Reborn (XXII)

with Brak komentarzy

***

Rozdział 21

Scena jak z kiepskiej komedii. Mój napalony małżonek, niezdecydowana ja i na to wszystko wkracza teściowa, odziana cała w Diory i Versace, z grobową, pełną potępienia miną, a za nią kłębi się tłum gapiów. Serio, gdybym pisała jakiś scenariusz, sama nie wymyśliłabym tego lepiej.

Uciekłam do łazienki, zanosząc się śmiechem. Potrzebowałam całego kwadransa, aby się uspokoić, chociaż wspominając minę Dawida nadal było mi wesoło.

Przestało, kiedy wyszłam i natknęłam się na teściową, która widać postanowiła rozprawić się z elementem niepożądanym.

Masz zły wpływ na mojego syna – oświadczyła.

Jaki? – zapytałam z ciekawością. Ciekawe co ta małpa wymyśli?

Powinien był się ożenić z przyzwoitą dziewczyną. Ty nawet nie potrafisz urodzić mu dziecka – rzuciła pogardliwie, a mnie z miejsca trafił szlag.

Po pierwsze, może wcale nie mam ochoty zostać matką. Po drugie, do tanga trzeba dwojga. Nie moja wina, że twój syn nie wie, do czego służy jego kutas.

Kutasem ją załatwiłam. Zamarła w bezruchu, wytrzeszczając oczy i z otwartymi jak do krzyku ustami. Nie czekałam jednak, aż ją odblokuje. Wyszłam z pokoju, kierując się w stronę wyjścia. Po drodze wyjęłam telefon z torebki i zadzwoniłam po taksówkę. Kwadrans później mknęłam w kierunku domu, zastanawiając się, jak bardzo Dawid wkurzy się moim zniknięciem. A potem pomyślałam, że powinnam zszargać mu nerwy jeszcze bardziej.

Okay – wymruczałam. – Zemsta ma na drugie kobieta.

Napisałam wiadomość, że idę się zabawić, dodałam przypomnienie o papierach rozwodowych, po czym wyłączyłam komórkę i kazałam się zawieźć do modnego ostatnio klubu. Taksówkarz zerknął na mnie w lusterku, po czym zawrócił na skrzyżowaniu i spełnił moje życzenie.

Los tym razem nie okazał się złośliwy, bo po wejściu do bardzo głośnego lokalu, pierwszym, kto wpadł mi w oko był chłopak Mariki. Szczerze mówiąc w migotliwym świetle, w panującym tutaj półmroku, pośród tłumu ludzi, wyróżniał się niczym jastrząb wśród stada wróbli. Nie wiem, może z powodu wzrostu, a może z powodu uśmiechu i tej chłopięcej grzywki, która niewątpliwe dodawała mu uroku. Ubrany był niezwykle prosto, w białą koszulę i sprane dżinsy, ale od razu dostrzegłam maślane spojrzenia obserwujących go kobiet.

Los nie tylko nie był złośliwy, ale okazał się wyjątkowo hojny, bo zamiast Mariki towarzyszyło mu kilku kolegów. Nie wiem, może coś opijali, a może po prostu chcieli się zabawić, niezbyt mnie to obchodziło. Miałam cel i nie zamierzałam odpuścić, nieśmiałość oraz wyrzuty sumienia upychając w najgłębsze zakamarki. W końcu jego dziewczyna odbiła mi męża, po cholerę zawracać sobie głowę moralnością?

Odwiedziłam łazienkę, poprawiłam makijaż i z szerokim uśmiechem, któremu towarzyszył stan przedzawałowy, podeszłam do loży, gdzie siedzieli. Rozmowy, o ile można mówić o rozmowach w tym hałasie, umilkły i panowie wlepili we mnie nieco zaskoczone spojrzenia.

Karolina – wyciągnęłam dłoń. – I nie jestem prostytutką, nie szukam klientów. Po prostu umówiłam się z przyjaciółką, która mnie wystawiła, a to nie jest dobre miejsce dla samotnej kobiety. Stawiam kolejkę za nową znajomość.

Załatwiłam ich tym tekstem. Na szczęście nie przegonili mnie, tylko elegancko zostałam zaproszona do zajęcia miejsca i kurtuazyjnie przedstawiona całej piątce. Co z tego, skoro dla mnie liczył się ten jeden?

Tomek – posłał mi uśmiech, przez który moje serce fiknęło koziołka, żołądek zwinął się w supełek, a kolana błyskawicznie zmiękły. Całe szczęście, że już siedziałam i że półmrok pomógł mi ukryć zmieszanie.

Głupia Marika, pomyślałam, obserwując ten cud natury o najpiękniejszym uśmiechu na świecie. Potem przeniosłam wzrok na jego dłonie, które właśnie przygotowywały dla mnie drinka, po czym motyle w moim brzuchu oszalały. Poprzednie życie, plany zemsty, Dawid, rozwód, mój ojciec, to wszystko stało się zaledwie bladym tłem. A kiedy jeszcze pochylił się i wyszeptał mi do ucha:

Wolisz alkohol czy coś bez procentów?

O mało co, nie zemdlałam.

Alkohol – zdecydowałam w mgnieniu oka, przypominając sobie, że kilka drinków pozwoli mi się rozluźnić i być może nabrać odwagi na tyle, że zaproszę go do tańca. Będę mogła się do niego przytulić, zarzucić ramiona na szerokie barki, wtulić twarz w białą koszulę… No, może z wtulaniem nie będę przesadzać, bo zostawię na niej mało interesujące plamy z makijażu.

Proszę. – Podał mi szklaneczkę z mixem whisky oraz coli.

Nie powiem, pierwszy i drugi drink weszły wyjątkowo łatwo. Piłam, obserwując moich towarzyszy i starając się za bardzo nie wlepiać maślanego wzroku w rozbawionego Tomka. Odpowiadałam na pytania, uśmiechałam się i czułam, że coraz mocniej szumi mi w głowie. Nie przywykłam do alkoholu.

Cholera, miałam już nie chlać, przypomniałam sobie nagle. Coś z tych myśli musiało odbić się na mojej twarzy, bo Tomek spojrzał na mnie z niepokojem.

Robię za mocne drinki? – zapytał.

Nie wiem, rzadko piję – przyznałam uczciwie.

Mdli cię?

Nie, ale czuję te procenty szumiące w głowie – roześmiałam się, a potem zebrałam się na odwagę. – Zatańczymy? To powinno pomóc.

Chodź, rudzielcu.

To słowo, w sumie obraźliwie, zabrzmiało w jego ustach jak komplement. Może sprawił to szeroki uśmiech, może błysk rozbawienia w błękitnych oczach, tego nie wiedziałam. Musiałam skupić się na pokonaniu grawitacji, wiotkości mięśni, chaosu w głowie i tego pieprzonego stada motyli. Podtrzymało mnie silne ramię, a ja o mało co, nie udusiłam się z wrażenia. Uniosłam głowę i napotkałam spojrzenie Tomka.

Przepraszam, może nie powinienem…

Nie przepraszaj, niezaprzeczalnie jestem ruda. Czy możemy najpierw wyjść na zewnątrz i zaczerpnąć świeżego powietrza?

I piękna – uśmiechnął się. – Możemy. Na górze jest wyjście na taras.

Dobrze, idźmy.

Po dusznym i głośnym wnętrzu lokalu, to miejsce przyniosło prawdziwą ulgę, chociaż wcale nie byliśmy tutaj sami. Tomek chciał mnie zaprowadzić na przeciwległy kraniec, gdzie było mniej ludzi, ale nie zdążył, bo trafiliśmy na niespodziewaną przeszkodę. Zapatrzona w niego, nie od razu zorientowałam się, kto był tą przeszkodą.

Co ty tutaj robisz?

Dziwne, ale jakby głos Dawida, pomyślałam, po czym oderwałam wzrok od ósmego cudu świata i napotkałam wściekłe spojrzenie szanownego małżonka.

Nie znam tego pana – zaznaczyłam od razu, wskazując na niego.

Nie znasz? – zdziwił się Tomek.

Nie znasz? – ryknął Dawid, ruszając w naszym kierunku w pozie szarżującego byka. Daleko nie miał, zaledwie metr, więc nie zdołał się rozpędzić, a Tomek okazał się bohaterem jak z idealnego romansu. Jeszcze mocniej objął mnie ramieniem, a drugim odseparował od napastnika.

Hola! Nie pozwalaj sobie.

Spadaj wypłoszu, bo cię oskarżę o molestowanie.

Niezły jesteś, ale nie wziąłbym cię nawet dobrowolnie – zażartował.

To moja żona!

Eks żona – poprawiłam, nie bacząc na prawdziwość tych słów. – Była żona.

Jaka była, do cholery? – Dawid gwałtownie poczerwieniał, bo tłum wokół nas zafalował, z ciekawością obserwując przedstawienie.

Mówiłaś, że go nie znasz – powiedział z wyrzutem Tomek.

Bo nie znam, byliśmy małżeństwem na papierku. Miał chrapkę na firmę mojego ojca, a teraz się przestraszył rozwodu i mnie prześladuje.

Policzę się z tobą! – zagroził mi Dawid, a ja poczułam jak mój towarzysz błyskawicznie zesztywniał.

Nie lubię frajerów, którzy biją kobiety – oznajmił twardym tonem, a ja tylko gapiłam się na niego w niemym zachwycie. No proszę! I delikatny, i roześmiany i jak potrzeba, to męski oraz zdecydowany. Może go podpuszczę, żeby porządnie przyłożył Dawidowi? Nie, lepiej nie, bo ten czubek wniesie oskarżenie.

Clou tkwi w słowie kobieta. To tylko żona – rzucił pogardliwie mój mąż.

Serio, przyłożę ci.

Nie! – Musiałam działać, bo widać było, jak obu panom zaczyna buchać para z nozdrzy i rośnie ciśnienie. Podły gad, musiał zjawić się akurat teraz? Nie mógł poczekać chociażby z pięć minut?

Do domu! – rozkazałam, grożąc Dawidowi pięścią przed nosem. – Ale już, bo inaczej się z tobą policzę! Ja wrócę później.

Nie ma mowy. – Wykorzystał okazję, złapał mój nadgarstek i siłą przyciągnął mnie ku sobie, po czym podniósł i zarzucił na ramię.

Jest pijana, zabieram ją ze sobą. A tak na przyszłość, trzymaj się od niej z daleka.

Bo co? – Przeciwnik chociaż pokonany, nie zamierzał tak łatwo się poddać.

Bo każę ci połamać żebra, wybić zęby i obciąć kutasa. Zrozumiałeś, młody? Z daleka, bardzo daleka, najlepiej z drugiego końca miasta.

Pomachałam na pożegnanie wciąż zaskoczonemu obrotem sprawy, Tomkowi, po czym perfidnie uszczypnęłam Dawida w tyłek. Przez niego zmarnowałam takąąą okazję! I nawet nie zdążyłam wziąć numeru telefonu, adresu, czegokolwiek. Cholera, cholera i jeszcze raz cholera!

A masz, wredny padalcu! – uderzyłam go w pośladek.

Znowu się schlałaś.

Ja? To były tylko trzy drinki.

Trzy? Wystarczy, że powąchasz korek, a już jesteś pijana.

Niestety za mało wypiłam, aby uprawiać z tobą seks.

Śmierdzisz wódą.

Whisky, szlachetny trunek – westchnęłam, a wtedy w końcu postawił mnie na ziemi. – Nie mogłeś zjawić się z godzinę później?

Nie – uciął krótko. – Wsiadaj! – otworzył drzwi samochodu, przytrzymując je po dżentelmeńsku. Ostatnie na co mam ochotę, to seks z tobą. Kto to był?Wyglądał na studenta.

Kto? Co miałam powiedzieć? Obecny chłopak twojej przyszłej kochanki? Akurat by uwierzył! Nawet mnie czasami ciężko było przyswoić fakt, że przeżywałam te kilka miesięcy od nowa.

Musiałam zorganizować sobie towarzystwo, a oni wyglądali na bezpieczny wariant.

Bezpieczny wariant to ja i nasz dom.

Mieliśmy zatańczyć – powiedziałam markotnie. – Nawet nie masz pojęcia, jaką miałam ochotę, żeby mnie przytulił i…

Gwałtowne hamowanie sprawiło, że pas boleśnie wbił się w ciało, a mnie zabrakło tchu.

Uderzyliśmy w coś? – spanikowałam.

W coś? – syknął Dawid, odwracając się i brutalnie zaciskając place na moim podbródku, tak, że zostałam zmuszona aby spojrzeć mu w oczy. – Czy to zdajesz sobie sprawę co mówisz i jak się zachowujesz?

Czy ty zdajesz sobie sprawę, że twoje zainteresowanie wynika z faktu, że zażądałam rozwodu?

Nie tylko.

Akurat – prychnęłam.

Nie wierzysz mi?

W sumie… – zmrużyłam oczy. Pora na stanowcze działanie. – Dobrze, Dawidzie, zawrzyjmy układ. Jutro cię gdzieś zabiorę. Jeśli później nie zmienisz zdania, to sama podrę pozew rozwodowy. Jeśli zmienisz, to zakończymy naszą znajomość w miarę cywilizowany sposób i rozstaniemy się bez wyzwisk i walki. Zgoda?

Jutro jestem zajęty, a wieczorem idziemy na imprezę charytatywną.

Dobrze, to pojutrze.

Przyglądał mi się, marszcząc brwi. Pewnie zastanawiał się, czy mu się opłaca ten układ. Czekałam cierpliwie, bo wiedziałam, że się zgodzi. Był zbyt pewny siebie, aby dopuścić myśl o porażce.

Dobrze, umowa stoi.

Świetnie. – Powinnam być szczęśliwa, ale posmutniałam. – Wracajmy do domu, chyba naprawdę za dużo wypiłam, bo strasznie wiruje mi w głowie.

Dobrze, wracajmy – westchnął i już więcej nie zamieniliśmy tego wieczora żadnego słowa.

Leave a Reply