Kacper parsknął śmiechem. Nigdy wcześniej nie widział Bastiana tak rozluźnionego i tak roześmianego. Nie miał pojęcia, kim była ta dziewczyna, ale już ją lubił.
Bastian był dla niego jak starszy brat. Po śmierci ojca zaopiekował się nim i matką, pomagał, wyciągał z kłopotów i nie pozwolił, aby wkroczył na tę samą drogę, co on. Kacper jak mało kto wiedział, że Dębski nie do końca bywa takim twardzielem, chociaż wiedział też, że potrafi być brutalny i nieprzejednany. Egzekwowanie długów nie było prostym zajęciem, a już na pewno, nie można było tego robić delikatnie. Za to pierwszy raz miał okazję obserwować zjawisko, które jego mama opisywała słowami: ogon kręci kotem. W tym wypadku ogonem była Laura. Ani zjawiskowa, ani urocza, ani seksowna. Za to dziwna, ironiczna i mocno pesymistyczna. Nie znał szczegółów ich znajomości, ale nie był ślepy. Bastian żywił wobec dziewczyny wyraźną słabość, chociaż Kacper nie do końca wiedział dlaczego. Nie, słabość, to chyba złe słowo. Dębski był nią zauroczony. Uśmiechnięty, pobłażliwy, wyrozumiały i dowcipny. Takim mało kto go znał.
– Ja naprawdę chętnie bym się u ciebie zatrudniła. Lubię takie klimaty.
– Zapach formaliny, rozkładające się zwłoki, kopanie grobów i cmentarze?
– Raczej miałam na myśli ciszę i spokój oraz brak kontaktu z roszczeniowymi klientami. W sumie nie mam też nic do cmentarzy – powtórzyła obojętnie Laura, a zaraz potem nagle się ożywiła. – Więcej, od kilku lat jak idę nocą przez cmentarz, to się śmieję.
– Na serio zaczynam się bać – powiedział Kacper, chociaż w jego głosie nie było grama strachu, a już raczej podziw.
– To trochę długa historia – zakłopotała się dziewczyna. – Byłam kiedyś na osiemnastce u kuzynki. Mieszkali tuż obok cmentarza. Moja mama jest krawcową i miała wtedy bzika na punkcie powiewnych, falbaniastych sukienek. Uszyła mi jedną, całą białą, w stylu retro, nawet bym powiedziała, że coś na wzór tych z zeszłego stulecia. Nie chciałam jej robić przykrości i założyłam tę kieckę na imprezę, bo nalegała. Zresztą dużego wyboru nie miałam, sukienka albo dżinsy. Na tej osiemnastce mnie upili i zasnęłam gdzieś w kurtkach. Jak się obudziłam, mdliło mnie i o mało trupem nie padłam, widząc swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam gorzej niż teraz, a już teraz jest źle, prawda? – Zamrugała zalotnie rzęsami, a obaj panowie nie ośmielili zaprzeczyć. Bynajmniej, nie z grzeczności.
– Postanowiłam wrócić do domu, a najkrótsza droga biegła właśnie przez cmentarz. Idę więc sobie taka rozmazana, bosa, bo buty gdzieś mi szlag trafił, odrobinę wystraszona, ale tylko odrobinę, bo jednak alkohol stłumił strach, rozczochrana i ubrana z tę białą kieckę rodem z filmu kostiumowego. Prawie dotarłam do przeciwległego końca, ale tam pod płotem jara szlugi trzech chłystków. Szlag mnie trafił, bo nie chciałam się cofać. Ssało mnie w żołądku, dokuczał pełny pęcherz, na dodatek bolały pokaleczone stopy. Desperacko postanowiłam nie zmieniać kierunku i wtedy ten jeden mnie zaczepił. „A panienka nie boi się tak sama spacerować nocą po cmentarzu?” pyta. Zrobiłam ponurą minę, wzdrygnęłam ramionami i mówię grobowym głosem: „Teraz to już się nie boję, ale jak żyłam, to różnie bywało”. I tak na niego spojrzałam, no tak! – Laura zademonstrowała minę rodem z horroru. Zarówno Bastian, jaki i Kacper na moment znieruchomieli, głośno przełykając ślinę.
– Mówię wam, w życiu nie widziałam, żeby ktoś tak spierdzielał. Nawet szlugi pogubili…
Przez długi moment panowała cisza. Oni gapili się na nią, ona na nich, dopijając ze spokojem resztkę kawy.
– Słodki Jezu! – wydusił w końcu z siebie Kacper. – Ty tak serio?
– To jeszcze nic. Kiedyś udawałam upiora na randce mojej przyjaciółki, bo chciała przepłoszyć natręta, a on śmiertelnie bał się duchów. Kojarzycie ten film, Ring? No właśnie, nawet ze studni wylazłam, bo u niej na podwórku jeszcze resztki zostały. Po dobie spędzonej na obserwacji w szpitalu i dużej dawce środków uspokajających, faktycznie nie tylko się odczepił, ale też unikał jej, jak diabeł święconej wody. Podobno jąkał się jeszcze przez pół roku, a przez dwa lata nie wyszedł z domu po zmroku.
– Ja się chyba zakocham – wyszeptał Kacper w nabożnym skupieniu i w tym momencie Bastiana odblokowało.
Kwadrans później Laura siedziała w samochodzie, który miał ją odwieźć do domu. Wciąż lekko ją mdliło, ale przetrzymała całą drogę z zaciśniętymi zębami, obiecując sobie w duchu roczną abstynencję. Na dodatek okazało się, że jeden z ochroniarzy Bastiana zgarnął z parkietu jej torebkę, więc uznała, że świat nie jest taki zły. Po kąpieli oraz kolejnej kawie może nabierze niemal tęczowych barw.
– Trzymasz ją przy sobie w charakterze rozrywki? – zapytał Kacper, gdy zostali sami z Bastianem.
– Słodka jest, prawda? – odpowiedział ten w zamyśleniu.
– To ona cię pobiła?
– Pobiła, to za duże słowo. Serio, wyglądam jak twój ojciec?
– Nie wyglądasz. Dlaczego sądziła, że jesteśmy kochankami?
– Pracuje w Hawanie. Sam ją poleciłem.
– Aha, pewnie myśli, że jesteś gejem. Więc nic się dziś w nocy nie wydarzyło?
– Była pijana, ja nie – dodał Bastian z naciskiem.
– Ale chciałbyś, aby coś się wydarzyło?
– Młody! Za dużo myślisz o seksie.
– Taki wiek. Za o widać, że ty doszedłeś do wniosku, iż pora się ustatkować. Stabilna praca, w której nie zabraknie zleceń, stąd ten zakład pogrzebowy, kobieta, a później pewnie i gromadka dzieci – pokpiwał Kacper.
– Jak na poetę, bywasz zbyt ironiczny, a za mało uduchowiony.
– Bo to moje hobby. Uduchowiony bywam hobbystycznie, żeby podrywać laski.
– To działa?
– Jak na mnie patrzą, zwłaszcza, gdy pożyczę od ciebie ten motor i spluwę, to wyglądam na bad boya. Potem zarzucam romantyczną gadką i same na mnie wskakują.
– Jaką spluwę? – Bastian spojrzał na niego podejrzliwie. – Pojebało cię?
– Bez magazynku, przecież nie mam zamiaru do nikogo strzelać. Taki komin wystający zza paska spodni, to…
– Debilu! – Przyłożył mu przez łeb, aż miło. – Jeszcze raz to zrobisz, to zaręczam, że długo będziesz leczył złamania.
– Nie mogłem się oprzeć pokusie, chociaż pewnie trafiłbym za to do ciupy.
– Nie o to chodzi, kretynie. Spotkasz większego chorjaka, z prawdziwą bronią i kiedy on nie zawaha się jej użyć, ty nie będziesz miał czym się bronić, bo w gaciach będziesz miał fejka, nie spluwę. Żeby mi to było ostatni raz! – zagroził mu Bastian.
– Ona naprawdę boi się kotów? – Kacper zręcznie zmienił temat, bo „braciszek” czasami brał wszystko zbyt poważnie.
– Powiedzmy, że panicznie. Nie muszę zarzucać romantyczną gadką, żeby na mnie wskoczyła. Wystarczy towarzystwo Charona. A teraz zbieraj dupę, bo muszę się jeszcze wykąpać i przebrać. Mam dziś dwa pogrzeby.
– Oficjalne?
– Jeden tak – mruknął Bastian. Wciąż nie potrafił zerwać z dawną działalnością i od czasu do czasu pomagał kolegom z branży, ukryć nadprogramowego trupa. Wbrew pozorom to wcale nie było skomplikowane. Jeden szedł na dno grobu, drugi na wierzch, a oficjalnie chowano tylko jednego, nad którym szlochała rodzina i cały tłum ludzi. Stare, dobre metody, które zawsze bywały skuteczne.
Pomyślał o Laurze. Nie, nikogo nie powinien mieszać do swoich spraw, nikogo do siebie nie dopuszczać. Tyle lat mu było dobrze samemu, więc po co to zmieniać? Jeszcze kobietę, która chciała zostać profilerem kryminalnym i ścigać takich, jak on.
Wyobraził sobie scenę, jak oboje wracają z pracy. On zakrwawiony, po udanej egzekucji długu, ona zadowolona, po pomyślnym ujęciu przestępcy. Prosto z komendy…
I z wrażenia biedak wypuścił filiżankę z ręki.
Odpowiedzi
Magda
Cześć
Świetne. Uśmiałam się :)))
Sylwia
Ale się uśmiałam 🤣 już widzę te sceny na cmentarzu i studnie 🤣
Malwina
Dla bezpieczeństwa lepiej nie czytać w miejscu publicznym bo trzeba się będzie tłumaczyć czemu się śmiejesz