A w jego wzroku wyraźnie mogłam wyczytać, że naruszenie prywatności, odkrycie tak ważnej tajemnicy, nie będzie mi darowane.
– Zastanawiam się właśnie nad karą… – Dłonią musnął mój policzek, a później z całej siły uderzył. Zatoczyłam się do tyłu, zamroczona tym ciosem.
– Na razie zostaniesz tutaj, a po balu zastanowię się, co z tobą zrobić – oznajmił mi spokojnym tonem. Potem odwrócił się i wyszedł.
Delikatnie potarłam piekącą skórę w miejscu uderzenia. Wciąż drżałam, ale teraz bardziej z zimna niż ze strachu. W komnacie wciąż paliły się wszystkie pochodnie i mogłam dostrzec więcej szczegółów niż poprzednio. Najbardziej ciekawiło mnie biurko. W stronę ołtarza i tego, co za nim wisiało, wolałam nie patrzeć. Do drzwi nawet nie podeszłam, z pewnością Aleksander postarał się o staranne ich zamknięcie. Byłam tego pewna, choć nie słyszałam chrobotu zamka.
Większość papierów to były luźne kartki z dziwnymi schematami. Za nic nie mogłam odgadnąć, co przedstawiały. W każdym bądź razie nie widziałam niczego podobnego ani w życiu, ani w żadnej z książek. Na marginesie każdej z nich widniała cała masa obliczeń, ale jak dla mnie były one bez sensu. Zresztą, moje skromne wykształcenie, w głównej mierze oparte o wiedzę książkową, było mocno wybrakowane.
Z braku innych pomysłów usiadłam w fotelu i zaczęłam bezmyślnie kartkować mały, czerwony notatnik. Był on gęsto zapisany drobniutkim pismem, w nieznanym mi języku, raz po raz przeplatanym rysunkami i całą masą liczb.
Co to mogło być? Jeśli faktycznie Aleksander był wyznawcą Szatana, to ani jedna rzecz na tym biurku tego nie potwierdzała. To była czysta nauka, czułam to intuicyjnie, choć niewiele rozumiałam.
Obróciłam się w stronę półki z książkami. Owszem, na niej dostrzegłam kilka starych, grubych ksiąg, których tytuły wydały mi się podejrzane, ale to właśnie na nich leżał stuletni chyba kurz, świadcząc o tym, że nikt z nich bardzo długo nie korzystał. Wzięłam pierwszą z brzegu, zakrztusiłam się pyłem i otwarłam.
Łaciny nie znałam, ale rysunki były jednoznaczne. Tylko dlaczego leżała w zapomnieniu?
Wyciągnęłam kolejne. Kurz wzbił się aż pod sufit, a moja biała suknia bardzo szybko zmieniła kolor na nieokreśloną szarość. Przeglądałam tom po tomie i doszłam do dziwacznych wniosków.
Wszystkie, które w jakiś sposób traktowały o czarach, magii i tym podobnych rzeczach, leżały odłogiem i z pewnością od bardzo długiego czasu nikt ich nie czytał.
Za to na biurku poniewierały się tylko luźne kartki, pełne dziwacznych notatek.
Strach zniknął. Poczułam się zaintrygowana. Czym tak naprawdę zajmował się Aleksander?
Pora pomyszkować. Zaglądałam po kolei w każdy kąt, otwierałam każdą szafkę, ale dopiero prawie pod samym krzyżem, natknęłam się na dziwną skrzynię przykrytą wzorzystą narzutą. Była niesamowita – idealnie gładka, czarna, bez jakichkolwiek szczelin czy uchwytów.
Zmarszczyłam brwi. Materiał z którego została zbudowana… Nie znałam takiego.
Do innych wniosków nie zdążyłam dojść, gdy otwarły się drzwi i wszedł Aleksander. Był boso, miał na sobie tylko spodnie i białą koszulę. Zdjął też maseczkę z oszpeconej połowy twarzy.
– Widzę, że zdołałaś się zadomowić? – spytał zajadłym tonem.
Wstałam i otrzepałam spódnicę. Niewiele to dało, teraz i moje dłonie stały się brudne.
– Co to jest? – wskazałam na intrygującą mnie rzecz.
– Odważna jesteś!
Nie mogłam nie dosłyszeć nutek uznania w jego głosie.
– Myślałeś, że skulę się gdzieś w kąciku, trzęsąc się ze strachu?
– Coś w tym rodzaju – machnął ręką, podchodząc bliżej. – Bardziej zastanawiałem się, co z tobą zrobić?
Mimowolnie uczyniłam krok do tyłu. Wrócił strach i wszelkie inne obawy.
– Chciałabym tylko móc wyjechać.
– O, nie! Najpierw wyjdziesz za Edwarda.
– Co cię opętało!... – wybuchłam i natychmiast zamilkłam, zerkając na krzyż zawieszony nad ołtarzem. Doskonale zauważył to spojrzenie i nieoczekiwanie zaczął się śmiać.
– Myślisz, że on? – wskazał wciąż rozbawiony. – To pozostało po poprzednim właścicielu zamku, a mnie nie przeszkadza. Jestem ateistą.
– Uczonym? – dodałam ostrożnie.
– Ach! Przejrzałaś papiery na biurku?
Skinęłam potakująco głową.
– W obecnych czasach wszechobecnej religii, tej lub innej, mówimy raczej o ateizmie.
Zręcznie wskoczył na ołtarz i usiadł na nim, bez odrobiny poważania. Lecz mimo to do końca mu nie wierzyłam. Moja wiara była raczej chwiejna i kompletnie bez jakiegokolwiek zapału, ale jednak istniała, kryjąc się w zakamarkach duszy i umysłu.
– Oj, Kiro, Kiro! Co ja mam z tobą zrobić? Gdybyś chociaż była mniej piękna…
„Puścić wolno” – pomyślałam. Z pewnością uciekałabym tak szybko, jak to tylko możliwe. Z wielu powodów.
– Zrozum krewniaczko – musisz wyjść za Edwarda. Dostaniesz jego majątek, który uczciwie podzielimy na pół, ja skończę swoje prace i zniknę. Wtedy odziedziczysz i ten zamek.
Zaskoczył mnie tak bardzo, że znieruchomiałam, patrząc na niego w niemym zdumieniu.
– Jak to znikniesz? – spytałam słabo.
– Tak po prostu.
Zerknęłam za ramię, na krzyż.
– Nie, nie tak – warknął zniecierpliwiony. – Cholera, nie dość, że ta zacofana epoka, to jeszcze trafiła mi się baba o kurzym rozumku i religijnych obsesjach.
– Powiedziałeś to tak, jakbyś… – zmarszczyłam brwi. Bałam się kończyć, bo moje wnioski wydawały się głupie. Obelgę puściłam mimo uszu.
Milczał, świdrując mnie nieodgadnionym wzrokiem.
– Cofam to co powiedziałem o twoim kurzym rozumku. A teraz odpowiedz na pytanie: wolisz dobrowolnie poślubić Edwarda czy mam cię do tego zmusić za pomocą czarów?
– Nie umiesz czarować.
– Nie? – zdziwił się uprzejmie. Potem pstryknął palcami i zapanowała kompletna ciemność. Zanim zdążyłam krzyknąć ze strachu, światło wróciło, a pochodnie paliły się jak gdyby nigdy nic.
– Aleksandrze, proszę! Puść mnie wolno!
– Po ślubie.
– Nie zrobię tego.
– Trudno, jak nie dobrowolnie to pod przymusem – wzruszył ramionami.
– Nie i koniec! – wrzasnęłam nieoczekiwanie. – Jestem panią samej siebie, walczyłam o to całe moje życie! Myślisz, że nie miałam bogatych kandydatów do mej ręki? To się mylisz! Było ich całe mnóstwo, pomimo całkowitego braku posagu. Ale ja nie chciałam żadnego z nich. Wygrałam tę wojnę z rodzicami, wygram i z tobą!
– Dlaczego nie chciałaś?
– Bo… – zająknęłam się. Jak miałam wytłumaczyć, że najzwyczajniej w świecie nie wydawali mi się pociągający? – Byli nieodpowiedni.
Ciemne oczy Aleksandra nabrały niezwykłego wyrazu.
– Nieodpowiedni? – spytał przeciągle. – A ja jestem?
– Skąd to przypuszczenie?
– Za mnie zgodziłaś się wyjść.
To była prawda. Zaakceptowałam wtedy propozycję, której nie było.
Poczułam, że się rumienię.
– Wybrałam mniejsze zło.
Zeskoczył z ołtarza i podszedł do mnie. Zadrżałam pod wpływem jego spojrzenia, choć tak naprawdę niczego nie pragnęłam bardziej jak kolejnych pocałunków.
Ale on tylko lekko się pochylił i wyszeptał na moje ucho:
– Nie mogę Kiro. Bardzo bym chciał, ale nie mogę.
– Czego nie możesz? – również odpowiedziałam szeptem i odwróciłam głowę tak, że staliśmy teraz oko w oko i to bardzo blisko.
– Kochać się z tobą.
Choć były to stanowcze słowa, to i tak samo ich znaczenie spowodowało, że oblizałam nagle zaschnięte wargi.
Nie wytrzymał. Nie bacząc na mą brudną suknię, objął mnie w pasie i przyciągnąwszy ku sobie, zaczął całować. Łapczywie, bez zastanowienia, zdzierając ze mnie jednocześnie ubranie, tak że po chwili zostałam tylko w spodniej bieliźnie.
Lecz i ja nie byłam bierna. Gładziłam dłońmi jego twarz, przesuwałam po zniekształconej, okaleczonej połowie, muskałam włosy.
Pragnęłam go jak nigdy dotąd żadnej rzeczy na tym świecie, żadnego innego mężczyzny. Przez chwilę przypomniały mi się te wszystkie ukradkiem oglądane sceny, momenty gdy musiałam potem w samotności swego pokoju zaspokajać samą siebie. A potem odpłynęłam w zupełnie inny świat, pełen rozkoszy i ekstazy.
Widziałam szaleństwo w jego oczach, bezkresne pożądanie. Czułam jak zrywa ze mnie resztki ubrań, jak brutalnie pieści dłońmi każdy zakamarek ciała, jak muska nabrzmiałe z podniecenia sutki.
Rzucił mnie na łoże pokryte satynową pościelą i w mgnieniu oka zdjął z siebie ubranie. Aż zachłysnęłam się na widok pierwszego w moim życiu nagiego mężczyzny, z nabrzmiałą, sterczącą męskością.
A potem położył się na mnie, a ja oplotłam jego plecy nogami i zarzuciłam ramiona na muskularne barki. Bez namysłu wszedł we mnie jednym, szybkim ruchem, a mój krzyk stłumił pocałunkiem. Początkowy ból zamienił się w przyjemność, gdy wbijał się w me wnętrze coraz mocniej, coraz gwałtowniej. Nasze głośne oddechy odbijały się echem od pustych ścian, coraz bardziej przeplatając się z jękami ekstazy. Pocałunki stały się wilgotne, pełne pożądania.
Na chwilę ujęłam jego twarz w obie dłonie i spojrzałam w na wpół przytomne oczy. Na więcej mi nie pozwolił – był jak wygłodniałe zwierzę, na równi brutalny i zdecydowany. Jednak bycie ofiarą w najmniejszym stopniu mi nie przeszkadzało. Zresztą, to chyba było nieodpowiednie słowo.
Wyszeptałam mu na ucho, by robił to mocniej, że chcę więcej. Podnieciły go te słowa, widziałam wyraźnie. Przyspieszył jeszcze bardziej, a ja zaczęłam krzyczeć z rozkoszy, bo nie umiałam się powstrzymać. W pewnym momencie ukąsiłam go w ramię, czując jak moje wnętrze eksploduje, jak w mojej głowie pojawiło się tysiące gwiazd. Drżałam, podczas gdy Krystian poruszał się jak szalony, chcą również dotrzeć do końca. Na efekty nie musiałam długo czekać. Poczułam jak napręża ciało, jak wtula twarz w me włosy. Słyszałam jego przeciągły krzyk.
A potem leżeliśmy obok siebie nieruchomo, próbując uspokoić bijące jak szalone serca i głośne oddechy.
Bałam się tej chwili po. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać – złości, obojętności, satysfakcji, czułości? Nie, to ostatnie było raczej nieprawdopodobne.
Ale on mnie znów zaskoczył.
– Co ja zrobiłem? – usiadł na skraju łoża i z jękiem wplótł dłonie we włosy. – Kira! Jak mogłem się tego dopuścić? Tyle lat wstrzemięźliwości i teraz taka wpadka!
Zadziwiała taka reakcja.On… rozpaczał?!
Wstałam i przytuliłam się do jego pleców, choć tak bardzo bałam się, że mnie odepchnie. I zadałam bardzo kobiece pytanie.
– Naprawdę żyłeś w celibacie? Dlaczego?
– Nie mogę… Nieważne!
Wstał, wyplątując się z mego uścisku.
– Ubieraj się – rzucił krótko. – Za dwa dni ślub z Edwardem. Musimy się pospieszyć, bo jego serce jest bardzo słabe. Może wytrzyma jeszcze z pięć, sześć dni.
– Skąd to wiesz?
– Po prostu wiem. I nie chcę słyszeć ani słowa protestu. To tylko jedna noc poślubna.
Milczałam, przyglądając się jak się ubiera. Potem rzucił w moim kierunku suknię, podniesioną z podłogi.
I na mnie spojrzał.
– Dobrze – odparłam. – Ale pod jednym warunkiem. Później to ty poprosisz o mą rękę.
– Później? – Przez chwilę wyglądał jakby się wahał. – Zgoda.
Najgorsze było jednak to, że wyczułam w jego głosie brak szczerości. Kłamał.
***
Ślub był skromny, z udziałem zaledwie kilku bardzo ważnych gości. Wiedziałam, że ich obecność to sprawka Aleksandra, by później nikt nie mógł podważyć autentyczności tego małżeństwa. Zwłaszcza jeśli mówił prawdę i Edwardowi pozostało zaledwie kilka dni życia.
Przyjęcie było krótkie, zaledwie uroczysta kolacja. Przez cały ten czas unikałam wzorku krewniaka, dusząc się od nadmiaru negatywnych emocji.
Potem zostałam sama, z moim świeżo co poślubionym małżonkiem. W ogromnym pałacu, pełnym przepychu i bogactwa. Przebrałam się w koronkową koszulę i rozpuściłam włosy. Byłam spięta, ale spokojna. Jeden raz…
Noc poślubna okazała się koszmarem. Edward męczył siebie i mnie kilka godzin, bo za nic w świecie nie mógł dojść. Na końcu trysnął kilkoma kroplami na pościel i błogo zasnął.
Całość przetrzymałam z zaciśniętymi zębami. Popłakałam się dopiero po. Bolało mnie całe ciało, zbierało na wymioty na samo wspomnienie… Z podręcznego kuferka, który przyjechał ze mną, wyjęłam woreczek z krwią i rozerwałam go pośrodku łoża.
Z goryczą pomyślałam, że Aleksander zadbał o wszystko.
Zresztą był taki pewien śmierci Edwarda… Czy to nie on się za tym krył?
Udało mi się w końcu zasnąć. Ale obudziłam się w kiepskim nastroju, którego bynajmniej nie poprawiła zadowolona mina mego męża.
Trzy kolejne dni i noce były koszmarem. Sapiący, niezdolny do wytrysku mężczyzna, na dodatek traktujący mnie niczym swoją własność. Zawsze kończył w nieodpowiednim momencie, a ja leżałam potem obok chrapiącego bucefała, łykając łzy goryczy.
Czwartej nocy nie było, bo Edward umarł nagle na zawał serca. Stało się to wśród licznego towarzystwa zaproszonego na przyjęcie. Aleksander również był obecny.
Popłakałam się oczywiście, choć głównie ze szczęścia. Ale tego już nikt nie musiał wiedzieć. Mój krewniak zadbał, by natychmiast wypłacono mi pewną sumę gotówką, zresztą kompletnie się na tych sprawach nie znałam, po czym zabrał ją i zniknął, zostawiając mnie samotną, w ogromnym pałacu mego zmarłego małżonka.
Mijały kolejne dni. Potem tygodnie. Cierpiałam tak bardzo, że nie potrafiłam opisać tego słowami. A nade wszystko tęskniłam do Aleksandra. Ulotnił się niczym duch i nie wracał. Wiedziałam, że nie ma go w zamku. Ale nic ponad to.
Później odkryłam coś, co całkiem zmieniło moje życie.
Byłam w ciąży.
Nie miałam wątpliwości, kto był ojcem. Pomyślałam z goryczą, że jedna, głupia noc może mieć, aż takie konsekwencje.
Zażądałam powozu i udałam się na zamek. Wkroczyłam do niego bez chwili wahania, głucha na nieśmiałe protesty służby i od razu skierowałam się do zachodniej wieży. Może tam znajdę jakieś wskazówki co do tego, gdzie przebywał Aleksander? O ile drzwi na dole będą otwarte.
Były. Niedbale rzuciłam rękawiczki na kamienny ołtarz, wraz z kapeluszem, który zdjęłam by mieć swobodę ruchu. Zapaliłam kilka pochodni i zaczęłam wertować zawartość biurka.
Głos, który rozległ się tuż obok, zaskoczył mnie tak bardzo, że o mało nie zemdlałam.
– To dziwne, ale spodziewałem się, że cię tutaj zastanę.
Nic się nie zmienił, choć wyglądał na bardziej zmęczonego, niemal udręczonego.
Podeszłam do niego bez słowa i wymierzyłam siarczysty policzek. Nawet nie mrugnął okiem.
– Masz prawo być wściekła.
– To miała być jedna noc! Męczyłam się przez cztery!
Jego wzrok był chłodny, pełen dystansu. Ramiona skrzyżował na piersi i patrzył na mnie bez jakichkolwiek uczuć czy emocji.
– Za to teraz, twe życie będzie usłane różami.
Prychnęłam.
– Nie mogłeś zabić go wcześniej?
– Ja go nie zabiłem. Umarł śmiercią naturalną.
– To skąd wiedziałeś?
– Tego nie mogę zdradzić. Zresztą, nie zrozumiałabyś.
Milczeliśmy oboje. Pragnęłam tego mężczyzny, jak nikogo bardziej na świecie, ale on najwyraźniej mnie nie. Z jakiegoś powodu chciał za wszelką siłę się odsunąć.
– Czy są jakieś konsekwencje ostatnich dni? Czy raczej nocy?
Zimny błysk w jego oczach, nieznaczny grymas ust, spowodowały, że odruchowo skłamałam.
– Nie. Na szczęście nie.
– Nawet nie wiesz jak wielkie. Gdybyś była w ciąży, musiałbym cię zabić – oznajmił bez jednego mrugnięcia i usiadł w fotelu przy biurku.
– Żartujesz, prawda?
– Nie.
– A gdyby to było twoje dziecko?
– Tym bardziej.
Nie spytałam dlaczego. Czułam, że i tak nic nie powie. Z ulgą pomyślałam, jak to dobrze, że zaufałam swej intuicji. Bo uwierzyłam w jego słowa.
– Chciałem się pożegnać, dlatego wróciłem.
– Pożegnać? – wyszeptałam. – Aleksandrze, o co chodzi? Nic nie rozumiem?
– Nie musisz. To i tak byłoby zbyt skomplikowane. Zamek i ziemie będą twoje. Pieniędzy zostawiam niewiele, prawie nic.
Stałam tak naprzeciwko, patrząc na niego z bólem.
– Wiesz, że niewiedza w tym wypadku sprowadza cierpienie?
– Przyniesie ulgę, obiecuję – powiedział miękko. – Idź już Kiro. Zadbam by to – wskazał na ołtarz i krzyż – zniknęło, tak abyś nie miała problemów.
Odważnie podeszłam bliżej.
– Pocałuj mnie na pożegnanie – poprosiłam drżącym głosem.
– Nie mogę. – Po raz pierwszy dojrzałam w ciemnych oczach smutek. Delikatnie pogładził mój policzek opuszkami palców. Potem wzniesiona dłoń opadła.– Nie mogę, bo inaczej być może nie umiałbym cię zostawić i wrócić do domu.
***
Przez wiele tygodni prześladowały mnie te słowa, ostatnie jakie wypowiedział do mnie Aleksander. Nie wiem, jak znalazłam się we własnym pałacu, na kanapie, z książką w ręku? Nie rozumiałam tego wtedy, nie rozumiem i dziś.
Chłopiec, który się urodził miał ciemne włosy i oczy swego ojca. Oficjalnie był nim oczywiście mój zmarły mąż.
W krótkim czasie odziedziczyłam w spadku zamek, do którego przybyłam tak niedawno. Komnata w zachodniej wieży nie zmieniła wyglądu, ale gdy zeszłam znajomymi schodami w dół, zastałam pustkę.
Tylko wypalone pochodnie tkwiły na swoich miejscach.
Po Aleksandrze zostało mi dziecko i wspomnienia.
Nieraz siedząc w fotelu przed kominkiem zastanawiałam się kim naprawdę był i dokąd się udał? Po co była ta cała tajemnica?
To, co nas łączyło było tylko fizycznym zauroczeniem. Ale mogło przekształcić się w znacznie więcej, w miłość, jeśli dalibyśmy sobie szansę.
Czasami budziłam się w nocy, drżąc ze strachu, że wróci i zrealizuje swą groźbę. Bo w moim synku dostrzegałam coś obcego, coś nienaturalnego, coś, co z pewnością pochodziło od jego ojca.
I wtedy zastanawiałam się, dlaczego spytał mnie wtedy czy jestem w ciąży? Z jakiego powodu tak bardzo obawiał się, że mogłabym urodzić jego dziecko?
Zastanawiam się. Często. Ale nie znajduję odpowiedzi.
Komentarze
Anonimowy
nie, nie, nie! nie zgadzam,sie! to nie moze byc koniec!
lkoalc
a bedzie kontynuacja?
Gdzies jedna literowka byla w slowie chciec lub chcac
Radioactiv
Witaj Babeczko. Czy mi się tylko wydaje czy jest tutaj jakieś podobieństwo, może wstęp do opowiadania "sen". Szkoda, że takie krótkie. Pozostaje pewien niedosyt. Czekam z niecierpliwością na kolejne twoje dzieła. Pozdrawiam
Radioactiv
Agata
Mi też się kojarzy ze "Snem" tylko zastanawiałam się gdzie to umieścić, przed historią ze "Snu" tak by ten synek był Kaylem, czy może później tak by Krystian był potomkiem Kayla 🙂 Pozdrawiam
Babeczka
Nic z tego 😀
Zajrzeć w indeks i sprawdzić. Gdybym chciała nawiązać do tamtego "uniwersum" całe opowiadanie umieściłabym w innej serii utworów :)))
Unknown
Opowiadanie ciekawe, nawet bardzo. Ale czuję pewien niedosyt… Napisz jeszcze jedną część:)))))
Pozdrawiam!
Sandra
asia
Zakończenie – dla mnie bomba 🙂
Anonimowy
Nie będzie dalszej cześci Hstorii pewnej.. ?
Anonimowy
Brakuje mi kilku wyjaśnień kim był Krystuan czym się zajmował i gdzie zniknął i czemu nie mógł się związać z kurs
Babeczka
Czasami lubię pozostawić co nieco wyobraźni czytającego 😉
Anonimowy
wiecej 😉
Anonimowy
Podobnie jak poprzedniczce brakuje tu kilku wyjaśnień. Po przeczytaniu czuje się pewien niedosyt chociażby jaka tajemnica tkwi w dziecku i dlaczego musiała zginąć. Mam nadzieje że dopiszesz dalszą cześć opowiadania i opiszesz co stało się z Krystianem i co kryje się w jego synu. Agfa życze dużo weny i nie mogę się doczekać kontynuacji Nikomu ani słowa 🙂
Anonimowy
Proszę ||| część
Anonimowy
Świetne opowiadanie! bardzo mi sie podoba, właśnie ze względu na to ze wiele kwestii pozostaje niedopowiedzianych:-) na pewno pobudza wyobraźnię 🙂 jednym słowem, czytelnik pragnie więcej i więcej ..pozdrawiam
Anonimowy
Również czuję niedosyt, zbyt dużo niedomówień, których nie jestem nawet sobie w stanie wytłumaczyć oczami wyobraźni 🙂 Pisanie dla pisania jest nieco puste, wydaje mi się, że dobre opowiadanie powinno jednak zawierać w sobie przesłanie, morał.. a wybacz, że to powiem- Twoje opowiadania są jakby.. na jedno kopyto…nieraz nawet (pewnie bezwiednie) powtarzasz epitety, opisy,schematy postaci, przez co odczuwam niemiłe uczucie- takie swoiste deja vu.. 🙁 Przyznam, że po przeczytaniu pierwszego opowiadania byłam zachwycona, ale po następnych już coraz bardziej zawiedziona 🙁
Anonimowy
Ja lubię pewne niedopowiedzenia w zakonczeniach, tak, żeby czytelnik miał o czym myśleć po przeczytaniu utworu, ale w tym przypadku wg mnie tych niedopowiedzen jest zbyt duzo, przez to opowiadanie wydaje sie niedokonczone. W sumie żadna z zagadek, a jest ich kilka nie została wyjaśniona…aż sie prosi o 3 część. Poza tym bardzo lubię twoje opowiadania i wchodzę na blogs codziennie
Babeczka
Napiszę tak – akurat ten utwór miał pozostawić nawet więcej niż niedosyt. Główny bohater i jego tajemnice miały pozostać nienaruszone – jak ciasteczko, które się lekko nadgryzło, a nie skonsumowało.
Jak widać z poziomu "niezadowolenia" 😉 plan można uznać za zrealizowany. I obawiam się, że kolejnej części nie będzie ;-D
Anonimowy
Babeczko, piszesz, że jesteś nastawiona na krytykę i uwagi co do tekstu- dlaczego zatem puszczasz je mimo uszu? :)) Miałaś zamysł-owszem, zrealizowałaś go, ale dużo komentarzy świadczy o tym, że nie był to dobry pomysł..jakbym oglądała film, który skończyłby się w podobny sposób, to pomyślałabym, że reżyser zostawił sobie bramkę do zrobienia kolejnej części- a Ty od razu zapowiadasz, że tak miało być i więcej nic nie będzie. I dlaczego? Moim zdaniem, mimo wszystko- zbyt wiele zaczętych i niewyjaśnionych wątków. Fajnie by było jednak dowiedzieć się, co z dzieckiem- ten wątek najlepiej nadaje się do rozwinięcia. Pozdrawiam! :))
Babeczka
Człowiek całe życie się uczy…
Chciałam raz napisać coś innego, ale – albo mi nie wyszło, albo czytelnicy wolą jednak mój tradycyjny tok myślenia 😉
A tak a propos – to właśnie jest dzieło stworzone, że się tak wyrażę mechanicznie, niejako pod wewnętrznym przymusem. Na dodatek usiłowałam je maksymalnie skrócić.
Dobra. Robię sobie kilka dni wolnego od pisania, bo mam spięcia na łączach ;-D
Anonimowy
Droga autorki! Nikt nie kazał co pisać twoje dzieło pod przymusem jak sama obiecywalas że na mała rocznicę dasz coś ekstra no i dałaś tylko jak dla za bardzo pogmatwane ją wolę jasne i dokończone sytuacje.zatem jestem bardziej zadowolona z pechowej dziewczyny niż z krewnego
Babeczka
Wiem, wybaczcie, ale na błędach człowiek się uczy.
I nie zrozumcie mnie źle – "pod przymusem" znaczy, że chciałam napisać coś innego niż zwykle, coś nowego, odmiennego.
Normalnie jest tak – pomysł, niestety według szablonu "ja żem silny, ty żeś słaba", a potem siadam i piszę, piszę, piszę…
Przy "Krewnym" zrobiłam inaczej – napisałam sobie porządny plan (nota bene tak jak radzą doświadczeni pisarze!), prawie że punkt po punkcie, zarys postaci, wymyśliłam zakończenie (czego normalnie nie robię) i zrealizowałam całość.
Jak widać twórczość na fali natchnienia wychodzi mi o niebo lepiej… choć czasem bywa wtórna i powtarzalna 😀
Anonimowy
Droga Babeczko 🙂
Mi się podoba ten niedosyt 😛 Zastanawiam się czy miałąbyś ochote napisać opowiadanie z zmienionymi rolami postaci? Chodzi o to żeby to kobieta była w końcu tą tajemniczą, po przejściach, unikająca kontaktu a mężczyzna tym zabiegającym o nią ? Pozdrawiam Platyna 🙂
Anonimowy
Mi się bardzo podobało:). chcoiaż chciałąbym wiecej 😉
Anonimowy
Jest dobrze. W końcu od czego mamy swoją wyobraźnie, każdy może dopisać swój własny ciąg dalszy.
NIe każda książka kończy się hepy endem. Ta może jednak się skończyła bo skąd wiadomo jakie życie by wiodła Kiro gdyby Krystian został?
Anonimowy
Czy tylko ja mam wrażenie że jest to zbyt zwięzłe? Do fabuły nie mam się co przyczepić, sporo dopisałam sobie czytając, ale… Mam wrażenie jakby akcję można spokojnie rozpisać na wiele, wiele większym obszarze i wyraźniej pokazać bohaterkę. Sumując – ciekawe, nowe, lecz przyznam że dla mnie osobiście zbyt streszczone.
Kaśka S
To nie może się tak skończyć :p chciałabym przeczytać kolejne części 😀 pozdrawiam :*
Anonimowy
Świetne! 🙂 / N.
Anonimowy
nie myslałas nigdy o tym żeby napisać książkę ? 😛
kocham te opowiadania! są takie tajemnicze i zaskakujące!
Rouse Karmen
Akurat tutaj nie wyobrażam sobie szczęśliwego zakończenia… To by wszystko zepsuło.. Cały czar tej histori. Jednakże gratuluję wyobrazni. Cały zamek, opisy zachowań.. Po prostu czysta magia. Choc fajnie byłoby dowiedzieć się czegoś o Krystianie. :-)))
Anonimowy
Nie myślałaś nad kontynuacją tego opowiadania? Żeby akcja działa się po latach np?