***
***
Rozdział 1
Chłód pieścił jej nagie przedramiona, delikatnie unosił włoski tam, gdzie skóra nie została zakryta przez ubranie. Poprawiła okulary, które osunęły się z nosa i sięgnęła po konturówkę.
Przez chwilę przyglądała się leżącej przed nią kobiecie, doskonałości jej ciała, idealnej symetrii twarzy. Była taka piękna, urodą trudną do zdefiniowania, ulotną, ale i fascynującą. W sumie niewiele będzie miała do zrobienia, wystarczyło zamaskować niedoskonałości, a później delikatnie podkreślić zmysłowy urok pełnych ust.
Koniecznie czerwoną szminką.
Sprawdziła, czy ma taką i wybrała tę w kolorze wina.
To był jej ulubiony moment. Soczystość dotąd bladych warg wprawiła ją w euforię. Ta soczystość kusiła i wabiła, niczym zakazany owoc. Była grzeszną fatamorganą, na pustyni otaczającego je obie przenikliwego chłodu.
Najpierw kontur. Potem wypełnienie. Powoli, skrupulatnie, aby nie zbrukać doskonałości, a idealnie z nią współgrać. Miała w tym sporą wprawę, chociaż sama unikała mocnego makijażu.
Dla nich zawsze starała się zrobić to perfekcyjnie.
W końcu musiały wyglądać jak żywe.
Odłożyła narzędzia, z satysfakcją przyglądając się swojemu dziełu. Poprawiła jeszcze złociste kosmyki włosów, a później powędrowała spojrzeniem wzdłuż nieruchomego, nagiego ciała.
Płaski brzuch, małe, jędrne piersi, długie, zgrabne nogi. Smukłe palce artystki.
Zdjęła lateksową rękawiczkę i delikatnie się pochyliwszy, położyła dłoń na wydepilowanym łonie. Zadrżała, bo dotykanie tej kobiety, jej nagiej skóry, było czymś w rodzaju perwersyjnej przyjemności. Zazwyczaj umiała się pohamować, ale nie w tym wypadku.
- Jesteś taka piękna – wymruczała, muskając kciukiem sterczący sutek. Potem pochyliła się jeszcze bardziej i subtelnie zacisnęła na nim wargi, wsysając go do wnętrza ust. I taka posłuszna, pomyślała. Palce wsunęły się pomiędzy zaciśnięte, mlecznobiałe uda, lecz nie dotarły do celu.
Gdzieś w oddali trzasnęły drzwi.
Gwałtownie się odsunęła, chociaż nie ze strachu, że może zostać przyłapana. Intymność tej chwili pragnęła zachować tylko dla siebie, nie chciała, aby swą obecnością sprofanował ją ktoś inny, a nawet drobny dźwięk był taką profanacją.
Westchnęła i spojrzała na zegar wiszący obok na ścianie.
- Na dziś już koniec – powiedziała, przeciągając się. Szeroko ziewnęła i pomyślała, że czas na odrobinę rozrywki. Może gdzieś wyjedzie? Przydałoby się upolować kogoś nowego… Roześmiała się do własnych myśli, a później sięgnęła po czerwoną szminkę.
Zapowiadali jutro piękny dzień.
Leave a Reply