Reborn (XI)

with 3 komentarze

***

Rozdział 10

Ochłonięcie zajęło mi dwie godziny. Resztę gniewu spaliłam na pobliskiej siłowni, później zjadłem obiad i wróciłem do biura.

Z jednej strony nie chciałem iść na skargę do teścia, bo wtedy byłby to w pewnym sensie przyznanie się do porażki, z drugiej pomyślałem, że ukrywanie całej afery, może mi w przyszłości tylko zaszkodzić. Może nawet w bardzo bliskiej przyszłości, bo Karolina raczej nie zamierzała niczego ukrywać.

Mogę na chwilę? – zapytałem, wchodząc do gabinetu Aleksandra.

Możesz, muszę tylko podpisać dokumenty. Siadaj – wskazał niedbałym gestem na fotel. – Słyszałem, że była tutaj dziś Karolina. Nie przyszła do mnie, więc musiała do ciebie.

Nie – odparłem krótko, a potem bez namysłu zrzuciłem bombę. – Przyszła do Mateusza, aby poprowadził naszą sprawę rozwodową.

Co?! – Jak się spodziewałem szanowny teść o mało co, nie zszedł na zawał. Poczerwieniał i szarpiąc krawat, sięgnął po szklankę w wodę. Wypił wszystko duszkiem, odsapnął i wybuchnął.

Co to kurwa ma znaczyć?

Chce się ze mną rozwieść. Aha, zgodził się wziąć sprawę.

Tym razem szanowny tatuś mojej małżonki bluzgnął taką wiązanką przekleństw, że nawet moje uszy spuchły. Na tym nie poprzestał. Wezwał sekretarkę i kazał jej, aby Mateusz stawił się w jego gabinecie. Niezwłocznie, nawet jeśli właśnie znajduje się w samolocie lecącym na drugi kraniec świata.

Zawolny pojawił się dokładnie minutę później. Spokojny, uśmiechnięty, wcale nie wyglądał, jakby przestraszył się tego nagłego wezwania.

Czyli prezes już wie – stwierdził, siadając obok mnie. – Przyszedłeś się poskarżyć?

Ojciec ma prawo wiedzieć.

Tak, ojciec – prychnął.

Jak śmiesz? – wybuchnął Aleksander. – Wziąłem cię pod moje skrzydła, zapewniłem karierę, a ty tak mi się odpłacasz!

Ona jest bardzo zdecydowana, a ja traktuję ją jak normalną klientkę. Ma prawo do rozwodu, skoro tego chce. Musi mieć też powód – zerknął na mnie kpiąco.

Nie, nie pozwalam! – Prezes dla podkreślenia wagi swoich słów, walnął pięścią w stół.

Jako powód podała całkowity brak współżycia małżeńskiego. I tak wyjaśniła się przyczyna braku uroczej gromady wnucząt – dodał melancholijnie, a ja o mało co, nie rzuciłem się na gnojka. Jak śmiał wywlekać szczegóły naszego pożycia?

Hę? – Aleksander w miejsca się uspokoił. Przez chwilę przyglądał się Mateuszowi, a ten bez strachu odwzajemniał jego spojrzenie. Potem przeniósł wzrok na mnie i nagle zaczął się śmiać.

Wiecie co? W sumie to chętnie popatrzę na wasz pojedynek. A ten, który zwycięży, zdobędzie rękę księżniczki i pół królestwa – ironizował, chociaż mnie taki obrót spraw nie przypadł do gustu. Wrócił gniew, ale nawet w najmniejszym stopniu nie dałem tego po sobie poznać. Nie, ten skurwiel nie wyprowadzi mnie z równowagi.

Rozwód z powodu braku pożycia małżeńskiego? Nie ma sprawy, mogę załatwić jej takie pożycie, że jeszcze będzie żałowała tych słów.

Nie będzie żadnego rozwodu – oświadczyłem stanowczo i wstałem. – Pokłóciliśmy się o głupotę i postanowiła zrobić mi na złość.

Tak, pewnie – sarknął Mateusz.

Przypominam wam, że na razie waszym priorytetem jest sprawa Wróblewskiej – powiedział suchym tonem Aleksander. – Musimy ją wygrać.

Wymordujemy świadków – wymamrotałem.

Ta baba jest tak głupia i zadufana w sobie, że bije wszelkie światowe rekordy. – Jak widać przynajmniej w te sprawie zgadzaliśmy się z Zawolnym. – Jak ją ktoś zaknebluje na rozprawie, to mamy szansę, inaczej cienko to widzę.

Nie tego was uczyłem.

Wiem – westchnąłem. – Jutro zaczniemy nad tym pracować, ale Mateusz ma rację, możemy odnieść spektakularną porażkę. Trzeba będzie ruszyć znajomości, wyciągnąć z kilku osób długi wdzięczności, to może uda się dostać wyrok w zawieszeniu.

Klientka żąda całkowitego uniewinnienia.

Daj spokój, sam wiesz, że to niemożliwe.

Dla naszej kancelarii nie ma rzeczy niemożliwych.

Opinia publiczna…

Opinię publiczną można zmienić. Trzeba ustawić ją w roli maltretowanej latami ofiary, która w końcu nie wytrzymała psychicznego znęcania i postanowiła uwolnić się od swojego kata.

W tych słowa akurat było sporo racji, ale ja wiedziałem również, że czeka nas sporo pracy.

Na dodatek moja szurnięta żona, której nagle zachciało się wolności…

Wyszliśmy obaj z Mateuszem z gabinetu, ale nie zamieniwszy słowa, rozeszliśmy się w dwóch przeciwnych kierunkach. Postanowiłem odpuścić dziś pracę i zająć się życiem osobistym. Cholera, nie wiem, może wezmę ją na kolację, porozmawiamy, ustalimy pewne zasady. Przecież fakt, że byliśmy małżeństwem, tak wiele nie zmieniał. Mogła robić, co chciała, jechać, gdzie miała ochotę. Nie tolerowałem jedynie zdrady, mimo wszystko to była granica, której nie wolno było jej przekroczyć.

Wróciłem do domu w rekordowo szybkim tempie, ale kiedy wszedłem do środka, powitała mnie cisza.

Pierwszy raz pomyślałem, że w normalnym domu nie powinno być tak cicho, tak spokojnie, tak martwo. A przecież tak było od zawsze, od samego początku.

Gdzie jest moja żona? – zapytałem pokojówki.

Pani wyszła.

Wyszła?

Tak. – Dziewczyna wyraźnie się zmieszała. – Chyba wybierała się na jakąś imprezę.

Tak powiedziała?

No nie. – Znów się zakłopotała. – Podjechała po nią taka długa limuzyna, jak to się czasami ogląda w filmach.

Limuzyna? – Osłupiałem. – Jaka do cholery limuzyna?

Naprawdę nie wiem.

Dobrze, sam się dowiem – warknąłem, rzucając teczkę i marynarkę na fotel. – Przynieś mi do gabinetu coś zimnego do picia.

Niestety, łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Karolina nie odebrała telefonu, a ja po kolejnej próbie, zaczynałem wpadać w furię.

Co za babsko! – syknąłem, a później przyszło mi do głowy, że może powinienem sprawdzić stan naszego wspólnego konta.

O mało co nie zszedłem na zawał. Zakupy za ponad trzydzieści tysięcy, kosmetyczki i inne cholerstwa, a uwieńczeniem tego było wynajęcie luksusowej limuzyny.

Zadzwonił telefon, więc w pośpiechu rzuciłem się, aby go odebrać. Niestety, to nie była Karolina, a kolega, z którym od czasu do czasu imprezowałem.

Stary! – ryknął z uczuciem, aż odsunąłem aparat od ucha. – Syn mi się urodził! Świętujemy! Ja stawiam, wszystko, wódkę, dziwki, co chcesz.

Dziwki?

Nie dla mnie, dla was, mnie starczy wódka.

Mnie też – mruknąłem ponuro. Jakoś nie miałem ochoty na zabawę, ale z drugiej strony, co niby mam robić? Siedzieć w domu i wydzwaniać do żony, licząc, że w końcu łaskawie odbierze? Niedoczekanie! Kilka drinków nie zaszkodzi.

Wbijaj się w coś luźnego i przyjeżdżaj. Będziemy balować do samego rana! Chłopaki też będą, więc może nawet do popołudnia.

Mam dużo pracy.

Sztywniak. Wrzuć na luz, czekam!

I się rozłączył.

Odświeżyłem się pod prysznicem, założyłem dżinsy, białą polówkę, wypiłem drinka i wsiadałem do taksówki, która podjechała pod bramę. Zanim dotarłem do klubu, zdążyłem dziewięć razy zadzwonić do Karoliny, ale nadal nie odbierała. Przy dziesiątym usłyszałem informację, że abonent jest niedostępny, co bynajmniej nie nastroiło mnie pozytywnie. Pokurwowałem w duchu, na szczęście niezbyt długo, bo kiedy znalazłem się w dobrze znanym towarzystwie, od razu zająłem się podziwianiem pomarszczonego noworodka, którym chwalił się dumny tatuś oraz piciem.

Syn… Gdyby nie mój ojciec, ja teraz miałbym córkę. Pewnie na jednym dziecku byśmy nie poprzestali. Uśmiechnąłem się niewesoło do własnych myśli i sięgnąłem po kolejnego drinka. Popełniłem wtedy błąd, sprzeciwiając się tak oficjalnie. Znów zatęskniłem do Marty z taką siłą, że niemal odczułem fizyczny ból. Wokół siebie miałem roześmiane twarze, a ja cierpiałem. Może dlatego wstałem i odwróciwszy się plecami, oparłem o barierkę na galerii i spojrzałem w dół, na roztańczony, szalejący tłum.

Przesuwałem spojrzeniem po migotliwych twarzach, aż dotarłem do jednej, doskonale mi znanej.

Drink wypadł mi ręki i uderzył o podłogę, ale nie zwróciłem na to uwagi. Gapiłem się na tańczącą kobietę z otwartymi ustami, próbując zrozumieć, co widzę.

Karolina miała na sobie srebrzystą, kusą sukienkę. Skąpą górą, skąpą dołem, do tego stopnia, że widać było doskonale koronkową górę pończoch. Włosy spięte, długie kolczyki i buty na niebotycznie wysokim obcasie. Najgorsze było jednak to, że nie tańczyła sama.

Za jej plecami wyraźnie dostrzegłem tego padalca, Mateusza.

Odpowiedzi

  1. J
    Jejejka
    | Odpowiedz

    Po prostu kocham! Kocham! Kocham! To jak wnerwia się Dawid, leje ze śmiechu 🙂 nieźle nam się Karolinka rozkręciła

    • Agnieszka
      | Odpowiedz

      W sumie to ona dopiero zaczęła go wkurzać 😉

  2. G
    Gabriela
    | Odpowiedz

    Karolina daje czadu. Tak trzymać.

Leave a Reply