Nie zadawała zbędnych pytań, bo doskonale wiedziała, kto za tym wszystkim stoi. Podziwiała nawet szybkość, z jaką przystąpił do rewanżu. Pełna złych przeczuć oraz wizji tortur i brutalnych gwałtów, przez chwilę zastanawiała się, co powinna zrobić i jak uciec. Niestety, na ucieczkę nie miała najmniejszych szans, mogła jedynie snuć ponure rozmyślania o swoim niepewnym losie. Rozmyślania te skończyły się, gdy dotarli na miejsce, którym okazała się nowoczesna, luksusowa rezydencja, leżąca poza miastem, nieco na uboczu, otoczona przez ogromny ogród i wysoki, solidnie wyglądający płot. Bramy pilnował uzbrojony mięśniak, a gdy dojechali do budynku, na powitanie wyszły jego klony, może trochę lepiej ubrane, ale z twarzy i postury niemal identyczne jak oryginał.
Została wypchnięta z samochodu, a następnie zaprowadzona do piwnicy, która wcale nie zrobiłaby na niej złego wrażenia, gdyby nie tocząca się tam akcja.
Pokonany przed godziną wróg, właśnie prał po pysku przywiązaną do krzesła ofiarę. Wszędzie pryskała krew, a każdy cios był pełen wściekłości i gniewu, jakby kat wykonywał z premedytacją okrutny wyrok.
– Jesteście? – Mężczyzna się odwrócił. Czoło miał pokryte potem, twarz, ubranie, przedramiona i ręce zaplamione krwią, skapującą na betonową podłogę.
W końcu Laura poczuła prawdziwy strach. Jeżeli to samo zrobi z nią… Z trudem przełknęła ślinę, zaciskając palce w pięści.
– Dobra, zabrać to ścierwo i wypad! – rozkazał, zapalając papierosa. – Dla pani przynieście czyste krzesło i zdejmijcie jej knebel.
Zajęła teraz pozycję poprzednika, z tym że na razie była cała i nieuszkodzona.
– A teraz kwiatuszku… – zaczął, pochylając się nad nią, lecz Laura nie dała mu skończyć.
– Wygrałam – oświadczyła twardym głosem. – A ty oszukujesz! Tchórz!
– Że co? – Papieros zawisł w kąciku ust, a mina wyraźnie mu się wydłużyła.
– Tchórz! – powtórzyła, chociaż na samym końcu głos jej lekko zadrżał. – Związali mnie liną okrętową i to trzech słusznych rozmiarów chłopów. A ja ważę niecałe pięćdziesiąt kilogramów i mam wzrost siedzącego psa.
– Faktycznie. – W ciemnych oczach zamigotało coś na kształt rozbawienia. – Trafnie to określiłaś.
– Ty też się mnie boisz. – Postarała się, aby to zdanie zabrzmiało wyjątkowo pogardliwie.
– Ja?
– Jesteś dwa razy większy, pewnie kilka razy silniejszy, ale będziesz się pastwił nad słabą kobietą.
– Nie wiem, czy mogę cię nazwać słabą, o słowie kobieta już nie wspominając.
– Mam dwadzieścia pięć lat! – Uznała za słuszne nieco się oburzyć.
– Nie miałem na myśli wieku, ale… – uczynił nieokreślony ruch ręką. – Bardziej wyglądasz na dziwadło, które uciekło z zoo i to z klatki dla małp.
– Zapomniałam się uczesać.
– Tak, chyba przez cały ubiegły rok.
– Nie stać mnie na fryzjera!
– Odpowiedniejsze byłoby strzyżenie owiec.
– Nogi ogoliłam! – warknęła z oburzeniem Laura, po czym gwałtownie poczerwieniała. Cóż, to niekoniecznie były sprawy, o których powinna mówić.
– Czym? Kosiarką? – zapytał ironicznie, kucając obok dziewczyny i kładąc rękę na nagim udzie. – Czy zasnęłaś na trawniku podczas koszenia?
– Zabieraj łapy! – zdenerwowała się. Może nie powinna być tak obcesowa w zaistniałej sytuacji, ale nienawidziła, gdy ktokolwiek ją obmacywał.
– Kształtne, zgrabne – powiedział z uznaniem, nic nie robiąc sobie z jej protestu. – Najchętniej widziałabym je szeroko rozłożone… – Męska dłoń rozpoczęła wędrówkę po nagiej skórze, wywołując w Laurze zarówno oburzenie, jak i zawstydzenie.
– Po co mnie porwałeś? – Zmieniła temat, usiłując się odsunąć. Zauważył to i jedynie się roześmiał. – To zemsta za skopanie fiu… – odchrząknęła. – No, wiesz czego.
– Tego raczej nie zapomnę. Zastanawiam się tylko, czy jesteś odważna, czy głupia? – dodał zamyślony.
– Jak powiem, że głupia, to mnie puścisz?
– Nie boisz się?
– Boję, ale czy to ma znaczenie?
Nie odpowiedział. Przyglądał się jej uważnie, nawet z odrobiną podziwu, chociaż podejrzewał, że ta jej niemal straceńcza odwaga wynikała po części z niewiedzy. Niemal, bo nawet pokaz, jaki dla niej przygotował, nie wzbudził strachu.
Oryginalna była z niej kobietka.
Niska, chociaż nie do końca tak drobna i wątła. Nogi miała dość masywne, biodra rozłożyste, kształtne piersi. Istną szopę na głowie i najbardziej zielone oczy, jakie zdarzyło mu się kiedykolwiek widzieć. Nos zadarty, piegowate policzki i pełne wargi, z uniesionymi w górę kącikami, jakby ich właścicielka za ułamek sekundy miała się uśmiechnąć. Co dziwniejsze wyraz twarzy miała dość ponury i posępne, pełne pesymizmu spojrzenie, jakby właśnie na przekór tym układającym się w początek uśmiechu ustom. Równie oryginalnie miała ubranie: bijące po oczach kolorem masywne buty, rozciągniętą i niekształtną koszulkę, postrzępione ogrodniczki, odsłaniające całe nogi i męską kurtkę przeciwdeszczową w zielono zgniłym kolorze. Mało kobieco, niemal niechlujnie, ale i tak intrygująco. Przynajmniej dla niego, chociaż jeszcze niecałą godzinę temu miał ochotę ją ukatrupić. Gniew minął, ale ciekawość pozostała, a Bastian zamierzał ją zaspokoić.
– Dobrze, rozwiążę się – powiedział w końcu. – Nie uciekaj, bo wtedy będę mało delikatny. Zrozumiałaś?
– Tak.
Nie zerwała się z krzesła, chociaż miała szaloną ochotę tak właśnie zrobić. Jedynie wstała i rozmasowując obolałe nadgarstki, ponuro przyglądała się przeciwnikowi, zastanawiając się, co zamierza z nią zrobić i po cholerę ją tu sprowadził. Może to dziwne, ale nie wierzyła, że chce ją skrzywdzić. Przeczucie? Intuicja? Jak zwał, tak zwał, po prostu miała pewność, że jej nie tknie. Uniosła głowę, łapiąc spojrzenie ciemnych oczu i wydęła wargi.
– Co teraz? Jakie masz plany? – zapytała, nie owijając w bawełnę. – Mam wykopać sobie grób, w którym mnie pochowasz? Sprzedasz na organy czy może w całości?
– Oglądasz za dużo filmów.
– Mam dla ciebie pracować jako super tajna agentka, zmuszona do walki po ciemnej stronie mocy?
– Prowadzę dom pogrzebowy – oznajmił z podejrzanym błyskiem w oku, ale Laury w żadnym wypadku to nie spłoszyło.
– Super – mruknęła. – Chciałam kiedyś pracować jako patolog.
– Bo?
– Cisza, spokój, nikt nie zmusza do rozmowy i nie zeżre ci śniadania.
– Nie tylko wygląd masz dziwaczny.
– Nie dziwaczny, a oryginalny.
– Akurat. Wyglądasz jak pudel, który zamiast pójść do strzyżenia, wetknął nos w gniazdko z prądem. – Naprawdę, coraz bardziej mu się podobała. Uroczo pesymistyczna, czarująco ponura, jednocześnie bała się go i nie bała. Inna w jej sytuacji pewnie łkałaby, błagając o litość i obiecując zrobić wszystko, a ta pytała się, czy sprzeda ją na organy. Nie robiła zalotnych min, nie grała uwodzicielskiego wampa, a kiedy jej dotknął, odsunęła się z autentyczną złością.
– Czy ta legalna działalność pomaga ci zakryć inną, mniej legalną? – dopytywała, rozglądając się z ciekawością.
– Teraz jesteśmy w piwnicy mojego domu, mam tutaj prywatną salę rozpraw. Dlaczego sądzisz, że prowadzę nielegalne interesy?
– Ten przede mną to był masochista, na ochotnika robiący za worek treningowy? – zapytała ironicznie. – Pani Wanda powiedziała, że jesteś gangsterem i…
Raptownie umilkła, a w jej oczach po raz pierwszy dostrzegł autentyczne przerażenie. Lecz zanim zdążył się obrócić, aby sprawdzić tego powód, dziewczyna wydała ogłuszający ryk i rzuciła się na niego kangurzym skokiem. Dosłownie i w przenośni. Była lekka, więc jedynie się zachwiał, a nie przewrócił, chociaż oplotła ramionami jego szyję, a nogami biodra i przywarła niczym wygłodzona pijawka.
– Co do diabła? – warknął Bastian, usiłując się odwrócić i zlokalizować źródło jej zachowania. Spodziewał się myszy, pająka, nawet węża, bo kilka hodował w terrarium, ale dostrzegł jedynie majestatycznie maszerującego kocura.
– Kot! – Prawie ogłuchł, bo krzyknęła prosto w jego ucho.
– No jasne, że kot! – Zirytował się. – To Charon, mój pupil.
– Nienawidzę kotów!
Kocur znalazł się przy nogach mężczyzny i cicho pomrukując, zaczął się o nie ocierać. Laura prawie oszalała, usiłując wspiąć się wyżej. Przez przypadek wetknęła palec w dziurkę nosa Bastiana, prawie wydłubała mu oko i za nic nie dawała się ściągnąć w dół czy zrzucić. Była niczym żywe, nieokiełznane szaleństwo.
– Kurwa, to tylko kot, nie tygrys!
– Tygrysów się nie boję – odparła drżącym głosem.
– Ja pierdolę! – W mgnieniu oka zniknęła ogłada, jakiej nabył Bastian w przeciągu ostatnich kilku lat. – Złaź strachu na wróble, bo inaczej tak się z tobą rozprawię…
– Wyrzuć kota, to zejdę.
Kilku mężczyzn zwabionych hałasem, wpadło do pomieszczenia. Ledwo przekroczyli próg, to zastygli jak te słupy soli, bo czegoś podobnego jeszcze nie widzieli.
– Zabierzcie Charona – wychrypiał Bastian, usiłując uniknąć kobiecego łokcia. Nie bardzo mu się to udało, więc na chwilę poczuł się mocno ogłuszony. – Zabierzcie kota, mówię! – wydarł się, a wtedy jeden z podwładnych błyskawicznie wykonał polecenie.
– I ściągnijcie ze mnie to czupiradło!
Nie musiał o to prosić, bo Laura zeskoczyła sama. Z godnością otrzepała ubranie, a potem spojrzała na swojego „wybawiciela”.
– Mam kotofobię – wyjaśniła, skromnie spuszczając wzrok. – Panikuję na widok najmniejszego kociaka.
Odpowiedź
GABRIELA
KOTOFOBIA HEHE Bastian jeszcze nie wiem w co się pakuje 😁