Nikolaj (I)

with 11 komentarzy

NIkolaj

 

Ponieważ całkowicie zmieniła mi się koncepcja książki, wyrzuciłam pewną scenę, inne napisałam od nowa, nie bawiąc się w poprawki, po prostu publikuję od nowa, w poprawionej już formie. Początkowe fragmenty będą się powtarzać, a ja radzę trochę zaczekać z czytaniem 🙂

Prolog

Wskazówka licznika prędkości weszła na czerwone pole, ale on ani trochę nie zwolnił. Zacisnąwszy zęby, pędził, jakby goniły go diabelskie zastępy, chociaż przecież sam mógł się do nich zaliczać. W mroku rozproszonym ostrym światłem przednich lamp, w ciszy zakłócanej jedynie pracą silnika i szumem wiatru gonił samą śmierć, która tym razem nie była jego sprzymierzeńcem. Była wrogiem, którego musiał pokonać.

Zaczęło padać. Krople deszczu zabębniły na szybach, na rozgrzanej karoserii, zamieniły się w gęstą kurtynę deszczu. Nawet wtedy mężczyzna nie zwolnił, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmował.

Nie mógł.

Rozpędzony samochód niczym strzała wyprysnął z drogi wijącej się wśród drzew. Ulewa na chwilę zelżała, a w oddali zamajaczył niewyraźny kształt mostu. Dopiero wtedy kierowca zaczął wyhamowywać. Bynajmniej nie ze strachu; dostrzegł tego, którego ścigał.

Ciemne niebo rozdarła zygzakowata błyskawica. Nawałnica, dotąd czająca się gdzieś w cieniu, w końcu postanowiła ukazać swe majestatyczne, groźne piękno. Potężny grom przetoczył się przez okolicę, a deszcz znów zaczął rzęsiście padać. Kolejny jaskrawy błysk, w którego świetle ukazało się dwóch mężczyzn. Stali naprzeciwko siebie, oddaleni na kilka metrów, mierząc się spojrzeniami. Dwóch niedawnych sojuszników, teraz dwóch zaprzysięgłych wrogów. Jeden z nich zaciskał palce na smukłej szyi uwięzionej w uścisku kobiety. W drugiej dłoni trzymał pistolet, którego lufa wbiła się w skroń ofiary.

Cała trójka zdawała sobie sprawę, że wystarczył ułamek sekundy, aby kula znalazła się u celu, bo oprawcą był rasowy morderca, człowiek nie cofający się przed niczym. W jego oczach migotało szaleństwo, usta wykrzywiły się w sardonicznym, pełnym zła uśmiechu. Ten, który mierzył się z nim spojrzeniem, wiedział, że szanse na ocalenie kobiety są znikome. Pamiętał, co powiedział przeciwnik.

Jeśli ja nie mogę czegoś mieć, nikt inny też nie będzie tego miał.

Mimo to podjął decyzję, by walczyć.

Jeśli ona umrze nic, nic by mu nie zostało.

Słowa były zbędne, niczego nie mogły zmienić. Stałyby się jedynie balastem, który mógłby ściągnąć ich na samo dno piekła, stać się impulsem do naciśnięcia spustu. Czas był wrogiem, bo decyzje trzeba było podjąć w ułamku sekundy. Uwięziony w przyspieszonych oddechach, w tysiącach kropli deszczu, w napiętych do granic wytrzymałości mięśniach, czekał na wyzwolenie.

Mężczyzna będący niewolnikiem i tego czasu, i tych niewypowiedzianych słów, zdał sobie sprawę, że w tej wojnie nie miał sojuszników. Otaczająca go rzeczywistość nie weźmie zakładników, nie nagnie praw fizyki do jego pragnień. Musiał działać, atakować, chronić to, co dla niego było najcenniejsze. Teraz, zaraz, bez planu, z niewielką szansą na powodzenie, bez wahania, aby znaleźć się krok przed śmiercią.

Każda sekunda stała się kadrem filmu odtwarzanego w zwolnionym tempie. Huk wystrzału zlał się z hukiem gromu. Rozlewająca się plama krwi, którą spłukiwał deszcz. Obezwładniający ból i determinacja, aby dopaść przeciwnika, aby ocalić własną duszę, póki miał jeszcze na to szansę. Bezwładne kobiece ciało, przerzucone przez barierkę i szybujące w dół, prosto w odmęty wzburzonej rzeki. I on sam, również podążający tą drogą, mimo iż przeciwnik starał się go powstrzymać.

Chłód wody odrobinę ocucił, scalił myśli, pomógł skoordynować ruchy. Z góry skazany na porażkę, nie potrafiąc się z nią pogodzić, walczył z rozszalałym żywiołem, ze słabością własnego ciała i z przytłaczającym poczuciem klęski. Walczył o każdy oddech, o każdą sekundę, która mogła zadecydować o wygranej. Walczył dopóty, dopóki jego palce nie zacisnęły się na bezwładnym ramieniu kobiety, którą musiał ocalić za wszelką cenę.

Nie! Kiedy wynurzył się ze wzburzonych odmętów rzeki, łapczywie łapiąc oddech, po raz pierwszy zrozumiał coś, co od dawna powinien był wiedzieć.

Walczył o ocalenie własnej duszy.

I.

Obecnie, Sowa polarna, kolonia karna specjalnego reżimu dla więźniów dożywotnich

Nagie ściany wywoływały u niego szaleństwo. Były niczym projekcja przeszłości, o której nigdy nie miał zapomnieć. Dlaczego do chuja stracił wspomnienia z ostatnich dziesięciu lat, a nie tamte, przywołujące koszmary i cierpienie?

Pamiętał swoje początki w Petersburgu. Co tu dużo mówić, zaczął jako męska dziwka, ale ci którzy lekceważyli go z tego powodu, bardzo szybko pożałowali swych kpin. Trafił do więzienia z krótkim wyrokiem. I znów wrócił do Stepana.

Podziwiał go. Może nawet na swój pokręcony sposób kochał. Byli nie tylko partnerami w związku; Stepan szybko postarał się, aby jego podopieczny uzyskał oficjalny status złodzieja w prawie. Tylko jemu Nikolaj pozwalał na rolę dominującego podczas seksu. Lecz z czasem pojawiły się kłótnie i awantury, bo Nikolaj nie grzeszył wiernością, a Stepan był o niego cholernie zazdrosny. Być może doszliby do porozumienia, a być może pozabijali się nawzajem, ale wtedy to Aleksandrovicha zamknięto na kilka lat. Można powiedzieć, że poczuł się zbyt pewnie i zabił nie tego człowieka, co trzeba. Kobietę, z którą miał romans Nikolaj i córkę wpływowego prominenta. Tego nie mogła mu już darować nawet skorumpowana władza.

Później pamiętał Kuzniecowa. Siergiej był innym rodzajem pracodawcy. Można powiedzieć, że bardziej normalnym. Otaczał się wpływowymi ludźmi, popularnymi artystami i znanymi sportowcami. Niestety, tutaj urywał się wątek i pojawiało dziesięć bezpowrotnie straconych lat.

Teraz znalazł się w pułapce bez wyjścia, nawet nie zachodząc w głowę, co takiego zmalował, że dostał dożywocie. Powód na pewno się znalazł.

Sowa polarna była miejscem, którego bali się nawet najbardziej zatwardziali recydywiści. Kto tu trafił, mógł się pożegnać z najmniejszą nawet nadzieją, że żywy opuści te mury. To tutaj odsiadywali wyroki seryjni mordercy, gwałciciele, pedofile, terroryści i przywódcy gangów przestępczych. Stąd nie było ucieczki, chyba że nogami do przodu. Tak naprawdę zastępowała w Rosji karę śmierci, co oznajmiano każdemu więźniowi zaraz po przybyciu.

Ocknął się w szpitalu. Co prawda przykuty do łóżka, ale gdy już odzyskał siły, sprawnie sobie z tym poradził. Poderżnął gardło lekarzowi i wydłubał oko pielęgniarce. Okazało się, że już dawno go osądzono, ale zdołał zbiec z konwoju i przez dłuższy czas skutecznie unikał kary. Niestety, gdy znaleziono go prawie martwego, nie miał najmniejszych szans na kolejną ucieczkę.

Dostał pojedynczą celę, bo jego napady furii od samego początku wzbudzały strach we współwięźniach. Skromnie umeblowaną: zbiornik na wodę, wieszak na ubrania, ubikacja i miejsce do spania. Wstawał codziennie o szóstej rano, potem nadchodziła pora na poranną toaletę. Śniadanie, tak jak inne posiłki, jadł w swojej komórce. Dalej były badania lekarskie, obiad i spacer. Polegało to na przebywaniu w betonowym obwodzie z dachem w kształcie kraty na świeże powietrze, przez które niebo mógł podziwiać jedynie unosząc głowę. Na samym końcu była kolacja i o dwudziestej drugiej gaszono światła. Z rozrywek przewidziano jedynie słuchanie radia i oglądanie telewizji, czym Nikolaj wzgardził ze wstrętem. Do pracy również się nie palił, już pierwszego dnia oznajmiając, że ma to wszystko głęboko w dupie. Zawartością biblioteki, gdzie zgodnie z regulaminem znajdowały się treści jedynie o charakterze duchowym lub artystycznym, nawet się nie zainteresował.

Najbardziej jednak wkurwiały go zasady poruszania się po więzieniu. Miał prawo to robić tylko w jednej pozycji, zgięty w pół i rękoma skrepowanymi kajdankami, o rozcapierzonych palcach, uniesionymi w górę. Na dodatek miał zabronione, by patrzeć, dokąd go prowadzą. Każdorazowe złamanie tych zasad, było surowo karane. To właśnie z tym Nikolaj nie potrafił się pogodzić i po kilku dniach uznano, że cela karna będzie dla niego najbardziej odpowiednim miejscem. W takiej celi jedyne wyposażenie stanowiła składana prycz, na której nie można ani siedzieć, ani leżeć w ciągu dnia.

Niestety, tym razem trafił się więzień nie tylko krnąbrny, ale też wyjątkowo odporny na "środki dyscyplinarne". Co z tego, że swą frustrację wyładowywali na nim z niezwykłym okrucieństwem, jeśli nie odnosiło to zamierzonego skutku? Jeśli plując krwią, śmiał się im w twarz. Jeśli szydził z nich, opowiadając, co zrobi z ich kobietami czy dziećmi, jak tylko stąd wyjdzie?

Jego status kryminalny nie miał tutaj znaczenia, ale za to szaleństwo, w które wpadał, już jak najbardziej. Budził przerażenie wśród współwięźniów, którzy przecież wcale do niewinnych nie należeli i wśród doświadczonego, doskonale wyszkolonego personelu. W końcu uznano, że lepiej będzie go zamknąć na stałe i udawać, że wszelkie procedury zostały zachowane. Może furiat zdoła się zabić i pozbędą się kłopotu?

Życie w takich warunkach całkowitej izolacji miało swoją cenę. Nikolaj z dnia na dzień czuł, że traci rozum i to dosłownie. W dzień jeszcze jakoś sobie radził, niestety później nadchodziła noc i z mroku wyłaniały się dobrze znane demony. Nie był jednak w stanie się dostosować, nawet za cenę pewnych przywilejów. Kilka razy dziennie masturbował się, wyobrażając sobie, co mógłby zrobić, gdyby miał pod ręką żywą istotę, obojętnie kobietę czy mężczyznę. Kurwa, nie pogardziłby nawet głupim bachorem, chociaż dotąd ta myśl napawała go jedynie obrzydzeniem.

Kolejna pełnia księżyca, wywołała kolejny napad szaleństwa.

Pełne bólu wycie rozniosło się echem wewnątrz więziennych murów. Na wąskim korytarzu dał się słyszeć rytmiczny stukot ciężkich, żołnierskich butów, lecz krzyczącemu mężczyźnie, było to obojętne. Jego umysł spowiła mgła, bo wróciły wspomnienia, których nie potrafił wyrzucić ze swojej głowy. Jedyne jakie miał.

Był silny swą dzikością, ale nie dał rady postawić się doskonale wyszkolonym strażnikom. Musiał ulec, chociaż zdołał kilku powalić na ziemię. Kiedy go kopali, głośno się śmiał. Pragnął tego. Pragnął aby ból fizyczny pokonał ten, który drążył jego duszę. Miał nadzieję, że w końcu go zabiją.

Który to już raz…

W końcu stracił przytomność.

Lecz nie umarł.

Kiedy się ocknął, nad sobą dostrzegł biel sufitu. Przekręcił głowę w bok i ku swemu zaskoczeniu, zamiast małego, zakratowanego okienka, ujrzał duże okno z muślinową firanką.

Nie był związany. Uniósł w górę zakrwawione dłonie. Wyglądały tak, jakby zanurzył je w wiadrze z czerwoną farbą. Usiadł z cichym stęknięciem i wtedy dostrzegł siedzącego w bezruchu mężczyznę. Wysokiego, o siwiejących włosach i pociągłej, surowej twarzy. A intensywnie niebieskie oczy świadczyły o tym, że nieznajomy był typem człowieka, którego ze wszelkich sił należało się wystrzegać.

Witaj Nikolaju – odezwał się schrypniętym głosem, obdarzając go szerokim, nieco krzywym uśmiechem. – Powiedzieć, że wyglądasz chujowo, to za mało. Coś ty z sobą zrobił chłopaku?

Nikolaj nie odpowiedział. Wstał i przeciągnął się, ani trochę nie przejmując się tymi słowami czy bólem poobijanych żeber. Ziewnął, przesunął ubrudzoną dłonią po krótkich, obciętych prawie przy samej skórze włosach, po czym nagle się roześmiał.

Jednak miał o wiele więcej wspomnień, niż przypuszczał.

Witaj Stepanie Aleksandrovichu. – Górna warga uniosła się jak u atakującego drapieżnika, a w złocistych oczach zamigotało szaleństwo. – Tak, pamiętam cię.

Mężczyzna wstał, a wtedy Nikolaj chwycił go za kark, przyciągnął ku sobie i pocałował. Pazernie, z niezwykłym głodem. Jak dawno nie widzianego kochanka.

Miał kurwa jebane szczęście, bo obudził się nie tylko wolny, ale i w towarzystwie człowieka, którego doskonale znał, pamiętał oraz cenił, chociaż to ostatnie w przypadku Nikolaja zakrawało na drwinę.

Przebierz się i wykąp – powiedział Stepan, przerywając namiętny pocałunek. – Potem ruszamy w drogę.

Mam ochotę na solidne rżnięcie. Też byś miał, po trzech miesiącach pobytu w tym jebanym kurwidołku.

Wszystko w swoim czasie. Towaru ci u mnie pod dostatkiem.

Zmieniłeś branżę? – Nikolaj zerknął na niego bystro.

Nie tylko branżę, ale i miejsce zamieszkania. Między innymi dlatego nie chciałeś do mnie wrócić.

Serio? – Sięgnął po papierosy, które Stepan położył na stole. – A ja myślałem, że to dlatego, iż już ci nie stawał – zakpił Nikolaj. – Dobra, idę się wykąpać. To moje ciuchy?

Tak. Powinny pasować.

Nieźle, cholera nieźle! Nawet nie pytam, kogo zabiłeś i ile zapłaciłeś, aby mnie stamtąd wydostać.

Kola... – Stepan chwycił go za ramię. – Masz wiele wad, ale byłeś jedyną osobą, której bezgranicznie ufałem. – Głos miał poważny, ale w niebieskich oczach ukazało się coś, co niepoprawny optymista nazwałby czułością. – Tylko tobie chłopaku.

Wiem. – Nikolaj uśmiechnął się asymetrycznie, tak jak miał to w zwyczaju. Znów chwycił go za kark i dotykając czołem czoła, powtórzył szeptem:

Wiem to Stepanie Aleksandrovichu. Nie pamiętam powodu, dla którego cię porzuciłem, ale możesz być pewien, że to przeszłość. O ile oczywiście pozwolisz mi zaszaleć – wyszczerzył zęby. – Wierność nie jest moją cnotą.

Stepan nagle się roześmiał.

Nie jest Kola, z pewnością nie jest. Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz, każdą i każdego. Teraz pod prysznic, bo cuchniesz tak, że muchy zdychają w locie. – Klepnął go w plecy, a później sięgnął po papierosy i podążył za Nikolajem.

Ten bez skrępowania zrzucił brudną, zakrwawioną odzież, po czym wszedł pod prysznic i zamknąwszy oczy, z wyraźną przyjemnością delektował się chłodem zimnego strumienia wody. Wspomnienia, które stracił, przestały mieć znaczenie. Najważniejsze było to, iż odzyskał wolność. A że zawdzięczał ja właśnie Stepanowi... Cóż, to akurat go nie dziwiło. Ich burzliwy związek przetrwał niejedno zawirowanie, ale zawsze opierał się na wspólnym zaufaniu. On ufał Aleksandriczowi, a tamten ufał jemu. Swego czasu Nikolaj zrobił wszystko, co w jego mocy, aby kochanek nie trafił do więzienia. Odpuścił dopiero na wyraźne polecenie Stepana, który z filozoficznym spokojem uznał, że przyda się mała przerwa i krótki odpoczynek. Nakazał mu się nie wychylać i znaleźć sobie godziwe zatrudnienie, co akurat przyszło Nikolajowi bez trudu. Siergiej Kuzniecow też stwarzał spore możliwości rozwoju i od samego początku pozwalał mu na wiele, nawet na zbyt wiele.

Ta cholerna luka w pamięci! – syknął Nikolaj, zakręcając wodę i wychodząc spod prysznica. Nie sięgnął po ręcznik, ale stanął naprzeciwko przybrudzonego lustra. Ponuro zapatrzył się we własne odbicie, po raz nie wiadomo który zastanawiając się, skąd wzięła się paskudna blizna na prawej połowie jego twarzy. Przeciągnął opuszkami palców po nierównej szramie, a wtedy dostrzegł odbicie sylwetki Stepana, który stanął tuż za nim.

Nie wiem wszystkiego, ale całkiem sporo. Kuzniecow traktował cię dobrze, tak dobrze, że nie chciałeś do mnie wrócić – dodał z wyrzutem. – A ja nie nalegałem.

Bywa.

Znaleziono cię w lesie, niedaleko jego posiadłości. Balansowałeś na granicy życia i śmierci, chociaż nie dawano ci żadnych szans. Dwa postrzały, brzuch i głowa. Miałeś złamane kilka żeber, liczne wybroczyny na ciele, jakby ktoś z zaciętością się nad tobą pastwił. Pokiereszowaną twarz. – Silna, męska dłoń dotknęła paskudnej blizny na policzku Nikolaja. – Nawet zbytnio nie starali cię ratować, a jednak ku ich zdumieniu, przeżyłeś.

Ten, kto mnie tak urządził, powinien był odrąbać łeb i wyrwać serce – mruknął Nikolaj. – Bo teraz, jak znajdę tę gnidę...

Pamiętasz siostrzeńca Kuzniecowa?

Tego chłoptasia, co bał się własnego cienia? Nikitę? Nie mów, że to on? – roześmiał się Nikolaj. – Ten popierdolony tchórz nie byłby w stanie w jakikolwiek sposób mi zagrozić.

A jednak mu się udało. To była kara za twoją niesubordynację, tyle wyjaśnił mi Siergiej. Dodał, że odpuści, jeśli znikniesz z Petersburga.

Jebać go! Dopadnę gnoja i...

Nie, Kola! – Stepan otoczył go ramieniem, podczas gdy jego druga dłoń sunęła po nagiej, pokrytej kropelkami wody, skórze. – Odpuścisz. Dałem słowo, a w zamian otrzymasz nową tożsamość. Wyjedziemy z Rosji, zajmiemy się interesami. Nie warto znów się narażać dla głupiej zemsty, zwłaszcza, że zabójstwo Kuzniecowa zostałoby bardzo źle przyjęte w naszym środowisku.

Nie odpuszczam zemsty.

To on mi pomógł, wydostać cię z Sowy polarnej. O twoim nowym życiu wiem ja i Siergiej, nikt więcej. Więc odpuścisz. – Zwinne palce zacisnęły się wokół jego miękkiego penisa, aby chwilę później umiejętnie zacząć pieszczoty. Nikolaj wyraźnie się odprężył, czując jak powoli budzi się w nim podniecenie, jak w podbrzuszu zaczyna kiełkować leniwie budząca się przyjemność. – W zamian za to, będziesz mógł wyżyć się w sposób, w jaki tylko zamarzysz.

W każdy? – W bursztynowych oczach zamigotało okrucieństwo i głód nowych doznań.

Każdy chłopaku, każdy.

Kurwa! Uwielbiał sposób, w jaki Stepan wypowiadał to słowo. Od samego początku miał dreszcze, tak mocno pobudzał go niski tembr głosu kochanka, specyficznie akcentowana pierwsza sylaba. Tylko jemu pozwalał tak do siebie się zwracać. Tak samo jak tylko on miał prawo wsadzać mu kutasa w dupę. Na usta Nikolaja wypełzł szeroki, pełen satysfakcji uśmiech. Nowe życie? Już on się postara, aby nie różniło się od starego.

Odwrócił się i pchnął Stepana na przeciwległą ścianę. Przycisnął własnym ciałem, pazernie pocałował, wgryzając się w męskie usta. Językiem zebrał wilgoć spomiędzy warg, czując twardniejącego penisa kochanka. W pośpiechu podyktowanym pożądaniem, rozpiął jego spodnie, zsuwając w dół razem z bielizną i sam osunął się na kolana.

Zawsze był stroną, która tylko korzystała, aktywem, a jedynym wyjątkiem był Aleksandrovich. Jemu pozwalał na wszystko. Na początku z bardzo prozaicznych powodów, bo chciał się wkraść w jego łaski. Potem zaczęło mu się to podobać. A jeszcze później czerpał z tego prawdziwą przyjemność. Tak, jak teraz, gdy klęczał przed kochankiem, pochłaniając ustami jego penisa, jedną ręką pieszcząc nabrzmiałe jądra, a drugą gładząc owłosione uda. Nie zaprotestował nawet wtedy, gdy poczuł silny uścisk na swojej głowie. Wręcz przeciwnie, dreszcz przyjemności targnął jego ciałem, a podniecenie osiągnęło apogeum.

Tak, Nikolaju, tak! – Stepan zamknął oczy, odchylając głowę do tyłu. W łazience rozległo się coraz głośniejsze mlaskanie i ciche pomruki narastającej rozkoszy. – Mocniej chłopaku! Rób to mocniej do cholery!

Lecz Nikolaj nie chciał pozostać jedynie tym, który posłusznie wykonuje polecenia. Błyskawicznie uwolnił się z uścisku Stepana, po czym brutalnie odwrócił go do siebie plecami i uderzył w męskie pośladki.

Dziś ja mam ochotę – oświadczył bezczelnie, spluwając na palec wskazujący. – Rozluźnij się, na początek będę delikatny – zakpił.

To zrób to tak, jak powinieneś zrobić! – syknął Stepan. – Wiesz, jak lubię?

Wiem. Za tym akurat tęskniłem – dodał drwiąco. Bursztynowe oczy zmętniały, ciemniejąc z podniecenia, na czole ukazała się pionowa zmarszczka, a twarzy wykrzywiła się pod wpływem myśli o tym, co zaraz nastąpi. Najpierw musiał jednak porządnie go nawilżyć, aby gładko wszedł w wąski odbyt. Aleksandrovich syknął, gdy twardy i sporych rozmiarów penis zaczął zagłębiać się jego ciele, ale nie zaprotestował, nie próbował się wycofać. Wręcz przeciwnie, postarał się przyjąć taką pozycję, aby kochankowi było łatwiej zanurzyć się aż po same jądra.

Dobrze? – wyszeptał Nikolaj, przytulając się do jego pleców, a jedną rękę zaciskając na twardym jak skała kutasie. – Dobrze ci Stiopa?

W takich chwilach potrafił się do niego zwracać niemal czule, chociaż nie leżało to w jego charakterze.

Wiesz że tak, więc przestań tracić czas na głupoty!

Chciałem najpierw stworzyć odpowiedni nastrój – roześmiał się nieco drwiąco Nikolaj, przymykając oczy. Wycofał się, aby później wbić w jeszcze większą siłą. Kilka wolnych ruchów, a później prawdziwy pęd ku spełnieniu. Coraz szybsze tempo, coraz głośniejsze oddechy, nieartykułowane jęki i odgłos powstający przy uderzeniu dwóch nagich ciał. Stephan już dawno zapomniał o bólu, sycąc się rozkoszą, za którą tęsknił przez wiele lat. Bo tylko ze swoim chłopakiem przeżywał tak odlotowe orgazmy. Ledwo utrzymywał się na nogach, czując, jak dłoń Nikolaja zaciska się na jego krtani, lekko podduszając. To mu nie przeszkadzało, przeciwnie, jeszcze bardziej rozpalało. Gardłowe jęki zamieniły się w niemal zwierzęcy charkot, a wtedy nadszedł koniec. Szybki, niespodziewany, ale obezwładniający zmysły koniec.

Kurwa! – wyjęczał Nikolaj, wbijając się po raz ostatni. Potem gwałtownie się wycofał, a mleczno–biała sperma zalała plecy i pośladki kochanka. Ciężko dyszał, chociaż jednocześnie miał ochotę na więcej, bo zaspokoił jedynie najbardziej palącą potrzebę.

Życie bez seksu jest do dupy – wymruczał, znów klękając. Ujął w dłoń nabrzmiałego penisa Stepana, splunął i rozprowadził ślinę wzdłuż pulsującej, wypukłej żyły, aby na samym końcu wsadzić sobie go głęboko w usta. To dla tamtego okazało się zbyt wiele. Spuścił się głęboko w gardle Nikolaja, czując jak ten masuje jego żołądź, jednocześnie łykając cały ładunek.

Uwielbiał to! Patrzeć, jak z zamkniętymi oczyma delektuje się jego spermą. Dowód największego zaufania, całkowitego oddania, chociaż tak różnie między nimi bywało. Właśnie dlatego dokonał niemożliwego, wydostając swojego chłopaka z miejsca, z którego dotychczas nikt, nigdy nie uciekł. Zapłacił za to fortunę, wykorzystał wszystkie możliwe sposoby i znajomości, aby to zrobić.

Bo dla Nikolaja stać go było na wszystko. Gdyby ten dalej pracował u Kuzniecowa, Stepan nie zamierzał ingerować w jego życie. Lecz gdy znalazł się w więzieniu, samotny i opuszczony przez wszystkich, nie mógł tak go zostawić.

To gdzie teraz? – zapytał Nikolaj, ocierając usta wierzchem dłoni. – Skoro nie zostaniemy w Rosji, to gdzie jedziemy?

Teraz? – Aleksandrovich szeroko się uśmiechnął. – Teraz czeka na nas cały świat, Kola. Czeka, abyśmy uczynili go jeszcze bardziej paskudnym i odrażającym, bo właśnie w takim świecie czujemy się najlepiej.

Komentarze

  1. J
    Jejejka
    | Odpowiedz

    Co za powrót!!! Agnieszko, gratuluję po raz kolejny talentu 🙂

  2. k
    kaska
    | Odpowiedz

    Hej, kiedyś polecałaś serial /rosyjski/ukraiński o lekarce, która zostaje zmuszona do slubu z mafiosem (??)chciałm go polecić sutudence rusycystyki

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Hej hej
      Muszę sobie przypomnieć, albo poszukać, ale na pewno się odezwę. Chociaż potem się okazało, że on był zrobiony na podstawie serialu tureckiego 😉

    • I
      Iwona
      | Odpowiedz

      siyah beyaz aşk. Turecki serial

  3. Anonim
    | Odpowiedz

    rany…. czekałam na ciąg dalszy jego losów i jestem pod wrażeniem co się będzie działo… będzie grubo, błagam o kolejne rozdziały 😀

  4. G
    Gabriela
    | Odpowiedz

    Dobrali się jak dwie połówki jabłka ?

  5. Anonim
    | Odpowiedz

    Jak zwykle cos zaczynamy a potem dupa. Czekaj durny czytelniku.

  6. Anonim
    | Odpowiedz

    Nareszcie ???

  7. Anonim
    | Odpowiedz

    Kiedy premiera książki już się nie mogę doczekać mam już Nataniela Nikitę i brak tylko Mikołaja ???

  8. M
    Magda
    | Odpowiedz

    Cześć
    Z wielkim niepokojem i tęsknotą czekam na zakończenie historii Nikolaja. Błagam o pozytywne (czyt. dobre) zakończenie. Wiem, że to prawie niemożliwe ale… nie tracę nadziei.
    Przyznam, że romanse czytam dla poprawy nastroju – to dla mojej depresyjnej duszy czasem jak narkotyk – błysk pozytywnej energii i dobrej emocji. Dlatego zawsze czekam żeby było dobrze i tu też marzę o szczęśliwym zakończeniu.
    Buziaki dla Was wszystkich a dla Ciebie Agnieszko ciekawych pomysłów i dużo miłości w tym Nowym Roku.

    • F
      Forta75
      | Odpowiedz

      Magdo zgadzam się ze wszystkim co napisałaś . Pozdrawiam

Leave a Reply