Wtedy kobieta poruszyła się i w końcu na niego spojrzała.
Świat się zatrzymał. Dla niej, dla niego, dla obojga z nich.
Na krótką chwilę zapadła przenikliwa cisza.
– Laleczko – wyszeptał Nataniel.
W pierwszym momencie pomyślał, że jest łudząco podobna do Anastazji. Później zrozumiał, że to ona. Trochę starsza, równie piękna i żywa!
Kurwa! Ona żyła! Jego laleczka, jego anioł żył, a on właśnie miał wykonać na niej zlecenie.
– Coś tak zesztywniał, próchniaku? – zakpił Robert. – Ale sztuka! Dojrzała i soczysta. Będę...
Nie dokończył. Nataniel zwinnym ruchem wyjął broń i nie spuszczając zachłannego spojrzenia z Anastazji, oddał kilka strzałów w kierunku towarzyszących mu mężczyzn. Zrobił to w ciemno, ale wyjątkowo trafnie, bo dał się jedynie słyszeć huk broni, a później odgłos upadających ciał.
Dopiero wtedy do niej podszedł. Przykucnął i wyciągnął ramię. Odruchowo się wzdrygnęła, ale wtedy dostrzegła coś zdumiewającego.
Jego dłoń nie tylko drżała, ale wręcz dygotała, gdy dotknął jej policzka.
– Laleczko – powtórzył łagodnie, gładząc kciukiem jej policzek.
Patrzyła na niego z przerażeniem. Mocno się zmienił od ostatniego razu, gdy go widziała. Na gorsze, bo w jasnych oczach dostrzegła dziwną gorączkę, szaleństwo splecione z mrokiem. W dziwny sposób pasowało do niego, jakby od zawsze było nierozerwalną częścią jego duszy.
– Nie zrobisz nam krzywdy? – zapytała cicho.
Jedynie się uśmiechnął. To był słodko–gorzki uśmiech, pełen niedowierzania, bo Nataniel nadal nie pojmował tego, co widzi. W jego głowie panował chaos, serce biło jak oszalałe, a całe ciało ogarnęła niemoc. Nie mógł zebrać myśli, bo wciąż wydawało mu się, że śni. Tym razem nie koszmar, ale coś cudownego, coś niesamowitego.
Słyszał jej głos. Gładził mokry od łez policzek. Utonął z zielonych oczach, czując narastającą euforię.
– Mamusiu! – Odruchowo spojrzał na chłopca i zesztywniał po raz drugi.
Stare, nieco pożółkłe zdjęcia. Dwóch braci w krótkich spodenkach. Ci sami chłopcy w szkolnych mundurkach. Na boisku z piłką. Jeden niższy, młodszy. Drugi wyższy, o ciemnej, niepokornej czuprynie i jasnych oczach. Patrzył teraz na dokładną replikę samego siebie. Na dziecko, które musiało być jego synem.
Czas się zatrzymał i cofnął.
Nie miało znaczenia, że go oszukała. Miał w dupie, iż przez tyle lat dawał się zwodzić. Nawet to, iż była żoną innego nie było ważne.
Świat rozbłysnął paletą barw, nabrał wyrazistości, tak samo jak jego życie sensu. Tak nagle, w przeciągu zaledwie kilku sekund.
Mógł walczyć. Dla niej, dla siebie, dla ich syna. Wcześniej tego nie robił, bo nie miał dla kogo. Teraz ta walka stała się priorytetem, bo nagle zrozumiał, jak wielkie grozi jej niebezpieczeństwo. Im grozi, bo zabijając tego padalca, Roberta, z pewnością rozwścieczy Naskręckiego.
– Zabiorę was na dół, zgoda? – zapytał schrypniętym głosem.
Skinęła głową, usiłując niezdarnie się podnieść. Nogi nadal miała jak z waty, a żołądek ściśnięty w supełek. Chyba zauważył jej strach, bo niezwykle delikatnie podtrzymał za łokieć, gdy się zachwiała.
– Nie skrzywdzę was, laleczko – wyszeptał Nataniel, pochylając się ku niej. – Nigdy więcej, przysięgam! Ale dostałem zlecenie od człowieka, który nie odpuści, więc gdy pogoda nieco się poprawi, musimy stąd uciekać.
– Dobrze, ja tylko... – rozejrzała się bezradnie. Synek wciąż trwał przy niej, kurczowo przytulony, zerkając niepewnie na Nataniela.
– Wojtuś, puścisz moje kolana? Pójdziemy na dół.
– Nie! – rozpłakał się malec, a wtedy poczuł silną, męską dłoń na swoim ramieniu. I nagle spojrzał prosto w takie same oczy, co jego. W twarz mężczyzny, który był jego ojcem, chociaż on o tym jeszcze nie wiedział.
– Ja zaniosę ciebie, a mamusia weźmie twoją siostrzyczkę. W nagrodę pokażę ci, jak się strzela, bo przecież odważny z ciebie chłopiec – powiedział z powagą Nataniel. Powoli, jakby na próbę, chwycił dziecko pod pachy i uniósł w górę. – Zuch! – pochwalił zduszonym głosem, a wtedy krótkie, pulchne rączki oplotły jego szyję i malec przytulił się do niego z całej siły.
Katharsis. Zmiotło cały brud, zdusiło zło, rozproszyło mrok. Było jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie go spotkały.
Trzymał w ramionach swojego syna.
Dziecko, które chciał zabić.
To było niezwykle gorzkie wspomnienie i nie usprawiedliwiał go nawet fakt, że wcześniej przeżył śmierć Wiki. Nic go nie usprawiedliwiało i Nataniel nagle zrozumiał, jak trudna i daleka czeka go droga do celu. Być może nawet nigdy do niego nie dotrze, bo ona była żoną innego mężczyzny, a jego nadal nienawidziła.
Lecz w końcu miał cel! I to było najważniejsze. Oszołomienie mijało, a on już wiedział, że się nie podda. Nie zrezygnuje. Nie odpuści. Nie cofnie się. Jeśli będzie trzeba, to padnie na kolana, błagając o litość i drugą szansę. Błagając? Nie, skamląc o druga szansę!
Na początek jednak ukryje ich w bezpiecznym miejscu i zabije Naskręckiego.
Z trudem opanował ogarniającą całe ciało niemoc. Położył dłoń na główce chłopca, delektując się czymś tak prozaicznym jak miękkość jego krótkich włosów.
Życie, którego nie było, które, był tego tak pewien, zniszczył.
Posadził chłopca na kanapie, a Anastazja tuląc córeczkę zajęła miejsce obok.
Najpierw spojrzał na nią, później znów na syna. Przykucnął, nie potrafiąc oderwać od nich oczu, nie potrafiąc zdecydować, który widok jest cudowniejszy.
– Ma na imię Wojtek – powiedziała cicho. – Chyba wiesz, kim...
– Wiem – odparł zduszonym głosem. – Wiem, laleczko.
– Mówiłeś, że musimy wyjechać?
– Powinniśmy.
– Nic z tego wszystkiego nie rozumiem – wyszeptała bezradnie, a Nataniel pomyślał, że najchętniej zamknąłby ją w swoich ramionach i już nigdy nie wypuścił. – Nic, a nic. Czy mogłabym położyć ich spać, a później wszystko mi wyjaśnisz?
Skinął głową.
– Mam... Mogę ci pomóc? – zapytał z wahaniem.
– Tam na górze leżą dwa trupy. To przerażające.
– Wyniosę ich.
– Nie chcę tam wchodzić. Zajmiemy malutką sypialnię na parterze, przeznaczoną dla gości. Wyjaśnisz mi wszystko, spakuję się i wtedy wyjedziemy.
– Zgoda.
Był taki oszczędny w słowa i taki zachłanny w spojrzeniu.
Tyle razy wyobrażała sobie ich przypadkowe spotkanie jako najgorszy koszmar, a tymczasem Nataniel patrzył na nią z niezwykłą, niepasującą do niego czułością. Nie było w nim ani grama tamtego gniewu i bezduszności, które zapamiętała. Patrzyła prosto w jasno szare oczy i dostrzegała w nich jedynie oszołomienie, chociaż twarz miał kamienną, usta surowo zaciśnięte.
Bardzo powoli się podniósł, a później bez słowa wrócił na piętro.
Godzinę później, bo Wojtuś nie mógł zasnąć, z duszą na ramieniu weszła do salonu. Czekał tam na nią, popijając herbatę i beznamiętnie wpatrując się w widok za oknem. Zdjął już płaszcz, pozostając w białej koszuli i czarnej kamizelce. Dostrzegła, że broń zostawił na stole. Leżała tam niczym niema groźba i chociaż Anastazja tego nie chciała, powróciło przerażenie.
Nataniel był wariatem. Mogła się po nim spodziewać dosłownie wszystkiego.
Usiadła w fotelu, kurczowo zaciskając palce na oparciach, a wtedy on się odwrócił. Nie odezwał ani słowem, ale z jego spojrzenia zniknęła czułość i oszołomienie. Było takie bez wyrazu, takie obojętne, na swój sposób przerażające i przywołujące duchy przeszłości.
Stał i patrzył, tylko patrzył, bo dostrzegał w zielonych oczach niechęć, obrzydzenie i to było wszystko. On umierał bez niej każdego dnia, ona go nienawidziła. Wcale się temu nie dziwił, miała tyle powodów...
Odstawił kubek i podszedł bliżej, mierząc wzrokiem, drążącą ze strachu, kobietę.
– Co zamierzasz Natanielu? – zapytała w końcu, a wtedy on powoli osunął się na kolana. Enigmatycznym ruchem zacisnął dłonie na jej udach i wtulił twarz w kobiece łono.
– Natanielu? – zmarszczyła brwi, bo nie tego się spodziewała. Patrzyła na niego z góry, ale nie odepchnęła. Coś ją powstrzymało. To nie był Nataniel jakiego pamiętała, jaki powracał w nocnych koszmarach. Może tak samo brutalny, ale jednocześnie zupełnie inny.
Bezwiednie uniosła dłoń, gładząc krótkie włosy, w których tyle było już srebrzystych nitek. Poczuła, jak drgnął, lecz nie przerwała, chociaż powinna odepchnąć go ze złością. Po tylu latach nie czuła już gniewu, przynajmniej nie takiego, jak na początku. Za to czuła bezbrzeżny smutek, bo nawet jeśli Nataniel naprawdę żałował, to ona i tak nie mogła mu wybaczyć. Nawet jeśli ocalił jej życie. Ostatnie wspomnienie, tego, jak zepchnął ją tuż po tym, gdy powiedziała mu, że zostanie ojcem, było zbyt bolesne, zostawiło po sobie ranę, która nigdy nie miała się zagoić. Ranę, nie bliznę.
– Natanielu – powtórzyła łagodnie. I wtedy dostrzegła jak jego ramiona zaczęły drżeć, jak palce spazmatycznie zacisnęły się na jej udach. W pierwszej chwili nie zrozumiała tego, co widzi. Później niezwykle delikatnie uniosła jego głowę, otulając dłońmi szczupłą twarz.
Nataniel płakał. Zacisnął usta, ale szare oczy były pełne łez, powoli spływających po szorstkich policzkach. Płakał właśnie teraz, chociaż nie uronił ani łzy na pogrzebie Wiktorii, ani jednej łzy przez te wszystkie lata samotności. Płakał, bo dostał od losu drugą szansę i nie miał pojęcia, jak ma ją wykorzystać. Co zrobić, aby Anastazja mu wybaczyła, aby zrozumiała, że chce się zmienić, że chce się zmienić dla niej.
Pragnął odkupienia.
Pragnął tej kobiety tak bardzo, że wykraczało to poza granice jego pojmowania. Był głodny jej pocałunków, stęskniony dotyku, złakniony ciepła drobnego ciała. Nagle odnalazł wyjście z piekła, w którym tkwił od tylu lat, lecz teraz stał pozornie wolny, z rozpaczą patrząc w górę, na niedostępne niebo.
Jak miał się tam dostać? Przecież sam nie da rady, a jego anioł...
– Laleczko – wyszeptał, drżącą dłonią dotykając jej twarzy. – Wybacz mi, proszę! Wybacz to wszystko! Nie wiedziałem... Nie zdawałem sobie sprawy... Pomóż mi!
– Kiedyś prosiłeś mnie o pomoc. – Otarła kolejną łzę, lekko się uśmiechając. Nie potrafiła ukryć, że ten widok dogłębnie nią wstrząsnął. Czy to na pewno był ten sam mężczyzna, który szesnaście lat temu brutalnie wkroczył w jej życie, niszcząc wszystko i pozostawiając jedynie zgliszcza? Tak bardzo bała się ich kolejnego spotkania, bała się, że znów ją skrzywdzi, że skrzywdzi jej dzieci, a on... płakał!
– Wtedy nie wiedziałaś, dlaczego. Teraz już wiesz.
– Wiem – poświadczyła ze smutkiem. – A ty?
– Co ja?
– Wiesz już, dlaczego prosiłeś mnie wtedy o pomoc?
Nagle się uśmiechnął, przytulając dłoń do jej policzka i kciukiem dotykając dolnej wargi.
– Wiem, laleczko. Bo cię kocham.
– Natanielu, proszę! Sprawiasz, że wszystko jest jeszcze trudniejsze. Przecież wiesz, że ja nie...
– I będę o ciebie walczył.
– Jak? Powiedz mi jak chcesz walczyć z duchami przeszłości?
– Nie wiem jak, ale nie poddam się, nie teraz. Nie potrafię się poddać, laleczko. – Pochyliła się, a wtedy złociste włosy musnęły jego twarz. Męska dłoń powoli przesunęła się na jej kark i nagle Nataniel zrobił to, do czego tak cholernie tęsknił.
Pocałował ją.
Dreszcz rozkoszy wstrząsnął jego ciałem, a z ust wyrwał się głuchy jęk.
Tyle pieprzonych lat pełnych samotności! Pustych nocy, bezsensownych dni. I to poczucie, że wszystko stracone, pogrążające jego umysł w szaleństwie. A ona żyła! Urodziła mu syna i żyła! Tak daleko, a jednocześnie tak blisko.
– Nie! – Anastazja odepchnęła go od siebie. W zielonych oczach dostrzegł gniew. – Ty padalcu! Teraz chcesz mojej miłości? Teraz?! A pamiętasz, jak błagałam cię o litość, gdy mnie gwałciłeś? Albo gdy pozwalałeś to robić innym? Gdy mnie biłeś, katowałeś i poniewierałeś mną, lżąc i znieważając? – Wymierzyła mu policzek. – Gdy przyprowadziłeś swojego kundla, bo znęcanie się nade mną stało się dla ciebie czystą rozrywką? – Kolejne uderzenie, tym razem mocniejsze. – Pamiętasz to skurwielu? A może mam ci przypomnieć, jak zepchnąłeś mnie ze schodów? Jak chciałeś zabić nasze dziecko? Mam?! – Znów go uderzyła. Tak wściekłej jeszcze nigdy jej nie widział.
– Nic nie musisz mi przypominać – powiedział cicho, dotykając opuszkami nosa. Poczuł wilgoć, bo ciosy Anastazji były wyjątkowo celne. – Pamiętam wszystko, laleczko. Nie mogę cofnąć czasu, naprawić tamtego, chociaż nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym to zrobić. Nie mogę, kochanie.
Nie rozczuliło ją ostatnie słowo.
– Powiesz mi prawdę? – zapytała twardo.
– Prawdę? – Nieznacznie uniósł brwi. Pomyślała, że to dziwne, ale przyjął każdy jej cios z pokorą, która do niego nie pasowała. Nie do Nataniela, jakiego znała.
– Dlaczego miałeś mnie zabić? Chodzi o mojego męża? Jest związane z jego pracą?
– Tak – westchnął Nataniel. – Laleczko, to nie będzie przyjemna historia. Może później?
– Teraz.
Podniósł się i usiadł obok niej, na drugim fotelu. Odrobinę go przysunął, tak, że ich kolana się zetknęły. Złapał spojrzenie zielonych oczu i westchnął po raz drugi. Chciał być szczery, ale bał się, że ona nie uwierzy w jego szczerość.
– Twój mąż rozpracowywał pewną sprawę. Niecałe pół roku temu poznał kobietę, córkę mojego zleceniodawcy.
– Niecałe pół roku? – Z trudem przełknęła ślinę. Tak, to by się zgadzało. Ona zauważyła zmiany w zachowaniu Marka jeszcze przed narodzinami Ani.
– Problem polegał na tym, że ona była taką córeczką tatusia, w dosłownym znaczeniu tego słowa.
– Żartujesz? – Anastazja momentalnie pobladła.
– Nie, nie żartuję. Adam Naskręcki to chory pojebus, nawet nie wiem, czy nie bardziej niż ja. Wracając do sedna, Iga wpadła w oko Markowi, Marek wpadł w oko Idze.
– Zdradzał mnie?
– Kiedyś na pewno zaczął, ale szczegółów nie znam. Poznam, jak go dorwę i wymuszę torturami.
– Daj spokój. – Zamknęła oczy. – Co dalej?
– Dalej to oboje umyślili sobie oskubać tatuśka prawie do zera, zwiać daleko i żyć szczęśliwie popijając drinki z palemką. Dziewczynie się nie dziwię, młoda i głupia, ale ten stary baran? Chyba całkiem ześwirował na punkcie młodej cipy...
– Nataniel, błagam! – Spojrzała na niego i wtedy dostrzegł łzy w zielonych oczach. – Ostatnio faktycznie Marek był jakiś dziwny, ale zwalałam to wszystko na karb ciąży i porodu.
– W porządku laleczko – odparł miękko, przyrzekając sobie w duchu, że dorwie tego dupka i zabawi się z nim tak, że pożałuje wszystkiego. Tego, że ośmielił się dotknąć jego kobiety, a jeszcze bardziej tego, że ośmielił się ją skrzywdzić. Pełen zestaw tortur, ale nie pozwoli mu zbyt szybko umrzeć. – Morał jest taki, że faktycznie zwiali z forsą, a Adam dostał szału. To wredny, zawzięty typek, który postanowił, że za nic im nie daruje. Wynajął mnie, a na dodatek posłał w ramach szkolenia swojego szurniętego synalka, którego musiałem zabić.
– Marek nie zdradził się ani słowem – powiedziała z wahaniem – Przyjechaliśmy tutaj na wymarzone wakacje. Potem powiedział, że musi wrócić do pracy na dwa dni. Dwa dni zamieniły się w cztery, a później przestał odbierać telefon. Kiedy w końcu udało mi się dodzwonić, kazał mi uciekać. Zabrać dzieci i uciekać, nawet pieszo. Dlaczego dopiero wtedy? Dlaczego nie ostrzegł nas wcześniej? Rozumiem ja i Wojtek, ale przecież Ania jest jego córką. Jego córką! – Nie wytrzymała. Rozpłakała się, ukrywając twarz w dłoniach.
– Laleczko, chodź tutaj do mnie. – Nataniel chwycił ją, przyciągając ku sobie. Posadził na kolanach, otulił ramionami i powoli zaczął kołysać. – Nie dam zrobić wam krzywdy. Pojedziemy do mojego ojca. W jego domu będziesz bezpieczna, a wtedy ja zabiję Adama i tego wiarołomnego bydlaka, który nie potrafił docenić, jaki skarb mu się trafił. No nie płacz już aniołku, proszę!
Był taki delikatny i taki czuły. Przez te wszystkie lata tak bardzo się bała tego, co mógłby jej zrobić, gdyby się spotkali. A on ocalił im życie, a teraz mówił, że ją kocha i nie da skrzywdzić. Tymczasem mężczyzna, którego ona kochała i któremu ufała, zostawił ją na pastwę losu. Dlaczego życie bywało aż tak bardzo popieprzone?
Płakała coraz mocniej, czując jak Nataniel szepcze jej uspokajające słowa, jak scałowuje łzy i jak gładzi uspokajająco dłonią. I chyba wtedy po raz pierwszy uwierzyła, że nie kłamał.
Naprawdę mu zależało.
Wróciły wspomnienia, lecz nie te złe, ale te dobre, gdy na krótki czas straciła pamięć. Tego, jak się kochali, jaki potrafił być cudowny. Pamiętała również, że i ona wtedy coś do niego czuła. Myślała, że to jest miłość.
Oplotła ramionami jego szyję. Nos wtuliła w obojczyk i zamknęła oczy. Już nie płakała. Czuła silne dłonie, które tak delikatnie ją obejmowały, a jednocześnie pamiętała, ile bólu kiedyś potrafiły zadać.
Oswoiłam bestię, pomyślała nagłym zdumieniem. Prawdziwego demona z piekła rodem. Lecz czy na zawsze? Czy człowiek tak okrutny, pozbawiony empatii, bezlitosny sadysta i gwałciciel, naprawdę potrafi się zmienić? Przecież to zakrawało na żart! Okrutny żart wobec całego jej status quo.
Nie powinna mu ufać.
Jednak nie wyrwała się z ramion Nataniela. Nie dlatego, że potrzebowała pocieszenia. Po tym gdy udało jej się rozpocząć nowe życie, stała się silniejsza, bardziej asertywna i stanowcza. Miała dla kogo żyć i o kogo walczyć. Pierwszy raz potrzebę podzielenia się własnymi troskami poczuła, gdy spotkała Marka. Zdobywał ją powoli, a teraz równie szybko zostawił, chociaż nie to bolało najbardziej.
Zostawił ją i dzieci na pewną śmierć. Gdyby egzekutorem był ktoś inny, gdyby to nie Nataniel się zjawił, byłoby już po wszystkim. Tego nie mogła mu wybaczyć!
– Natanielu... Gdybym to nie była ja, co byś zrobił? – Uniosła głowę, łapiąc jego spojrzenie.
– Nie zabijam dzieci, taką mam zasadę – odparł krótko.
– Dobrze, ale gdyby to był ktoś, kto przypomina ciebie, ale nie ma zasad?
– Ktoś? – zmrużył oczy. Skoro tego chciała, to on z przyjemnością wszystko opowie. – Najmłodszy bękart pewnie skończyłby z roztrzaskaną czaszką. Łapie się za nóżki i wali. Wystarczy raz, chociaż ja dla pewności dociągnąłbym do trzech uderzeń. Słup, ściana, szafa, cokolwiek. Można dostać krwią po oczach, bo czasami jest spory rozbryzg.
Pobladła, ale nic nie powiedziała.
– Ze starszym smarkaczem można byłoby się trochę zabawić. Rozpruć mu brzuch i obwiązać jelitami głowę. To bolesna śmierć. Najgorzej miałabyś ty. Rżnąłbym cię od tyłu, każąc patrzeć, jak twój bachor dławi się własną krwią. To chciałaś usłyszeć, laleczko?
Dostrzegł, jak kurczowo zacisnęła palce na jego koszuli, jak drżał jej podbródek. Spomiędzy warg wydobył się zduszony jęk i nagle zwiotczała, bezwładnie zwisając w jego ramionach.
– Cholera! – mruknął. – Znowu zjebałem sprawę.
Nie cucił jej. Zaniósł do pokoju obok, położył na łóżku tuż przy śpiącym chłopcu, a sam usiadł na podłodze. W nikłym świetle małej lampki przyglądał się kobiecie, do której tak tęsknił i dziecku, o którym nawet nie wiedział. Niemowlęciu nie poświęcił uwagi, bo nie było jego, chociaż Nataniel zdawał sobie sprawę, jak bardzo dziewczynka była ważna dla Anastazji.
Cholerna pogoda, pomyślał, zerkając za okno. Gdyby nie ona mknęliby już do celu. Chciał jak najszybciej odstawić ją z dziećmi w bezpieczne miejsce. Willa szanowanego przez przestępczy światek adwokata, o licznych koneksjach i całkiem sporej liczbie ochroniarzy, była dokładnie takim miejscem. Jak już to załatwi, to ruszy rozliczyć się z Adamem. Musiał to zrobić jak najszybciej, bo doskonale pamiętał czym skończyła się jego niefrasobliwość z Pawłem.
A na sam koniec zostawi sobie tę mendę. Twarz Nataniela wykrzywiła się, oczy pociemniały. Pora na kreatywność i gnój na pewno nie będzie miał ani szybkiej, ani lekkiej śmierci.
Po pierwsze ośmielił się tknąć jego własność. Jego laleczkę! Obślizgły robal zazdrości wwiercił się w duszę Nataniela, ale nie był jedynym problemem z jakim musiał się zmagać.
Zamiast zadbać o taki skarb, o jego aniołka, ten jebany skurwiel zostawił ją na pastwę losu. Na pewną śmierć albo coś równie nieprzyjemnego. I to dla kogo! Dla tej puszczalskiej, popierdolonej zdziry, która obciągała każdego wieczora tatuśkowi czy jego kolegom. Też dziwce pokaże, chociaż sam nie tknie jej nawet palcem i załatwi sobie odpowiednie zastępstwo.
– Śpij kochanie – palcem musnął kobiecy policzek. – Ja będę czuwał. Oby na rano warunki się poprawiły, to zawiozę was w bezpieczne miejsce.
Powoli wstał i wrócił do salonu. Chciał zapalić, ale powstrzymał się ze względu na ciasnotę miejsca, w którym się znaleźli.
Za to zauważył, że telefon Anastazji, który zostawiła na niskim stoliku, zaczął wibrować.
Marek, brzmiał napis na ekranie i wtedy Nataniel bez wahania odebrał.
– Halo, kochanie... Nastka, to ty?
– Nie – powiedział cicho, siląc się na spokój. – Anastazja i dzieci śpią.
Przez dłuższą chwilę po drugiej stronie panowała cisza.
– Żyją?
– Zdziwiony tak niepomyślnym obrotem sprawy?
– Nie pierdol. Czyli są bezpieczni?
– Tak, ale nie dzięki tobie zdradziecka gnido. Mieli szczęście, bo twój niedoszły teść wybrał do tej roboty właśnie mnie.
– Nataniel.
To nie było pytanie, a stwierdzenie.
– Skąd wiesz?
– Bo właśnie z twojego powodu chciałem się do niej zbliżyć. – Głos Marka był stłumiony, ale niezwykle spokojny. – Miała być przynętą, bo ciężko cię kolego namierzyć, bardzo ciężko. Pech chciał, że się zakochałem i pomysł upadł. Iga nie jest moją kochanką. Pomogłem jej wyrwać się z piekła, w którym tkwiła od wielu lat. Za stosowną rekompensatą, bo to mnie miała przekazać dokumenty, które ukradła. Dlatego ukryłem Nastkę i dzieci na tym pustkowiu. Skąd wiedziałeś?
– Adam wiedział. Skąd? Nie mam pojęcia, ale zapytaj tej dziwki, dla której ryzykowałeś życiem mojej laleczki.
– Iga na pewno nic by nie powiedziała. Musieli się dowiedzieć w inny sposób. To teraz zapakuj Nastkę z dziećmi do samochodu i przywieź ją do domu – zażądał Marek. – Załatwię ochronę...
– Ty? Nie. Teraz zadbam o nią ja.
– Weź się nie wygłupiaj. Niby jak zadbasz? Zgwałcisz, poszczujesz psem? – zadrwił Marek, bo Anasazja zdradziła mu wiele szczegółów ze swej przeszłości.
– Psa zostawię na później, jak cię dorwę – odparł ze spokojem Nataniel. – Gówno mnie obchodzi czy myślałeś wyłącznie chujem, czy też miałeś przypływ bohaterstwa, aby ratować zdzirę w potrzebie. Nie zbliżysz się więcej do mojej laleczki, nie dotkniesz jej nawet małym palcem. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, jak koncertowo to zjebałeś? Gdyby Adam zatrudnił kogoś innego, byłoby już po wszystkim. Może jestem sadystą, za to ty jesteś debilem. Poza tym nie wierzę ci.
– Nie musisz – beznamiętnie oświadczył Marek, rozłączając się.
Nataniel jeszcze przez dłuższą chwilę patrzył przed siebie, a myśli w jego głowie wirowały jak oszalałe, powoli układając się w logiczny ciąg.
Nagle drgnął, jakby wybudzony ze snu.
W pierwszej kolejności wyłączył telefony, zarówno swój, jak i Nastki. Następnie wyszedł na zewnątrz i rzucił nimi w kierunku odległej zaspy śnieżnej. Później wsiadł do samochodu i podjechał tak blisko wejścia do domu, jak się tylko dało.
Kiedy wrócił do środka, zastał Anastazję w kuchni. Łapczywie piła wodę i chyba nawet nie dostrzegła jego obecności.
– Laleczko... – Szklanka z hukiem rozbiła się na podłodze.
– Zostaw. – Nakazał łagodnym tonem, podczas gdy ona wpatrywała się w niego z przerażeniem. – Nie mamy czasu na sprzątanie. Po pierwsze dzwonił niejaki Marek.
– Mój mąż?
– Mąż? – skrzywił się. – Chyba tak. Ja tam gnojkowi nie ufam. A po drugie na komórkę Roberta próbuje dodzwonić się jego ojciec. Jest bardzo niecierpliwy, bo to już ponad sto połączeń. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy i znikamy stąd, póki nie jest za późno.
– Sądzisz, że ktoś się zjawi w taka pogodę?
– Ja bym się zjawił, gdybym musiał – poświadczył z powagą. – Mam zamontować w aucie te foteliki, które stoją w przedsionku?
– Tak. Potrafisz?
– Kobieto małej wiary – uśmiechnął się szeroko. – No idź już laleczko, naprawdę źle zrobiłem, że od razu stąd nie wyjechaliśmy. Pogoda jest chujowa, drogi już zasypane, ale mam dobry samochód, potrafi się przebić. Nie musimy od razu dotrzeć do celu, wystarczy, że zatrzymamy się w obojętnie jakim motelu. Mam fałszywe dokumenty, w ten sposób nas nie namierzą. Telefony już wyrzuciłem. Auta nie idzie namierzyć, o to akurat zadbałem już dawno temu.
– Natanielu... Boję się – przyznała uczciwie.
– Mnie?
– Ciebie też, chociaż chyba mniej.
Komentarze
Anonim
Jesteś genialna… Boże jak można coś takiego wymyślec… 👏👏👏
Anonim
💓💓💓💓 Oby tylko znowu nie spiepszyl sprawy 😍
anonim
Super… dziękuję ❤️😘
Gabriela
Jak ja nienawidzę Marka, dobrze mu powiedział Nataniel, że myślał chujem, a nie głową. Twierdzi, że zakochał się w Idze, to co z Nastką ożenił się i zrobił dziecko z litości? marek cos kręci, ja mam wrażenie, że on chciał by zabili Nastkę i dzieci, jemu byłoby to na rękę.
Yasmeen
Marek zakochał się w Nastce, nie w Idze 🙂 Tak wynika z tekstu, że miał plan zwabić Nataniela za pomocą Nastki, ale się w niej zakochał.
Gabriela
Tak, masz rację, źle to zrozumiałam, ale i tak coś mi tu śmierdzi, nie wierzę Markowi, on się bardzo dziwnie zachowywał, jak był z Nastką.
Iwona
Ciekawe tylko jaki będzie dla jej córki
Ja
Mam nadzieję że go nie skreślisz na rzecz Marka, on i tylko on z Nastka 😉
Anonim
Oby się skończyło żyli długo i szczęśliwie aby żadne z nich nie zginęło starczy dla nich męki niech zaznają szczęścia i ciepła rodzinnego 😄
Monia
Daj im happy end 😄❤️i nam ,czytającym też 😉😉i nie kończ szybko ,bo uwielbiam Cię czytać 🥰🥰
Kaśka
Świetnie ,że wróciłaś , już się nie mogłam doczekać ,wspaniale to rozegrałaś .
Julita
Czy coś było miedzy nim a iga czy nie jest zwykłym debilem.
Wolał ratować ją gdzie żona i dzieci mogli by źle skończyć.
Pół biedy szybka śmierć, a co gdyby cała 3 była meczona kilka godzin, albo zone dali do burdelu, córkę temu co sypia ze swoja a syna też jakiemuś pedofilowi albo na organy.?
Ok gdyby nie miał rodziny może ratować ale tu żaden bohater z niego a skurwiel, chciał ją wykorzystać, później dziwnie sie zachowywal i nie uwierze ze nie zdradzil czy nie zakochal sie w młodej i mając ich gdzieś ratował ige.
To żonie przysiegal itp a naraził ja i dzieci, więc może sie cmokac w dupe ona sama nie wroci nie wazne jak by go kochala a nataniel nie pozwoli.
AmiSopot
Dorwanie Nataniela przedłożył nad życie rodziny. Wiedział że “tatuś” Igi to śmieć bez grama człowieczeństwa a mimo tego ważniejsza była misja dorwać Nataniela niż rodzina.
Anonim
Jak często wpadają rozdziały bo zagladam co godzinę prawie🤦♀️🤦♀️🤦♀️uzależnienie czy co😂
Salamandra
Uzależnienie. Mam tak samo
Anonim
I ja. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ❤️
Jejejka
Ja też jak nienormalna wchodzę co godzinę , a nawet częściej. Nie każ nam za długo czekać Aga, bo zwariujemy 🙂
Anonim
Dobrze.. Wiedzieć… Nie da się leczyc to normalne😂😂
Majka
Ja też zaliczam się do tego grona😉
Monia
Dziewczyny ,ja też tak mam 🤣😁🤦🤦
Ja
O to dobrze wiedzieć że nie tylko ja 😁😁 tak robię
Anonim
Czytam kolejny raz.. I tak mnie rozczulil fragment o fotelikach samochodowych… No so cute🤩🤩🤩
Anonim
A ja bym chciała, żeby Nastka zrobiła Nathanielowi to co Iwona Nikicie a potem to mogą sobie żyć długo i szczęśliwie 🙈
Babeczka
Będzie wkrótce, pisze się 🙂
Ania
Ufff. Myślałam, że tylko ja sprawdzam co chwila czy jest nowy rozdział;)
Anonim
Ja też:) A tu się nie pojawia🤦♀️🤦♀️
Majka
Aga zlituj się🙏