Spory problem sprawił mi tytuł. Ale w końcu się znalazł.Z dedykacją, dla wszystkich czytających moje opowiadania, świeżo upieczonych mam!!!
Uwielbiam jeść. Naprawdę! Dzień bez czekolady jest dla mnie dniem straconym. A przy tym nie cierpię sportu, tego całego joggingu, siłowni czy jazdy na rowerze. Przy pierwszym przeszkadza mi biust, drugie kojarzy się z mało subtelnym zapaszkiem potu, a po trzecim mam obolałe siedzenie.
Po świętach Bożego Narodzenia, jak to po każdej tego typu uroczystości, czułam się najzwyczajniej w świecie przeżarta. Nawet w okolicach brzucha pojawiła się jakby niewielka fałdka. Ogarnęła mnie zgroza i wraz z moją najlepszą koleżanką z pracy, Aśką, do postanowień noworocznych dołączyłyśmy dbałość o figurę. Co prawda sylwester upłynął nam pod znakiem wysokokalorycznego alkoholu, ale wraz z powrotem szarej codzienności, wrócił zdrowy rozsądek.
Moja koleżanka wymyśliła pływalnię. Po krótkim namyśle zgodziłam się – pływać jako tako umiem, choć stylem mieszanym i na dno idę dopiero po dziesięciu metrach jednym ciągiem.
Odmówiłam wizyty na termach maltańskich, bo to miał być czysty sport, a nie towarzyskie spotkanie. Poza tym było za drogo.W zamian za to wybrałyśmy małą pływalnię, gdzieś w najbliższej okolicy. Co prawda pani w informacji oznajmiła nam, że w wybranych przez nas godzinach, większy basen zajęty jest przez kursantów nauki pływania, ale zawsze zostaje jeszcze drugi. Mnie pasowało, bo nie był głęboki, metr pięćdziesiąt maksymalnie. Aśka trochę kręciła nosem, ale dała się przekonać, abyśmy przynajmniej spróbowały.
Olałam sportowy strój i czepek. Pierwszy spłaszczał mi biust, a w czepku wyglądałam jak plemnik. Zaplotłam włosy w wymyślny kok, ubrałam seksowne bikini i niepewnie wkroczyłam do środka.
Aśka nie miała wątpliwości, co do celu naszego pobytu. Oznajmiła, że czeka nas godzina intensywnego wysiłku w wodzie i już ona dopilnuje, żebym się nie leniła w jacuzzi. Jednak o naszych planach zapomniałyśmy niemal od razu i to gruntownie, na widok instruktora nauki pływania.
– Patrzę i oczom nie wierzę! – jęknęła Aśka z podziwem i energicznie stuknęła mnie w prawy bok. – Ocknij się, nie możemy tak sterczeć w bezruchu i gapić się.
– Dlaczego nie? Ja mogę? – mruknęłam w roztargnieniu, z lubością podziwiając roztaczający się przede mną widok.
Chłopak był młodszy od nas obu. Wysoki, zbudowany niczym grecki bóg, o zawadiacko opadających na twarz włosach, idealnie złocistej skórze i lazurowych oczach. Jednym słowem cud natury, na dodatek obdarzony czarującym uśmiechem.Rozmawiał z innym, szczupłym i niewysokim mężczyzną, o surowej twarzy i krótko obciętych czarnych włosach. Zresztą, na tego drugiego prawie nie zwróciłyśmy uwagi.
– Ale towar! – westchnęła moja koleżanka, automatycznie prostując się i wypinając do przodu biust. Zerknęłam na nią i zrobiłam to samo.
– Blondyn – powiedziałam z naciskiem. – Podobno wolisz brunetów?
– Pal licho kolor włosów. Chodzi o całą resztę!
– A co z Krzyśkiem? – spytałam podstępnie. Od kilku tygodni spotykała się z „miłością swego życia”, jak szumnie określała tę znajomość.
– Uhm…
– No właśnie! – Postarałam się, by w mym głosie zabrzmiało potępienie. – Nie bądź świnia i nie zabieraj mi okazji do dobrej zabawy.
– Takie ciacho – jęknęła Aśka. – Dobrze, ale jak tobie się nie uda, to ja startuję. I mogę się gapić do woli! – zastrzegła groźnie.
– Możesz się gapić – mruknęłam, ukradkiem poprawiając majtki od kostiumu. – Gdyby okazał się zajęty lub homo będę się gapiła razem z tobą.
Ale Aśka, która nagle zaczęła tryskać dobrym humorem, bez pardonu pchnęła mnie do przodu.
– Przestań krakać. Do boju dziewczyno!
Hm. Jakby tu zacząć? Udawać, że się topię? No cóż, to akurat wyszłoby mi koncertowo, wystarczy, że wskoczyłabym w miejscu, gdzie basen miał około dwóch metrów. Ale wyjdę na kretynkę.
Obiekt mych rozmyślań ułatwił mi sprawę i zmył się z zasięgu mego wzroku. Po godzinie całkiem straciłam nadzieję. Był tylko ten jego nijaki kolega. W dość markotnych nastrojach wróciłyśmy do szatni. Tyle dobrego, że wykonałyśmy w całości własny plan i szczerze mówiąc już prawie nie czułam ramion.
Kiedy Aśka suszyła włosy, zauważyłam, że zapomniałam o przepasce na rękę, która była jednocześnie biletem wstępu. Odłożyłam ręcznik i udałam się z powrotem na basen. Leżała tuż pod ścianą. Ruszyłam raźnym krokiem w stronę zguby, kompletnie zapominając, że na nogach mam piekielnie śliskie japonki. Dałam zaledwie dwa kroki, gdy z tyłu rozległ się radosny śmiech. Odruchowo obróciłam głowę i spojrzałam wprost w lazurowe oczy niedawnego obiektu mego zainteresowania.
I w tym momencie się poślizgnęłam. Wykonałam piękny skłon do przodu, wrzasnęłam, wpadłam na kucającego na brzegu basenu faceta i wczepiwszy się w jego głowę, pociągnęłam go za sobą do wody. Pech chciał, że była to ta głębsza strona. Nie czując gruntu pod nogami spanikowałam i miotając się niczym ryba w sieci, usiłowałam wypłynąć na wierzch. Na dodatek nie puściłam tego biedaka, który szedł na dno razem ze mną…
Po chwili sytuacja ustabilizowała się na tyle, że prychając wodą i wściekle charcząc, siedziałam na ramionach obcego mężczyzny, kurczowo trzymając go za głowę. Miałam spore szanse by go utopić, ale na szczęście poradził sobie, silnym ruchem wyrzucając mnie w górę, tak, że wylądowałam na mokrych kafelkach.
– Kurwa! – usłyszałam pełen wściekłości głos. – Co to do cholery miało być?!
Zerknęłam w bok. Z wody wynurzył się, ciężko dysząc ciemnowłosy ratownik. Z bliska, cały mokry przedstawiał sobą więcej niż interesujący widok. Twarz miał surową, szczupłą, o wydatnych kościach policzkowych i wąskich, lekko skośnych oczach. Były tak samo ciemne jak włosy.
– Nic ci nie jest? – To mój grecki bóg klęczał tuż obok, spoglądając z troską i rozbawieniem.
– Nic mi nie jest, jeśli chcesz wiedzieć. Ta kretynka o mało co mnie nie utopiła – warknęła moja niedoszła ofiara i wygramoliła się na brzeg.
– Przestań Kamil, to nie było pytanie skierowane do ciebie. Dziewczyna się poślizgnęła. Prawda?
Spojrzałam na niego z wdzięcznością i pokiwałam głową.
– Taaa. Akurat. Przychodzą tu takie napalone singielki i walą podryw na głupka – warknął Kamil wyławiając z wody swoje klapki.
– Co proszę? – aż mnie zatchnęło z oburzenia. – To naj…
– Ci! – Blondyn położył palec na moich wargach. O mało nie zemdlałam z wrażenia. – Kolega dziś w złym humorze od rana, musisz wybaczyć. Jestem Mikołaj.
– Nina – przedstawiłam się i spojrzałam wrogo w kierunku Kamila. Ani trochę nie wzruszyło go moje potępienie. – I na pewno nie odstawiałabym takiej komedii dla ciebie – wskazałam go palcem, starając się by zabrzmiało to wyjątkowo jadowicie.
– Pewnie. Ale dla niego tak – wskazał Mikołaja.
Co za bezczelny, wstrętny typek!
– Zaczynam żałować, że nie udało się jednak ciebie utopić!
– Podstarzała gęś – burknął, zezując na mnie z niechęcią.
Dobrze. Może i głupio wyszło, może i miał odrobinę racji wkurzając się, ale ja sobie wypraszam! Nikt nie będzie mnie nazywał napaloną singielką ani gęsią. Na dodatek podstarzałą!
– Nie pozwalaj sobie owłosiony gorylu! – warknęłam, usiłując godnie wstać i pognębić przeciwnika wzrokiem. Nie dał się, chyba był odporny na takie rzeczy.
– Nina? A ja się zastanawiałam gdzie zniknęłaś na tak długo? – Tuż obok pojawiła się Aśka, zachłannym wzrokiem wpatrując się w obu panów.
– Moja koleżanka Asia – dokonałam prezentacji. Najchętniej już bym stąd uciekła, zwłaszcza, gdy po Mikołaju widziałam, że ledwo powstrzymuje się od śmiechu.
– Zlot czarownic – powiedział Kamil i odwrócił się z zamiarem odejścia.
Miałam dość tego lekceważącego traktowania. Tuż pod moimi nogami leżał jedennieszczęsny klapek. Błyskawicznie schyliłam się, by go podnieść i wycelowałam w oddalającego się mężczyznę. Trafiłam bezbłędnie, prosto w głowę.
– Au! – odwrócił się i spiorunował mnie wzorkiem. – Kompletnie ci odbiło kretynko?
– Zaraz znajdę drugi! – zagroziłam.
Mikołaj nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Wtórował mu odrobinę niepewny chichot Aśki.
– Gdyby nie to, że za chwilę mam lekcje, to bym się z tobą policzył – syknął i już go nie było.
O, tak! Zerknęłam ponuro na rozbawionego blondyna, na strojącą głupie miny koleżankę i pomyślałam, że kwestię zapoznania mam z głowy. Teraz zobaczymy, co będzie dalej.
***
– I jak? Umówił się w końcu z tobą czy nie? – Asia wyglądała na niezwykle żądną sensacji.
– Tak. Na wspólną kąpiel, jutro wieczorem – powiedziałam zamyślona. – Będzie uczył mnie pływać, abym nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji.
– Super!
– No nie wiem.
– Będziecie sami?
– Tak. Co wieczór po zamknięciu pływalni, mają godzinę dla siebie.
– To ten drugi też będzie?
– Nie. Mikołaj powiedział, że go jakoś spławi. Asia – jęknęłam nagle. – On ma dwadzieścia cztery lata. Jest sześć lat młodszy. Ja tak nie mogę!
– Czego niby? Sama mówiłaś, że młodsi są bardziej dynamiczni w łóżku.
– Czasami. A co będzie jak się zakocham?
– To nie takie znów nieszczęście – odparła z ironią, podchodząc do mojej lodówki i bezczelnie ją otwierając. – Masz coś na ząb?
– Bierz co chcesz – machnęłam ręką. –Może i masz rację, ale dziwnie się czuję. Jakbym umawiała się z którymś z moich uczniów.
– Lepiej pomyśl o tym, co możecie robić sami w jacuzzi, przed całą, długą godzinę. Poza tym uczysz w liceum, więc nie przesadzaj.
– Niby tak – wciąż nie byłam przekonana, co do słuszności własnych poczynań. – Ale sama pomyśl, kiedy ja pierwszy raz się bzykałam, on jeszcze wierzył w bociany.
– Zrób sobie prezent z okazji ukończenia trzeciego krzyżyka.
– Urodziny mam za siedem miesięcy…
– Boże! Jaka ty jesteś marudna! Kiedy ostatnio z kimś byłaś?
– No… – Na dłuższą chwilę głęboko się zamyśliłam. – A wiesz, masz rację. Latem, na wakacjach, kiedy poznałam tego przystojnego dziennikarza.
– Stąd te marudzenie. Poszalej trochę i pogadamy.
– Za tydzień lecę do Egiptu. Zapomniałaś?
– No właśnie. Poromansujesz, czule się pożegnasz i jakby co chłopak będzie miał czas, by ochłonąć. Albo ty. A na miejscu poderwiesz sobie przystojnego tubylca.
– Optymistka – mruknęłam. – Lepiej powiedz, w co mam się ubrać?
– Najlepiej w nic – zaczęła się śmiać, widząc moją krzywą minę. – Nie będzie problemu z rozbieraniem.
– Ha, ha, ha! Bardzo zabawne.
– Ninka, przestań doszukiwać się we wszystkim problemów. Nastaw się na dobrą zabawę, a wtedy wszystko samo się ułoży.
Kiedy poszła, usiadłam z kubkiem ciepłego mleka w ukochanym fotelu. W tle grała cicha muzyka, za oknem padał śnieg, a tysiące płatków wirowało w złotawym świetle latarni. Zagapiłam się, wciąż zadumana, wciąż niepewna. Ale z drugiej strony takich facetów jak Mikołaj nie spotyka się często. Dopiłam mleko i postanowiłam, że pójdę na to spotkanie. Choćby nie wiem co…
Los wypróbował moją silną wolę, bo nazajutrz zerwała się prawdziwa śnieżyca i nawet w mieście większość dróg stała się słabo przejezdna. Byłam uparta, a ponadto moje autko miało nowiutkie zimowe opony. Na miejsce dotarłam spocona z emocji, z drżącymi dłońmi, bo jazda po prawdziwej szklance, trzydzieści na godzinę, to jednak przeżycie dostarczające wielu wrażeń.
Do środka wpadłam niemal w ostatniej chwili. Mikołaj kazał mi wejść przed dwudziestą drugą, jako klientowi. Powiedział, że resztę załatwi. Całe szczęście, że wyjechałam wcześniej. W pośpiechu udałam się do szatni, przebrałam w strój, starannie poprawiłam makijaż i fryzurę. Potem przejrzałam dość krytycznym wzrokiem w lustrze.
Ciemnobrązowe włosy, ani proste, ani kręcone, spięłam starym zwyczajem na czubku głowy. Kilka kosmyków opadało mi na twarz, tworząc wrażenie przypadkowego nieładu. Figura jeszcze niezła, głównie dlatego, że codziennie starałam się chodzić do pracy piechotą. Najbardziej dumna byłam z talii – idealnie płaski, wręcz wyrzeźbiony brzuch i obwód tak mały, że co poniektórzy facecie obejmowali go obiema dłońmi. Za to to, co powyżej i poniżej było już bardziej krągłe. Czasem miałam wrażenie, że za bardzo.
Dość regularne rysy twarzy, delikatny dołeczek w brodzie i drugi w policzku, widoczny, gdy się uśmiechałam. Zbyt wydatne usta, co do których zawsze miałam wątpliwości, że zdominowały całą twarz. Wiele razy słyszałam, że jestem piękna czy śliczna, ale w końcu na ile można wierzyć facetom, którzy chcą cię przelecieć? No właśnie…
Dobrze, koniec z wyliczaniem prawdziwych i wyimaginowanych kompleksów – postanowiłam. Czas poszukać Mikołaja.
Wyszłam z damskiej szatni. Dookoła mnie nie było żywej duszy. Większość świateł była już zgaszona, całe pomieszczenie sprawiało wrażenie kompletnie opuszczonego. Zadrżałam, bo pomyślałam ile cudownych rzeczy będziemy mogli zrobić…
Przez pięć minut stałam na brzegu basenu niecierpliwie przytupując nogą. Potem zdecydowanym krokiem ruszyłam ku męskiej szatni, spodziewając się, że tam znajdę Mikołaja. Z daleka usłyszałam szum prysznica. Weszłam do środka, minęłam zakręt i stanęłam w miejscu, zastygając niczym słup soli.
Oparty o ścianę, z zamkniętymi oczami i w dodatku całkiem nagi, stał Kamil. Woda wąskimi strumieniami spływała po jego twarzy, ramionach, brzuchu i… Och! Tu stanowczo mnie przymurowało.Na sam ten widok zrobiło mi się gorąco. A gdy jeszcze pomyślałam jak może wyglądać podczas akcji…
I w tym momencie mężczyzna przetarł oczy, prychnął i spojrzał prosto na mnie. Musiałam dziwnie wyglądać – w pełnym makijażu, w skąpym stroju, zastygła w miejscu, ze wzrokiem utkwionym pomiędzy jego nogami.
– Podoba ci się? – spytał drwiąco, sięgając po ręcznik.
Oblizałam zaschnięte wargi.
– Gdzie Mikołaj?
– Mikołaj? – Wydawał się być nieco zdumiony. A potem nagle zaczął się śmiać.
– No co? – warknęłam urażona, krzyżując ramiona na piersiach.
– Teraz wiem, dlaczego prosił mnie bym dał mu jutro fory po pracy. Ale ty oczywiście pomyliłaś dni.
– Pomyliłam? – Zaraz, zaraz. Powiedział, że w poniedziałek. Znaczy się dziś. Nie, chwileczkę. Powiedział pojutrze. A więc we wtorek…
Jasny gwint! Faktycznie pomyliłam!
– Przyszłam popływać – oznajmiłam godnie.
– Akurat.
– Byłabym wcześniej, ale są straszne warunki na drogach.
Zawinął ręcznik dookoła bioder.
– Przestań wciskać mi kity. Umówiłaś się na bzykanko z moim kolegą. Albo inaczej – on to zaproponował. Nie jesteś ani pierwsza, ani ostatnia. To jego stara, dobrze sprawdzona metoda.
– Łżesz!
– Dlaczego? – wzruszył ramionami.
– Z zazdrości… – wyrwało mi się.
Kamil uśmiechnął się i podszedł bliżej. Miałam ochotę cofnąć się i uciec, nie tłumacząc więcej powodów mego pobytu tutaj, ale jego niedoczekanie. Nie stchórzę!
W duchu niechętnie przyznałam, że taki mokry, owinięty w ręcznik, z tą śniadą cerą i owłosionym torsem, działał na mnie w jakiś szczególny, trudny do opisania sposób. W dodatku ten drwiący, wszystkowiedzący uśmieszek.
– Może ja się załapię zamiast niego?
O mało nie zatchnęło mnie z oburzenia.
– Nie ma mowy!
Nie podobało mi się jego spojrzenie. Wyglądał jak kocur oblizujący się na widok przyszłej zdobyczy. Czyli mnie. Nie podobało mi się głównie dlatego, że poczułam nagłe gorąco w dole brzucha, z szybkością błyskawicy rozprzestrzeniające się po całym ciele.
– Nie? Dlaczego? – Podszedł znacznie bliżej, a ja odruchowo cofnęłam się do tyłu i poczułam za plecami chłód ściany. Porównanie z myszką złapaną przez ogromnego drapieżnika stało się jak najbardziej słuszne.
– Bo nie mam ochoty!
– Czyżby?
Przysięgłam sobie, że jeśli spróbuje mnie pocałować to mu przywalę. Ale on zamiast tego wyciągnął dłoń i musnął moje piersi. Pod wpływem tego dotyku sutki natychmiast stwardniały, a mnie niemal zabrakło tchu.
– Kłamczucha – wymruczał Kamil, zatapiając we mnie spojrzenie ciemnych, nieprzeniknionych źrenic.
Potem szybkim ruchem złapał mnie za szyję i ciężarem całego ciała przycisnął do ściany. Jęknęłam i usiłowałam oderwać jego ręce, ale na próżno. A on tylko patrzył na mnie z góry, uśmiechając się drwiąco. Pochylił się i wyszeptał:
– Jesteś śliczną kobietą Nino… –Bez problemu zmienił konfigurację, unieruchamiając me dłonie tuż nad głową. Z ulgą złapałam oddech.
– Puszczaj! Nie mam ochoty na takie żarty!
– To nie żart.
Myślałam, byłam pewna, że teraz mnie pocałuje. I nagle, zupełnie niespodziewanie, zrozumiałam, że mam na to szaloną ochotę. Gdyby nie trzymał mnie tak mocno, to kto wie? Może sama rzuciłabym się na niego. Co z tego, że rozum protestował? To nie on tu rządził.
Ale Kamil pochylił się i zaczął pieścić ustami moją szyję. Cichutko westchnęłam, czując jego gorące wargi kreślące chaotyczne wzory na mojej skórze. Tak byłam pochłonięta nowymi doznaniami, że zaledwie kątem oka odnotowałam, iż jego ręcznik opadł na podłogę. Był teraz całkiem nagi, silny, gorący i co tu dużo ukrywać, coraz bardziej podniecony. Ja także…
Zapomniałam o Mikołaju, zapomniałam o całym świecie, o wszelkich obiekcjach. Przymknęłam oczy i całkowicie się poddałam. Miałam sporo grzeszków na sumieniu, ale nigdy wcześniej, żaden mężczyzna nie działał na mnie w ten sposób.
Chyba to wyczuł, bo poczułam jak się uśmiecha.
– Nigdy w życiu, co? – wyszeptał do mego ucha. Potem delikatnie, czubkiem języka objechał jego kontury, lekko przygryzł płatek i kreśląc linię wzdłuż żuchwy, dotarł aż do ust. Tam zatrzymał się na moment, tak blisko, że nasze wargi dzieliły zaledwie milimetry. Czułam jego oddech, pachnący miętą i czymś jeszcze, twardą męskość ocierającą się o mój nagi brzuch i podniecenie tak silne, że kolana miałam jak z waty.
– Jeszcze nie Nino, jeszcze nie. – Położył palec na moich nabrzmiałych wargach. Otworzyłam oczy i napotkałam kpiące spojrzenie, tym razem także pełne pożądania. Szarpnęłam się, chcąc uwolnić dłonie, ale on z premedytacją ścisnął je jeszcze mocniej. Potem gwałtownym ruchem wpił się w moje usta, tak mocno, że w pierwszym momencie zabrakło mi tchu. Naprężyłam się, jakbym i ja chciała się wbić w jego ciało, ale on znów silniej przycisnął mnie do ściany. Nie miałam najmniejszych szans, by się ruszyć. Mogłam tylko odwzajemnić pocałunek, odpowiedzieć na szalone wezwanie jego języka, buszującego w ustach.
Przerwał i brutalnie chwycił mnie za włosy, unosząc głowę i zmuszając bym spojrzała prosto w jego oczy.
– Powiedz, że tego pragniesz! – Głos miał zmieniony, schrypnięty. – Mów!
Trochę się przestraszyłam tego, co ujrzałam w jego wzroku. Rany boskie! Przecież ja w ogóle nie znam tego faceta! Raz wpadłam mu na głowę i o mało nie utopiłam. Tylko tyle. Ale już mówiłam, że mój rozum przegrał tę bitwę na samym początku…
– Pragnę cię!
Uśmiechnął się i z pasją powrócił do pocałunku. Kiedy skończył i wtulił twarz w moje piersi, miałam nabrzmiałe wargi, pałające żarem policzki i całkiem mokro pomiędzy udami.
Kamil nie chciał chyba dłużej czekać. Stanowczym ruchem zerwał ze mnie strój, najpierw górę, później majtki i ruszył na wędrówkę po spoconej i rozpalonej skórze. Do ust dołączyły dłonie. Byłam teraz wolna, ale nie zamierzałam z tej wolności korzystać. Palce wplotłam w jego mokre włosy, z napięciem oczekując, aż dotrze na sam dół.
– Śliczna! – usłyszałam mruknięcie pełne aprobaty, kiedy rozsunął moje uda i dotknął gorącej, wilgotnej szparki. Zaczął pieścić ją czubkiem języka, a ja powoli czułam, że odpływam. Jęczałam coraz głośniej, potem, gdy stanowczym ruchem wsunął do środka dwa palce, krzyknęłam.
Jeśli na początku przejmowałam się jeszcze czymkolwiek, tym, że ktoś nas nakryje, tym, że powinnam mieć wyrzuty sumienia, to teraz zapomniałam o wszystkim. Wiłam się w jego uścisku i prężyłam, całą sobą błagając o więcej. Co on ze mną wyczyniał, że było mi tak dobrze?
Kiedy dotarłam już do punktu, gdzie całe moje ciało, było jedną wielką prośbą, gdzie niemal byłam zdolna błagać go o to, by poczuć twardą męskość w swym wnętrzu, Kamil wstał i lekko mnie uniósł. A potem powoli, bardzo powoli opuścił na nabrzmiałego, sterczącego członka. Patrzył przy tym uważnie w moje półprzytomne oczy, wciąż nieznacznie się uśmiechając.
Najpierw zamarł w bezruchu, jakby chciał wystawić moją cierpliwość na dodatkową próbę, a potem zaczął się poruszać. Coraz mocniej, coraz silniej. Aż w końcuczułam, jakby za chwilę miał przebić mnie na wylot.
Robił to bez opamiętania, bez chwili wytchnienia, brutalnie niczym zwierzę. Lecz dla mnie nie miało to najmniejszego znaczenia. Zatraciłam się w odczuwalnej rozkoszy tak bardzo, że pragnęłam tylko spełnienia, pragnęłam by robił to bez końca. Krzyczałam, drapałam jego plecy, a on dążył do finału, wtuliwszy twarz w moją szyję, dysząc ciężko i z taką siłą ściskając moje pośladki, że ślady po tym pozostały na nich przez długie tygodnie.
Przez całe życie, przynajmniej to dorosłe, byłam zdania, że orgazm to przereklamowana sprawa. Nagle zrozumiałam dlaczego. Bo nigdy wcześniej go nie miałam.
To, czego doświadczyłam w tych kilku sekundach, było tak potężne, tak ogłuszające, że znieruchomiałam, głośno jęcząc. Czułam, jak moje ciało drży, jak rozkosz rozlewa się po nim, docierając do najodleglejszego zakątka, do najmniejszej komórki. Kamil zamarł również, doskonale rozumiejąc co się ze mną dzieje.
Kiedy drgania mego ciała ustały i byłam w stanie rozluźnić kurczowo zaciśnięte palce, wysunął się ze mnie i stanowczym ruchem zmusił, bym uklękła. Nie protestowałam, doskonale rozumiejąc, co zamierza. Bez odrobiny wstydu czy skrępowania, ujęłam jego mokrą od mych soków męskość, a później objęłam ją wargami. Teraz to on wplótł dłonie w moje zmierzwione włosy, dyktując tempo i głębokość, na jaką się zanurzał. Wystarczyły jednak dwa, trzy ruchy by wytrysnął gorącym strumieniem. Pozwolił mi odchylić głowę i całość wylądowała prosto na moich piersiach. Patrzyłam zafascynowana na wciąż nowe porcje. Ile on w sobie tego miał!
Potem zapadła cisza, przerywana jedynie naszymi głośnymi oddechami. Wstałam, a Kamil niespodziewanie pociągnął mnie pod prysznic. Uśmiechając się, puścił z góry strumień wody i delikatnie przesuwając dłonią po skórze, wszystko zmył. Patrzyłam na niego w milczeniu, bo nie miałam bladego pojęcia, co powiedzieć.
On pierwszy przerwał milczenie.
– Dziękuję.
To proste słowo i czuły pocałunek, sprawiły, że ponownie ugięły się pode mną kolana. Nagle, nawet nieoczekiwanie dla samej siebie, wtuliłam się w jego ramiona, a dłońmi oplotłam szyję. Niesłychanie szczęśliwa wdychałam zapach obcego, a jednak bliskiego mi mężczyzny.
– Musimy iść. – Kamil lekko się odsunął i pogładził mnie po policzku. – Niedługo zamykają.
Coś nieprzyjemnie zakuło mnie w sercu.
– Też tak robisz, prawda? Nie tylko Mikołaj wpadł na ten pomysł romansowania na pustym basenie.
– Czasami – odparł krótko. Wyglądał, jakby odrobinę się zawstydził.
Kiedy już ubrani, spotkaliśmy się przy wyjściu, nieoczekiwanie zebrało mi się na płacz. Czasami… Po co miałam się oszukiwać, byłam po prostu jedną z wielu. Poczułam niesłychany żal, patrząc na Kamila, jak siedząc, wiąże buty. Może nie był doskonały, ani wymarzony, ale i tak mi się spodobał.
Jakby wyczuł to spojrzenie, bo uniósł głowę i posłał mi łobuzerski uśmiech. Wystarczyła chwila, bym, znalazła się na jego kolanach, wtulając zaczerwienioną twarz w poły jego kurtki.
– Miałaś w oczach tyle szczęścia. A teraz pojawił się w nich smutek. Nie jesteś jedną z wielu Nino. Jesteś wyjątkowa – spojrzałam na niego zdumiona. Dość powiedzieć, że akurat po mężczyźnie nie spodziewałam się,aż takiej przenikliwości.
– Wyjątkowa? – spytałam z powątpiewaniem.
– Aha. Mało która kobieta usiłuje mnie najpierw utopić, a potem kocha się ze mną w tak szalony, pozbawiony hamulców sposób.
– Wcale nie chciałam cię utopić! – zaprotestowałam z oburzeniem. – Poślizgnęłam się!
Zaczął się śmiać, a potem mnie pocałował. Mało brakowało, a powtórzylibyśmy sytuację sprzed godziny. Na szczęście Kamil ocknął się w porę, choć doskonale wyczuwałam, jak wielką miał ochotę na seks. Jeszcze tylko odprowadził mnie do auta, czule pożegnał i czekał, dopóki nie wyjechałam z parkingu.
Myślałam, że nie zasnę. Ale ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, zamknęłam oczy i pogrążyłam się w błogiej nieświadomości. Najzabawniejsze było jednak to, że zasypiając, wciąż się uśmiechałam.
Komentarze
Anonimowy
Bardzo fajne. Kilka literowek (wysunal sie z mnie zamiast ze mnie) a poza tym mi sie wydaje,ze jest ten klapek a nie ta klapka w odniesieniu do obuwia. Pewnosci nie mam.
Babeczka
Dzięki. Literówkę poprawiłam, ale z tymi klapkami… Słownik pwn twierdzi, że powinien być klapek. Ale jakoś to tak dziwnie brzmi przy czytaniu. Na razie poprawiłam, ale może po prostu zmienię kontekst zdania?
🙂
Anonimowy
Poproszę o aktualne zdjęcie opowiadanie ekstra
Babeczka
??? Nie bardzo rozumiem? Moje zdjęcie? Czy opowiadania? A może zdjęcie i opowiadanie?
Basia S
Babeczko, zrób zdjęcie opowiadania – będzie zabawnie. Anonimkowi zapewne chodziło o Twoje zdjęcie, a później, pomijając znak interpunkcyjny, napisał, że opowiadanie jest ekstra.
Jest naprawdę świetne, czekam na przyszłą niedzielę z niecierpliwością! Pozdrawiam.
Babeczka
A! O tym nie pomyślałam. Na razie szlifuję opowiadanko na jutro, więc wszelaką dodatkową działalność, zawieszam do odwołania 😉
Anonimowy
Chodziło mi o twoje zdjęcie aktualne zdjęcie bo kiedyś pisałaś że obcielas warkocze a nie dodaje znaków interpunkcyjnych z czystego lenistwa
Anonimowy
Jedno z lepszych, mimo literówek, jakie ostatnio czytalam!
Anonimowy
Dzięki Babeczko 😉 od razu dzień staje się piękniejszy 😀
Alexza
Uwielbiam Twoje bohaterki, które nie dają sobie w kaszę dmuchać – ja też bym mu przywaliła klapkiem na jej miejscu:P
Anonimowy
Super 😉 Zawsze bylam, ciekawa czy taki seks naprawdę istnieje 😉
Babeczka
Jeśli chodzi o taki, rzucający sobie ludzi w ramiona od pierwszego kopa, to mogę zagwarantować, że istnieje. Druga kwestia, to to, że zazwyczaj takie rzeczy nie mają lukrowanego zakończenia, a wręcz przeciwnie, zostawiają po sobie pewien niedosyt, czasem gorzej…
magida
Bardzo mi się podoba opowiadanko, uwielbiam je czytać 🙂 Czekam jak zwykle na kolejne. Dziękuje i pozdrawiam
Babeczka
Najpierw jakaś komedia romantyczna na hbo, potem powtórka na axn "Nieba Montany" i siedzę teraz z uporem poprawiając tekst na jutro. Będzie słodkie, romantyczne, lukrowane zakończenie. Wymazałam ponad połowę i piszę od nowa. Niech żyje miłość! Precz ze smutkami!
Anonimowy
Oj tak 😉
Anonimowy
Świetne opowiadanie 😉 Lubię takich twardzieli, którzy w pewnym momencie po prostu miękną 😉 Ciekawe jak będzie tym razem 😉
S.
Anonimowy
Babeczko, daj drugą część! 🙂
Babeczka
Dam, ale w niedzielę 🙂
Anonimowy
Babeczko, dzisiaj niedziela i nie ma "Basenu" czemu???? Pozdrawiam serdecznie 🙂
Babeczka
Błagam o powtórnie przesłanie wiadomości! Skasowałam wszystko z ostatniego miesiąca, na dodatek pośpiesznie opróżniłam kosz, a potem to już tylko rwałam włosy z głowy… Nic, tylko całkowite zaćmienie 🙁
Rouse Karmen
Uwielbiam narrację pierwszoosobową w Twoim wykonaniu. Daje o wiele więcej niż zwykła.. 🙂