Odkupienie (VI)

with 38 komentarzy

 

Natanielu, boję się – przyznała uczciwie.

Mnie?

Ciebie też, chociaż chyba mniej.

Ja bym was nie zostawił na pewną śmierć.

Marek też nie... – zaczęła oburzona i gwałtownie umilkła. Pełnym znużenia gestem przesunęła po czole, a wtedy poczuła jak Nataniel delikatnie przyciąga ją ku sobie. Tym razem nie protestowała. Wyczuwała w nim szczerość i chociaż wcale nie tęskniła za bliskością tego mężczyzny, to potrzebowała też szerokich ramion, w które mogłaby się wtulić. Te kilkanaście minut, gdy siedziała w sypialni, z dziećmi w objęciach, zastanawiając się, czy śmierć przyjdzie szybko czy znów będzie musiała cierpieć, były najgorszymi minutami jej życia. Zwłaszcza, że tak bardzo bała się o to, co oprawcy mogę zrobić z Wojtkiem i Anią.

Gdyby to nie był Nataniel...

Nagle w pełni dotarło do niej, co mogłoby się wydarzyć, na co naraził ich Marek. Zaczęła drżeć, później dygotać, z trudem łapiąc powietrze.

Laleczko... Nastka! – Nataniel z niepokojem wpatrywał się w mętniejące zielone oczy. – Spokojnie, kochanie, to już minęło. No już dobrze, nie musisz się bać – powtarzał niczym mantrę, zamykając ją w silnym uścisku i gładząc po złocistych włosach.

Przysięgnij... – wyjąkała z siebie. – Natanielu, przysięgnij, że nie pozwolisz... Natanielu! – Szept zamienił się w krzyk, gdy nerwy napięte niczym postronki, w końcu puściły i umysł Anastazji zalał paraliżujący strach. A wtedy to on ujął jej twarz w obie dłonie, zmuszając aby spojrzała mu prosto w oczy.

Nigdy. Nikomu – powiedział z powagą. – Ani sobie, ani innym. Raz już wszystko koncertowo spieprzyłem i pokutowałem za to przez wiele lat. Anastazjo, dopóki ja żyję, nikt cię nie skrzywdzi.

To... takie... trudne... – Z trudem wypowiadała każde słowo, chociaż powoli się uspokajała. – Natanielu, to wszystko takie trudne...

Wiem kochanie. – Znów ją przytulił, opasał ramionami, opierając podbródek na czubku jej głowy. – Ale wierz mi, dla mnie to łatwe, bo dostałem od życia szansę, której nie spodziewałem się w najśmielszych marzeniach. Teraz musisz się uspokoić, ubrać dzieci i ruszymy w drogę dopóki to możliwe.

Dobrze.

Niechętnie wypuścił ją z objęć. Tylko że naprawdę liczyła się każda sekunda, bo nie miał pojęcia, co knuje ani ten wieprz Naskręcki, ani ten łajdak, jej mąż.

Foteliki zamontował bez problemu, do bagażnika wrzucił torbę, którą podała mu Anastazja i turystyczne łóżeczko, bo także postanowiła je zabrać. Ania spała jak zabita, jedynie Wojtek trochę marudził, ale kiedy w końcu ruszyli w drogę, również szybko zasnął.

Jechał ostrożnie, posuwając się do przodu w ślimaczym tempie, skupiony na każdym ruchu. Czasami zerkał na bladą, zamyśloną Anastazję, ale nadal milczał. Chciał dać jej trochę czasu, chociaż w końcu poczuł też gniew, że tak sprytnie mu umknęła i tak długo się ukrywała. Lecz to był zupełnie inny gniew niż zawsze, inny niż ten sprzed kilku lat. Może nawet bardziej rozczarowanie niż gniew?

Nataniel... – To ona przerwała panującą pomiędzy nimi ciszę. – Co powiedział Marek, gdy dzwonił? Był zaskoczony, skoro odebrał mężczyzna?

Niezbyt. Wiedział, że to ja.

Słucham? – Tym razem na niego spojrzała. – Jak to, wiedział?

Szczerze mówiąc, gdy znajdziemy miejsce na nocleg, to muszę sobie wszystko przemyśleć. Twierdził, że po to was wywiózł na to pustkowie, abyście byli bezpieczni. Z drugiej strony, nie ufam skurwielowi.

No cóż – uśmiechnęła się blado. – Może i miał dobry plan, ale gdyby nie ty, to pewnie dawno byśmy nie żyli.

Tortury i śmierć były przewidziane dla ciebie. Dzieciaki miały skłonić twojego męża do powrotu. Dopiero gdyby się od tego migał, wtedy Naskręcki kazałby je zabić.

Jestem tym wszystkim tak zmęczona.

Wiem. Miasto za dwa kilometry. Znajdziemy coś na nocleg. Nie wiem, czy nie powinienem zmienić też samochodu.

Zmienić?

Coraz mniej mi się to wszystko podoba. Mam wrażenie, że depczą nam po piętach – mruknął.

Skończyły mi się pieluszki i chciałam cię poprosić, abyś zatrzymał się przy jakimś sklepie.

Skończyły?

Zostały dwie sztuki. Marek długo nie wracał – westchnęła.

Tam coś jest – wskazał na stację, do której się zbliżali. – Przy okazji zatankujemy.

Nie protestowała, chociaż kupno pampersów na stacji benzynowej raczej nie wchodziło w rachubę. Nataniel podjechał pod dystrybutor, zgrabnie zaparkował i dopiero wtedy się odezwał.

Umiesz prowadzić? – zapytał znienacka.

Tak.

Dobrze. Gdybyś dostrzegła coś podejrzanego, uciekaj. Zostawiam kluczyki w stacyjce. Nie namyślaj się, tylko przesiądź i gaz do dechy, zrozumiałaś?

Nie zostawisz nas, prawda? – Spojrzała na niego przerażona.

Nie zostawię, laleczko – lekko się uśmiechnął i pogładził ją kciukiem po policzku. – Ale musisz być gotowa na wszystko, zrozumiałaś? Tutaj masz adres – wygrzebał z kieszeni kawałek papieru, który przygotował jeszcze w domku. – Moich rodziców. Pojedziesz prosto do nich i powiesz, o co chodzi.

Przecież nie będą się dla mnie narażać!

Wojtek to mój syn – odparł krótko. – Tylko tam, pamiętaj! Żadnej policji, żadnych krewnych, bo i ich narazisz na niebezpieczeństwo.

A twoich mogę?

Moi to inna bajka. Poradzą sobie, jeśli będą przygotowani.

Nic już nie odpowiedziała. Kiedy wysiadł, zablokowała drzwi i patrzyła, jak tankuje. Patrzyła, myśląc o tym, jak bardzo się zmienił, również zewnętrznie. Teraz nie dostrzegała w nim tego egoizmu, zapatrzenia w siebie, okrucieństwa. Prezentował się tak samo dobrze, jak kiedyś. Wysoki, zwinny, doskonale zbudowany. Z tym niebezpiecznym błyskiem w oku, kpiącym uśmiechem, był kwintesencją zakazanego owocu, nieco nadpsutego, ale to nie było coś, co dałoby się zauważyć przed pierwszym kęsem.

Chciał, aby mu wybaczyła, aby dała mu drugą szansę.

Tylko że ona nie potrafiła tego zrobić.

Pomimo tego, że ją uratował, że był wobec niej taki czuły i delikatny. Pewnych rzeczy po prostu nie idzie wybaczyć, puścić w niepamięć. Gdzieś tam w tle czaiła się niepewność, strach, że to wszystko jest złudzeniem i wystarczy jedno niewłaściwe słowo, aby znów powrócił stary Nataniel.

Wiatr przybrał na sile. Tuż obok podjechało drugie auto, z którego wysiadł wysoki, barczysty mężczyzna. Drugi drzemał w środku. Nataniel obrzucił ich bacznym spojrzeniem, ale na tym poprzestał, bo nie wzbudzili w nim większego niepokoju. Zamknął bak i wtedy kolejny podmuch szarpnął połami jego płaszcza. Szybko je przytrzymał, ale nie wystarczająco szybko, aby stojący nieopodal mężczyzna nie dostrzegł zatkniętej za pasek spodni, broni. Ze spokojem odwrócił głowę, nie dając niczego po sobie poznać. Gdy Nataniel zniknął za szklanymi drzwiami, nieznajomy zapukał w szybę po stronie pasażera, a później powiedział cicho kilka słów do swego towarzysza. Ten od razu przestał wyglądać na znudzonego. Skinął głową i również wysiadł, ale pozostał przy aucie, podczas gdy jego kolega podążył za Natanielem.

Anastazja obserwowała ich ze zmarszczonymi brwiami. Intuicja podpowiadała jej, że coś tutaj nie gra, chociaż nie potrafiła przekuć swego przeczucia w słowa. Poruszyła się niespokojnie, mimo wszystko bojąc się o tego drania, który tak niespodziewanie i z przytupem wrócił do jej życia. Lecz kiedy Ania zaczęła płakać, oderwała wzrok od nieznajomych, powracając do bardziej prozaicznych czynności.

Nataniel nie znalazł żadnych pampersów. Po namyśle uznał, że damskie podpaski chyba nie bardzo nadają się dla niemowlaka. Kupił jedynie ciastka i sok, dorzucił papierosy i jakieś kolorowe batoniki. Stanął przed kasą, chcąc zapłacić i wtedy poczuł lufę broni wbijającą się między łopatki.

Nie radzę – powiedział ze spokojem stojący za nim mężczyzna. – Łapy na...

Nie spodziewał się, że przeciwnik zaryzykuje, a nade wszystko, że będzie tak szybki i zwinny. Ogłuszony silnym uderzeniem w środek twarzy, poleciał do tyłu, upadając na piramidę z puszek piwa. Rozległ się huk wystrzału, ale kula poszybowała w górę, nikomu nie robiąc krzywdy. Później kolejny i Nataniel wysyczał coś niecenzuralnego, bo dopiero teraz dostrzegł drugiego przeciwnika.

Co najdziwniejsze tylko jedna myśl kołatała się w jego głowie.

Żadnych trupów! Obiecał coś swojej laleczce i prócz osoby Naskręckiego i tego fiuta, jej męża, zamierzał dotrzymać obietnicy. A już na pewno nie mógł zabić kogoś na jej oczach, nawet jeśli ten ktoś próbował zabić jego.

Przerażony chłopak pracujący na nocnej zmianie, na swoje szczęście ukrył się za ladą. Mężczyzna, którego Nataniel uderzył, leżał nieprzytomny na ziemi. Jego towarzysz za to zajął znakomitą pozycję.

Policja! – wrzasnął. – Wyłaź skurwielu z rękoma na karku, to może cię nie zajebię!

Co za kurwa pech – mruknął Nataniel. Szybko ocenił swoje szanse i postanowił zaryzykować. Musiał skłonić przeciwnika, aby się odsłonił, chociażby na kilka sekund, to mu wystarczy. Oczywiście, nie może go zabić, pomyślał kwaśno. Zadowoli się kulką w kolano, albo niżej. To chyba Nastka mu wybaczy? O ile nie posłucha jego rady i po prostu nie odjedzie.

Dwóch mężczyzn zamarło w bezruchu. Oddzielały ich od siebie trzy liche regały. Jeden szykował się do ataku, drugi czekał na posiłki, które miały zjawić się lada chwila. Nataniel się tego domyślił, więc nie miał ani minuty do stracenia. Gorączkowo szukał rozwiązania i wtedy szklane drzwi otworzyły się bezszelestnie i do środka weszła Anastazja.

Nataniel? – powiedziała, rozglądając się dookoła z przerażeniem.

Rozgniewała go. Do cholery, miała spierdalać, gdyby wydarzyło się coś podejrzanego, a ta kretynka przylazła tu... Od razu dostrzegł policjanta, który lekko się wychylił. Jeden precyzyjny strzał i tamten upadł na podłogę.

Idziemy! – warknął Nataniel, chwytając ją pod ramię.

Jesteś...

Już! – Znów zachowywał się jak kiedyś. Władczo, bezwzględnie, chociaż zrozumiała, że robił to z zupełnie innego powodu.

Nie mogłam cię zostawić.

Idiotka!

Tak mi dziękujesz? – Poczerwieniała. – Myślisz, że po co tam weszłam? Musiałam odwrócić jego uwagę. Bynajmniej nie po to, aby zapytać, czy kupiłeś pampersy!

Serio? – zaskoczony uniósł brwi.

Nie, taka głupia kretynka ze mnie – odparła z przekąsem. Wsiedli do auta i Nataniel od razu odpalił, aby jak najprędzej opuścić to miejsce.

Miałaś uciekać.

Widziałam ich odznaki. Mnie nie zrobiliby krzywdy, tobie tak.

Jesteś pewna? – Zerknął na nią kpiąco. – Jesteś tego pewna laleczko? Skąd u ciebie ta wiara w służby mundurowe?

Nie mieli mundurów, a ty jesteś ranny. – Dotknęła jego ramienia.

Nic mi nie będzie, to tylko draśnięcie.

Komentarze

  1. Anonim
    | Odpowiedz

    🥰

  2. Anonim
    | Odpowiedz

    Proszę o kolejna część najlepiej jeszcze dziś zaraz 😂

  3. J
    Jopis
    | Odpowiedz

    Kurcze, ale jakoś krótko, ja tu wariuje, czekam na kolejną część, najlepiej niebawem 🙂

  4. G
    Gabriela
    | Odpowiedz

    Nastka, jak widać nie jest taką całkowicie bezbronną kobietą. Po raz kolejny uratowała dupę Natanielowi, ale zrobiła to wie ,że bez niego by sobie nie poradziła i jak widać nie ufa markowi, bo przecież to byli gliniarze, mogła z nimi odejść, jednak została z nim, bo mu ufa.

  5. M
    Monia
    | Odpowiedz

    Mam pytanie – kiedy Nataniel będzie na papierze ?

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Chyba maj 🙂 Bo marzec Nikita, kwiecień książka w Muzie, więc zostaje maj 🙂

    • M
      Majka
      | Odpowiedz

      Aga wrzuć jeszcze jeden rozdział dziś 🙏

      • Babeczka
        |

        Nie mam, muszę napisać 🙂

  6. M
    Majka
    | Odpowiedz

    😲 tosz to tortury dla nas Aga nie masz serca😟

  7. Anonim
    | Odpowiedz

    Ja dalej nie mogę uwierzyć, że coś takiego można wymyslec🥰ale kto normalny lubi fizyke🤩🤩🤩🤩 pozdrawiam serdecznie i czekam na wiecej😘😘😘😘

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      To jest komentarz roku 😀 😀 😀

      • AAA
        |

        Fizyka jest zajebista!

  8. A
    Ania
    | Odpowiedz

    Autorko kochana, kiedy kolejna część?Czekamy🙏

  9. J
    Jopis
    | Odpowiedz

    Aga, znęcasz się nad nami normalnie 🙂 już tak długo bez Nastki i Nataniela…

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Będzie w tym tygodniu, słowo honoru 🙂 dziś pakuję i wysyłam :-))

  10. Anonim
    | Odpowiedz

    Dziś 8.02 jeszcze pięć dni tego tygodnia, jak ja doczekam 😱

  11. K
    Kasia
    | Odpowiedz

    Ojoj, mam nadzieję, że chodzi o tydzień szkolny, który kończy się w piątek 😂😂😂 a dzisiaj już czwartek 😁
    Takie dozowanie jest niewskazane na nasz układ nerwowy 😁

    • Anonim
      | Odpowiedz

      O to to…. Żądam odszkodowania 😅

  12. M
    Monia
    | Odpowiedz

    Jutro walentynki,pozwól nam się nacieszyć nowym rozdziałem 🥰🔥🤗

  13. M
    Majka
    | Odpowiedz

    Aga litości🙏

  14. A
    Ania
    | Odpowiedz

    Niedziela ku końcowi, a tu nic😪

  15. Anonim
    | Odpowiedz

    Puk puk….. Jest tu coś nowego😘😘

  16. K
    Kasia
    | Odpowiedz

    Jeszcze chyba nigdy tyle razy strony nie odświeżałam 😂😂😂 czekamy, czekamy!

  17. J
    Jopis
    | Odpowiedz

    Ja to samo, a tu nowy tydzień się zaczął 🙁

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Oj dziewczyny, przepraszam, ale nie myślałam, że weekend będę miała tak pracowity ;-))) Ale nadrobimy to, bo punkt po punkcie pozbywam się zaległości i z czystym sumieniem usiądę sobie do piania już wkrótce 🙂

  18. M
    Mona
    | Odpowiedz

    A my tu przez weekend stronę bombardujemy.

  19. Anonim
    | Odpowiedz

    🙏🙏🙏🙏 później maraton 😉😉

  20. M
    Majka
    | Odpowiedz

    Aga najlepiej taki jak był z Sasza😉

  21. Anonim
    | Odpowiedz

    Chciałam tylko powiedzieć,.. Ze no.. No.. Uwielbiam fizyke🙊🙊😉😉😘😘

  22. Anonim
    | Odpowiedz

    Czy będą kolejne części ?

  23. A
    Ania
    | Odpowiedz

    Bardzo, bardzo czekamy🙏😘

  24. M
    Monia
    | Odpowiedz

    Dziewczyny 😀,pokażmy ,że jesteśmy tu i czekamy 👍😁😉😘

    • K
      Kasia
      | Odpowiedz

      Czekam cierpliwie 😁 ale cierpliwość to nie jest moja mocna strona 🤣

  25. M
    Majka
    | Odpowiedz

    Puk puk Aga jesteś tam😉

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Jestem 🙂 Wena mi zdechła, za to pracy tyle, że dziś ogłosiłam strajk i nawet do kompa nie zajrzałam 🙂 Ale wrócę, zawsze wracam 😉

  26. Anonim
    | Odpowiedz

    Wena się pojawila💪💪💪

  27. Anonim
    | Odpowiedz

    Czy na 6 rozdziale to juz koniec???? Bo dalszej str mi nie chce zaladowac 😪

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Właśnie wrzuciłam nowy :-)))

Leave a Reply