Będzie naprawdę mocno. Nawet logo zmieniło swój kolor i to nie bez powodu. Drastyczne, kontrowersyjne sceny, zło, przemoc, szaleństwo. NIkita.
Złam mnie i odbuduj
Rzucił papierosa na ziemię, a później zdusił go czubkiem buta.
Czekanie było tym, co lubił. Obserwowanie ofiary, osaczanie, odkrywanie każdego jej sekretu. Brutalny gwałt to zaledwie ukoronowanie całej akcji, główny cel, ale nie jej treść. Zresztą on już od dawna nie używał tego wulgarnego słowa. Dla niego było to spełnienie.
Zapalił kolejnego papierosa.
Czasami kończyło się na seksie, czasami musiał dobić ofiarę, bo w amoku ekstazy posunął się za daleko. Na szczęście na takie polowania nie wypuszczał się zbyt często, zadowalając się dziwkami. Ten seks też dostarczał przyjemności, przynosił ekstazę, lecz musiał być mocny, brutalny, balansujący na granicy bezpieczeństwa.
Jak u Nikolaja, pomyślał z niechęcią.
Nienawidził tego padalca i swego własnego zauroczenia tym człowiekiem. I pomimo tej nienawiści żywił do niego coś w rodzaju szacunku, podziwu, bo Nikolaj wydawał się być ideałem, do którego Nikita uporczywie dążył. Wydawał się być, bo przez tę kurwę, zupełnie mu się odmieniło. Zmiękł, spokorniał, a na samym końcu dał się zabić.
I to dla kogo? Dla zwykłej dziwki. Takich jak ona miał dziesiątki, a mógł mieć setki. Co za debil, pomstował w duchu Nikita, bo gdy tylko wracał pamięcią do tamtych wydarzeń, czuł jedynie wściekłość.
Głównie z jednego powodu. To on chciał strzelić mu w łeb, patrząc prosto w oczy.
Niestety, musiał się zadowolić porzuceniem jego truchła gdzieś w lesie.
Zdusił kolejnego papierosa, bo z czeluści bramy wynurzyła się ofiara. Nie znał jej imienia, nic nie wiedział o jej życiu, prócz tego, co miało mu pomóc w przeprowadzeniu akcji. Zresztą, nie obchodziło go to. Ani trochę.
Jak cień podążał za wysoką, smukłą blondynką. Typ urody, jaki uwielbiał i jaki go rajcował. Do tego jasna cera, błękitne oczy, twarz o wysokich kościach policzkowych i kształtnych ustach. Zawsze wybierał tak samo, chociaż nigdy nie zastanawiał się dlaczego. Dlaczego właśnie taki typ kobiety, a nie inny. Wolał tego nie robić, bo wracały wtedy duchy przeszłości, o której tak bardzo chciał zapomnieć.
Znał trasę, jaką pokonywała z pracy do domu. Wiedział, gdzie mieszkała. Znał też kod, dzięki któremu mógł dostać się do wnętrza zimnej klatki schodowej. Był niezwykle cichy, zwinny i szybki. Kiedy ona wyjęła klucze z torebki, on pojawił się za jej plecami. Kiedy nacisnęła klamkę, zaatakował. Otoczył ramieniem smukłą szyję, zasłonił dłonią w czarnej, skórzanej rękawiczce rozchylone do krzyku usta.
Miał w tym wprawę.
– Cicho – wyszeptał, zaciągając się zapachem jej strachu. Do ekstazy doprowadziło go szybkie i mocne bicie jej serca. Trzepotało z przerażenia jak u malutkiego ptaszka, z taką siłą, że wyczuwał je mimo grubej tkaniny płaszcza.
– Cicho, to może cię nie zabiję – dodał, rozbawiony własnymi słowami. Słowo „może” było tutaj kluczowe.
Ostrożnie zamknął drzwi, ale nie zapalił światła. Kochał mrok. Ten zawsze był jego sprzymierzeńcem, wrogiem ofiary. Nie puścił jej, bo wiedział, że od razu zaczęłaby krzyczeć. Z kieszeni wyjął chusteczkę nasączoną chloroformem i po chwili kobiece ciało bezwładnie zawisło w jego objęciach.
Lubił tę metodę, bo pozwalała uniknąć komplikacji. Krótkotrwała utrata świadomości, podczas której mógł wszystko przygotować.
Zaniósł ją do sypialni. Zapalił małą lampkę, rozebrał, ale nie do końca, jedynie płaszcz, buty. Potem wyjął z kieszeni kajdanki. Sam również pozbył się wierzchniego odzienia. Przeczesał palcami włosy i stanął przy nieprzytomnej ofierze, zastanawiając się, jak może się zabawić.
– Doskonale – mruknął. Najczęściej uwielbiał brać je od tyłu, przygniatać ciężarem własnego ciała, kontrolować każdy ruch. A pod koniec chwytać za włosy, odginając głowę pod takim kątem, że krzyczały z bólu.
Czasami zdarzało mu się przesadzić. Wtedy krzyk urywał się, a Nikita dobijał ze wściekłością i kończył. To doprowadzało go do furii, bo seks z trupami to nie była jego działka. Jemu trafiały się tylko wypadki przy pracy.
Zakleił usta ofiary grubą taśmą. Potem ją skrępował. Łóżko miało wspaniałą metalową ramę, do której przykuł smukłe nadgarstki. Później usiadł naprzeciwko, zapalając papierosa. I czekał.
Ocknęła się po kwadransie. Powieki zatrzepotały, a kiedy uniosły się w górę, dostrzegł czysty błękit jej oczu. Uśmiechnął się szeroko, bo kochał ten moment. Niedowierzanie, strach, niema prośba o okazanie litości. Dokładnie w tej kolejności. Drżenie ciała, nieśmiałe próby wyswobodzenia się i na samym końcu konwulsyjne drganie, jakby w agonii.
Palił papierosa, obserwując każdy z tych etapów. Gdy w końcu kobieta opadła wyczerpana na łóżko, a po szczupłych policzkach spłynęły łzy, Nikita wstał i pochylając się, zlizał je czubkiem języka.
– Będziesz grzecznie nie współpracować, to przeżyjesz – wyszeptał. – Uwielbiam, jak protestujecie, jak krzyczycie, jak cierpicie! – Przy ostatnich słowach jego twarz wykrzywiła się w paroksyzmie gniewu. – Słyszysz suko! Rozumiesz?
Skinęła głową, bulgocząc coś niewyraźnie. Po gładkim czole spłynęła strużka potu. Pociła się, a ten pot miał zapach obłędnego przerażenia.
– Podnieciłem się – mruknął. – Całkiem nieźle. – Sięgnął po leżący z boku nóż, po czym energicznym ruchem rozciął białą bluzkę. Na tym nie poprzestał. Pozbywał się jej odzieży metodycznie, nieśpiesznie. Aż do momentu, gdy była całkiem naga.
– Fajnie się trzęsiesz dziwko! – roześmiał się cicho. Po czym sięgnął po dopalającego się papierosa i zdusił go na białym udzie. Wygięła ciało w łuk, a z jej oczu pociekły kolejne łzy. Nie mogła krzyczeć, bo spod taśmy wydobył się zaledwie stłumiony jęk. Nikita wyprostował się, zdjął bluzę i rozpiął spodnie. Naprężony członek przykuł uwagę ofiary, która chyba właśnie zrozumiała, co ją czeka.
Wystudiowanym gestem położył na nim dłoń. Zacisnął palce i przesunął nimi kilkukrotnie po twardym penisie. Na czubku żołędzi ukazały się mleczne kropelki, pokazujące, jak bardzo oprawca był podniecony.
– Lubię na sucho – wyjaśnił, figlarnie puszczając oczko. – Bo lubię nie tylko zadawać, ale i odczuwać ból.
Dosiadł ją okrakiem. Palce niczym szpony zacisnął na dużych piersiach. Uniósł biodra, aby sekundę później je opuścić.
Tak, bolało, ale on mówił prawdę. Lubił ten rodzaj bólu, gdy wchodził w suche, nieprzygotowane na jego atak, wnętrze. Przymknął na chwilę powieki, delektując się przyjemnością, a kiedy je otworzył…
Jęczała, wariując z przerażenia, bo to, co dostrzegła w ciemnych oczach oprawcy, doprowadziło ją do szaleństwa. Konwulsyjnie zaciskała palce, wiła się, próbowała uwolnić, chociaż to nie miało najmniejszego sensu. Gorzej, jeszcze bardziej go tym podniecała. A potem uderzył ją po raz pierwszy. Wymierzał policzek za policzkiem, coraz głośniej dysząc. Zdarł z jej ust taśmę, bo już nie była w stanie głośno krzyczeć. W końcu splunął pomiędzy rozchylone wargi i wsadził tam palce prawej dłoni. Tak głęboko, że kobieta zaczęła się krztusić.
– Tak! – krzyczał w amoku, czując zbliżającą się ekstazę. – Kurwa, tak!
Po gładkim czole spływał pot. Twarz miał wykrzywioną, zmienioną, w oczach obłęd. Zęby zacisnął z taką siłą, że przypominał szczerzącego się drapieżnika. Mięśnie napinały się i rozluźniały, podczas gdy kobieta pod nim powoli traciła przytomność.
Dygotał, gdy nadszedł orgazm. Jęczał, tryskając w poranione wnętrze i tak mocno ściskając krągłe piersi, że ślady po tym uścisku miały boleć jeszcze przez kilka długich tygodniu. A kiedy jego członek wyrzucił ostatnią porcję spermy, Nikita opadł na zmaltretowane ciało.
– Zajebiście – wycharczał. – Dobra jesteś, wiesz o tym?
Sturlał się z łóżka, wstał i sięgnął po papierosy. Palił, patrząc na dygoczącą, łkającą kobietę.
– Błagam… – zaczęła, a wtedy brutalnie ją kopnął.
– Zamknij ryja! I nie psuj nastroju. – W ostatnich słowach pobrzmiewało już rozbawienie. – Ładnie podziękujesz, to cię nie zabiję.
– Dzię… kujęęę… – wyjąkała.
– Za odlotowy seks. Całym zdaniem proszę.
Łykając łzy, wykrztusiła w końcu słowa, których żądał.
– Dobrze, a teraz kilka słów na pożegnanie. – Pochylił się, delikatnie wplatając palce w rozsypane niczym aureola włosy, by po chwili brutalnie za nie pociągnąć. – Piśniesz słówko policji czy komukolwiek, to wrócę. Prędzej czy później, ale wrócę. A wtedy – pokręcił głową, cmokając – nie chciałbym być na twoim miejscu. Zrozumiałaś?
– Taakkk…
Zwinął dłoń w pięść i uderzył ją prosto w twarz, łamiąc zgrabny nosek. Trysnęła krew, a powieki kobiety zatrzepotały. Zemdlała.
– Polecam się na przyszłość – zakpił, oblizując zaschnięte usta, po czym sięgnął po porzucone na podłodze spodnie. Ubrał się i ani trochę nie kłopocząc o zatarcie za sobą śladów, opuścił mieszkanie ofiary.
Kiedy stanął w bramie na dole, znów zapalił. Zaciągnął się dymem, powracając myślami do przeżytej ekstazy. Później postawił kołnierz płaszcza i wyszedłszy na ulicę, pogrążył się w mroku.
Zabawił się. Teraz pora na zadanie, jakie miał do wykonania.
***
Leżał na łóżku w hotelowym pokoju, paląc papierosa i czytając dostarczone mu informacje. Aby dorwać tę wywłokę, był gotowy zapłacić każdą ceną za jakikolwiek ślad, który mógłby na nią naprowadzić. Odrzucił połączenie przychodzące i zamyślił się.
Siergiej chciał, aby wrócił. W przeciwieństwie do Nikity nie czuł potrzeby szukania zemsty na Kamili. Stało się i tyle. Nikolaj poniósł najwyższą karę, teraz jednak trzeba było dalej troszczyć się o interesy, zwłaszcza że zaczęły się aresztowania na mocy nowej ustawy. Kilku złodziei w prawie już postawiono przed sądem i Kuzniecow miał większe zmartwienia niż zbiegła kobieta, która i tak w niczym nie mogła mu zaszkodzić.
Nikita patrzył na to zupełnie inaczej. Poprzez pryzmat osobistych animozji i niechęci, nie potrafiąc tak łatwo pogodzić się z faktem, że to nie on zabił Nikolaja.
Bo kurwa marzył o tym przez połowę swojego popierdolonego życia, w zasadzie od momentu, w którym poznał tego popaprańca. Chciał mu udowodnić, że jest sprytniejszy, silniejszy, bardziej szalony. I co? Nic, bo odebrano mu tę możliwość.
Znalazł więc sobie cel zastępczy. Kobietę, przez którą Nikolaj zginął. Którą kochał, tego akurat Nikita był pewien, chociaż z taką pogardą odnosił się do jakichkolwiek uczuć.
Jego już nie dorwie, ale ją tak.
I to ona zapłaci ten rachunek. Najpierw będzie ją gwałcił na wszelkie sposoby, jakie tylko przyjdą mu do głowy. Na końcu zabije.
Rozmarzył się. Pomysłów miał sporo, co jeden, to lepszy. Wynajął już domek stojący na uboczu, aby nikt nie słyszał krzyków katowanej ofiary. Zorganizował odpowiedni sprzęt. Brakowało mu tylko jednego.
Cholernego Nikolaja, któremu mógłby pokazać, jak zabawiał się z jego kobietą.
Westchnął. Trudno, zadowoli się tym, co ma.
Sięgnął po zimną kawę, przy okazji dostrzegając spore wybrzuszenie w spodniach. Uśmiechnął się z przekąsem. Zawsze kiedy myślał o zemście, pojawiało się podniecenie. Wypił duszkiem gorzki napój, po czym zapalił kolejnego papierosa. Telefon cicho piknął, sygnalizując przyjście wiadomości. Kiedy Nikita ją przeczytał, tym razem roześmiał się na głos.
Miał ją.
Wiedział, gdzie się ukryła.
Wstał i ziewając, przeciągnął się. Pora na prysznic i może ruszać w trasę. Im szybciej, tym lepiej, żeby znów mu nie umknęła. Już dwa razy to zrobiła, podsycając tlący się w nim gniew. Tym razem jej się nie uda.
Godzinę później jechał pod adres, który jeden z ludzi Kuzniecowa działający w Polsce, przysłał mu smsem. Pobudzony i podniecony, bo był pewien, że tym razem mu się uda. Dorwie ją! Nareszcie ją dorwie. Aż jęknął, czując, jak w górę wystrzeliło jego podniecenie. Odruchowo położył też dłoń na twardym penisie i zaczął lekko go masować. W końcu nie wytrzymał i rozpiął zamek spodni, po czym odsunął materiał bielizny, wydobywając nabrzmiałą męskość. Jechał, masturbując się, a w głowie miał tylko jeden obraz.
Bezwolna, skazana na jego łaskę, rozciągnięta na przybrudzonym materacu, z obłędnym przerażeniem w oczach.
W błękitnych oczach, takich, jakie uwielbiał u swoich ofiar czy kochanek.
Męska dłoń przyspieszyła, ciszę zakłócił chrapliwy oddech, ale Nikita się nie zatrzymał. Docisnął gaz i pędząc krętą drogą, wijącą się pośród gęstego lasu, doprowadził się do orgazmu.
Zatrzymał się dopiero, gdy skończył. Nie gasząc silnika, sięgnął po chusteczki, starannie wszystko wyczyścił, bo nie lubił plam na ubraniu, po czym wyrzucił przez okno i pogwizdując, ruszył dalej.
Nie zamierzał bawić się w podchody. Chciał spotkać się z nią oko w oko. Napawać się jej strachem, a swoją przewagą. Wykrzyczeć w twarz całą gorycz. Co dziwne, innej wersji wydarzeń nie brał pod uwagę.
Bo dlaczego ten pojebany Arnautow musiał zginąć?!
Nawigacja kazała mu skręcić w gruntową drogę po prawej stronie. Później poprowadziła go prosto do celu. Sprawnie zaparkował na zaniedbanym podwórku, po czym wysiadł, sięgając po broń.
Dookoła panowała niczym niezmącona cisza, zakłócana jedynie szumem lasu. Z nieba lał się słoneczny żar, ale na Nikicie nie robiło to żadnego wrażenia. Zsunął jedynie okulary przeciwsłoneczne na nos, po czym rozejrzał się z namysłem, dostrzegając stojący w cieniu samochód. Terenowy, mocno zabłocony.
Czyli była tutaj.
Uśmiechnął się z satysfakcją, asymetrycznie, drapieżnie. I bez wahania ruszył w stronę domu.
Drewniany ganek skrzypiał pod jego stopami. Drzwi okazały się otwarte, a w środku grało cicho niewielkie radio. Rozejrzał się czujnie po pomieszczeniu, które było połączeniem kuchni oraz salonu, notując takie szczegóły, jak parująca jeszcze filiżanka z herbatą czy niedbale porzucony na oparciu krzesła szal.
– Wypadałoby zapukać.
Wykonał błyskawiczny półobrót, ale to nie była Kamila.
To była całkiem obca mu kobieta.
Niewysoka, raczej niska, szczupła, lecz proporcjonalnie zbudowana. Cerę miała jasną, porcelanową, włosy całkiem czarne, obcięte na pazia, z równo przyciętą grzywką nad zmysłowo zarysowanymi brwiami. Twarz trójkątną, o zaokrąglonym podbródku. Zielone oczy, wąski, zgrabny nos i usta, które momentalnie doprowadziły go do szaleństwa. Lekko rozchylone, w kolorze intensywnej czerwieni, niezwykle kształtne, z lekko wysuniętą dolną wargą, która nadawała twarzy rysu uporu i krnąbrności.
– Czego chcesz? – zapytała po polsku, mierząc go czujnym spojrzeniem. Ale on całkiem dobrze radził sobie z tym językiem.
– Szukam kogoś.
– Kamili? – zmrużyła oczy. – Jesteś Nikita?
Powiedzieć, że go zaskoczyła, to zbyt mało.
– Tak. – Skoro i tak wiedziała, kim jest, nie było sensu kłamać. – Muszę z nią porozmawiać.
– Porozmawiać? – powtórzyła szyderczo. Po czym szybkim ruchem wyciągnęła broń i wycelowała w jego pierś. – Spierdalaj ruski patałachu! W podskokach, bo odstrzelę ci jaja. Panimajesz?
Nie słowa, ale pełen lekceważenia ton głosu, z miejsca doprowadził go do furii. Powstrzymała tylko lufa broń, prawie dotykająca jego ciała.
– A ty kto? Zatrudniła harcerkę do obrony? – spytał szyderczo.
– Przeciwko takiemu jak ty, harcerka wystarczy. – Kobieta wydęła pogardliwie usta. – No dalej, bo nie lubię się powtarzać. Spadaj i żebym cię tu więcej nie widziała, bo nie będę się już patyczkować, tylko od razu pociągnę za spust.
Komentarze
Agnieszka
Mega!!!
Babeczka
Dziękuję 🙂
Anika
Uch zaczyna się…. Seria czerwonego motyla…. 😈😈😈😈….. Będzie się działo…. 😎😎😎😎😁😁😁😁
Babeczka
Tego możesz być pewna 😀 A jak mi weny zabraknie… 😉
Gabriela
Te blondynki, które tak krzywdzi lub zabija z niebieskimi oczami, to ktoś z jego przeszłości. To przez tę osobę jest taki walnięty, szalony ? Chciał Kamili, a trafił na godnego przeciwnika Iwonę. Kocham takie bohaterki i czekam na ciąg dalszy 👍👍👍👍👍👏👏👏👏👏👏
Babeczka
Na pewno te blondynki o niebieskich oczach mają znaczenie 🙂
ZaczytanyYoAsiek
🔥O🔥M🔥G
Babeczka
Będzie wesoło 😉
Anonim
Moja imienniczka 😁
Babeczka
Iwonka 🙂
Karolina
UUU ZAPOWIADA SIE PETARDA JAK ZAWSZE!!!! TRAFIŁA KOSA NA KAMIEŃ! Będzie się działo! 😀 SUPER ŻE WRÓCIŁAŚ!!!!
Babeczko, a co z „bo tylko czarne oczy”?
Babeczka
Nie martw się, zaraz też będę je kończyć 🙂 Mam tam coś do dopisania, ale brak weny na takie tematy, więc czeka aż skubana wróci ;-)))
Diabolus_einm_legis
Czekam na kolejne bo będzie ogień!😍🖤
Babeczka
Takie zakończenie mam, że pchana chęcią pokazania Wam tego cuda, pewnie przerw zbytnich nie zrobię 🙂
Anonim
Ogien jak zawsze
Babeczka
Tu będą dwa ognie 🙂 i wielki pożar 😀
Anonim
Czy ta książka będzie mieć mocniejsze sceny niż ,,Nie ten czas” z Nikolajem czy ten sam poziom?
Babeczka
Tak szczerze mówiąc, to sama nie wiem, co mi wyjdzie 🙂
Lo
Nie „panimaju”, bo to pierwsza osoba liczby pojedynczej, zwracając się do kogoś to będzie ty „panimajesz”
Babeczka
Dziękuję! Poprawiam 🙂 I jak ja mam was nie kochać, jak w tylu z pozoru mało ważnych szczegółach mi pomagacie :-)))