, które właśnie prowadzę – zapewniał ją z rozbrajającym uśmiechem. – Na miejscowym posterunku pracuje kuzyn mojego kumpla. Proszę, tutaj jest telefon. Zadzwonisz, zaraz ktoś przyjedzie.

Damy sobie radę przez te kilka godzin – uśmiechnęła się blado.

Nastka, nie gniewasz się, prawda?

Wiedziałam na co się piszę, wychodząc za ciebie za mąż – westchnęła. – Jedź, ale szybko wracaj, zgoda?

Pewnie! – Pocałował ją z czułością w policzek i chwilę później już go nie było. Anastazja zamknęła bardzo dokładnie drzwi wejściowe i zajęła się dziećmi.

Marek nie skłamał, zajęło mu to zaledwie kilka godzin.

Niestety, nie wszystko ułożyło się tak, jak pragnęła tego Anastazja. Z seksu musieli zrezygnować, bo pojawiła się u niej pierwsza miesiączka. Za to doskonale się bawili. Spacery, wspólne spędzanie czasu, wspólne posiłki. Pięć dni wymarzonych wakacji skończyło się nagle, gdy Marek znów musiał wyjechać. Namówił ją, aby została, chociaż tym razem jego nieobecność miała potrwać dwa dni. Zaczął padać śnieg i chyba to zadecydowało, że Nastka ochoczo się zgodziła. Niestety, Marek zadzwonił i oznajmił, że jego nieobecność się przedłuży. Śnieg padał z coraz większą siłą, w internecie wyczytała, że nadciąga prawdziwa nawałnica, a Anastazja coraz bardziej się niepokoiła.

Położyła dzieci spać, a sama próbowała znaleźć wyjście z sytuacji. Nie dysponowała samochodem, chociaż foteliki stały pod ścianą w korytarzu. Ciężko było złapać zasięg, ale Marek i tak nie odbierał. Mężczyzna, miejscowy policjant, będący dla niej buforem bezpieczeństwa, był nieosiągalny. Wojtek i Klara mieszkali zbyt daleko i nie chciała ich angażować do tak banalnej na pozór sprawy.

Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta i wtedy w końcu zawibrowała komórka.

Marek! – powiedziała drżącym głosem Anastazja. – Nareszcie! Cały dzień próbuję się do ciebie dodzwonić.

Uśmiechnęła się, bo w końcu poczuła ulgę. Odchyliła skraj firany i wtedy dostrzegła samochód, który właśnie wjechał na podwórze.

***

Dom był stary, parterowy. Nic szczególnego, nie wzbudził w nim żadnego zainteresowania. Drzwi wyglądały na solidne, ale człowiek Naskręckiego nie takie zamki potrafił otwierać. Nikłe światło widać było tylko w jednym z pomieszczeń, reszta domu pozostawała pogrążona w ciemnościach.

Bezszelestnie wślizgnęli się do środka. Salon był pusty, chociaż Nataniel dostrzegł rozpalony kominek, dotknął kubka z gorącą jeszcze herbatą.

Na górę! – zadysponował.

Ja pierwszy – wyrwał się Robert, ale zatrzymał go w miejscu silny uścisk męskiej dłoni.

Nie. To moje zlecenie, ty robisz za czeladnika.

Głos miał twardy, skłaniający do posłuszeństwa. Ruszył po schodach, na piętro. Prawie bezszelestnie, jeśli nie liczyć cichego skrzypienia niektórych stopni. Kiedy znalazł się na górze, na chwilę przystanął i zaczął nasłuchiwać.

Tam – wskazał palcem jedne z drzwi.

Delikatnie je uchylił. Poszukał włącznika światła, które nagle zalało pomieszczenie złocistym blaskiem.

Pod jedną ze ścian siedziała skulona kobieta z dzieckiem w objęciach. Do jej kolan tulił się mały chłopiec o czarnej czuprynie. Żadne z nich nie uniosło głowy, nie spojrzało w jego kierunku.

Będzie zabawa! – mlasnął językiem stojący za plecami Nataniela, Robert. – Poszalejemy, zgoda? Potem ją zabijesz, albo pozwolisz to zrobić mnie.

Zgoda – beznamiętnie potwierdził Nataniel.

Wtedy kobieta poruszyła się i w końcu na niego spojrzała.

Komentarze

  1. k
    kaska
    | Odpowiedz

    fuck

  2. Anonim
    | Odpowiedz

    Przeczytałabym jeszcze jeden …

  3. I
    Iwona
    | Odpowiedz

    No to nieźle…

  4. a
    anonim
    | Odpowiedz

    Dziękuję za te 2 części:) Prosimy o więcej… Mam nadzieję że on tym razem już jej nie skrzywdzi ani tym bardziej dzieci.

    • Anonim
      | Odpowiedz

      Wiedziałam !

  5. Anonim
    | Odpowiedz

    To się nazywa pech spotkać po raz trzeci tego samego mordercę 😅 dziewczyna ewidentnie nie ma szczęścia w życiu 🥴

  6. M
    Majka
    | Odpowiedz

    Rany daj kolejny kawałek bo ja palpitacji serca dostane

  7. Anonim
    | Odpowiedz

    Tylko ona mogła mieć takiego pecha , mężuś nie ma co.

  8. K
    Kama
    | Odpowiedz

    O matko! W takim momencie ….. mogłam zajrzeć tu za parę dni.

  9. M
    Monia
    | Odpowiedz

    Ołł ,jeee😁czemu teraz zakończyłas 😥❤️

  10. J
    Julita
    | Odpowiedz

    Szkoda jej.
    Pierw ten wariat, a teraz mąż ja zdradza i za jego głupoty wyszlo ze ona zyje i ze ma koleś syna.
    A tak wielce brat mówił jaki to on nie jest

  11. J
    Jopis
    | Odpowiedz

    O fuck. Tego się nie spodziewałam.

  12. Anonim
    | Odpowiedz

    Bomba💣💣💣💣

  13. Anonim
    | Odpowiedz

    Czuje niedosyt. Nie mogę sobie miejsca znaleźć. Kiedy kolejna część oby jak najszybciej 😄

  14. G
    Gabriela
    | Odpowiedz

    Od początku mi ten Marek się nie podobał. Nataniel powinien mu obić jaja, a potem uciąć za to, że wystawił na śmierć dzieci i żonę. ale jak widać nie przejmował się nimi.

  15. l
    lamblied
    | Odpowiedz

    Tylko Nastka mogła mieć takiego pecha. Już mi szkoda jej i dzieci. Biedna. Nataniel się nigdy nie zmieni.

Leave a Reply