Zielone, niebieskie, ona (V)

with 13 komentarzy

– Witaj słoneczko. – Przytłumiony głos wyrwał ją z odrętwienia.

Od kolacji z Iago minęło dokładnie dziesięć dni. A on nadal milczał. Nie rozumiała tego. Na początku nawet płakała z twarzą wtuloną w poduszkę. Potem zobojętniała. Nie miała siły walczyć o coś, co było poza jej zasięgiem.

– Hej – odparła, nieśmiało się uśmiechając.

– Nie boisz się?

– Przecież nie chcesz dziś mnie zabić.

– Jesteś pewna.

– Tak.

Usiadł obok, na zrujnowanym murku. Lecz zamiast utkwić wzrok w falującej powierzchni oceanu, rozzłoconej zachodzącym słońcem, patrzył prosto na czysty profil dziewczyny.

– Żadnych snów?

– Żadnych.

– A gdybym zechciał oszukać przekorny los? Tu i teraz?

– To ciężkie zadanie. – W końcu na niego spojrzała. – Ja próbuję robić to przez całe życie.

Pokiwał głową, ale wyglądał na rozbawionego. Zerwał źdźbło jakiejś trawy, które rosło pod jego nogami, a potem wsadził je sobie do ust, żując w zamyśleniu końcówkę.

– Jak kolacja z moim braciszkiem? Udała się?

– Powiedzmy.

– Tak czy nie?

– Nie ma prostych odpowiedzi, tak jak nie ma jednoznacznych pytań. Było… przyjemnie. – Z całej siły starała się, aby jej głos wyrażał jedynie obojętność.

– Nie zadzwonił, prawda? I zdajesz sobie sprawę, dlaczego?

– Tak.

Nie zamierzała z nim o tym dyskutować. Nie chciała mówić o nocach pełnych łez, o zawiedzionych nadziejach, o swoim rozczarowaniu. Przecież była taka pewna, że Iago odezwie się już następnego dnia. Tak beztroska, że pozwoliła sobie nawet na niemądre marzenia.

– Dobra, kumam, mam zmienić temat. Jaka szkoda, że to ja nie jestem na jego miejscu – westchnął. – Nie odpuściłbym tak łatwo.

Nieoczekiwanie roześmiała się.

– Wybacz, to takie zabawne – tłumaczyła się zarumieniona.

– Prawda? – Chyba nie do końca się rozumieli, ale to było mało ważne. Uniósł ramię i bardzo delikatnie odgarnął kilka nieposłusznych kosmyków włosów za jej ucho. Przy okazji musnął skraj policzka, przesunął palcem po dolnej wardze. Laura znieruchomiała. Pojawił się gniew, bo to co zrobił, wcale nie było jej niemiłe. Gniew skierowany przeciwko samej sobie.

– Powinnam już wracać. – Zeskoczyła z murka, ale mężczyzna był szybszy. Objął ją, przyciągając, twarz wtulił w zagłębienie między obojczykiem, a szyją.

– Nie wiem, co się ze mną dzieje Lauro. Zwlekam z moim planem, a jednocześnie pragnę, aby było już po wszystkim. Wtedy moglibyśmy się kochać.

Z głową na jej piersiach, spojrzał w górę. Słońce dopiero zachodziło, więc wyraźnie widziała te jego szalone, niezwykłe oczy. Asymetryczny uśmieszek, harmonijne rysy twarzy.

– Liczysz się z tym, że mogę cię zawieść? – spytała ze spokojem. – I że będziesz musiał mnie zabić?

– Nie – przyznał szczerze.

– To nie oznacza, że się nie liczysz, czy że mnie nie zabijesz?

– Lauro! – Tym razem w jego spojrzeniu zauważyła niemy wyrzut. – Będę musiał cię zabić, nie ma innej możliwości. Ale głęboko wierzę, że mi w tym przeszkodzisz.

– Wariat! – Czule rozczochrała jego czuprynę. Tak, wariat. Kolejny facet z kryzysem osobowości. Zresztą, co ona sobie myślała? To bracia, przyrodni, ale jak mówi przysłowie, genów się nie wyrzekniesz. – Puścisz mnie? Chciałabym wrócić do domu.

– Nie.

Lakonicznie, bez emocji. Zaraz potem chwycił jej dłoń i położył na swoim kroczu. Laura gwałtownie się szarpnęła, lecz miała zbyt mało siły, aby się wyrwać.

– Nie! – To „nie” było głośne, podszyte złością. Problem polegał na tym, że on sobie z tego nic nie robił. Zmrużył oczy, a potem zaczął masować się jej ręką. Widać było wyraźnie, że taka zabawa sprawia mu niesłychaną przyjemność. Mogła to też wyczuć przez gruby materiał dżinsów. Mogła dostrzec w rozszerzających się źrenicach, dosłyszeć w coraz głośniejszym oddechu.

– Nie będę służyła za twoją zabawkę! – syknęła poirytowana. – Puść mnie, natychmiast!

– Wolisz mojego brata? – wydyszał jej do ucha. – Wiem że się całowaliście. Czy było coś więcej?

– To nie twój zasrany interes! – Z trudem wyrwała się z jego uścisku. Odskoczyła w tył i głośno dysząc, patrzyła na niego rozgniewana.

– Mój. Ty jesteś moja.

– Nie jestem twoja. – Nagle prócz gniewu pojawił się żal, uczucie tak silne, że prawie się rozpłakała. – Gdybyś chciał żebym była, to wszystko… Byłoby zupełnie inaczej. – Otuliła się ramionami, lekko drżąc pod wpływem jego spojrzenia, spojrzenia pełnego mrocznych pragnień. Zmarszczył brwi, ale zaraz potem jego twarz się rozjaśniła.

– Jesteś. Po prostu lubię nieszablonowe działania – oznajmił ze śmiechem.

– O, tak! Plan zabicia kobiety, która ponoć ci się podoba, a to przed uprawianiem seksu, z pewnością należy do nieszablonowych działań! – mruknęła, odwracając się z zamiarem odejścia. Nie pozwolił jej na to, zatrzymując w pół kroku.

– Chcesz seksu? – wyszeptał, pieszcząc czubkiem języka skraj zarumienionego policzka. – Ja też. W takim razie postaram się coś zorganizować. Obiecuję.

– Chcę. Nie wiem tylko czy z tobą?

– Chcesz. – Ta jego pewność siebie, rozbawienie, nawet lekka kpina wyczuwalna z tonie głosu, diabelnie ją irytowały. Lecz nie wdała się w jałową dyskusję. Wolała odejść, uciec. Szybki krok zamienił się w bieg, aż w końcu znalazła się przed budynkiem, w którym wynajmowała mieszkanie. Dopiero tam przystanęła, dopiero tam obejrzała się za siebie. Oczywiście nie wierzyła, że Vasco mógłby ją gonić, ale kto go tam wie?

Posmutniała.

Pomyślała, że powinna wrócić do domu, do prawdziwego domu. Dzięki dodatkowej pracy zarobiła już wystarczająco. Tak, powinna wrócić. I zapomnieć, dopóki jeszcze potrafiła to zrobić.

***

Płynęła.

Tysiące dłoni kołysało ją do snu, przesuwało się po całym ciele. Ze zdumieniem uświadomiła sobie, że była naga. Chciała otworzyć oczy, ale jedyne co zobaczyła to ciemność. Powoli docierały do niej dźwięki, łagodne, rytmiczne, jakby chciały uspokoić rozedrgane myśli. Poczuła żar pocałunku na ustach, jego wilgoć, smak. Chciała unieść ramiona, ale była taka słaba, bezwolna, zupełnie pozbawiona sił. Biernie poddawała się pieszczotom, leniwie odpowiadała na pocałunki, powoli wynurzała się z mroku. Aż w pewnej chwili jej umysł przeszyła błyskawica. To nie były tysiące dłoni, a zaledwie kilka, może kilkanaście. I nie kołysały jej do snu, a pobudzały, rozpalały.

Odepchnęła je od siebie.

Powróciły, jeszcze bardziej natarczywe, zdecydowane, pożądliwe.

Jęknęła protestując, chcą się im wyrwać, uciec z nieznanego miejsca, ale na daremnie. Były silniejsze. Drwiły z jej nieudolnych starań, bawiły się z nią. I to nie tylko dłonie, usta również. Chociaż wykręcała głowę, z całej siły próbując uniknąć pocałunków, ktoś przytrzymał ją, zmusił do zamarcia w jednej pozycji. Jej niemy protest nie miał żadnych szans powodzenia. Kim oni byli? Nie miała pojęcia. Miała zawroty, zbierało jej się na wymioty. Czuła obrzydzenie do tych rąk, które tak śmiało sobie z nią poczynały. Teraz zrozumiała, że w szampanie, którym częstowano, musiał być jakiś środek odurzający. Przelotnie zdziwiła się, że tak bardzo zawiodła ją intuicja. I znów zaczęła walczyć, wiedząc jak beznadziejna jest to walka.

Nagle coś się zmieniło. Zniknęły natrętne dłonie, uwolniono ją. Słyszała ostre, pełne wściekłości słowa, lecz nie mogła zrozumieć ich znaczenia. Ktoś chwycił ją i podniósł w górę. Czuła ciepło drugiego ciała, zapach cytrusów i mięty…

– Iago? – wyszeptała, usiłując spojrzeć w górę, ujrzeć jego twarz. – Iago?

– Cicho bądź! – Polecenie było wydane gniewnym, wyjątkowo szorstkim tonem. – Zabierajcie te łapy, bo wam je odstrzelę! A ty idioto co chciałeś tym osiągnąć? Sądzisz że pozwoliłbym ci ją skrzywdzić?

– Iago – powtórzyła, wtulając się w jego pierś. Lecz tym razem było to westchnienie ulgi. Mdłości zniknęły, chociaż nadal kręciło jej się w głowie.

Wnętrze samochodu, chłodny powiew klimatyzacji. Szum silnika i poczucie, jakby pędziła gdzieś w pustkę. Na końcu miękka świeżość pościeli. I ciemność.

***

Kiedy otworzyła oczy, przez moment sądziła, że być może jeszcze się nie obudziła.

Obce mieszkanie, obca sypialnia, obce łóżko.

Tuż obok niego krzesło, na którym zawieszono czystą męską koszulę. Idealnie białą. Tuż obok komplet bielizny z kremowej koronki.

– Iago! – jęknęła, łapiąc się za głowę. Wróciły wspomnienia, lecz były one tak niewyraźne, że nadal wprowadzały niepotrzebny chaos.

Usiadła, opuściła nogi, stopami dotknęła chłodnej, gładkiej podłogi. Wstała, mając nadzieję, że da radę dotrzeć do łazienki, którą dojrzała przez otwarte drzwi po prawej. Weszła pod prysznic, odkręciła wodę i pozwoliła, aby woda spłukała z niej resztki snu. Założyła koszulę, a wilgotne po kąpieli włosy, opadły jej na ramiona.

Poczuła głód oraz pragnienie.

Kuchnię odnalazła bez problemu. Zresztą, raz już w niej była. Na stole stało śniadanie, świeży sok pomarańczowy i rogaliki. Rzuciła się na to pazernie, pochłaniając w mgnieniu oka, a potem ruszyła na poszukiwanie gospodarza.

Był na zewnątrz. Siedział w wygodnym fotelu, czytał gazetę i popijał kawę. Na nią zwrócił uwagę dopiero, gdy usiadła naprzeciwko.

– Cześć – uśmiechnęła się nieśmiało. Nie miała pojęcia od czego zacząć rozmowę.

Nie odpowiedział. Patrzył na nią z kamienną twarzą, dziwnie odpychającym wzrokiem.

– Czy wczoraj… Nie wiem, co się stało! – rzuciła w końcu desperacko, wyłamując palce. – Ktoś mnie odurzył? Po co?

– Orgia – wyjaśnił krótko. Dziewczyna pobladła tak bardzo, że przez chwilę miał wrażenie, że zemdleje.

– Jaka orgia? – powtórzyła w końcu. – Jak…?

– Ten debil urządził sobie prywatne przedstawienie.

– Twój brat?

– Nie nazywaj go tak!

– Nie będę – zgodziła się potulnie. – Vasco?

– Tak. Masturbował się, podziwiając show. Jego sposób na rozładowanie emocji.

Nie odpowiedziała. Opadła na oparcie fotela, palce zacisnęła na jego poręczach z taką siłą, aż pobielały kłykcie. Wróciło przerażenie oraz obrzydzenie.

– Ohydne – wyszeptała. Innych słów zabrakło. Lecz nad tym wszystkim dominowało rozczarowanie. A więc chciał ją oddać innym? Drań był zdrowo popieprzony.

– Co ty tam robiłeś? – Odważyła się spytać po dłuższej chwili milczenia.

– Byłem gościem.

– Nie rozumiem. Zaprosił cię?

Odłożył gazetę z grymasem zniecierpliwienia na twarzy.

– To klub. Na parterze restauracja, na piętrze hotel. A pod ziemią miejsce dla wybranych. Sala główna, kilka mniejszych sypialni. Oboje do niego należymy, bo właścicielem jest nasz pracodawca.

– Interpol?

– Zgłupiałaś? – roześmiał się cierpko. – Ta praca to pułapka. Zostałaś zatrudniona, bo on sobie tego zażyczył. Obserwował cię, coraz mniej panując nad swoim pożądaniem. W końcu dopadł, w sposób, który nie złamie ustalonych przez niego samego reguł, a jednocześnie pozwoli mu na zaspokojenie żądzy. Odurzono cię, przeniesiono niżej, do jednej z sypialni.

– Skąd wiedziałeś?

– Ptaszki ćwierkały.

– I dlaczego mi pomogłeś?

– Bo nie cierpię gnojka. Swoją drogą musiałaś go nieźle zauroczyć, bo po raz pierwszy w życiu tak się zachowuje.

– Niby jak? – spytała z goryczą.

– Chcesz kawy? – zręcznie zmienił temat.

– Tak, poproszę.

Zostawił ją samą, znikając wewnątrz domu. Laura siedziała otoczona wszechobecną ciszą, z dłońmi leżącymi nieruchomo na kolanach, usiłując pozbyć się napływających do oczu łez. Więc to tak? Liczyło się dla niego tylko jedno – zaspokojenie. Obojętnie w jaki sposób i za jaką cenę. Był nie tylko mordercą, ale i samolubnym, bezlitosnym draniem. A ona przez chwilę miała nadzieję… Miała… Wierzchem dłoni otarła oczy, ale to nie pomogło. Napłynęły nowe łzy, potoczyły się po policzkach, dotarły do ust.

Była tak zamyślona, że nie spostrzegła powrotu Iago. Postawił na stoliku filiżankę, przykucnął i z wahaniem położył rękę na jej dłoni.

– Nie zdążyli nic zrobić – powiedział w końcu.

Skinęła głową, przygryzając wargi.

– Dziękuję.

– Będzie dobrze – uniósł ramię i opuszkami palców starł łzy. Nie wyglądał na zadowolonego, ale przynajmniej pozbył się tej kamiennej maski. – Możesz zostać jak chcesz. Mogę cię też odwieźć do domu.

Spojrzała na niego tak żałośnie, że nie wytrzymał. Wstał, podniósł ją z fotela, potem na powrót usiadł, sadzając sobie na kolanach. Wtuliła się w niego jak mała, szukająca pocieszenia dziewczynka. Zmoczyła koszulę łzami. Zadrżała gdy objął ją ramionami.

– Już dobrze – wyszeptał. – Lauro, musisz pamiętać o jednym. Trzymaj się od niego z daleka. Ode mnie również powinnaś.

– Przecież mnie uratowałeś! – spojrzała na niego zdumiona. Zauważyła że zamknął oczy, zacisnął usta, a na jego skroni pulsowała maleńka żyłka.

– Jesteś śliczna, niezwykła i wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego tak samotna?

– Masz na myśli związek z mężczyzną? To z wyboru. Kiedy kogoś poznałam – zarumieniła się gwałtownie – zazwyczaj śnił mi się już pierwszej nocy. I to nie był przyjemny sen. Raczej koszmar.

– A ja? Też ci się śniłem?

– Właściwie to nie – zakłopotała się nagle. – Może przestałam się w końcu bać?

Doskonale zrozumiał, co miała na myśli. Nawet lekko się uśmiechnął, lecz zaraz potem spoważniał. Od pierwszej chwili gdy pojawił się w pokoju przesłuchań, zauroczyły go te zielone, świetliste oczy. Przeżył prawdziwy szok, gdy opisała mu mordercę. Oczywiście musiał zachować pozory, a w bazie danych mieli doskonałe zdjęcie Vasco. Kiedy potwierdziła, zaczął podejrzewać, że już wcześniej spotkała jego brata. Problem pojawił się, gdy Vasco stanowczo zaprzeczył. Zresztą, brat? Nienawidził tego słowa już od samego początku. I nie tylko słowa. Tego bydlaka również. Nienawidził, jednocześnie darząc przywiązaniem. Relikt dzieciństwa, którego w żaden sposób nie potrafił się pozbyć.

– Może – odparł w zamyśleniu. Jego ręce nie były już nieruchome; bezwiednie błądziły po pół nagim, kobiecym ciele. A przecież nie powinien, bo mógłby ją skrzywdzić znacznie bardziej. – Odwiozę cię do domu.

– Mogę zostać?

– Zostać? Nie.

– Dlaczego powinnam się trzymać od ciebie z daleka?

Jak miał wytłumaczyć to, co spalało go od środka? Jak wyznać, że ona pierwsza obudziła w nim pokłady czegoś, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Na zmianę ulegał temu i wpadał w szał. Niekontrolowaną furię. Był wtedy zdolny do wszystkiego. Bardziej niebezpieczny niż Vasco, który potrafił działać z zimnym wyrachowaniem, nie tracąc nad sobą panowania.

Komentarze

  1. Anonim
    | Odpowiedz

    Zdecydowanie za krótko! Babeczko, to opowiadanie to majstersztyk!

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Uczciwie daję kawałki ten samej długości. Po prostu chciałoby się przeczytać w całości 😉

      • Anonim
        |

        Oj chciałoby się. Twoje opowiadania tak wciągają, że jednym tchem się je czyta. Może dlatego ciągle chciałoby się więcej 🙂

  2. J
    J.
    | Odpowiedz

    Co za Vasco… A tak go polubiłam ;/ Kiedy ciąg dalszy? 😀

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Następna środa, minute po północy :-))) Tak jest ustawione z automatu!

      • J
        J.
        |

        Tyle czekania 🙁 Jajko zniosę z niecierpliwości. I paznokcie u nóg zacznę obgryzać 😉

      • Anonim
        |

        Raz na tydzień to zdecydowanie za mało 🙂 Wydaj jakaś książkę, to od razu ją kupię 🙂 Bym mogła czytać, czytać i czytać bez końca 😀

      • Babeczka
        |

        Na razie nie może być więcej, bo nie damy rady się wyrobić 🙁 Już próbowałyśmy, przez jakiś czas opowiadania bezpłatne miały podwójną objętość, ale w nawale obowiązków domowych, dzieciowych i zawodowych, po prostu poległyśmy :(((

  3. T
    Tony Porter
    | Odpowiedz

    Gdy w poprzedniej części Vasco powiedział, że postara się coś zorganizować, to pomyślałam właśnie o czymś takim – plugawym i wstrętnym. Może to wreszcie da Laurze do myślenia i zrozumie, że jest dla Vasco tylko zabaweczką, chwilową rozrywką i tak naprawdę nie znaczy dla niego NIC. Jest znudzony, a ona dostarcza mu nowych wrażeń. Zresztą, Laura sama nie wie czego chce – bzykanka z Vasco, związku z Iago, wrócić do domu… Iago nie lepszy – prezentuje huśtawkę nastrojów jakby mu się okres spóźniał. I to od dawna:) Weź się chłopie zdecyduj czego chcesz i działaj. Bądźże mężczyzną, a nie gumką od kaleson. Pytanie, czy jakby co, to dla Iago ważniejsza będzie Laura, czy „relikt dzieciństwa, którego w żaden sposób nie potrafił się pozbyć”?

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Ta gumka kalesonowa mnie rozłożyła :-)))

  4. Jo Winchester
    | Odpowiedz

    Rozczarował mnie Vasco i to potężnie. Iago również do końca nie zachowuje się jak prawdziwy facet. Laura niech się wreszcie zdecyduje. Nie lubię takich bohaterek.

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Ja wiem, że lepsze są dziewoje, które bronią swych przekonań wątłą lub rozbudowaną piersią 😉 ale z drugiej strony, zastanawiałaś się kiedyś (o własnych doświadczeniach nie wspomnę) jak to jest, gdy cię ciągnie do dwóch chłopa i ciężko się zdecydować na któregoś? 😉

      • Jo Winchester
        |

        W sumie to sama kiedyś się tak zastanawiałam ?

Leave a Reply to J. Anuluj pisanie odpowiedzi