***
***
Rozdział 3
Nie został w Polsce, chociaż nie opuścił Europy. Stała się dla niego miejscem idealnym, z chaosem migracji, z otwartymi granicami i z bezsilną policją. Była bezpieczną ostoją, gdzie mógł się wtopić w tłum jemu podobnych. Na chwilę wrócił do ojczyzny, później postanowił dla zabawy przyłączyć się do walczących na ziemiach Ukrainy, a na końcu wybrał słoneczną Hiszpanię. Niestety, na tym podróże się skończyły, bo skończyły się też pieniądze i Nevio musiał rozejrzeć się za jakimś dobrze płatnym zleceniem. Zadzwonił do kilku osób i teraz siedział na pustej o tej porze dnia plaży, rozważając, którą ofertę przyjąć.
Rytmicznie pluskające fale przywołały wspomnienia z czasów, gdy działał razem z Nikolajem. Później myśli przeskoczyły na dziewczynę, którą niedawno spotkał.
Ciężko było przyznać, że nie mógł o niej zapomnieć.
Nie miał pojęcia, ale tak właśnie było.
Wyrzucił niedopałek papierosa, jedną z trzymanych karteczek położył na piasku a resztę zgniótł i włożył do kieszeni. Później napisał krótką wiadomość i po chwili otrzymał odpowiedź.
Spojrzał na zegarek. Do wyznaczonego spotkania pozostały trzy godziny.
Padł na plecy, rozkładając ramiona. Patrzył teraz prosto na niczym nie skażony błękit nieba, myślami wracając do przeszłości. Do tego krótkiego okresu dzieciństwa, kiedy naprawdę był szczęśliwy i do czasu, gdy opiekę nad nim przejął tak zwany ojciec.
Z goryczą wykrzywił usta, a potem nagle się uśmiechnął.
Zemsta na tym skurwielu była doskonała.
Ten cudowny dźwięk, jak główka jego małej siostrzyczki, wydała uderzając o betonową kolumnę. Widok rozbryzgującej krwi, krzyk, który tak gwałtownie się urwał. I ten bachor, którego udusił. Zaciskał dłonie na chudej szyi przyrodniego brata, jednocześnie patrząc z satysfakcją w oczy ojca. A przecież to był dopiero początek.
Zabił ich wszystkich. Całą rodzinę. Nie miały dla niego znaczenia więzy krwi, fakt, że dziewczynka miała dwa lata, a chłopiec pięć. Czy nad nim ktoś się ulitował? Albo nad Matteo? Nikt taki się nie znalazł, więc i on nikogo nie żałował.
Ziewnął. Powinien się zbierać. Wstąpić na kawę, zjeść śniadanie. Może pójść na dziwki? Nie, dziwki odpadały, nie lubił zadowalać się byle czym.
Powoli wstał, otrzepał się z piasku i zapaliwszy kolejnego papierosa, ruszył w kierunku centrum.
Diw godziny później wsiadł do czarnego samochodu z przyciemnionymi szybami. Zatrzasnął drzwi i dopiero wtedy spojrzał na mężczyznę siedzącego na tylnej kanapie.
Na swój sposób był przystojny. Elegancki garnitur, modnie ostrzyżone włosy, drogi zegarek na przegubie lewej ręki. Wypielęgnowane paznokcie, którymi rytmicznie postukiwał w podłokietnik. Odpychał jedynie chłód widoczny w wyblakłych, niebieskich oczach oraz pogardliwy uśmieszek błąkający się po ustach.
- Mam dla ciebie pracę – odezwał się w końcu, pierwszy przerywając milczenie.
- Dla mnie? - łagodnie zdziwił się Nevio. - Zamieniam się w słuch.
- To nie jest praca dorywcza, a można powiedzieć, że pełen etat. Dopilnowałbyś ten sektor mojej firmy, który zajmuje się kręceniem filmów. Potrzebuję kogoś, na kim mógłbym polegać i kto utrzyma tych zboczeńców w ryzach.
- Umowa o dzieło – zakpił Nevio, przyglądając mu się beznamiętnym wzrokiem. - Czyli branża rozrywkowa.
- Coś w tym stylu.
- Słabo wypadam przed kamerą.
- Przecież powiedziałem, że masz ich tylko pilnować! - syknął poirytowany mężczyzna.
- No nie wiem… - zamyślił się Nevio. - I od razu dodam, że nie chodzi o pieniądze. Najważniejsza jest dla mnie dobra zabawa, a nie rajcuje mnie seks z dziećmi.
- Kręcimy w różnych tematach. Z pewnością znajdziesz coś dla siebie.
- Może.
Zamyślił się. Doskonale wiedział, czy zajmuje się ten oto typ. Branża filmowa? Dobre sobie. Trzepał kasę na porno i to takim, które było skierowane do największych pojebów. Pedofile, nekrofile, zoofile i cała masa innych popaprańców, szukających podniety w darknecie. Nic dziwnego, że potrzebował kogoś, kto przypilnowałby gwiazdy tych arcydzieł.
- Kto mnie polecił? - zapytał krótko.
- Riddley.
- Mam tylko pilnować czy też usuwać ślady?
- Całość – odparł lakonicznie jego rozmówca. - Mam przytulny pensjonat w ustronnym miejscu. Raz w tygodniu dostarczam nowy towar, kręcicie przez pięć dni, potem zabieram całość do montażu, a ty pozbywasz się resztek.
- Jak?
- Zobaczysz! Spodoba ci się! - roześmiał się mężczyzna. - I przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Diego.
Zbok na całego, dodał w myślach Nevio. Ale moralność rozmówcy go nie obchodziła. Pieniądze również. Jedynie zabawa, nowe bodźce, nowe doświadczenia. Cokolwiek, co potrafiło wyrwać go z przerażającej pustki, w której tkwił tak wielu lat.
- Biorę okres próbny. Miesiąc i wtedy dam ci odpowiedź.
- Ręczę głową, że zostaniesz dłużej – oświadczył jego rozmówca chełpliwie, a wtedy Nevio spoważniał.
- Nigdy nie dawaj głowy za coś tak błahego. Ale – nagle się roześmiał – trzymam cię za… głowę! Jeśli mi się nie spodoba, to jest moja. I wiesz co z nią zrobię? Pozwolę tym twoim pseudo aktorom gwałcić twój martwy mózg, aż ci częściowo wypłynie uszami i nosem. To co? Umowa stoi? - dodał kpiąco, podczas gdy Diego przybierał właśnie kolor ciekawej zieleni. Co prawda słyszał, że to pojeb jakich mało, ale żeby aż tak?
Chyba znalazł w końcu odpowiedniego człowieka do dłuższej współpracy.
Co by nie powiedzieć, ten makaroniarz był wart swojej ceny.
Leave a Reply