Reborn (XII)

with 6 komentarzy

***

Rozdział 11

Zapraszam cię na drinka – powiedział męski głos, gdy tylko odebrałam nieznany numer.

Nie sądzisz, że to dziwne?

I co z tego? Wystarczająco dziwne, jest już to, że kancelaria twojego ojca, w której pracuje twój mąż, prowadzi waszą sprawę rozwodową. Nic dziwniejszego już nie będzie.

Masz rację – roześmiałam się. – Niezobowiązującego drinka.

Wyślę ci smsa z adresem. Zadzwoń, kiedy dotrzesz, wyjdę po ciebie.

Dobrze, dziękuję.

Rozłączyłam się i spojrzałam na śpiącą mamę. Ze smutkiem, bo wiedziałam, co się wydarzy i jak mało czasu nam pozostało. Nie płakałam, bo wszystkie łzy zdążyłam wylać już wcześniej, siedząc w szpitalu i trzymając ją za rękę, aż do chwili, gdy ustało bicie serca, które kiedyś, przez dziewięć miesięcy biło w tym samym rytmie, co moje. Pogładziłam ją po zapadniętym policzku, a później wzięłam torebkę i wyszłam.

Dojechałam do domu i zaczęłam przygotowania, ponuro rozmyślając nad kruchością ludzkiego życia. Nie miałam problemu z wyborem garderoby, bo wcześniej byłam też na zakupach. W niczym się nie ograniczałam, wybierając to, na co kiedyś jedynie wstydliwie zerkałam. Sukienki, buty, seksowna bielizna, bluzki z odważnymi dekoltami, pończochy, satynowe koszulki, kosmetyki z najwyższej półki. Co więcej, odwiedziłam również jubilera i teraz mogłam zamienić delikatne wkrętki na coś zupełnie szalonego, kolczyki ze srebrzystych łańcuszków.

Ale na wyglądzie zewnętrznym nie poprzestałam. Zamiast taksówki, zamówiłam sobie ekstrawagancką limuzynę z szoferem, tylko przez chwilę zastanawiając się, co powie na to Dawid. Zresztą, niech sobie mówi, mam to gdzieś.

W limuzynie opróżniłam połowę butelki szampana i na miejsce dotarłam już lekko wstawiona. Ta ilość bąbelków okazała się wystarczająca, bo nie chciałam się upijać, a jedynie wyzbyć dawnej nieśmiałości. Co prawda alkohol nie był idealnym rozwiązaniem, ale na początek musiał wystarczyć. W końcu nie od razu zdobyto Rzym…

Mateusz zgodnie z obietnicą, czekał na mnie przed wejściem. Najpierw oczy o mało co, nie wyszły mu z orbit, kiedy zobaczył limuzynę, a później dosłownie zastygł w bezruchu, gdy zobaczył mnie.

Ja pierdolę – wyszeptał w nabożnym skupieniu. – Tego się nie spodziewałem!

A czego się spodziewałeś? – zapytałam z łagodnym zaciekawieniem. – Wora pokutnego, rzemykowych sandałów i popiołu na malowniczo potarganych włosach?

Nie popadajmy w skrajności.

Nie. – Położyłam dłoń na jego torsie i delikatnie przebiegłam w dół palcami. Tak, to akurat był wpływ szampana, na trzeźwo nigdy bym się nie odważyła. – Też wyglądasz niczego sobie.

Tak – roześmiał się, chociaż wcale nie kłamałam. W białej koszuli z podwiniętymi rękawami, w obcisłych dżinsach, z tą muskulaturą i błyskiem w ciemnoniebieskich oczach, prezentował się więcej niż dobrze. Prezentował się idealnie, cholernie perfekcyjnie.

Wejdźmy do środka. – Nie zaprotestowałam, kiedy objął mnie ramieniem. Nie protestowałam też, gdy podał mi drinka, tylko wypiłam całego z niewinną miną. Drugiego odmówiłam, bo te piekielne buty sprawiały, że nie czułam się swobodnie. Głupio byłoby po tak dobrym intro, wyłożyć się na parkiecie podczas tanecznych wygibasów.

Mateusz przedstawił mnie swojemu towarzystwu, ale nikt z nich nie wzbudził mojego zainteresowania. Rozglądałam się dyskretnie i pazernie, bo ostatnim razem byłam w takim miejscu osiem lat temu. Osiem lat… Po cholerę wyszłam za tego gada? A tak, leczenie mamy, które w początkowej fazie kosztowało krocie. Teraz już nie, bo lekarze po pięciu latach poddali się i obecnie raczej zapobiegali, niż leczyli.

Ona umrze za dwa miesiące, pomyślałam ze smutkiem. Potem mój ojciec, a na końcu ja. W pierwszym przypadku nie mogłam nic zrobić, w drugim wiedziałam, że mi się nie uda, ale trzeci…

Chciałam żyć. Pragnęłam przetrwać za wszelką cenę, bo chciałam żyć. Dlatego musiałam się rozwieść, bo w przeciwnym wypadku, znów zginę. To nie był zwyczajny wypadek. Doskonale pamiętałam, że nie zadziałały hamulce. Skoro ktoś chciał mojej śmierci, powód mógł być tylko jeden. Pieniądze i władza. Co więcej, miałam mocne podejrzenia, kto tak zachłannie pragnął tych obu rzeczy.

Odmówiłam Dawidowi podpisania dokumentów, według których miał przejąć kancelarię i cały wspólny majątek. Co więcej, chciał również położyć łapę na tych nieruchomościach, których właścicielką byłam jeszcze przed naszym ślubem. Słowem, chciał mi zabrać wszystko. Odmówiłam, zaczęłam walczyć i umarłam.

Aby temu zapobiec, mogę zrobić tylko jedno. Rozwieść się wcześniej, zostawiając mu władzę, połowę pieniędzy i Marikę. Byłam pewna, że rozwód jest jedynie formalnością, a tymczasem Dawid uparł się, że go nie chce. Co za kretyn! Musiałam więc sięgnąć po środki ostateczne i doprowadzić do ich spotkania, wtedy zmieni front i będę miała szansę, aby zrealizować swój własny plan.

Wszystko w porządku? Wyglądasz na przybitą?

Zamyśliłam się – posłałam słaby uśmiech Mateuszowi. – Przygotujesz mi jeszcze jednego drinka? Tyle chyba wytrzyma moja słaba głowa.

Nie ma problemu.

Głowa wytrzymała, z nogami było gorzej. Nie dość, że odczułam dziwną słabość w okolicach kolan, to jeszcze zaczęły podrygiwać w tak muzyki. Mateusz to dostrzegł i bez pytania pociągnął mnie za sobą na parkiet.

Moja zmysły oszalały. Zniknęła gdzieś skromna, cicha i potulna stara Karolina, a władzę nad nią przejęła szalona, nieokiełznana, zupełnie nowa Karolina. Na środku parkietu, w migającym świetle i cieniach przesuwających się pośród rozgorączkowanych twarzy, w rytmie zwariowanej muzyki i w objęciach seksownego faceta, poczułam się wolna jak nigdy dotąd. To było moje prawdziwe odrodzenie, to była ta druga strona mojej natury, dotychczas stłamszona i niedoceniana. Stałam się kobietą, jaką zawsze chciałam być. Już od tylu lat nie odczuwałam tak wielu emocji, próbujących wyrwać się na wolność, tak ogromnej radości, właściwie autentycznej euforii.

I nagle ktoś to przerwał. Silna dłoń zacisnęła się na moim ramieniu, później zmusiła, abym wycofała się spośród tańczącego tłumu. Jakoś nie byłam zdziwiona, kiedy okazało się, że należy do Dawida. Co za buc! Śledził mnie, czy co?

Nie chcę – zaprotestowałam kapryśnie, usiłując się wyrwać z jego uścisku.

Nie? – Pchnął mnie na ścianę, później oparł się o nią dłońmi, jednocześnie się nade mną pochylając. – Co to ma znaczyć?

Dokładnie to, co widziałeś. – Chciałam go ominąć i wrócić na salę, ale wtedy zakleszczył palce na moich ramionach.

Boli – poskarżyłam się. – Puść!

Ubrałaś się jak dziwka i jak dziwka zaczęłaś zachowywać.

No tak, w tym temacie masz spore doświadczenie – powiedziałam z przekąsem.

Moje doświadczenie nie ma tu nic do rzeczy. Jesteś moją żoną!

Zamarłam, bo zarówno ton głosu jak i spojrzenie pociemniałych z wściekłości oczu, kazały mi się zastanowić, na co patrzę. A patrzyłam właśnie na faceta, który po prostu był zazdrosny.

Dawid? O mnie? Niemożliwe!

Jestem, tylko szkoda, że zauważyłeś to dopiero po tylu latach.

Wcześniej byłaś nieciekawym, kryjącym się po kątach maszkaronem. Kijem bym cię nie tknął.

Ty bydlaku! – Od razu zawrzałam gniewem. Maszkaronem? Jak on śmiał!

Wyrwałam ramię i z całej siły, bez sekundy namysłu, przywaliłam mu w twarz.

Doigrałaś się! – syknął.

Sądziłam, że mi odda, ale on mnie pocałował.

Nie tak zwyczajnie, lecz z furią zmiażdżył moje wargi, wpił się w nie jak szaleniec, prawie pozbawiając mnie tchu. Nie przerwał nawet wtedy, gdy go ugryzłam. Na dodatek przycisnął do ściany i nie pozwolił na najmniejszy ruch.

To się kurwa porobiło, zdążyłam jeszcze pomyśleć, zanim mnie zemdliło.

Komentarze

  1. G
    Gabriela
    | Odpowiedz

    Dawidek jest zazdrosny o żonę, która jeszcze do niedawna była tylko maszkaronem. ????

  2. G
    Gość
    | Odpowiedz

    Powinno być nie od razu Rzym zbudowano, a nie ” nie od razu zdobyto”.

    • Agnieszka
      | Odpowiedz

      A faktycznie, dziękuję, już poprawiłam w oryginalnym tekście 🙂

  3. J
    Jejejka
    | Odpowiedz

    O nie! Dzień bez rozdziału to dzień stracony!

  4. A
    Anika Anika
    | Odpowiedz

    Gdzie jest kolejny rozdział ja się pytam…. Co wy macie z tymi polsatami …. Niedobra Aga!!! Niedobra!!!

    • Agnieszka
      | Odpowiedz

      Już się poprawiam 🙂

Leave a Reply