Psychol. Karma – cz. 2

with Brak komentarzy

 

Rozdział 2

Przesłuchanie

- Nie może pan zbyt długo rozmawiać z pacjentką. - Lekarz był nieugięty i nie ustępował mimo groźnej miny, w jaką Marcel przyoblekł twarz. - Miała dużo szczęścia, że drut ominął tętnicę biodrową. Centymetr w lewą stronę i nie miałby pan świadka, bo wykrwawiłaby się w kilka minut.

- Ale panie doktorze… - Marcel nie chciał przyjąć do wiadomości odmowy.

- Komisarzu, nie ma mowy! - Lekarz zaplótł ramiona na piersi. - Ta dziewczyna jest słaba i odwodniona. Jakby tego było mało, została też brutalnie zgwałcona, ma wybite ramię i przekłutą dłoń! To ofiara gwałtu! - powtórzył z mocą, widząc zaciętą zawziętość Marcela.

Marcel zacisnął usta, patrząc na lekarza spod byka. Od kilku dni był wrakiem człowieka. Nie potrafił spać, ani jeść. Przed oczami wciąż widział twarz przyjaciela, czy raczej człowieka, którego dotąd za niego uważał. Dodatkowo czuł się winny tego, że naprowadził go na dziewczynę Piotra - Martę. Nie wziął od niego pieniędzy, choć Piotr chciał mu je przelać zgodnie ze słowną, zawartą przez nich umową.

- Ma pan pięć minut – podkreślił lekarz z naciskiem. - I ani sekundy dłużej.

Marcel skapitulował widząc, że upór nie przyniesie żadnego efektu i wszedł do niewielkiej sali. Stało w nim jedno łóżko, obstawione po bokach groźnie wyglądającą aparaturą. Z jednej strony monitor cicho popiskiwał, z drugiej widział tylko wskaźnik pulsu dziewczyny. Kreska wypiętrzała się na ekranie regularnie, by opaść i znów podskoczyć. Podszedł bliżej, spojrzał na leżącą w pościeli dziewczynę. Była drobna, blada i wyglądała wyjątkowo młodo. Pochylił się nad nią, niepewny co zrobić. Nie chciał jej budzić, a wyglądało na to, że spała.

- O cholera – szepnął do siebie, przyglądając się jej twarzy.

Wydała mu się najpiękniejszą istotą jaką kiedykolwiek widział. Delikatna, drobniutka, niczym wróżka. Trochę nierealna, aż poczuł chęć dotknięcia jej tak silną, że zamrowiły go opuszki palców. Bezwiednie sięgnął w jej kierunku, lecz nie zdążył jej dotknąć, bo otworzyła oczy i spojrzała w górę, wprost w jego, okolone zmarszczkami zmęczenia i kilkudniowego przepicia. Cofnął się prostując, jej spojrzenie powędrowało w ślad za nim. Zauważył w jej oczach cień strachu, przez co poczuł wyrzuty sumienia.

- Dzień dobry – przywitał się szybko. - Jestem komisarz Marcel Zieliński. Czy będzie pani w stanie odpowiedzieć na kilka pytań związanych ze sprawą… - urwał, zastanawiając się nad klasyfikacją tego, co stało się jej udziałem i tym, jak w miarę łagodnie określić to, co spotkało ją z rąk Grzegorza.

- Porwania i gwałtu? - dokończyła za niego. Słyszał zaśpiew w jej głosie i obcy akcent.

- T...tak – potwierdził zaskoczony.

 

 

Leave a Reply