Siedem dni burzy (II)

with 18 komentarzy
historia pełna namiętności

Kilka słów od...

Dla mnie pisanie jest jak decyzja o urodzeniu dziecka. Przede wszystkim piszę więc dla siebie. Dzieci także rodzi się dla siebie, a nie mając na uwadze dobro ludzkości czy przyrost naturalny kraju.

Kiedyś próbowałam to robić inaczej. Po każdym przeczytanym zdaniu, zastanawiałam się co powiedzą o nim czytelnicy. Czy jest mądre, głupie, czy wywołuje określone emocje. Bardzo szybko zrozumiałam, że to błąd.
Cała tajemnicy najlepszych moich tekstów zwiera się w jednym słowie - "pasja". Dlatego nie potrafię wyjść poza pewne ramy, przekroczyć pewnych granic. Stąd podobieństwa pomiędzy bohaterami, stąd niektóre "wyświechtane" zwroty. Niestety nie dotyczy to tylko mnie. Każdy pisarz tworzy w określony sposób, ma swój tak zwany styl. Zmieniają się pomysły, sytuacje, bohaterowie, ale nie styl.
Można mnie więc lubić, czytać, można nienawidzić, można się mną znudzić. Ale proszę, bez zajadłej pogardy - ja nikogo nie zmuszam, ani do czytania, ani do podziwiania.
Szczerze to i tak się dziwię, że potrafię wywołać u Was tak duże zaangażowanie, pisząc kolejną, banalną historię miłosną. Może dlatego, że takich rzeczy nigdy zbyt wiele?
A teraz zapraszam na entą z rzędu porno-opowieść 🙂

 

Dzień 3

 

Tym razem zapowiadał się naprawdę słoneczny dzień.

Powrócił skwar, a duszne, ciężkie powietrze nie pozwalało złapać oddechu.

Już gdy się obudziła, pomyślała tylko o jednym. Samotna chata na odludziu i jej zagadkowy właściciel, przyciągali ją z niespotykaną siłą.

Nie potrafiła się temu oprzeć.

Walczyła ze sobą, aż do obiadu. Dłużej nie dała rady. Kiedy zakochana para zniknęła w drodze nad jezioro, zostawiła kartkę z wyjaśnieniami i żwawym krokiem ruszyła w dobrze znanym kierunku.

Nieważne że znów zbierało się na potężną burzę. Zapomniała kurtki przeciwdeszczowej, a w zwykłych japonkach droga przez las stawała się męczarnią. Ale to wszystko nic nie znaczyło.

Kiedy dotarła na miejsce, okolica jak zwykle wydawała się kompletnie wyludniona.

Spojrzała z obawą w górę, na grafitowo ołowiane niebo. I nagle drgnęła, bo drzwi wejściowe do domu otworzyły się z hukiem i na zewnątrz wyszedł jej nieznajomy.

Dopiero teraz poczuła, jak bardzo tęskniła za jego widokiem.

Tym razem miał na sobie skórzaną kurtkę, sprane jeansy i zwykłe adidasy. W dłoniach trzymał ciemny kask. Zbiegł po schodach i udał się prosto do zakrytego szarą płachtą motoru.

Gapiła się na niego zachłannie, bojąc się nawet drgnąć, aby przypadkiem jej nie zauważył.

Jednak kiedy odjechał, posmutniała.

Cały dzień czekała na tę chwilę, kiedy będzie mogła ponownie ukradkiem go obserwować. A on zniknął. Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo na jak długo.

Została sama w ciszy ogromnego lasu, w milczeniu przyglądając się opustoszałemu domostwu.

I wtedy wpadł jej do głowy całkiem szalony pomysł.

Mężczyzna wychodząc, jedynie zatrzasnął za sobą drzwi. Dokładnie widziała, że nie użył klucza. A z pewnością szybko nie wróci.

Z sercem bijącym tak mocno i szybko, że zdawało się to odbijać echem od otaczających ją drzew, krok za krokiem przesuwała się w kierunku chaty. Gdzieś za jej plecami rozległ się odległy grzmot, rozniósł się po niebie, niczym zapowiedź Armagedonu. Powietrze stało w miejscu, słychać było jedynie ciche brzęczenie owadów. Jednak drzewa nie szumiały. Trwały nieruchomo w martwym powietrzu, jakby uginając się pod ciężarem nadchodzącej nawałnicy.

Dotarła do celu i bardzo ostrożnie, nacisnęła klamkę. Sama nie wiedziała, czy lepiej gdyby chata byłaby zamknięta, czy otwarta?

Minutę później stała w środku, ocierając o spodnie spocone dłonie.

Surowy wystrój wcale ją nie zaskoczył.

Przeciwnie, idealnie pasował do właściciela.

Ogromny salon, po prawej aneks kuchenny, po lewej jeszcze jedne drzwi. Pewnie prowadzące do łazienki. Uśmiechnęła się. Niby leśna głusza, ale jak widać gospodarz nie gardził zdobyczami współczesnej cywilizacji.

Podeszła do rozgrzebanego łóżka, stojącego w kącie pokoju. Pogładziła dłonią poduszkę, na której widać było jeszcze odciśnięty ślad ludzkiej głowy. Zmyśliła się. Oczami wyobraźni widziała śpiącego mężczyznę. Nagiego, jedynie z cienką kołdrą zaplątaną pomiędzy udami.

Potem wyjrzała przez okno, wychodzące na tył domostwa. Spostrzegła wiklinowy fotel i zarumieniła się. Przypomniało jej się wczorajsze wydarzenie.

Najgorsze było jednak to, że znów miała szaloną ochotę na seks.

Co u diabła się z nią działo?

Dotknęła czołem rozgrzanej powierzchni przybrudzonej szyby.

I w tym momencie drgnęła, bo silne ramię objęło ją w pół, a na szyi poczuła chłodne ostrze stali.

– Co tu robisz? – usłyszała syczący głos.

Była tak przerażona, że w pierwszym momencie nie potrafiła nawet zebrać myśli. Czy on już wrócił? Jak to możliwe, że tego nie dosłyszała?

– Pytam się, co tu robisz? – wrzasnął, tym razem wprost do jej ucha.

Niebo nad lasem przeszyła zygzakowata błyskawica. Świat zamarł, lecz po chwili panującą ciszę przerwał odgłospierwszych spadających kropli deszczu.

– Ja… – wyjąkała. Trzymał ją z taką siłą, że nie mogła nawet drgnąć. Zresztą, nie zamierzała tego robić, bojąc się, że zrobi jej krzywdę przystawionym do krtani nożem. – Trafiłam tu przypadkiem.

Prychnął z niedowierzaniem. I ani na moment nie poluzował uścisku.

– Wczoraj także?

– Skąd?...

– Intuicja – odparł krótko. – Po co tu przylazłaś?

Jak miała mu cokolwiek wytłumaczyć, gdy z jednej strony czuła obezwładniający strach, a z drugiej narastające podniecenie?

Huk gromu wstrząsnął domem. Błyskawica była tak jasna, że na moment ją oślepiła. Wiatr zgiął korony drzew, rozpętał piekło, pełne chaosu, światła i ogłuszającego hałasu. Kolejne strzały błyskawic rozdarły niebo, jedna po drugiej, a każdej z nich towarzyszył głośny grzmot.

Karolina zadrżała. Przez cienką tkaninę bluzki wyczuwała żar drugiego ciała. Prawie każdy szczegół, każdy detal. Oszołomił ją zapach, dziwna mieszanka potu, deszczu i czegoś nieuchwytnego, czego nie potrafiła opisać słowami. Jej piersi stwardniały, sutki bezwstydnie sterczały, a podbrzusze pulsowało coraz większą tęsknotą.

Oblizała zaschnięte wargi, w panice zastanawiając się, co powinna zrobić.

– Cholera – odezwał się nagle mężczyzna schrypniętym głosem. – Ależ jesteś nieziemsko napalona.

– To nie tak…

– A jak? – Bardzo delikatnie przygryzł płatek jej ucha. Dłoń dotychczas ściskająca ją w pasie, zsunęła się niżej, wkradła za pasek spodni i wędrowała dalej, wywołując w ciele dziewczyny dreszcze. – No powiedz mi, jak?

– Sama nie wiem?

– Uhm – wymruczał. –Mała złodziejka ma ochotę, by zerżnąć ten jej śliczny tyłeczek, co?

– Nie chciałam niczego ukraść – niemrawo spróbowała odepchnąć jego rękę, ale w tym momencie mocniej przycisnął ostrze do skóry.

Poczuła strach. W marzeniach był cudownym nieznajomym, fascynującą zagadką. Jednak w rzeczywistości nic o nim nie wiedziała. Samotnik, odludek, a kto wie? Może i morderca czy gwałciciel?

Przełknęła ślinę. Gwałciciel?

– Od pół roku nie miałem kobiety, więc chyba mam ochotę na to samo co ty.

Ostrze bardzo wolno ślizgało się po jej spoconej skórze, rozcięło cienki materiał bluzki i dotarło między uda. Dziewczyna zarumieniła się. Ponieważ nie założyła stanika, piersi sterczały dumnie w całej swej okazałości, jakby błagając, by w końcu ktoś się nimi zajął.

Nad uchem usłyszała aprobujące mruknięcie.

Ale nie przerwał, kontynuując wędrówkę po jej ciele. Po chwili poczuła, jak przecina gruby materiał dżinsowych szortów, a potem wąski pasek stringów.

I kiedy silna, męska dłoń dotarła do pierwszego wrażliwego punktu, dziewczyna zamknęła oczy, odchyliła głowę do tyłu i z na wpół otwartymi ustami, całkowicie oddała się temu dotykowi.

Uniósł w górę brwi ze zdumienia. Chciał jedynie nastraszyć nieproszonego gościa, gdy tymczasem ona reagowała w tak niezwykły, cudowny sposób. Prężyła się w jego objęciach, swoimi rękoma pieściła niewielkie, ale kształtne piersi, ocierała się pupą otwardniejącą męskość. Jeszcze trochę, a on również straci nad sobą panowanie.

Spojrzał w dół, na jej twarz.

Kolejna błyskawica rozświetliła świat. Towarzyszący jej huk zagłuszył głośny jęk dziewczyny, gdy poczuła jak w jej wnętrzu zanurza się palec nieznajomego. Ciekawski, nieco natarczywy, dostarczający nieopisanej rozkoszy.

– Proszę! – Spięła pośladki, zaciskając uda i więżąc tam jego rękę. Całkowicie straciła poczucie rzeczywistości i dysząc ciężko, kręciła biodrami małe kółeczka lub wykonywała posuwiste ruchy, tak jak przy prawdziwym stosunku.

I jemu zabrakło siły, by to przerwać. Pochylił się i brutalnie całując zgrabną szyję, rozsunął jej uda i do pierwszego, dołączył kolejny palec. Pieścił ją intensywnie, gwałtownie, wsłuchując się w cudowne okrzyki, patrząc jak drobną twarz dziewczyny wykrzywia niekłamana rozkosz.

Lecz choć również nieziemsko podniecony, nie zamierzał nic brać. Chciał tylko dawać. Ni w ząb nie rozumiał całej tej sytuacji, ale życie już dawno nauczyło go ostrożności.

Nic nie było za darmo. Za wszystko trzeba było zapłacić, nierzadko bardzo wysoką cenę.

Dlatego gdy ona z ochrypłym jękiem dotarła na sam szczyt, gdy ekstaza pozbawiła ją niemal zmysłów, zagryzł zęby i z całej siły docisnął do siebie drobne ciało. Eksplozja nie powaliła go na kolana, była jedynie przedsmakiem tego, czego mógłby doświadczyć.

Grzmoty umilkły. Słychać było tylko jednostajny szum padającego deszczu. Nie ulewy, ale ściszony, dobiegający jakby z oddali szmer tysięcy kropli, które właśnie w tej chwili wybrały się w podróż na ziemię.

Potem odwrócił wycieńczoną dziewczynę przodem i posadził na fotelu.

Patrzyła na niego zamglonym wzrokiem, zarumieniona i tak piękna, że nie potrafił oderwać od niej oczu.

Ona od niego również.

Po raz pierwszy widziała tę fascynującą twarz z bliska.

Oczy wcale nie były czarne, ale niebieskie. Był to czysty, zimny blask, niczym lód odbijający błękit zimowego nieba. Niezwykłe oczy, ale i oczy człowieka niebezpiecznego. W ich głębi czaiło się okrucieństwo i odrobina szaleństwa. Nadawały całej twarzy rys pewnej twardości, przywodziły do wniosków, że ten człowiek musiał widzieć i dopuszczać się strasznych rzeczy.

Nadal jednak nie czuła strachu.

A on klęczał tuż obok, cierpliwie czekając, aż dziewczyna przyjdzie do siebie.

– Teraz powiesz mi, po co tu przyszłaś?

Niepewnym ruchem odgarnęła krótkie, kręcone włosy w kolorze dojrzałych kasztanów. Miała delikatną cerę, szerokie usta i twarz dziecka. Jej oczy również były błękitne, ale raczej przywodziły na myśl słoneczny dzień upalnego lata.

– Ja… Widziałam cię nad jeziorem.

Te słowa niczego nie wyjaśniały. Zachmurzył się. Może nie było czego wyjaśniać? Zauważył wyraźnie okazywaną przez nią fascynację, podziw i stłumione już teraz podniecenie.

Czym sobie do diabła na to zasłużył?

– I?

– Naprawdę nie wiem – zakłopotana odwróciła głowę, bo powoli docierał do niej sens tego, na co przed chwilą sobie pozwoliła. – Samo wyszło…

Ta rozmowa nie miała sensu. Albo była niespełna rozumu, albo to głupia gęś, szukająca wakacyjnej przygody.

– Samo? – powiedział z ironią i wstał. – Zabieraj dupsko i wynocha. Jak zobaczę cię tu następnym razem, to nie skończy się na przyjemnościach. Zrozumiałaś dziewczynko?

Zarumieniła się. Na twarzy pojawił się gniew.

– Nie po to przyszłam – oświadczyła drżącym głosem i wstała. – Nie musisz mnie obrażać, kiedy sama czuję się wystarczająco podle. Poza tym, jak mam wracać? Nago?

Zlustrował ją bacznym spojrzeniem. Bluzka rozcięta na pół, spodnie również, bose stopy, brak bielizny.

Bez słowa odwrócił się i podszedł do szafy. Wyjął stamtąd białą koszulkę i podał wciąż nieruchomo stojącej dziewczynie.

– Masz. Nie musisz zwracać.

– Nie zamierzam – odpowiedziała ze spokojem. – To są drzwi do łazienki?

– Tak.

Wyminęła go i bez dalszych tłumaczeń, pomaszerowała we wskazanym kierunku.

Stanął przy oknie i w zamyśleniu potarł czoło. To, co przed wydarzyło się przed kilkoma minutami było głupie. Nie potrafił nad sobą zapanować. Nie pomogły żelazne nerwy czy zimna krew. Sposób w jaki zareagowała, rozgrzałby nawet kamienny posąg.

Uśmiechnął się z przekąsem. Wczoraj miał dziwne przeczucie, że ktoś go obserwuje. Intuicja już tyle razy uratowała mu życie, że nauczył się jej bezwarunkowo ufać. Sądził jedynie, że mogło to być kilkoro smarkaczy lub okoliczny pijaczyna, znęcony pozorną łatwością, z jaką mógłby dostać się do chaty.

Ale kobieta? W dodatku tak piękna?

– Skończyłam. – Był tak zamyślony, że nie usłyszał, jak wyszła z łazienki.

– Chcesz herbaty?

Zdziwiła się. Pewnie raczej spodziewała się, że od razu wywali ją za drzwi.

– Owszem. Na zewnątrz zrobiło się nieprzyjemnie – otrząsnęła się i spojrzała w dół, na swoje bose nogi.

– Nie mam obuwia w twoim rozmiarze.

– Przed domem zostawiłam klapki.

– Jak deszcz trochę odpuści – wskazał na okno – odwiozę cię. I więcej nie chcę widzieć, jak kręcisz się w pobliżu mojego domu. Zrozumiałaś?

– Dlaczego?

Zacisnął zęby. Jego spojrzenie nieoczekiwanie stwardniało.

– Napalona małolata – burknął, wrzucając do kubków dwie torebki herbaty.

– Nie jestem… – zająknęła się – małolatą.

– Nie?

– Mam dwadzieścia lat!

– O, tak! Masz więc już dowód i można cię pieprzyć bez obaw, że na głowę zwali się prokurator.

– Wyjątkowo niegrzeczne słowa – usiadła przy kuchennym stole i posłała mu pełne wyrzutu spojrzenie. – Mogłabym przyjść jeszcze raz i cię namalować?

Zabrakło mu słów. Postawił przed nią herbatę, ale sam nie usiadł, opierając się o kuchenny blat.

– Czego nie zrozumiałaś z mojej poprzedniej wypowiedzi?

– Tej, w której wspominałeś, że można mnie przelecieć?

Cholera! Bezczelna dziewucha.

– Jak to zrobię, to dasz mi spokój?

– Czy wszystkie twoje myśli krążą dookoła jednego tematu?

– Moje? – znieruchomiał. – Moje?!

– Twoje – poświadczyła ze spokojem.

Postanowił zakończyć tę bezsensowną rozmowę. Stał z rękami w kieszeniach, nie uśmiechał się, nie odezwał więcej ani jednym słowem.

Nawet nie drgnął, podczas gdy jego spojrzenie nie schodziło ze zmieszanej twarzy dziewczyny. Znów zauważyła w nim jakąś twardość, coś czego nie umiała bliżej określić. Coś, co kazało jej poczuć strach.

Jego oczy miały naprawdę bardzo intensywny, niebieski odcień. Chłodny, wręcz zimny.

– Przyjechałam na wakacje z kuzynką i jej koleżanką – rozpoczęła z wahaniem. - Oraz z ich chłopakami. Jedna para musiała wrócić do domu po trzech dniach, druga zaszyła się w namiocie. Więc codziennie wybierałam się na długie spacery. Przedwczoraj, natknęłam się na małe jeziorko w głębi lasu. I na ciebie. Wcale nie chciałam być natrętna. Sama tego do końca nie rozumiem, bo ja nigdy… – poczerwieniałą jeszcze mocniej. – Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam.

Przypomniała sobie swojego ostatniego i jednocześnie pierwszego chłopaka. Chodziła z nim od trzeciej klasy liceum. Po balu maturalnym pierwszy raz uprawiali seks. Potem jeszcze kilkakrotnie, ale za każdym razem to on musiał ją namawiać. Był przyjemnie lecz nic poza tym. A już na pewno nie przypomniało szaleństwa sprzed kilkunastu minut.

I wtedy mężczyzna uśmiechnął się. Był to szeroki, ciepły uśmiech, odmieniający całą twarz. W tej samej chwili jego wygląd przestał budzić strach, stał się wręcz przyjacielski. Podszedł bliżej i kciukiem przesunął po jej policzku. Mało brakowało, a z wrażenia spadłaby z krzesła.

– Dobrze, ale pamiętaj mała, nigdy więcej. Nie nadaję się na zabawy w kotka i myszkę. Zrozumiałaś?

Bez słowa skinęła głową. Bo co niby miała powiedzieć? Że się nie zgadza? Że nie da rady tak po prostu o nim zapomnieć?

– Przejaśniło się. Zbieraj dupsko, odwiozę cię.

Posłusznie wstała. Wciąż miała jeszcze drżące nogi i przysłowiową watę w kolanach. Wcale też nie czuła się lepiej po ostatnich słowach, które zabrzmiały twardo i nieprzyjemnie.

Wychodząc, zauważyła coś nietypowego leżącego na parapecie. Były to dwie owalne blaszki na łańcuszku kulkowym. Gdzieś już widziała podobną rzecz…

Dopiero kiedy byli w połowie trasy, zrozumiała, że to coś nazywane jest nieśmiertelnikiem. Jednak nie zdążyła już o nic zapytać, bo gdy tylko zsiadła z motoru, posłał jej ostatnie, nieco rozbawione spojrzenie i ryknąwszy silnikiem maszyny, ruszył w powrotną drogę.

Karolina bardzo długo stała nieruchomo na drodze, która prowadziła prosto do obozowiska. Otulona ramionami, dygocząca z zimna, z prawdziwym natłokiem myśli, które za nic nie chciały się ułożyć w żaden logiczny ciąg.

Miał rację, popełniła głupstwo.

Ale na boga, gdyby mogła cofnąć się w czasie, popełniłaby je jeszcze raz!

Komentarze

  1. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    <3
    jak ona nie wróci, to sam po nią przyjdzie

  2. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    Świetnie ! Z każdym zdaniem jest coraz ciekawiej !

  3. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    "A teraz zapraszam na entą z rzędu porno-opowieść 🙂 " i bardzo dobrze, jest weekend i coś fajnego miło się czyta. Babeczko masz fajny styl.Uwielbiam Twoje opowiadania od września 2013 r. Pozdrawiam :))) i jak zwykle czekam na więcej. :)))

  4. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    Bardzo mi się podoba to opowiadanie! Naprawdę super 🙂
    Ja tam się babeczko cieszę, że trafiłam do Ciebie na bloga. Oczywiście z Pokątnych 😉 Kiedyś po prostu szukałam czegoś 'pobudzającego":P wpisałam opowiadania erotyczne w google i trafiłam na pokątne właśnie, a stamtąd do Ciebie. I bardzo podoba mi się jak piszesz, bo mieszasz erotykę z miłością, radością, uczuciami (a czasem i jakieś fantasy się znajdzie). Owszem, te dobre zakończenia czy "landrynkowa miłość" to rzadko się zdarzają, normalne życie jest właśnie normalne i nie zawsze wszystko kończy się dobrze. Ale dlatego lubię Twoje opowiadania – poprawiają mi humor i uśmieję się, i popłaczę, i powzdycham do głównego bohatera 🙂 Wiadomo, że krytyka nie jest miła, mnie krytyka w ogóle nie dopinguje, raczej przygnębia, ale zbytnie chwalenie też nie, muszę mieć constans pochwał i krytyki. W każdym razie podziwiam Ciebie i uwielbiam twoje opowiadania, pisz dalej. To jest jedna z lepszych stron, jakie udało mi się do tej pory odwiedzić 😉 noo i przez Ciebie, to nie mogę się skupić nad moją cudowną pracą magisterską, którą właśnie tworzę i nawet w połowie nie jestem, o! 😛 forever alone 😉

    Pozdrawiam słonecznie (choć u mnie deszcz),
    A.

  5. l
    lkolac
    | Odpowiedz

    ja tylko nie lubie zwrotu "wsunal sie do jej wilgotnego wnetrza" tzn moze byc ale czasami przydla by sie odmiana, wiec nie marudze, ogolnie to, to opowiadanie podoba mi sie

    ciekawi mnie czy Tobie z Mika Kamaka udaloby sie naspiac wspolnie opowiadnie, jedna by mogla pisac ona druga onego zawsez z malym kawalkiem do przodu, mogolobybyc ciekawie 🙂

    • m
      mika kamaka
      | Odpowiedz

      Ja sobie wypraszam!
      To był mój pomysł i proszę Babeczko potwierdź, że takiego maila do Ciebie wczoraj rano wysłałam, bo aż mi szczęka opadła.
      Proszę nie myśl, że Ikolac, to ja i pod innym nickiem coś takiego piszę.
      I niech mi ktoś powie, że myśli nie da się zaszczepić…

  6. A
    Alicja K.
    | Odpowiedz

    Kochana Babeczko, wiedz że Twoje opowiadania są moim jedynym nałogiem, i nawet nie zamierzam z nim w jaki kolwiek sposób walczyć. 😉 Nimi nie można się znudzić! A Siedem dni… jest kolejnym w które po prostu całkiem "wsiąkłam". 😉
    Tak więc jako czytelniczka z ponad pół rocznym stażem, bardzo Ci dziękuję że piszesz bo masz naprawdę ogromny talent! I pomyśleć że Ty jedna, potrafisz sprawić przyjemność tylu tysiącom osób i to jednocześnie 😉
    Tak więc jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam Cię serdecznie. :*
    Alicja K.

  7. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    Jak zawsze świetne !
    Kiedy możemy sie spodziewać kolejnej części ?

  8. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    Babeczko bardzo Cię lubię a wręcz uwielbiam . Jestem uzależniona od Twoich opowiadań 😉 i napewno nigdy mi się nie znudzisz 🙂 Pozdrawiam

  9. K
    Kajjka
    | Odpowiedz

    Chrzanić malkontentów, za każdym razem kiedy tu jestem dobrze się bawię… A takich, co nie umieją docenić czyjeś pracy i pasji… a niech im ziemia lekką 😉
    Czekam z pozostałymi, na kolejne kawałki tego i innych:D

  10. A
    Agata
    | Odpowiedz

    No, no, no… początek intrygujący, zobaczymy jak się to rozwinie i zakończy oczywiście. Zakończenie jest najważniejsze, bo może wszystko zepsuć 🙂 Tak więc z niecierpliwieniem i z zaciekawieniem czekam na dalsze części. Jedno z ciekawszych opowiadań, które wyszły spod Twojego pióra ostatnimi czasy. 🙂

  11. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    No, no. To dopiero druga część, a zapowiada się naprawdę ciekawie 🙂 Pozdrawiam gorąco, N.

  12. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    cudowne:) to jest coś innego i cholernie mi sie podoba;p juz nie moge sie doczekac kolejnych czesci:D

  13. T
    Tycja
    | Odpowiedz

    Babeczko, można Cię lubić, można Cię też nienawidzić, ale przede wszystkim można Cię uwielbiać! Jesteś prześwietna 😛 Cały tydzień miałam zawalony i dopiero dziś mogłam przeczytać to opowiadanie. Jest fenomenalne! Kochana jesteś :* Czekam z niecierpliwością na kolejne części. Pozdrawiam Cię gorąco :*

  14. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    A ja cierpliwie poczekam aż będzie całość 🙂

    S.

  15. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    Już 15 raz odświeżyłam dzisiaj Twojego bloga 🙂
    Są jakieś szanse, ze w ten deszczowy dzień będzie mi dane usiąść z kawusią, ciachem i przeczytać Twoje nowy opowiadanie? 🙂 Najlepiej kolejną część " Siedem dni burzy"
    Pozdrawiam Sylwia 🙂

  16. A
    Anonimowy
    | Odpowiedz

    Bardzo lubię Twoje opowiadania, ale jednak w każdym klimat jest ten sam, nawet tych o demonach. Czasem on na początku nie chce, ale i tak sie nie powstrzyma. Czasem ona nie chce, ale mu ulega. Oboje czuja dziwne przyciąganie i odpychanie 😉 Jak dla mnie fajnie, fabuły sa za każdym razem inne, interesujące 🙂

  17. R
    Rouse Karmen
    | Odpowiedz

    Czuję taki niedosyt względem tego faceta, że głową mała.

Leave a Reply to Anonimowy Anuluj pisanie odpowiedzi