Zaczynamy od krótszego.
Siedziała skulona w kącie. Skrępowana, oczekiwała na przybycie swego oprawcy. Choć nie, to nie było właściwe słowo. Jednak jakie nim było? Wzruszyła ramionami, sącząc ostatnie krople wody z butelki, którą zostawił. Gdy wyszła wczoraj z łazienki, zabronił jej się ubrać. Pod ścianę, na przybrudzony materac, który pojawił się nie wiadomo skąd, rzucił koc i poduszkę. Potem ją skrępował. Przykuł łańcuchem do metalowej rury biegnącej wzdłuż ściany, pozostawiając minimum swobody. I poszedł spać. Ona również poczuła się znużona, a kiedy ocknęła się rankiem, była już sama. Obok stała butelka wody, talerz z jedzeniem i wiadro. Zarumieniła się ze wstydu, bez trudu odgadując jego przeznaczenie.
Czas wlókł się niemiłosiernie. Na samym początku próbowała się uwolnić. Nadaremnie. Później analizowała wygląd pomieszczenia, starając się nie myśleć o jego właścicielu. Zastanawiała się czy w związku z zaginięciem ich grupy, zorganizowano akcję ratunkową. I czy jeszcze ktoś prócz niej przeżył. Teren miał być czysty, rekonesans krótki, zapoznawczy. Nie wiadomo skąd pojawili się oni. Pamiętała że kilka osób zginęło na miejscu. Może komuś udało się dotrzeć do śmigłowca? Wątpiła. Oni byli szybsi, kilkakrotnie silniejsi, bezlitośni. Kilkunastoosobowa grupa złożona z jednego naukowca i wystraszonych pierwszym wypadem w teren studentów, nie miała żadnych szans. Nawet z eskortą dwóch żołnierzy, którzy mieli ich chronić.
Drgnęła, bo rozległ się znajomy szczęk zamka. Chwilę później odetchnęła z ulgą. Wrócił. Tym razem na stole położył broń. Spojrzał na nią, przeczesując dłonią włosy. Na jego ubraniu widać było ślady krwi. Uśmiechnęła się nieśmiało, czując jak pojawia się strach. Pełznie powoli wzdłuż kręgosłupa, obejmuje ramiona, sprawia że serce zaczyna bić coraz szybciej i mocniej, a dolna warga drży, nie pozwalając opanować mdłości. To przez metaliczny zapach krwi. Zaschniętej na brudnym ubraniu, widocznej w zagłębieniach skóry. Dziewczyna skuliła się, próbując szczelniej otulić się kocem, lecz on nie zareagował, kierując się w stronę do łazienki. Znów usłyszała jak wczoraj, szum prysznica. Odetchnęła głęboko, usiłując uspokoić rozszalałe emocje. Najgorsze było to, że jednocześnie pragnęła i nienawidziła tego, co za chwilę mogło się wydarzyć.
– Czy moglibyśmy porozmawiać? – spytała cichym głosem, gdy tylko mężczyzna pojawił się z ręcznikiem na biodrach. Wzruszył obojętnie ramionami, kierując się ku lodówce. Lecz tym razem wyjął z niej dwie porcje mięsa. Jedną położył na stole, z drugą podszedł do uwięzionej kobiety.
Dobrze było coś zjeść, zwłaszcza gdy kanapkami się nie nasyciła. Dokładnie przeżuwała każdy kawałek, nie spuszczając wzorku z nieznajomego. On z niej również. Zniknął strach, ponownie pojawiła się ciekawość.
– Dlaczego mnie nie zabiłeś? – spytała w końcu, zaspokoiwszy pierwszy głód.
Tym razem się uśmiechnął. Szeroko, nieco asymetrycznie, bo w górę powędrował jedynie prawy kącik ust. Szyderczo. Jakby chciał powiedzieć, że wcale z tego nie zrezygnował, że nadal ma taką możliwość. Alisa zadrżała. Nie powinna była pytać, bo przecież wiedziała, że odpowiedź mogłaby jej się nie spodobać.
Powoli wstał, prostując się. Przymknął oczy i kręcąc głową, rozluźnił mięśnie szyi. Czas na zabawę. Ręcznik opadł na podłogę, ukazując wspaniały wzwód. Dziewczyna gwałtownie odwróciła głowę, a wtedy syknął poirytowany.
– Koc – powiedział tylko. Posłusznie odrzuciła na bok grubą tkaninę, którą dotychczas okrywała swą nagość. Przez moment zastanawiała się czy da radę podbiec do kąta, gdzie zostawił broń. Jednak szybko zrezygnowała z tego pomysłu, bo tak naprawdę nie miała najmniejszych szans, aby to zrobić. Mogła tylko biernie przyjmować swój los i modlić się albo o szybką śmierć, albo o zaskakujący akt łaski.
Tymczasem mężczyzna zbliżył się do niej tak bardzo, że jego ogromna, nabrzmiała męskość znalazła się teraz na wysokości jej twarzy. Nerwowo splotła dłonie, przypominając sobie wczorajsze zakończenie. Bała się. To było takie zwierzęce, takie upadlające. Cichutki głosik szepnął, że przecież czerpała swoistą rozkosz z tego upodlenia, ale zaraz potem zamilkł, jakby nie był pewien swoich racji. Podniosła w górę wzrok, łapiąc jego mroczne spojrzenie.
– Pokaż co potrafisz człowieku – odezwał się drwiąco. Zarumieniła się, bo dokładnie wiedziała, o co mu chodzi. Jedną dłoń położyła na sterczącym członku, drugą zaczęła pieścić wnętrze jego ud. A potem nie odwracając oczu, bardzo powoli objęła wargami sam czubek męskości. Wycofała się i powtórzyła ten ruch, tym razem wkładając go głębiej. Zwinne palce dotarły do ogromnych, twardych jak kamienie jąder, a we wnętrzu ust język rozpoczął swoistą zabawę. Odrobinę do przodu, całkiem do tyłu, trochę więcej do przodu i znów całkiem do tyłu. Mężczyzna zmrużył oczy, coraz głośniej oddychając. Zauważyła, że mu się podoba. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, zaczęła go pieścić coraz odważniej. Sama czuła narastające podniecenie, wilgoć spływającą po skórze, sterczące, błagające o dotyk piersi. Ale najpierw musiała doprowadzić go na skraj szaleństwa… Palce zakradły się w całkiem nieznane rejony, wąskim przesmykiem pomknęły od jąder, aż do pośladków. Zasyczał, zamykając oczy. Obie ręce położył na jej głowie, aby kontrolować głębokość i siłę zanurzenia. A Alisa całkowicie zatraciła się w tym, co robiła, do momentu, gdy poczuła jak mężczyzna konwulsyjnie drży, a coś lepkiego utrudnia jej oddech, zalewając gardło gorącym strumieniem.
Zakrztusiła się, a wtedy ją puścił. Odsunęła głowę, oddychając spazmatycznie, zarumieniona, podniecona i rozczarowana. Jak to? A ona?
Lecz nieznajomy stracił już zainteresowanie dalszą akcją. Podniósł z ziemi ręcznik, wytarł się starannie, a potem rzucił na podłogę. Alisa wciąż siedziała na krześle, przyglądając mu się z niemym wyrzutem. Chyba w końcu to spostrzegł, bo uśmiechnął się krzywo i powiedział tylko jedno słowo:
– Jutro.
– Nie, dzisiaj! – rozzłoszczona wstała, patrząc mu prosto w oczy. – Dzisiaj do diabła! Myślisz że jestem z kamienia?
Zaskoczony uniósł brwi. Widać nie tego się spodziewał. Zrobił dziwną minę, a potem niespodziewanie pchnął ją na łóżko. Miękko oparła na skołtunione pościele, wcale nie zamierzając się bronić.Mężczyzna bardzo powoli pochylił się nad nią, dotykając wargami gładkiej skóry brzucha. Przesunął się wyżej, zakreślając chaotyczne wzory na piersiach, a w końcu zawisł w bezruchu, ze spojrzeniem wbitym w zasnute mgiełką pożądania oczy dziewczyny. Teraz i ona patrzyła zafascynowana na obcą w swej inności twarz, na niezgłębioną czerń źrenic, na wąskie usta rozciągnięte w drwiącym uśmiechu. Uniosła ramiona, położyła dłonie na szerokich ramionach, pogładziła twarde jak kamień mięśnie. Nie, nie przerażał jej. Fascynował, podniecał, doprowadzał do szaleństwa, którego nigdy wcześniejnie zasmakowała. Cała reszta przestała mieć znaczenie, przestała się liczyć. Rozchyliła usta, przesunęła językiem po górnej wardze, lekko przygryzła dolną.
Przyjął zaproszenie. Nie wiedziała o tym, ale też nie potrafił się powstrzymać. Takiej kobiety jeszcze nie miał; kobiety stanowiącej wybuchową mieszankę zmysłowości i niewinności. Pięknej i seksownej. A nade wszystko takiej, która nie okazywała strachu czy obrzydzenia, kiedy jej dotykał.
Pocałunek był zmysłowy, powolny, jakby oboje delektowali się połączeniem ich warg, bliskością ciał. Zaczął się od delikatnego dotyku, zamienił we wspólny taniec języków, zakończył pełnym niewysłowionego głodu naciskiem. Towarzyszyły mu drobne pieszczoty kobiecych rąk, stanowcze i dużo bardziej brutalniejsze męskich dłoni.
Alisa rozsunęła uda, aby tylko móc poczuć jak na powrót twardnieje męskość nieznajomego, jak po raz kolejny rośnie jego podniecenie. Pragnęła całkowicie oddać się w władanie emocji rozlewających się po całym ciele niczym wezbrany potok, pędzących naprzód w amoku. Chciała spełnienia, pożądała rozkoszy, leczzamierzała nie tylko brać, ale i dawać. Nie wiadomo czy wyczuł jej pragnienia, czy też sam miał podobne, bo bardzo wolno wślizgnął się w mokre, pełne kobiecych soków wnętrze. W odpowiedzi na ten ruch, jęknęła gardłowo przerywając pocałunek i odchylając głowę do tyłu. Zamarł, patrząc na zarumienioną twarz Alisy.
– Niesamowite – wymruczał, przygryzając płatek jej ucha. Jednocześnie zaczął miarowo zagłębiać się w wilgotnym wnętrzu, wydobywając z ust dziewczyny kolejne jęki. Wiła się pod nim, momentami wydawała gardłowe okrzyki, wbijała paznokcie w napiętą skórę pleców. Odwzajemniała pocałunki. To nie zmieniło się nawet wtedy, kiedy on zaczął się zmieniać, kiedy przyspieszył i z zamierzoną brutalnością rżnął ją w szalonym orgiastycznym tempie. Bez litości, bez początkowej delikatności, bez opamiętania. Do tego stopnia dał się opanować pożądaniu, że i z jego ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki. Zacisnął palce na drobnych ramionach, wtulił twarz w złociste włosy i pędził naprzód, pędził po spełnienie. A ono nagle pojawiło się na ich drodze. Szczytowali jednocześnie, dzieląc się obezwładniającą rozkoszą, łącząc usta w namiętnym pocałunku. Całkowicie przestało się liczyć kim byli i dlaczego się tu znaleźli. Przestało się liczyć wszystko, prócz ekstazy.
Bardzo długo leżał spocony na szczupłym, kobiecym ciele. Dyszał ciężko, usiłując zapanować nad emocjami, których z taką intensywnością doświadczył po raz pierwszy w życiu. Nie starał się tego zrozumieć, wytłumaczyć. Był przyzwyczajony by brać to, co oferował mu los, bez zbędnych kaprysów i grymaszenia. Dlatego gdy podczas swojej wędrówki natknął się na ciało nieprzytomnej kobiety, od razu skorzystał z okazji. Zawinął ją w sporych rozmiarów szmatę, przetransportował do mieszkania, a dopiero potem przyjrzał się zdobyczy. I od razu postanowił, że jej nie zabije. Nie, bo zafascynowały go czyste rysy twarzy, zmysłowe usta, ponętne ciało.
Okazało się, że miał rację. Po raz pierwszy w swojej popieprzonej egzystencji zaznał tak intensywnej bliskości z drugą osobą. Z kobietą. Z człowiekiem. I nieważne było nawet to, że ta bliskość dotyczyła bardziej fizycznego niż duchowego wymiaru.
Dlatego powoli uniósł głowę i bez słowa wpatrywał się w zarumienioną twarz Alisy. A kiedy uśmiechnęła się, to i on odpowiedział uśmiechem. Szczerym, prawdziwym, bez odrobiny cynizmu. I po raz kolejny ją pocałował, dotykiem i pieszczotą ust dziękując za doznaną rozkosz.
Komentarze
Anonimowy
Wlasnie na to opowiadanie najbardziej czekalam! Obie czesci fascynujace po prostu! Pozdrawiam serdecznie!
Anonimowy
Fantastyczne!
Anonimowy
Piękne opowiadanie!
I tylko jeden wzorek – "nie spuszczając wzorku z nieznajomego" …
Babeczka
Te piekielne "wzorki"… 😉 Zaraz wyszukam i poprawię.
Klasa4a.a4asalk@gmail.com
Jej czekałam na to tak długo i czekanie się opłaciło część oczywiście genialna i mam nadzieje że niedługo będzie następna. Kasia
Anonimowy
Powiem całkowicie szczerze:
F E N O M E N A L N I E B O S K I E ! ! !
Proszę dodaj "Tysiąc…"
Pozdrawiam i życzę szczęścia
S.
LadyBird
Super!!! 😀
Pozdrawiam.
Anonimowy
Babeczko jeszcze ten błąd popraw.. "kierując się w stronę do łazienki" powinno być raczej "kierując się w stronę łazienki"
a tak ogólnie to opowiadanie znakomite
Pozdrawiam AlkaPotter
Anonimowy
A tu znowu nic 🙁
Anonimowy
Mysle sobie nie bede wchodzic przez 2tyg to bede miala ze 3teksty naraz do czytania..i co? I wielkie G…o
🙁
Anonimowy
Super opowiadanie mam nadzieje że będzie trzecia część
Anonimowy
Baaaabeczko! Żyjesz?
Kiedy dodasz cokolwiek? : )
Anonimowy
Babeczko co tak długo Cię nie ma :-)? Aż normalnie zaczynam sie o Ciebie martwić 🙂 jestem wielką fanką Twoich opowiadań, są fenomenalne.. zaglądam tu kilka razy dziennie z nadzieją że jest juz coś nowego 🙂 mam nadzieję że kolejna część bedzie równie boska. Aaa i Kochana życzę Ci weny najdluzej jak sie da, ciekawych pomysłów. Życzę również zdrowia dla Ciebie jak i całej Twojej rodzinki 🙂 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Nathalie Nessesary
Kiedy nowa część Babeczko?
manieczka
babeczko co się dzieje? czemu nic nie dodajesz??? 🙁 🙁 🙁