Worek treningowy (XVII)

with Brak komentarzy

Rozdział siedemnasty

Pana

 

Kolejny dzień znów upływał Emilowi pod znakiem wkurwienia. Wkurwiali go współpracownicy i wkurzały klientki. Najbardziej te, które chciały umówić się na indywidualne konsultacje i osobisty trening. Wiedział, czego chcą i kiedyś cieszyłby się na to. Przebierałby w nich jak w ulęgałkach, by wybrać tę, na którą w danym momencie miałby największą ochotę. Teraz czuł wyłącznie niesmak i pogardę do samego siebie. Wszystko przez nią, przez Magdę!

Gdyby jej nie spotkał, nie trafił na opór, nie byłby w efekcie rozbity, jak w tej chwili. Gdyby nie potraktowała go jak człowieka interesującego wewnętrznie, nie tylko jak mężczyznę z przydatnym kawałem mięcha między udami, to żyłby w swoim bezpiecznym świecie i używał życia do woli.

Tylko czy to jest właśnie życie? – Bił się z myślami, symulując zainteresowanie klientką i jej zmaganiami podczas trenowania mięśni ramion. – Czy nie lepiej jest zaryzykować i poddać się uczuciu?

Słowo „uczucie” było dotąd zakazane w prywatnym słowniku Emila.

 

***

 

Magda obrała kurs na bieżnię. Musiała przyspieszyć akcję serca. Nie biegała dzień wcześniej, a przecież była uzależniona od tego uczucia. Bieg na przesuwającej się pod stopami gumie był tego namiastką. Wolałaby oczywiście przełaj, ale nie sport był celem dzisiejszej wizyty w klubie, lecz Emil. Chciała zobaczyć człowieka, który zaprowadził ją na skraj rozkoszy i pozwolił wskoczyć w płomienie. Pokazał jej, jak przyjemny i niebezpieczny zarazem może być seks.

Przyjechała tu wbrew przeczuciu, lecz w zgodzie z zaleceniami Marcina. On uważał, że powinna pokazać się Emilowi. Przypomnieć, do czego powinien tęsknić. Nie narzucać się, a nawet udać całkowite zafascynowanie banalną czynnością, jaką był bieg. Wbiła więc wzrok w wyświetlacz i skoncentrowała się na umykających pod stopami metrach. Będzie trudno, ale nie pozwoli sobie na wygłodniałe spojrzenie, którym szukałaby jego twarzy. Tak pewnie postąpiłyby wszystkie jej poprzedniczki.

Poprzedniczki czy zmienniczki? Kurwa mać! – zaklęła bezgłośnie, zgrzytając zębami. – Powinnam być wkurwiona, bo facet zjadł mnie jak kremówkę! Co tymczasem? Ślinię się do niego jak bezzębny na landrynki!

Gumowe metry rozpędzały się, zmuszając ją do szybkiej pracy nogami. Bolały ją uda, mięśnie płonęły wręcz i pęczniały.

Przebierała nogami ze słuchawkami w uszach, odcięta od otoczenia, zatopiona w swym świecie. Biegła, ze wzrokiem wbitym w przestrzeń za oknem.

Niech boli – myślała z satysfakcją. – Zasłużyłam na to.

Całość czeka na Ciebie na Wattpad — przycisk poniżej przekieruje Cię do tej i kolejnych części 🙂

Leave a Reply