Zanim zaczniecie czytać, posłuchajcie mojej córci i jeśli Wam się spodoba proszę o polajkowanie i udostępnienie! Aby posłuchać kliknijcie >>>>tutaj<<<<
***
„Droga bez powrotu” przeczytała Laura, zadzierając głowę do góry. Szyld, niewątpliwie tchnący dyskretnym luksusem, wisiał nad szerokimi drzwiami, prowadzącymi do wnętrza domu pogrzebowego, należącego do Bastiana. W ogóle ani sam budynek, ani sielska okolica z zieloną trawką i wyśpiewującymi słodkie trele ptaszkami, nie kojarzyły się jej z tematami śmierci. Pomyślała, że lepsza lokalizacja byłaby tuż obok cmentarza, do tego jakieś gęste krzaczory i kraczące złowrogo wrony. No i sam front, te cholerne kwiatki w doniczkach ustawione przy wejściu. Zamiast nich trzeba było jakiegoś kościotrupa ustawić czy coś w tym stylu.
– Wstydu nie ma – mruknęła, parkując rower tuż przy fikuśnej ławeczce. – Jeszcze tylko baloników brakuje.
Poprawiła plecak i zniesmaczona, ruszyła w kierunku wejścia. Na szczęście wnętrze okazało się bardzo minimalistyczne, w neutralnych kolorach i z parkietem, który trzeszczał złowrogo przy każdym kroku.
Najpierw z zaciekawieniem obejrzała sobie ofertę trumien, wystawionych w pomieszczeniu po prawej stronie. Niedokładnie, bo zaraz zjawił się pracownik, wyrośnięty w obu wymiarach bysio o ponurej minie, która chyba miała nadrobić te zewnętrzne braki.
– Ja do Bastiana – uprzedziła go Laura. – Do pana Dębskiego – poprawiła się w roztargnieniu, macając materiał, jakim była wysłana biała, elegancka trumna.
– W jakiej sprawie?
– Osobistej. Co to za tkanina? Cudownie miękka i przyjemna w dotyku.
– A co? – rozległo się za jej plecami. – Wybierasz się na tamten świat?
– Wypadki chodzą po ludziach – odparła filozoficznie.
– Dam ci zniżkę przy zakupie dwóch sztuk – zakpił. W białej, luźno rozpiętej koszuli, ciemnych spodniach, z rękoma w kieszeni, nie wyglądał na właściciela zakładu pogrzebowego, a raczej na modela, który właśnie wyszedł z spomiędzy okładek magazynu. – Albo, co mi szkodzi. Po znajomości dam zniżkę i na jedną.
– W mojej obecnej sytuacji finansowej stać mnie jedynie na czarny worek i krzyż z dwóch kopystek związanych sznurkiem – powiedziała ponuro Laura, a Bastianowi od razu drgnęły kąciki ust. – Nie chcesz kupić nerki? – zainteresowała się gwałtownie, odrywając się od podziwiania trumny.
– Jezu, na co mi nerka? I dlaczego nerka?
– Bo mam dwie.
– Logika twojego rozumowania powala na kolana. Chodźmy do biura, napijemy się kawy – uczynił zachęcający gest w kierunku kolejnych drzwi. – A potem powiesz mi, co cię tu sprowadza, bo chyba nie chęć zakupu trumny?
– Najpierw zacznę od tych sznurów na wyprzedaży w pobliskim markecie. Trumna to dopiero drugi etap.
– Jak zwykle pełna optymizmu i radości życia. – Po dżentelmeńsku odsunął jej krzesło, a potem podszedł do stojącego na komodzie, ekspresu. – Czarną?
– Czarną.
Przygotował dwie filiżanki, po czym zajął miejsce naprzeciwko Laury. Nic nie mógł na to poradzić, ale na jej widok od razu poprawił mu się humor i pojawiła się chęć śmiechu. Pomimo tego, że ona wcale nie wyglądała na radosną. Tylko że dla tej dziewczyny, to był chyba normalny stan ducha. Tak samo, jak fryzura, chaotyczna, przywodząca na myśl nieostrzyżonego pudla po rocznym pobycie na bezludnej wyspie.
– Co cię do mnie sprowadza?
– Potrzebuję pracy.
– Przecież…
– Hawana to jeden etat. Potrzebuję drugiego, bo zwolniłam się ze sklepu. No dobrze – dodała z wyraźnym oporem. – Wywalili mnie.
– Komu przywaliłaś w jaja?
– Krzywdzące insynuacje. – Laura groźnie zmarszczyła czoło. – Rzuciłam w klienta pomidorami.
– Pobrudziłaś mu koszulkę?
– W puszce…
To był koniec, bo nie dał rady utrzymać powagi. Zaczął się śmiać, budząc tym wyraźne oburzenie Laury. Lecz nie skomentowała tego w żaden sposób, tylko zacisnęła zęby i przeczekała ten nagły napad wesołości.
– To jak będzie? – zapytała, gdy już się uspokoił.
– Niby do czego miałbym cię zatrudnić?
– Może jako pełnowymiarowy model do prezentacji trumien? Umalowałabym się na biało i poleżała w każdej po kolei, żeby klienci mieli dobrą wizualizację. Sam pomyśl, żaden zakład pogrzebowy nie ma tego jeszcze w ofercie – dodała zachęcająco, podczas gdy Bastian zbierał własną szczękę z podłogi. – Przy okazji bym odpoczęła, bo mam znaczny deficyt snu. Jedynie, gdybym zaczęła pochrapywać, ktoś musiałbym mnie szturchnąć.
Ta wizja go przerosła. Leżąca w trumnie, ubrana na czarno i blada jak trup Laura, w dodatku błogo pochrapująca, to naprawdę okazało się zbyt wiele. Nie, to była wariatka, prawdziwa wariatka!
– I nie przeszkadza ci tak… w trumnie? – zapytał zdławionym głosem.
– Jak będzie wygodna, to co za różnica, trumna czy łóżko? – wzruszyła ramionami. – W razie czego dacie jakieś poduszki na spód. To jak?
– Muszę ochłonąć z szoku.
– Podobno zabijasz ludzi, a szokuje cię spanie w trumnie?
– Kto ci powiedział, że zabijam?
– Rasowy gangster powinien mieć przynajmniej kilkaset trupów na koncie, żelazne nerwy, bezlitosne, twarde jak skała spojrzenie, muskuły, tatuaże, zapas prochów w szufladzie, kolekcję spluw, super wypasioną brykę i gromadę napakowanych sterydami byczków.
– Skąd ty czerpiesz te wzorce? Z literatury erotycznej dla kobiet? – zainteresował się Bastian.
– A skąd wiesz, że tam są takie wzorce? Czytasz literaturę erotyczną dla kobiet?
– Nie, raz jedna taka zaciągnęła mnie do kina na film – mruknął. – Podobno na podstawie książki.
– I co?
– Pornosy mają lepszą fabułę i więcej urozmaiconych konfiguracji. O mało co, nie dostałem skrętu kiszek, oglądając to arcydzieło filmowe. Ja bym babę ukatrupił, po pierwszym wyskoku.
– Mnie jakoś nie ukatrupiłeś.
– Ciebie nie zaliczam do kobiet.
– Czyli nie mam szans, aby zdobyć serce bezwzględnego gangstera, seryjnego zabójcy psychopaty i przywódcy mafii jakiejś tam? – spytała z ironią.
– Tego nie wiem. Nie jestem przywódcą mafii czy zabójcą psychopatą.
– A bezlitosnym gangsterem?
– Nie przy tobie – odpowiedział szczerze, opierając łokcie na blacie biurka i patrząc z rozbawieniem na siedzącą naprzeciwko dziewczynę. – Przy tobie zamiast jak rasowy pitbull czuję się jak ujadający cziłała.
– Ten biznes prowadzisz, aby ukryć nadprogramowe trupy?
– Dawno nikogo nie zabiłem.
– Aha! – wskazała na niego palcem. – A jednak! Kto był twoją ostatnią ofiarą?
– Te komary, co polajkowały mój post w maju, że wreszcie zrobiło się ciepło i można spać przy otwartym oknie.
– Bastian!
– Laura! – W życiu nigdy tak dobrze się nie bawił, jak w jej towarzystwie. Nareszcie kobieta przy której mógł po prostu być sobą.
– Dobrze, możesz tu sprzątać. I tak miałem zatrudnić kogoś tymczasowo, na trzy miesiące, bo ta, która dotąd to robiła, złamała nogę.
– Mówisz o sprzątaniu, czy o sprzątaniu?
– Ty znowu swoje – westchnął. – Dostaniesz stanowisko pracy oraz niezbędny sprzęt. Miotłę, ścierę, wiadro.
– A będę mogła poleżeć sobie w tej białej trumnie? Nigdy tego nie robiłam.
– Zaręczam, że kiedyś jeszcze się należysz w trumnie. Po diabła ci takie doświadczenie?
– Chcę założyć vloga i robię research do pierwszego tematu.
– Jakiego?
– Nazwę go „Poza–grobowo”. Ładnie, prawda? Jakbyście jeszcze mnie zamknęli i spuścili do wykopanego dołu, to bym miała pierwszy materiał na lajwa.
– Może w bonusie od razu cię zabijemy?
– A widzisz! – Triumfująco wskazała na niego palcem. – Mówiłam, że zabijasz ludzi!
– Oszaleję przez ciebie. Dobrze, umówmy się, że będziesz mogła poleżeć w trumnie i nawet ją na chwilę zamkniemy, zgoda?
– Ale tę z czerwonym aksamitem.
– Co za różnica? Ciemno będzie.
– Nie będzie. Zrobię lajwa, włączając latarkę. Chcę się dobrze prezentować, a do twarzy mi w czerwonym.
Bastian zakrztusił się kawą, poczerwieniał, po czym, gdy już przestał kasłać, zaczerpnął głęboki oddech. Żeby chociaż wypowiadała te kwestie na wesoło, ale nie. Miała poważną minę i spokojny, nieco ponury ton głosu. Nie żartowała, będąc na wyraz opanowaną.
Trafiła mu się kobieta, nie dość, że wariatka, to na dodatek kompletna wariatka. A on jak ostatni głupiec, zamiast się jej pozbyć, to załatwił jej pracę, teraz przyjął do drugiej, a na dodatek traktował niezwykłą dla niego samego pobłażliwością.
Cóż, może to szaleństwo było zaraźliwe i on także zwariował?
Leave a Reply