– Ja? Ja mam wyjść za mąż? – odezwała się z niedowierzaniem, gdy poseł wysłany przez jej ojca zjawił się w budynku, gdzie szkolono adeptów magii.
– Pani, potrzebny nam ten sojusz. Ciężkie czasy nastały dla Krainy Dolin. Wróg tylko czyha, by zaatakować.
– Czy mistrz o tym wie? – Zielone oczy rzucały prawdziwe gromy, kształtne wargi wykrzywiło oburzenie.
– Tak.
El odwróciła się na pięcie i lekceważąc wszelkie zasady etykiety, ruszyła w kierunku gabinetu Rothara. Nie powstrzymało jej zaklęcie, nie powstrzymał potężny zamek w drzwiach.
– Zwariowałeś?! – wybuchła, wpadając jak burza do komnaty, w której właśnie trwała narada Rady. – Popierasz moje małżeństwo?! Jakie małżeństwo do stu demonów?!
– Uspokój się. – Nawet się nie skrzywił, chociaż w szarych oczach błysnęło coś nieprzyjemnie. – No i bądź uprzejma nie przerywać nam w taki sposób.
– To mi to wyjaśnij! – zażądała zimnym tonem.
– Nie teraz.
– Teraz! Zaraz! Natychmiast!
Skapitulował. Gestem wskazał drzwi prowadzące do prywatnych komnat.
– To nie zajmie nam wiele czasu – dodał, otwierając je przed nią. – Zaczekajcie.
Stanęli naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem.
– Nie wyjdę za mąż!
– Wyjdziesz. Coś do picia? – zaproponował uprzejmie, podchodząc do stołu, gdzie stała taca z dzbanem wina i srebrnymi kielichami.
– Ale… – El nagle jakby straciła całą energię. Usiadła na najbliższym krześle, patrząc na niego z niedowierzaniem. – Dlaczego?
– Zauważyłaś, że jesteś jedną z niewielu kobiet, które pobierają nauki w mojej szkole?
– Tak. Co to ma do rzeczy?
– Bardzo dużo. Z wami kobietami zawsze jest problem.
– Bo jesteśmy kobietami? – spytała z przekąsem.
– Nie. Bo rodzicie dzieci. Wyobraź sobie czarodziejkę z trójką pociech uwieszonych jej spódnicy i rzucającą zaklęcia.
– Dlatego właśnie nie chcę wychodzić za mąż!
– El… – kucnął naprzeciwko siedzącej w bezruchu dziewczyny. – Płynie w tobie gorąca krew. A swoje uczucia ulokowałaś w wyjątkowo nieodpowiednim człowieku.
– Mówisz o Azacku? – spytała z niedowierzaniem. – Niczego w nim nie lokowałam! – dodała ze złością.
– Nie złamałby moich zaklęć, jeśli byś mu na to nie pozwoliła. Nawet nieświadomie. Czarna magia wykorzystuje właśnie ludzkie słabości.
– I dlatego chcesz, żebym zrezygnowała z nauki? Ja?!
Rothar wstał, prostując się z trudem, jakby ogromny ciężar spoczywał na jego barkach.
– Widziałem cię w roli mej następczyni.
– A teraz widzisz w roli męskiego materaca?
– Zbyt brutalnie to ujmujesz – uśmiechnął się blado. – El, władasz mocą, która wymyka się moim kryteriom oceny. Jeśli Azackowi udałoby się przeciągnąć cię na swoją stronę… Nie chcę nawet myśleć, co mogłoby się stać.
– Masz mnie za głupią gęś – odparła zimno, również wstając. – Taką, która nie potrafi trzeźwo myśleć i taką, której zawróci w głowie pierwszy lepszy.
– Wpuściłaś go do swego snu.
– Sam się zjawił! – warknęła. – Może po prostu go nie doceniasz?
– Nie El, jego nie idzie nie docenić.
– A ostrzeżenie? Tamta wioska…
– Wioski.
– Słucham? – Zaskoczył ją. – Jakie wioski?
– Od kilku lat znikając ludzie z wiosek położonych w najbliższym sąsiedztwie gór. – Usiadł na misternie rzeźbionym krześle, sięgając po puchar z wodą. – Na początku podejrzewaliśmy demony. Później naszych trzech zbiegów. Wielu to badało, w tym Vadar.
– Mój rywal do władzy i wszelakich zaszczytów – zadrwiła.
– To nie jest twój rywal. Był moim pierwszym uczniem, przekazałem mu całą, gromadzoną latami wiedzę.
– Wybacz, ale ilekroć natykamy się na siebie, to robi dziwnie zniesmaczoną minę. I nie wmówisz mi, że nie będzie zadowolony z mojego odejścia?
– Pewnie będzie. – Rothar znów się uśmiechnął.
– Czyli co? Mam zamienić recytowanie zaklęć na cerownie męskich spodni, a sporządzanie magicznych eliksirów na gotowanie pożywnych zup?
– Jeśli chcesz. Propozycja twego ojca spadła mi jak z nieba, inaczej sam zmuszony byłbym szukać ci zalotnika.
– A co z tymi wioskami?
– Nikt niczego nie wykrył. Wzięliśmy to za zbieg okoliczności, ale teraz mam wątpliwości.
– Przez ostrzeżenie Azacka?
– Nie – spojrzał na nią z namysłem. – Raczej przychylam się do opinii większości, że to jego sprawka. Efekt splątania również. To zaklęcie pochodzi z zakazanych ksiąg i nie mogło być użyte przez jakiegokolwiek maga związanego z Radą czy szkołą.
El nic nie odpowiedziała. Milczała z opuszczoną głową, zastanawiając się, dlaczego Azack zataił przed nią informację o zaginięciach na całym podwzgórzu. Z drugiej strony, to był czarnoksiężnik, sługa mroku, czego niby się po nim spodziewała? Prawdomówności? To dopiero byłby szczyt naiwności!
– Co zamierzasz zrobić?
– Na razie nic. Będziemy czujni. No i dopilnuję, abyś znalazła inny obiekt zainteresowań.
W porę ugryzła się w język, żeby niegrzecznie nie odpowiedzieć, że pilnować to może własnych kalesonów. Mimo wszystko to był mistrz, Naczelny Rady i nie wypadało rozmawiać z nim jak z kumplem od kielicha. Choćby jego plan był zupełnym idiotyzmem. Ma wyjść za mąż, żeby co? Nie zakochać się? Nie przejść na stronę wroga?
– Powinieneś bardziej we mnie wierzyć – odezwała się cichym, lekko drżącym głosem.
– Kiedyś… Był ktoś, w kogo wierzyłem. I zawiodłem się, bo nie potrafił oprzeć się złu. – Uniósł głowę. W szarych oczach pojawił się przez krótką chwilę ból. El przyglądała mu się w milczeniu. Ktoś, na kim się zawiódł? Inna kobieta? Też jego uczennica? Nic nie wiedziała na ten temat. Mistrz sprawiał wrażenie, że całkowicie nie interesowały go te sprawy. A szkoda, bo był mężczyzną w sile wieku, do tego przystojnym. Po raz pierwszy pomyślała o nim jako o mężczyźnie, nie jak o magu. – Nie chcę aby coś podobnego przydarzyło się tobie.
– Muszę to przemyśleć.
– Nie El. Tak będzie lepiej. Może wrócimy do tej rozmowy za kilka lat…
– Jesteś niekonsekwentny – skrzywiła się, kierując do wyjścia. – Za kilka lat? Po co? Zechcesz mieć w szeregach Rady czarodziejkę z uwieszonymi na jej spódnicy pociechami?
Roześmiał się, ale tak dziwnie niewesoło, raczej z goryczą. Zostawiła go, bo nie mieli sobie nic więcej do powiedzenia. Problem polegał na tym, że El uważała plan mistrza za wysoce idiotyczny. Czy małżeństwo sprawi, iż nagle jej moc zniknie? Bzdura! Liczył jedynie na to, że dziewczyna zaspokoi potrzeby ciała, no i na to, iż zajęta rodziną nie będzie miała czasu na czarowanie. Poza tym dotarły do niej plotki, że stosunki pomiędzy Radą, a królem były ostatnio coraz bardziej napięte. Nie bardzo rozumiała, z jakiego powodu, ale była pewna, że to też przyczyniło się do zgody Rothara.
Tylko że ona miała to gdzieś.
Nie wróciła już do przerwanych zajęć. Zbyt wiele myśli kłębiło się w jej głowie. Zaszyła się we własnej komnacie. Skuliła na brzegu łóżka, próbując przypomnieć sobie każdy szczegół spotkania z czarnoksiężnikiem. Każde czujne spojrzenie, każde ironiczne wykrzywienie ust. Potem zaczęła się zastanawiać, dlaczego kazał przekazać wiadomość właśnie Rotharowi? Z zaskoczeniem uświadomiła sobie, że byli w podobnym wieku, a przynajmniej na to wskazywał ich wygląd. Mogli więc pobierać nauki w tym samym miejscu, a nawet więcej. Przez pewien czas mogli być też towarzyszami. El niespokojnie poruszyła się na posłaniu. A może byli kimś więcej niż… towarzyszami? Nigdy, przez cały okres swego pobytu w szkole nie słyszała, aby mistrz w jakikolwiek sposób interesował się płcią przeciwną. Azack również nie sprawiał wrażenia, że jej uroda uczyniła na nim jakiekolwiek wrażenie. Może oni… Prychnęła ze złością. Co za durny pomysł? Całkiem jej chyba odbiło! I skąd u licha wzięła się ta irracjonalna zazdrość?
– Może i jestem głupią gęsią – mruknęła, sięgając po dzban z winem. Lecz zaledwie zanurzyła w nim usta. Alkohol nigdy jej nie służył. Kiedy raz czy dwa inni namówili ją do picia, nigdy nie wyszła na tym dobrze, za to za każdym razem zdołała się skompromitować. Nie, żadnego wina i żadnych niemądrych myśli. Musi raczej postarać się zaplanować ucieczkę. Tak, bo to będzie ucieczka, chociaż nikt nie zakuł ją w kajdany. Rothar nie jest głupi, nie da się nabrać na jej udawaną pokorę. Musiałaby więc umiejętnie zamaskować prawdziwe zamiary. Trudne, lecz wykonalne.
Kiedy obmyśliła szczegóły, spostrzegła w końcu, że zapadła już noc. W pośpiechu zdjęła ubranie, opryskała twarz wodą i na powrót schowała się pod przykryciem. Lecz sen nie nadchodził, a za to pojawiło się dziwne zniecierpliwienie. Leżała na plecach, nieruchomym spojrzeniem wpatrując się w jeden punkt na wypukłym sklepieniu komnaty, po raz kolejny wracając myślami do tego, co miało ją spotkać.
Jej talent magiczny nie ujawnił się od razu, a dopiero, gdy zaczęła dojrzewać. Na początku nikt nie brał go na poważnie. Aż do dnia, gdy królewską ucztę zamieniła w piekło. Była wściekła, bo ojciec odprawił jej matkę, aby pojąć za żonę swą długoletnią kochankę. Tak wściekła, że przestała panować nad tym, co od dawna rosło w siłę.
Uniknęła kary tylko z jednego powodu. Naczelny Rady zaskoczony jej niezwykłym darem, wziął ją pod swoje skrzydła. I nikt, nawet król nie ośmielił mu się sprzeciwić. Tak El trafiła do szkoły, gdzie grupa adeptów pobierała nauki u największych magów ich świata. Nie tęskniła do domu, bo już od dawna nie chciała podzielić losu swoich młodszych sióstr. I chociaż była trzecią kandydatką w kolejce do tronu, to nigdy tak o sobie nie myślała.
Aż do dzisiejszego dnia, gdy ojciec upomniał się o nią, chcąc zza pomocą małżeństwa zawrzeć korzystny sojusz.
Okrutny żart losu, bo przez ostatnie lata nie do małżeństwa była przygotowywana.
Lecz to nie było najgorsze. Znacznie bardziej zabolała ją zgoda mistrza. Nigdy nie sądziła, że pozwoli na coś takiego. Że zdradzi swą najlepszą adeptkę, skarze na nędzny los królewskiego mięsa. I to z jakiego powodu? Azacka? Człowieka, który wzbudzał w niej wyłącznie wrogość. Zwłaszcza po tym, czego się o nim wciąż dowiadywała.
No może nie do końca wyłącznie wrogość, przyznała po chwili niechętnie. Może nie do końca, ale przecież to o niczym nie świadczyło. Zupełnie o niczym.
Powinna się przespać, aby jutro spojrzeć na swoją sytuację z nowej perspektywy. Musi jeszcze raz porozmawiać z Rotharem, chociaż nie wiązała z tym wielkich nadziei. Chciała wolności, to musiała liczyć na samą siebie.
Podciągnęła pod brodę skraj koca. Zamknęła oczy. Wewnętrzna dyscyplina, czyli coś, czego nauczyła się tutaj w pierwszej kolejności, pomogła jej pozbyć się chaosu w umyśle.
Zasnęła.
Lecz nie było dane zaznać jej spokoju.
Ciepłe promienie słońca ogrzewały twarz. Lekki wietrzyk poruszał kwiatami na łące, gdzie leżała. Całkowicie naga, błogo rozleniwiona. Przeciągnęła się, z przyjemnością wdychając cudowne zapachy. Gdzieś w pobliżu rozśpiewał się ptak. Poza tym panowała tu błoga cisza, niosąca ukojenie i ulgę.
Nagle zadrżała. Złocistą kulę zasłoniła ciemna chmura. Zerwał się też zimny, wręcz lodowaty wiatr. Ptaki umilkły, a kwiaty pochyliły swe łebki, zwiotczały, pomarszczyły się. Kolorowy świat zamienił się w ponure, pełne szarości pustkowie. I wtedy po nagim udzie El przesunęło się coś zimnego, śliskiego. Krzyknęła, na oślep wymierzając cios przeciwnikowi, którego nie dostrzegła.
– Panno czarodziejko…
Te słowa uspokoiły ją nieco, chociaż nie przyniosły ukojenia. Zamknęła oczy, pozwalając błądzić silnym, męskim dłoniom po całym ciele. Prężyła się i wyginała, czując narastający żar w dole brzucha. A wtedy sen zamienił się w jawę i El obudziła się na środku łoża, naga, odkryta, z dłonią pomiędzy swymi udami.
Zawsze umiała zapanować nad takimi rzeczami.
Ale nie dziś.
Wygięła ciało w łuk, unosząc się w górę, gdy zwinne palce wślizgnęły się do opływającego wilgocią wnętrza. Krzyknęła, gdy dotarły do punktu, z którego promieniowała rozkosz. Jedną ręką przesuwała po nagim brzuchu, po drżących udach, pieściła bezwstydnie sterczące sutki. Drugą zaspokajała się, gwałtownie, w pośpiechu, jakby nie potrafiła zapanować nad głodem własnego ciała. Oddychała szybko, spazmatycznie. A później już tylko krzyczała, nawet nie starając się być cicho.
Opadła na pościel. Mokra, zaspokojona i tak szczęśliwa, jak nigdy wcześniej. Pod zamkniętymi powiekami wciąż miała obraz ciemnowłosego mężczyzny, o niezwykłych, jasnych oczach. Na skórze wciąż czuła dotyk jego dłoni, chociaż tak naprawdę nigdy w ten sposób jej nie dotykał.
Powoli absurdalne uczucie szczęścia znikało, a w zamian za to pojawiło się na jego miejscu przerażenie.
A więc Rothar miał rację.
Była zauroczona Azackiem. Pożądała go. I oba te uczucia rosły w niej w siłę z każdym upływającym dniem.
Musiała… Odetchnęła głęboko. Musiała się przekonać, czy naprawdę miał na nią taki wpływ. Czy to może jej własne pożądanie i długo tłumione uczucia, dały o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie. Jednego wszakże była pewna.
Nie poślubi mężczyzny, którego sama nie wybrała. Prędzej zrówna ojcowski zamek z ziemią, narażając się na gniew mistrza i skazując na wygnanie. Oczywiście miała jeszcze jedno wyjście. Mogła poprosić Radę o odebranie jej mocy, wypalenie talentu. Wiedziała że istnieje potężny czar, który może tego dokonać. El uśmiechnęła się krzywo. Azack miał rację. Lepiej było umrzeć, niż wyrzec się części siebie.
Ale to podsunęło jej pewien pomysł. Może i głupi, ale pozwalający również zachować nadzieję.
Komentarze
J.Gibson
No i masz! Jak zwykle, gdy akcja się rozkręca to finito i nara do „zatydzień”.
Azack chyba telepatycznie wyczuł, że go podejrzewa o gejowskie zapędy i stwierdził „nu pogodi” jak ten wilku do zajeca w rosyjskiej bajce, która wg mnie podjezdża pod perypetie pedofilskie. No kaman! Stary wilk, żul z petem w pysku, który gania małego króliczka w spodenkach dziecięcych…. I to w jakim celu?! Ja się pytam! Bo to nigdy nie było jednoznacznie określone…
Ale o czym to ja….?
A! No właśnie!
Mnie najbardziej intryguje ten małżeński sojusz. Bo moze to było tak, ze ojciec El wysłał ja na nauki, zeby potem ją użyć jako broni. Że niby tutaj wesele, wszyscy ha ha ha, a po nocy poślubnej karawan i dobry… Co oni tam mogą śpiewać? Bo na pewno nie dobry Jezu….
Babeczka
Wiesz co jest najgorsze? Że akcja zacznie się rozkręcać dopiero w części 8 ;-)))
Wilk i zając rozłożony na czynniki pierwsze… Ja myślę, że tam raczej chodziło o pokazanie antagonizmów. Wilk, jako zły, to ten żul spod budki, a zając jako niewinne dziecię czyli jasna strona mocy 🙂 Na odwrót to nawet władza radziecka nie dałaby rady tego przeforsować 😉
Co do śpiewu… Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja w tych opowiadaniach unikam nawet pospolitego przekleństwa „do diabła”. Jest za to „do stu demonów 🙂
Jo Winchester
Dlaczego wydaje mi się, że Azack pomoże El uniknąć tego małżeństwa i ona z nim ucieknie? Bardzo mnie ciekawi, jak młoda czarodziejka będzie się przy nim zachowywała 🙂 Akcja rozkręca się powoli, a postać Azacka zaczyna intrygować.
Nadal nie podoba mi sie postać Rothara. Wyczuwam kłopoty, czy słusznie, czas pokaże 🙂 I zaś trzeba czekać cały tydzień 🙁
Babeczka
Normalnie, skąd u Was taka niechęć do maga parającego się białą magią? 😉
Jo Winchester
Intuicja, Babeczko 😉 Pytanie, czy słusznie czy nie ?
Babeczka
Nic nie powiem, ale swoją rolę jeszcze odegra 🙂
Rebel G.
Teraz żałuję, że to opowiadanie nie jest płatne, doczekaliybśmy się tej ósmej części znacznie szybciej ? Bo podoba mi się i to bardzo, klimat jaki budujesz, szczegóły świata magii i ogólnie fabuła… No skąd Ty bierzesz te pomysły, ja nie wiem… Zazdroszczę, pozytywnie ?
Młoda czarodziejka wciąż irytująca, przekonana, że wszystko wie ? Intryga z zamążpójściem cokolwiek podejrzana – chcą ją wydać za mąż, ale za kogo? Jeszcze absztyfikanta nie ma, ale pewnie się znajdzie – panna ładna, z dobrego domu, to chętnych nie braknie. A może jest, tylko o tym biedna nie wie?
Ten jej mentor… Hmm, myślę, że nie do końca jest tak, że dobrzy są dobrzy, a źli źli ? Jakieś roszady w przeszłości zaszły albo zajdą niedługo.
Babeczka
Ale za to już w zaplanowanych aż do 11 części jest 🙂 Oczywiście, starym, dobrym zwyczajem, kilka minut po północy 😀
Pomysły jak pomysły, sama wiesz, że wpadają jak niespodziewani goście 😉
Tony Porter
Rothar zdecydowanie jest podejrzany, a w dodatku głupi. Może sobie posiadać niesamowite moce itp., ale mądrości życiowej i zdrowego rozsądku to mu brakuje. Zgadzam się z El, że jego plan jest idiotyczny – kompletnie od czapy. Rothar sam przyznaje, że moc El go przerasta, a myśli, że wystarczy wydać ją za mąż i będzie po sprawie? Czarować ma tylko męża i władać jego „różdżką”? Pożycie małżeńskie sprawi, że zapomni kim jest i będzie myśleć tylko o zadowoleniu małżonka i rodzeniu dzieci? Przecież teraz to już mur-beton El spiknie się z Azackiem. Zachowanie Rothara jest dla niej jak zdrada i poczuje się niejako zwolniona z lojalności, a i jeszcze bardziej będzie chciała wszystkim udowodnić, że nie jest byle czarodziejką, i że nie powinni byli jej lekceważyć. I to tylko dlatego, że jest kobietą. Pycha i egoizm El bardzo się jej teraz przydadzą – dobrze, że nie jest potulnym dziewczątkiem, ślepo hołubiącym swego mentora. Azack pewnie się bardzo ucieszy, że Rothar pozbył się El. Może nawet liczył na taki obrót sprawy.
Babeczka
Oj ucieszy się, ucieszy 😉
Tak to jest z tymi magami, całe życie siedzi z nosem w księgach, trochę tam poczaruje, podyskutuje o bezpieczeństwie i jak się trafia problem z tych „życiowych” to wybiera rozwiązanie możliwie jak najgłupsze według standardów zwykłego człowieka ;-D
Jo Winchester
Rothar może domyślać się, że Azack chce przeciągnąć El na swoją stronę, a jeśli Rothar nie jest taki dobry, jak może się wydawać, to ma świadomość, że ta dwójka śmiało by go pokonała.
Babeczka
I to bardzo słuszny wniosek, zdaje się, że coś takiego też jest w tekście 🙂
Tony Porter
I to jest kolejny dowód, że Rothar nie grzeszy zdrowym pomyślunkiem – skoro obawia się, że duet El-Azack mogliby go załatwić na cacy, to tym bardziej nie powinien wypuszczać dziewczyny z rąk. A poza tym, chyba na tyle dobrze zna El, że powinien wiedzieć, że ona nie pójdzie potulnie na rzeź… do ołtarza, znaczy się:)
Babeczka
A może sądzi, że ona nie odważy się mu sprzeciwić? W końcu jest dla niej jak ojciec. Nie znęcaj się, chłop chce dobrze. Uratuje podopieczną, uratuje świat, na dodatek jego działania poprawią pulę genetyczną dwóch rodów królewskich 🙂
Jo Winchester
Jeśli tak sądzi, to nie tylko nie grzeszy pomyślunkiem, jak to Tony napisała, ale również grzeszy zbytnią pewnością siebie. A jak wiadomo, to często zguba ludzi/magów/wszelkich stworzeń 😀
Tony Porter
Może rzeczywiście byłam zbyt surowa dla Rothara – lekko i łatwo chłop w życiu nie miał. Przejście Azacka na ciemną stronę mocy musiało nieźle nim tąpnąć, problemów ma niemało – a to z królami, a to z krnąbrnymi uczennicami, rodzącymi dzieci, a to z samym sobą. Dźwiganie losów świata na barkach nie jest lekkie, łatwe i przyjemne. Otworzę swe trzecie oko i spojrzę na Rothara nieco szerzej-:) Pulę genetyczną rodów królewskich to najlepiej poprawiało spółkowanie z plebsem – inaczej chów wsobny osiągnąłby zatrważający poziom-:)
Babeczka
Ja Wam jednak zdradzę, żeby się Rotharem zbytnio nie przejmować, bo czarny charakter tego tekstu to nie on 🙁 Niestety, ta rola jest obsadzona przez kogoś zupełnie innego…
Vogel
Uwielbiam tego typu opowiada. Takie mroczne…yhh tydzień to za długo. Nie mogę się doczekać kolejnych części ?
Babeczka
Ale za to regularnie, bez opóźnień 😉
J.Gibson
Okładka rewelacyjna! Odzwierciedla atmosfere Wyklętego.
Babeczka
Tak, mnie się też bardziej podoba 😉