Reborn (XV)

with 7 komentarzy

***

Nie zapomniałam, koszmarnie brakowało mi czasu i sił! Przepraszam 🙂

***

Rozdział 14

Trzeba przyznać, byłem całkiem niezły. Z taką pewnością powiedziałem, że nic nadzwyczajnego nie zobaczyłem, chociaż samo wspomnienie jej piersi czy nagiego ciała, od razu podniosło mi ciśnienie, także to w spodniach. Odetchnąłem z ulgą, bo niczego nie zauważyła. Prawie że uciekłem z kuchni, ponuro zastanawiając się nad tą nietypową sytuacją.

Jeszcze tydzień temu Karolina była dla mnie nikim i szczerze mówiąc, przypominałem sobie o niej tylko okazyjnie, gdy ktoś inny poruszył temat jej istnienia. Na przykład moja matka czy siostra, gdy potrzebowały opieki nad dziećmi. Głównie na przyjęciach, bo na co dzień zajmowały się nimi wykwalifikowane opiekunki. A wszystko zaczęło się od imprezy urodzinowej mojego ojca.

Co w nią wstąpiło?

Gorzej, co we mnie wstąpiło?

Chociaż w sumie mógłbym przekształcić fikcyjne małżeństwo w prawdziwy związek. Bez miłości, bo ta należała tylko do Marty, ale w całkiem niezły związek partnerski. Seks, wspólne wyjścia, rozmowy, może nawet dzieci? Kiedy braliśmy ślub, jednym z warunków umowy było posiadanie potomstwa płci obojętnej i chociaż na razie teść nie poruszył tego tematu, to w końcu kiedyś zapyta, co z wnukami.

Mógłbym ją też namówić, aby przefarbowała włosy na blond.

Westchnąłem i przestawiłem tok myślenia na sprawę Wróblewskiej. Musiałem wygrać proces i nie dać wyprzedzić się Mateuszowi. Nie ma kurwa takiej opcji, żeby ten smarkacz okazał się lepszy ode mnie. Pełni rolę pomocnika i niech tak zostanie. Niestety ledwo zagłębiłem się w szczegóły, zadzwoniła moja matka.

Dawidzie! – Moje imię wypowiedziane tym tonem głosu, nie zwiastowało niczego dobrego. – Dzwonię w sprawie Karoliny. Rozmawiałam z nią dzisiaj i była bardzo niegrzeczna.

Uhm – mruknąłem, zastanawiając się, co znów zbroiła moja żona. – W jakim sensie niegrzeczna?

Nazwała mnie… Mnie… – Głos matki był zdławiony i pełen oburzenia. – Starą raszplą!

Aż oplułem się kawą, którą właśnie popijałem.

Karolina?

Tak, Karolina! Chciałam jej wysłać moje stare ubrania, przecież prawie nie nosiłam niektórych sukienek i bluzek, a kosztowały całkiem sporo, a ona… ona powiedziała, że nie będzie się ubierać jak stara raszpla! Dawidzie, to karygodne!

Przypomniałem sobie, że moja matka miała dziwny gust. Niby wszystko markowe, dobrej jakości, ale nawet ona wyglądała w tym jak zasuszona mumia. Do tego zapach lawendy, włosy w kolorze platynowego blondu, duża ilość biżuterii… Biedna Karolina. Te garsonki jak po babci, sukienki niczym wory pokutne, wzorzyste swetry. Aż dziwne, że dopiero teraz się zbuntowała.

Miała rację – powiedziałem i zamarłem, bo już wiedziałem, że popełniłem błąd. Matka nie da mi teraz żyć. Po pierwsze nigdy dotąd nie stanąłem po stronie żony. Po drugie pewnie zaraz powie, że uraziłem jej uczucia i takie tam.

Dawidzie, jak możesz! Uraziłeś moje uczucia! Uczucia matki, która rodziła cię prawie dwie doby, cierpiała niewysłowione męki! Dawidzie!

Zawsze w takich sytuacjach wywlekała opowieść z porodu. Jakby mi było mało problemów z żoną, klientką, to teraz i ona. Jasna cholera, co to za cyrk!

Mamo, nie mam czasu, porozmawiamy jutro. – Rozłączyłem się, mając pełną świadomość, że odwiedzi nas w domu jeszcze tego samego dnia, aby odbyć „poważną” rozmowę. Kiedyś to nie był problem, przyjechała, wygadała się, ja słuchałem w milczeniu, Karolina z pochyloną głową. Teraz miałem przeczucie, że dwie pierwsze rzeczy nie ulegną zmianie, gorzej z trzecią.

Będzie zabawa – mruknąłem.

Tego dnia niewiele zrobiłem, nie mogąc skupić się na pracy. W końcu się poddałem, oznajmiłem sekretarce, że mam niecierpiącą zwłoki sprawę rodziną i wróciłem do domu.

Powitała mnie cisza. Tym razem przyniosła ukojenie, bo trochę obawiałem się wizyty szanownej mamusi. Marynarkę rzuciłem na oparcie fotela, poluzowałem krawat i przygotowałem sobie popołudniowe cappuccino.

No i wtedy się zaczęło.

Moja matka nie odpuściła, pojawiając się w towarzystwie opływającego w luksusy dworu i w całym przepychu, rozsiewając wokół siebie intensywny zapach lawendy. Dwór składał się z mojej wścibskiej siostry i młodszego brata lekkoducha. Z wejściem nie miała problemu, zamki były na kod cyfrowy i odcisk palca, a ona od samego początku zażądała nieograniczonego dostępu. Wcześniej nie miałem obiekcji, ale teraz po raz pierwszy pożałowałem, że nie nie zatrzymała jej masywna brama.

Dawidzie…

Głos miała grobowy, niczym ksiądz przemawiający na pogrzebie, spojrzenie potępiające, pełne wyrzutu. Cappuccino stanęło mi w przełyku, a nogi nieznacznie zmiękły w kolanach. Nie dlatego, że bałem się matki, ale dlatego, iż w oddali słyszałem już gromy nadciągającej burzy.

Gdzie jest twoja żona?

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Karolina właśnie pojawiła się w kuchni, a ja zdębiałem.

Tak, panował wściekły upał. Tak, nasza willa opływała we wszelkie luksusy, a jednym z nich był zewnętrzny basen, z którego dotąd nikt nie korzystał. Tak, byłem przygotowany na wiele, ale nie na widok półnagiej żony, paradującej po domu w skąpym bikini, spiętymi włosami i ciałem połyskującym od olejku.

O, mamy gości – powiedziała obojętnym tonem, kierując się ku lodówce. – Dzień dobry. Dawid przygotuje wam kawę, albo co tam chcecie. – Wyjęła z wnętrza oszronioną butelkę wody mineralnej, a po namyśle również dzbanek z lemoniadą.

Przyjechałam z wami porozmawiać. – Matka nie odpuściła, posyłając mi potępiające spojrzenie. – Nie spodziewałam się jednak czegoś takiego.

Niby czego? – Karolina wzruszyła ramionami. – W przeciwieństwie do niektórych, jestem u siebie i mogę robić, co chcę.

To dom mojego syna!

Nie, to nasz wspólny dom.

Mam prawo…

Gówno, nie prawo! – Karolina od razu przeszła do ataku. – Właśnie, zapomniałam, że trzeba zmienić kody wejściowe. Nie będą mi się po domu szwendać obcy ludzie – dodała lakonicznie.

Jak śmiesz odzywać się w ten sposób do mamy? – Tym razem wtrąciła się moja siostra. Już wiedziałem, że będzie źle. Bardzo źle.

Kurwa! Szykowało się show stulecia! Nic, tylko przygotować popcorn, usiąść wygodnie na kanapie i broń boże się nie odzywać oraz nie udzielać poparcia żadnej ze stron. Musiałem zrobić tylko jedną rzecz, bo nie podobał mi się zachłanny wzrok braciszka, lustrujący ciało mojej żony. Chociaż z drugiej strony nie powinienem się dziwić, bo sam z trudem odrywałem od niej spojrzenie.

Pod ręką miałem tylko ścierkę kuchenną. Nie zdając sobie sprawy z jej znikomego rozmiaru, zarzuciłem ją na Karolinę, która zareagowała jeszcze szybciej, w następstwie czego nieco wilgotna szmata wylądowała na mojej twarzy.

Oszalałeś?

Powinnaś się czymś zakryć.

Nie odpowiedziała, ale znacząco popukała się w głowę.

Wracam nad basen, a do ciebie przyjechała mamusia. Musisz ją ugościć z honorami – dodała z ironią.

Przyjechałam po odzież i biżuterię. Skoro nie doceniasz mojej łaski, to zabiorę wszystko z powrotem.

W sumie całkiem niezły pomysł. – Karolina się zamyśliła. – Jest tylko jeden problem. Wczoraj wrzuciłam wszystko do kontenera i chyba już go opróżnili.

Moje garsonki! Moje sukienki! – Matka poczerwieniała i teatralnym gestem złapała się za lewą pierś. – Moje śliczne sweterki i elegancja bielizna!

Elegancka? Te gacie jak spadochrony i staniki jak zestaw dwa berety plus gumka? – Karolina prychnęła z pogardą, usiłując pozbyć się marynarki, którą zarzuciłem na jej ramiona. – Chciałam to spalić, bo na szmaty do wycierania kurzów kiepsko się nadawało, ale za dużo tego było. Niech się inni męczą z tymi arcydziełami sztuki krawieckiej.

Dawidzie… Wody, wody! – Matka opadła na pobliski fotel, niestety mało stabilny. Gibnęło nią do tyłu, po czym z hukiem wylądowała na podłodze.

Moje krzyże! Mój kręgosłup! – zawyła, a my wszyscy ruszyliśmy jej na pomoc. Prawie wszyscy, bo Karolina tylko przyglądała się z ciekawością. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że doskonale się bawiła, chociaż wyraz twarzy miała poważny.

Zadzwonić po pogotowie? – zaproponowała uprzejmie. – Czy może od razu po zakład pogrzebowy?

Ty szmato! – Moja siostra zbłądziła w przeszłości i maniery miała raczej w stylu żula spod budki z piwem niż córki bogatej oraz nobliwej rodziny. – Jak śmiesz?

Jakoś śmiem. – Karolina zaczęła pić lemoniadę, ale dzbanek nie był odpowiednim naczyniem i pociekło jej po brodzie. Potem spłynęło po szyi, a na końcu po dekolcie. Jęcząca mamusia przestała być taka ważna, a ja zagapiłem się na moją żonę, jak nigdy dotąd żałując, że nie jesteśmy teraz sami. Doskonale wiedziałem, co bym zrobił. Na samą myśl, że mógłbym czubkiem języka zlizać to z tej gładkiej, rozgrzanej słońcem skóry, prawie oszalałem. To uczucie było niczym niezwykle silny cios w splot słoneczny, prawie pozbawiło mnie tchu. Gorzej, że gdy spojrzałem na brata, wiedziałem, że myśli dokładnie tak samo.

Puściłem mamusię i doskoczyłem do Karoliny. Posłała mi zdumione spojrzenie, ale nie spodziewała się, że uniosę ją w górę i przerzucę sobie przez ramię.

Co ty wyprawiasz? – zapytała słabo, usiłując się wyrwać.

Masz się ubrać – wycedziłem przez zęby, prawie wbiegając na piętro. – Nie będziesz mi przy ludziach paradować nago.

Po pierwsze, żadne nago, po drugie, co w rodzinie, to nie zginie.

Nie wkurwiaj mnie.

Czy ty zaczynasz wchodzić w jakiś męski wiek przekwitania? Zachowujesz się co najmniej dziwnie.

Bez litości rzuciłem ją na łóżko.

Ubierz się i nie nadwyrężaj mojej cierpliwości. Ja wracam do matki, bo może faktycznie trzeba wezwać pogotowie.

Wezmę pareo – westchnęła. – Ale wracam nad basen. Jeszcze nawet się nie zaróżowiłam.

Szykujesz się do roli prosiaka na balu maskowym?

Palant!

Później się z tobą policzę! – Pogroziłem palcem i wyszedłem z sypialni. Możliwe szybko, bo moja wytrzymałość też miała swoje granice. Trzeba przyznać, że w tym stroju wyglądała jeszcze lepiej i szczerze mówiąc, to miałem ochotę na szalony seks, a nie użeranie z własną matką i jej urażoną dumą.

Odetchnąłem i zszedłem na dół, gdzie właśnie odgrywały się dantejskie sceny rodem z hollywoodzkiego dramatu. Wysłuchując od nowa historii o ciężkim porodzie, poświęceniu matki oraz przekleństw pod adresem Karoliny, postanowiłem, że czas na zmiany.

A zacznę od tego cholernego kodu cyfrowego przy drzwiach!

Komentarze

  1. J
    Jejejka
    | Odpowiedz

    Nawet nie wiem co napisać, tak świetny jest to rozdział. Tylko czekać na dalszy rozwój sytuacji.

  2. Y
    Yas
    | Odpowiedz

    Ojaaa, mistrzostwo! Zwłaszcza ostatnie zdanie 🙂

  3. W
    Wiki
    | Odpowiedz

    Nie należą nam się przeprosiny, rozumiemy, że każdy ma swoje życie i ile będzie trzeba zaczekać tyle poczekamy ❤️ Rozdział super

  4. P
    Paulina
    | Odpowiedz

    Wrzuć jeszcze jeden ????

    • G
      Gabriela
      | Odpowiedz

      Rodzinka z piekła rodem

  5. A
    Anna
    | Odpowiedz

    Ależ się ubawiłam

Leave a Reply