Reborn (X)

with Jeden komentarz

***

Rozdział 9

Nie spodziewałam się, że prawnik może tak wyglądać. Co prawda, Dawidowi również niczego nie brakowało, ale stanowczo on był typem dżentelmena, a Zawolny typem modela, który właśnie wyszedł z sesji zdjęciowej.

Mój mąż był wysokim, szczupłym brunetem, o surowej twarzy, trójkątnym podbródku, wyrazistych kościach policzkowych i śniadej skórze. Miał też fascynujące oczy, w kolorze wyrazistej zieleni i w ciemnej oprawie, która uwypuklała ich odcień. Włosy miał czarne, krótko obcięte, szerokie ramiona i wąskie biodra. Poza pracą ostro trenował i czasami zdarzyło mi się ukradkiem podziwiać zalety jego wysportowanej sylwetki.

Mateusz Zawolny stanowił jego przeciwieństwo. Jedno co ich łączyło, to wzrost i ciemna oprawa oczu, poza tym różnił każdy inny szczegół. Miał kwadratową, silnie zarysowaną szczękę, zakrzywiony nos, jasnoszare oczy i modnie obcięte ciemnoblond włosy. Fascynował dołeczek w jego brodzie i kpiący, asymetryczny uśmiech. Poza tym nawet elegancki garnitur nie zdołał ukryć umięśnionej sylwetki i imponującej muskulatury. Szczerze mówiąc bardziej pasowałby jako ochroniarz klubu nocnego niż szanowany prawnik o doskonale rokującej przyszłości.

Dowiedziałam się o nim, podsłuchując rozmowy ojca. Zawsze wyrażał się o Mateuszu z podziwem i nostalgiczną tęsknotą, bo młody prawnik był dokładnie taki, jak mógłby być jego wymarzony syn.

Zanim zjawiłam się w kancelarii, zadzwoniłam, przedstawiłam się i powiedziałam, że chcę się spotkać z nim w salce konferencyjnej. Była umiejscowiona po przeciwnej stronie biura niż gabinet mojego męża czy ojca. To stwarzało szansę, że nikt szybko nam nie przeszkodzi. Miałam też nadzieję, że poczuje się na tyle zaintrygowany, iż nie odmówi.

Nie odmówił.

Kiedy weszłam do środka, starannie zamknęłam za sobą drzwi, po czym odważyłam się spojrzeć na stojącego przede mną mężczyznę. Nie miałam pojęcia, jak wygląda, ale obstawiałam raczej na nieco nieopierzonego młokosa, pewnego siebie i nawet odrobinę napuszonego okularnika, dumnego z faktu, że kiedy inni zdawali maturę, on był już w połowie programu studiów.

Spojrzałam i ogłupiałam.

Stojący przede mną mężczyzna wymykał się wszelkim schematom, bo wyglądał jak mix gorącego ciacha z rozkładówki luksusowego magazynu i niebezpiecznego zakapiora z półświatka. I chociaż elegancki garnitur leżał na nim niczym druga skóra, to lekko kpiący uśmiech, przenikliwy, taksujący wzrok i silna dłoń, którą podał mi na powitanie, świadczyły o tym, że nie mam do czynienia z kimś zwyczajnym.

Pan Zawolny był po prostu seksowną bestią, typem, na widok którego miękną kobiece serca oraz kolana, w serce przyspiesza do prędkości światła.

Tak, jak moje.

Witam – odchrząknęłam, bo z wrażenia momentalnie zaschło mi w gardle. – Jestem Karolina Po…

Wiem. – Bestia wyglądająca jak mokre marzenie z kobiecych snów i zachowująca się jak angielski dżentelmen, to połączenie, które potrafi zwalić z nóg. – Chociaż nie potrafię odgadnąć powodu naszego spotkania. Proszę, usiądź.

Trochę speszyło mnie, że młodszy mężczyzna, na dodatek podwładny mojego ojca, z taką łatwością przeszedł na ty.

Bezpośredni jestem.

Do tak pięknej kobiety nie potrafię zwracać się inaczej. Jestem Mateusz.

Karolina – odparłam odruchowo, chociaż doskonale znał moje imię.

Napijesz się czegoś?

Lepiej nie, mamy mało czasu.

Mało? – zaskoczony uniósł brwi, po czym zajął miejsce naprzeciwko mnie. – Co cię sprowadza, Karolino?

Cholera! Głos miał równie seksowny jak ciało, niski, głęboki, wywołujący wibracje w moim i tak rozedrganym wnętrzu. Naprawdę, nie tego się spodziewałam, nie tego.

Rozwód – oświadczyłam twardo, a Mateusz zaciekawił się znacznie bardziej.

Czyj rozwód?

Mój.

Aha – odparł tylko, szeroko się uśmiechając. Oparł się wygodnie i patrzył na mnie, mrużąc oczy, jakby chciał odgadnąć wirujące w mojej głowie myśli. – To mnie zaskoczyłaś, naprawdę.

Muszę znaleźć kogoś, kto się tym zajmie.

Dawid nie może?

Dawid nie chce.

Przecież to dla niego pestka, może nawet zlecić jakiemuś żółtodziobowi.

Nie chce rozwodu.

O! Coraz ciekawiej – roześmiał się. – Chociaż tutaj akurat mu się nie dziwię.

Boi się utraty majątku i pozycji, nie mnie.

Zawsze mówiłem, że to głupek. Przepraszam, jeśli uraziłem twoje uczucia do męża.

Jakie uczucia? – prychnęłam z pogardą. – Nieważne. Wiem, że to ryzykowne, bo możesz wszystko stracić.

Niczego nie stracę.

Mój ojciec się wścieknie.

Wścieknie? – zamyślił się, a później roześmiał. – Nie, nie sądzę. Będzie miał zabawę, patrząc jak ze sobą walczymy. Może nawet wyznaczy wygraną – spojrzał na mnie wymownie, a ja byłam pewna, że się zarumieniłam.

Nie jestem rzeczą, którą można sobie wyznaczać!

Nie, nie jesteś – odparł powoli, a później wstał. Ja również, chociaż niewiele to dało, bo i tak był wyższy prawie o całą głowę.

I nagle pojawiła się dziwna myśl. Jak to jest kochać się z takim mężczyzną? Gdyby tak przycisnął mnie do ściany, uniósł w górę, wpasował się między moje biodra… Tym razem dosłownie ugięły się pode mną kolana, bo nigdy wcześniej nie miewałam takich myśli.

To… upał – wyjąkałam, gdy Mateusz delikatnie mnie podtrzymał. – I słabo spałam przez ostatnie noce.

Usiądź, podam wodę.

Wypiłam całą szklankę duszkiem. Głównie po to, aby ukryć własne zmieszanie. Przyglądał mi się w milczeniu, ale kiedy skończyłam, powiedział:

Wezmę to. Dam ci rozwód, jakiego chcesz. Przy okazji trochę go oskubię z dumy.

Tak?– roześmiałam się, bo nagle zyskałam pewność, że Mateusz nie żartuje. Pomimo tego, że sprowadzi na siebie gniew mojego ojca i wściekłość mojego męża, pomoże mi odzyskać wolność. Wolałam się tylko nie zastanawiać, jakie motywy nim kierują. Z pewnością nie był to altruizm, wręcz przeciwnie.

W takim razie – wstałam, wyciągając rękę – za owocną współpracę.

Za współpracę – ujął moją dłoń i w tym momencie ktoś wszedł do środka, zupełnie nie przejmując się pukaniem.

Boże! Dla takich momentów, jak ten, warto żyć. Mina Dawida, kiedy nas zobaczył – bezcenna.

Od teraz zajmę się pozwem o wasz rozwód – odezwał się Mateusz. – Twoja żona oficjalnie mnie zatrudniła, więc kontaktuj się tylko ze mną.

Mój biedny małżonek spurpurowiał do tego stopnia, że nawet się zaniepokoiłam, iż dostanie jakiegoś zawału czy wylewu. Ale on tylko ryknął:

Kurwa! – I rzucił się w naszą stronę.

To było nawet zabawne widzieć jak potrząsa Mateuszem, chociaż gdy na nich patrzyłam, musiałam przyznać, że Dawid wcale nie ustępuje mu wzrostem ani muskulaturą. Może tylko odrobinę, taką maciupką odrobinkę.

I ta wymiana zdań, do której wspaniałomyślnie starałam się nie wtrącać. Z tej strefy komfortu wyrwał mnie dopiero Mateusz, kiedy pochylił się i pocałował mój policzek.

Co za bezczelny, zuchwały drań! Cholera, ale mi się to podobało. Naprawdę mi się podobało!

Zachowanie Dawida już mniej, bo miałam wrażenie, jakbym miała do czynienia z wariatem. Czego ten człowiek ode mnie chciał? Przecież mówiłam, że wszystko mu oddam? Niech bierze i się wynosi, nie tylko z mojego domu, ale i życia. Zresztą, dom może zatrzymać, po cholerę mi ekskluzywna rezydencja wymagająca dużych nakładów pieniężnych? Ani to praktyczne, ani tanie w utrzymaniu, niech Dawid weźmie sobie całość.

Podrażniłam jeszcze tego padalca, mojego męża, a później wyszłam i skierowała się prosto do kawiarni, gdzie pracowała Marika.

Siedziałam nad filiżanką kawy, z niechęcią przyglądając się niczego nieświadomej dziewczynie. Piękna była, naprawdę piękna. I tak bardzo podobna do Marty, tragicznie zmarłej miłości Dawida, że zakrawało to na żart. Różnił je jedynie wiek, jakieś dziesięć lat, chociaż to pewnie dla mojego męża nie będzie miało znaczenia. Dobrze pamiętałam, że nic nie miało, gdy tylko pierwszy raz ją zobaczył.

Podać coś jeszcze?

Ocknęłam się i spojrzałam prosto w oczy mojej przyszłej rywalki na śmierć i życie.

Nie, dziękuję – uśmiechnęłam się słabo, bo nagle poczułam ochotę, aby się rozpłakać. Tak, to była kobieta, która dostała wszystko. Moje małżeństwo, moją pozycję, a na końcu moje pieniądze, cały majątek zgromadzony przez mojego ojca. Zagarnęła to bezczelnie, grając przy tym skrzywdzone niewiniątko.

Dobrze pamiętałam ten dzień, gdy Dawid przyprowadził ją do naszego domu i suchym tonem oznajmił, że zamieszka z nami. W jego sypialni. Czy mogło spotkać mnie wtedy większe upokorzenie? Albo ten dzień, gdy na przyjęciu u premiera, zjawił się tam z nią, podczas gdy ja stałam w kącie, łykając łzy i unikając współczujących, lekko pogardliwych spojrzeń otaczających mnie ludzi. A kiedy sprowokowała mnie i wybuchnęłam gniewem, z furią uderzył mnie w twarz, rzucając na dodatek bolesne, raniące słowa.

Cóż, teraz to i tak było obojętne. Skoro chce Mariki, podam mu ją wręcz na tacy.

Smacznego Dawidzie – wyszeptałam, ocierając mokre policzki. – Smacznego.

Odpowiedź

  1. G
    Gabriela
    | Odpowiedz

    Dobrze, że po północy będzie kolejny rozdział ❤️

Leave a Reply