Ten tekst gościł już na motylach. Obecnie przechodzi ogromną metamorfozę, ale tutaj publikuję go w niezmienionej formie. Czy dużo się zmieni? Tak, bardzo dużo. Przede wszystkim podwoi objętość, będzie inny początek i inne zakończenie, również dopisałam kilka pobocznych wątków. Będzie ciężki i gdybym miała określić tę książkę jednym słowem, byłoby to słowo: toksyczna. Dlaczego? Zobaczycie sami, może nie w tych częściach publikowanych na motylach, ale z pewnością już w wersji ostatecznej.
W motylowym sklepie wielka wyprzedaż książek! Zapraszam, bo na przykład Motylowa nie będzie już wznawiana i zostały ostatnie egzemplarze! Link tutaj: >>>tutaj<<<
*
*
Przy kuchennym stole siedziała kobieta. Gdyby niebo zdecydowało się kiedyś zesłać na ziemię swego przedstawiciela, to z pewnością ona byłaby idealną kandydatką, nawet pomimo czarnych niczym skrzydła kruka włosów, którym daleko było do anielskich splotów. Siedziała, trzymając w dłoni białą, nieco przybrudzoną kopertę, z zagniecionym prawym rogiem i odrobinę krzywo naklejonym znaczkiem. Na froncie wyraźnymi literami napisano jej imię i nazwisko, lecz zamiast danych adresata widniało kompletnie nieznane jej logo i nazwa firmy. Mimo iż podejrzewała, co znajdzie w środku, nie wydawała się być przestraszona, raczej odrobinę zaciekawiona, nawet poirytowana. Nikt nie lubi korespondencji od nieznanego adresata.
Później zrezygnowana westchnęła i oderwała końcówkę, nawet nieszczególnie przejmując się uszkodzeniem zawartości. Była nią pojedyncza kartka papieru, zapisana drukiem, z zamaszystym podpisem u dołu, z oficjalnym logo kancelarii adwokackiej. Przebiegła wzrokiem te kilka wersów, uważnie przyjrzała się dacie, a później usiadła, podpierając podbródek dłońmi. Zadumana, patrzyła w bezruchu na znajomy widok za oknem, skrawek błękitnego nieba, czerwone kwiaty begonii rosnącej w doniczce umocowanej na zewnętrznym parapecie, brązowe dachy sąsiednich kamienic. Zastanawiała się nad przeczytaną treścią. Niby nie powinna była budzić ona niepokoju, a jednak… Otrząsnęła się i ponownie zerknęła na leżący list, którego biel wyraźnie odcinała się od zniszczonej powierzchni drewnianego stołu. Adwokat o nieznanym, lecz dość egzotycznie brzmiącym nazwisku zawiadamiał, że dotychczasowa właścicielka zrzeknie się prawa własności do kamienicy na rzecz swego siostrzeńca. Tej kamienicy, w której na ostatnim piętrze mieściło się małe mieszkanko, a na parterze niewielka piekarnia, które Agnieszka odziedziczyła po dziadku. Dotychczasowa właścicielka, pani Anna na stałe mieszkała za oceanem. Nigdy nawet nie miała okazji jej spotkać. Ale była wyrozumiałym człowiekiem, a czynsze w kamienicy nie wzrastały tak jak gdzie indziej, dążąc do horrendalnych, wygórowanych sum. Zmiana była niepokojąca. Była zapowiedzią czegoś zupełnie nowego, nieznanego.
Zaterkotał leżący na stole telefon. Agnieszka pomyślała, że to chyba telepatia i z uśmiechem odebrała.
– Cześć Basiu.
– Cześć kochanie. Wpadniesz dziś do mnie na kawkę? Wiem że pysznym ciachem cię nie skuszę, bo najlepsze jakie jadłam wypiekasz ty, ale może porcją ploteczek?
– Właśnie przed chwilą pomyślałam, że potrzebuję twojego towarzystwa. Dostałam dziwny list.
– Od wielbiciela? – zachłannie zainteresowała się Basia. – Czas najwyższy!
– Nie. Od adwokata. Uważam że to nie rozmowa na telefon. Będę za kwadrans, zgoda?
– Za pół godziny. Miałam długą noc, dopiero przed chwilą wstałam.
– Dobrze, za pół godziny.
Basia była jej najlepszą przyjaciółką, aż do zakończenia szkoły podstawowej. Później, na bardzo długi czas ich drogi się rozeszły. Spotkała ją przypadkiem w sklepie. Ucałowały się i postanowiły umówić na kawę. Podczas tego spotkania wyszło na jaw, że Baśka jest mamą dwóch uroczych szkrabów. Na dodatek samotną. Radziła sobie wyjątkowo dobrze, choć Agnieszka pamiętała, że nie pochodziła ze zbyt zamożnej rodziny. Tymczasem mieszkała w luksusowym budynku, jeździła całkiem niezłym samochodem, nosiła markowe ciuchy. I pracowała jako kelnerka... Przez pewien czas Agnieszka podejrzewała, że być może dostaje wysokie alimenty. Potem, że ma bogatego kochanka. I wreszcie pewnego dnia po prostu zapytała. Choć trzeba przyznać, że było tuż po suto zakrapianym wieczorze urodzinowym. Zupełnie na trzeźwo nie zdołałaby tego zrobić. Basia natychmiast spoważniała, a następnie głęboko odetchnąwszy, wyjawiła jej szokującą prawdę. Kilka wieczorów w miesiącu, pracowała jako dziewczyna do towarzystwa. Biznesowe spotkania, podróże po świecie, czasami seks. Ostatnie słowa Basia powiedziała prawie szeptem, bojąc się reakcji przyjaciółki. Ale ta tylko smutno się uśmiechnęła. Nie umiała potępiać, bo sama nie znajdowała się w tak trudnej sytuacji – z dwojgiem dzieci, bez konkretnego wykształcenia, tylko po liceum, bez męża czy partnera i z rodziną, która na pewno nie zadawała sobie trudu, by ją wspomóc. Nie krytykowała, nie pogardzała, ale za to zaoferowała pomoc przy maluchach, jeśli zajdzie taka potrzeba.
– Przyniosłam babeczki – powiedziała na powitanie i podała przyjaciółce duże, płaskie pudło. – Te z białą czekoladą i borówkami, które uwielbiacie.
– Po cichu liczyłam na jakieś słodkości – westchnęła Basia, wysoka, zgrabna blondynka, aktualnie mocno rozczochrana i ubrana jedynie w kusy szlafroczek. – Chłopcy są u opiekunki, wrócą dopiero za godzinę.
– Nie zjedz wszystkich – uśmiechnęła się Agnieszka, wchodząc do kuchni. Bez pytania wzięła pękaty kubek, a potem pstryknęła włącznikiem ekspresu. Od dawna nie była gościem w tym domu, a niemalże jego mieszkańcem. Basia była dla niej siostrą, której nigdy nie miała.
– Dwanaście sztuk? Żartujesz?
– Łatwo wchodzą.
– Aż za łatwo – mruknęła Baśka z pełnymi ustami, dobrawszy się do zawartości pudła. – To co to za list?
– Od adwokata będącego pełnomocnikiem obecnej właścicielki.
– Oho, coś złego, prawda?
– Właśnie, że nie wiem – stropiła się Agnieszka, opierając o lodówkę. –Jest w nim wiadomość, że kamienica wkrótce zmieni właściciela.
– Pokaż.
Podała przyjaciółce list. Ta czytała go ze zmarszczonymi brwiami. Potem przełknęła ostatni kęs babeczki i odezwała się zamyślona.
– Rafał Jarzębski. Gdzie ja słyszałam to nazwisko?
– Na pewno nie ode mnie. Dziś spotkałam się z nim pierwszy raz w życiu.
– Czekaj, czekaj… Wiem! – Az podskoczyła na krześle. – Już wiem! Wczoraj, od mojego towarzysza.
Agnieszka zdumiona uniosła brwi. Nigdy nie wypytywała o szczegóły „tej pracy”, ale Baśka czasami sama potrafiła wiele zdradzić.
– Był zachwycony i za wszelką cenę chciał mnie umówić ze swoim partnerem biznesowym, jak się wyraził, który przylatuje do Polski w tym tygodniu. Wymienił dokładnie to imię i nazwisko. Powiedział, że przyda mu się towarzystwo pięknej kobiety na rozluźnienie. Tylko że ja nie mogę, przecież wyprawiam chłopcom urodziny, a w niedzielę z samego rana jedziemy na obiecaną wycieczkę.
– Sądzisz że pojawi się w kamienicy?
– Raczej nie. Tacy jak on załatwiają większość spraw za pośrednictwem prawników i innych. Boisz się czegoś, prawda?
– Boję się eksmisji. Ta kamienica to łakomy kąsek. Dopóki właścicielką była pani Anna, nie musieliśmy się niczego obawiać. Nawet czynsze były więcej niż znośne. Lecz teraz, nie wiem jak to ująć, ale czarno widzę naszą przyszłość.
– Przesadzasz – odpowiedziała Basia, patrząc na nią niepewnie. – Pewnie wzrosną opłaty i tyle.
– Nie byłabym tego taka pewna – mruknęła Agnieszka. Gdzieś tam zamajaczyło dziwne wspomnienie pewnej rozmowy, wspomnienie plotki o siostrzeńcu pani Anny. Nie potrafiła przypomnieć sobie szczegółów, pamiętała tylko swoje odczucia, obawę i niechęć.
– Tak sobie myślę… – rozpoczęła zamyślona przyjaciółka. – Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Nie protestuj zanim nie skończę. A gdybyś ty zajęła moje miejsce w przyszły weekend?
– Co?!
– Facet potrzebuje towarzystwa na biznesową kolację lub przyjęcie, nie pamiętam szczegółów. Nie wie kim jesteś, a będą rozmawiać o interesach. Na luzie co prawda, ale zawsze można się czegoś dowiedzieć.
– Oszalałaś – opowiedziała słabym głosem Agnieszka.
– Aguś, to nic takiego. Masz pięknie wyglądać, o co w twoim przypadku nietrudno, elegancko się zachowywać, zapewnić mu odrobinę rozrywki. Żadnych intymnych kontaktów jeśli sobie tego nie życzysz. Przyjedzie po ciebie, zjecie kolację, wypijecie kilka drinków, na koniec odwiezie cię do domu. To wszystko. A możesz się dowiedzieć bezcennych rzeczy.
– Pytanie, co mi da ta wiedza?
– Nie wiem. Może dużo, może nic.
– Sama nie wiem…
– Nie będę nalegać, zdecyduj sama. Powiedz tylko słowo, a wszystko zorganizuję.
Agnieszka upiła łyk kawy, zamyślona, wciąż niepewna. W sumie to Basia miała rację. Poznałaby przeciwnika, może dowiedziała się ważnych rzeczy.
– Czy to jest trudne? – zadała w końcu nurtujące ją pytanie. – Albo inaczej, czy byłoby trudne dla mnie?
– Jesteś piękna, choć za mało wykorzystujesz swoją urodę. Mężczyźni powinni ustawiać się do ciebie w kolejce, a tymczasem nie masz żadnego.
– O tym już rozmawiałyśmy – uśmiechnęła się Agnieszka. – Nie tego w życiu szukam.
– Poklasku? Czasem przydaje się podziw innych, mile łechcący nasz ego. Lecz wracając do tematu, nie, to nie będzie trudne. Masz być niczym gejsza, o ile wiesz, co mam na myśli?
– Chyba tak. Jeden wieczór, kilka godzin. Przeżyję. Na pewno bez seksu?
– Zuch dziewczyna. Na pewno, bo wyraził się dość jasno, co do mojej roli. – Basia wstała, sięgając po telefon. – Dzwonię. Później nie będzie odwrotu, czyli zwykłym bólem głowy się nie wyłgasz.
– Dzwoń.
Przysłuchiwała się rozmowie toczonej przez przyjaciółkę, jednocześnie zastanawiając się, w co tak naprawdę się wpakowała. A jednak propozycja ta kusiła tajemnicą, wabiła swą nowością, bo była przecież obietnicą kilku chwil innego życia. Agnieszka uśmiechnęła się do swoich myśli. W wyobraźni widziała samą siebie na tym bankiecie czy przyjęciu, na który miał ją zabrać nieznajomy, piękną i ponętną, Widziała jak prowadzi interesującą konwersację, jak wymienia błyskotliwe uwagi, jak uwodzi… Nawet jeśli nie dowie się niczego o planach nowego właściciela względem kamienicy, to przynajmniej oderwie się od szarej rzeczywistości. Tak, stanowczo jej się to przyda.
***
Cały piątek spędziły na przygotowaniach. Basia zaciągnęła ją do kosmetyczki, umówiła do fryzjera na sobotnie popołudnie, uparła się asystować przy zakupach.
– Nie przyniesiesz wstydu ani samej sobie, ani mnie – argumentowała stanowczym tonem. – Pożyczyłabym ci którąś z moich, ale nie mieścisz się w cyckach. Za duże urosły.
– Bez przesady. Zwykłe c.
– Dam sobie głowę obciąć, ze więcej. No! – powiedziała zadowolona, prezentując wyszukaną przez siebie suknię. – Ta będzie idealna, przymierz.
Agnieszka z zainteresowaniem przyjrzała się małej czarnej. Była bez rękawów, krótka, może nawet zbyt krótka, a może po prostu tak jej się wydawało. Zbyt mocno przyzwyczaiła się do spodni. Miała głęboki dekolt, niemalże na granicy przyzwoitości. Uszyta była z miłej, niezwykle delikatniej tkaniny. No i po ubraniu jej, od razu wiedziała, że to strzał w dziesiątkę. Skromna, a jednocześnie wyzywająca. Jak taki niepozorny kawałek materiału może zmienić człowieka? pomyślała, z zadowoleniem przeglądając się w lustrze.
W sobotę uparta Baśka wpadła na chwilę, by zobaczyć rezultaty działań fryzjera.
– Idealnie! – zachwyciła się. Agnieszka na głowie miała misternie ułożone włosy, jedynie kilka kosmyków wymykało się jakby przypadkowo na wolność, tworząc wrażenie zamierzonego nieładu. Do tego kupiona sukienka, zgrabne szpileczki, stonowany makijaż i ciemnoczerwona szminka. – Tu masz klucze do mojego mieszkania. My wyjeżdżamy około drugiej, będziesz miała spokój. Skombinowałam parę fajnych filmów na dvd, żebyś się nie nudziła.
– Dziękuję.
– Piękna jesteś! – zachwyciła się, podczas gdy Agnieszka nieufnie przeglądała się w lustrze.
– Piękną jest kobieta, która wyrwana w środku nocy z łóżka oszałamia urodą – odparła krytycznie.
– Przestań marudo. Naprawdę niczego ci nie brakuje.
Miała rację. Agnieszka idealnie nadawałaby się do roli królewny Śnieżki. Wysoka, po dziewczęcemu smukła. Czarne niczym heban włosy, jasna, nawet zbyt jasna cera, ogromne błękitne oczy, w oprawie ciemnych, długich rzęs i usta o tak wyrazistym, kuszącym kształcie, że w zasadzie grzechem byłoby ich nie pocałować. Tak przynajmniej myślało wielu mężczyzn, których spotkała na swojej drodze. Tylko Basia wiedziała, jak poważnie podchodzi jej przyjaciółka do każdej znajomości, do każdego związku. Na tyle poważnie, że od roku, po zerwaniu z chłopakiem, nadal była sama.
– Przydałaby się biżuteria.
– Nigdy w życiu! – Agnieszka wzdrygnęła się z niechęcią. – Żadnej biżuterii! Wiesz jak jej nie cierpię.
– Wiem. I to mnie dziwi. Która kobieta nie kocha diamentów?
– Nie mam diamentów – uśmiechnęła się. – I jak? Zdałam sprawdzian?
– Na sto procent – Basia wstała, sięgając po torebkę. – Pamiętaj, że możesz dzwonić do mnie w każdym momencie. Zwłaszcza gdybyś miała kłopoty.
– Szkoda że nie mogę być na urodzinach chłopców.
– Wpadniesz jutro, złożysz im życzenia, a mnie wszystko opowiesz.
– O ile będę miała co.
– Wierz mi, będziesz miała.
Wolała nie dochodzić, co przyjaciółka miała na myśli. Zdjęła sukienkę i spojrzała na zegarek. Po drugiej pojedzie do mieszkania Basi. Nie mogła przecież umówić się pod kamienicą z jej przyszłym właścicielem. O siódmej zejdzie na dół, a tam będzie na nią czekał klient. W zamyśleniu powiodła dłońmi po nagim, jeśli nie liczyć bielizny, ciele. Czy będzie prezentować się wystarczająco dobrze? Nie chodziło o to, że brak jej pewności siebie, ale to będzie całkiem inne towarzystwo. Bardziej wybredne, rozpieszczone bogactwem. Piękne kobiety, przystojni mężczyźni, całkiem jak na niektórych filmach. Uśmiechnęła się. Trzeba zając się czymś absorbującym. Inaczej stchórzy i nie zejdzie na dół, kiedy przyjdzie pora. A co może być ciekawszego oraz bardziej relaksującego od oglądania romantycznych komedii, które przygotowała Basia? Szybko ubrała dżinsy, narzuciła na siebie sportową bluzę i z bagażem udała się do mieszkania przyjaciółki.
Obejrzała aż dwie. Przez ten czas starała się nie myśleć o dzisiejszym wieczorze. Nawet nieźle jej to się udało. Potem napiła się soku jabłkowego i zaczęła ubierać. Poprawiła makijaż, fryzurę, strzepnęła niewidzialny pyłek z sukienki. Zerknęła na zegarek.
Wybiła dziewiętnasta.
Pora na wielki show. Rozejrzała się z zadumą i wyszła z mieszkania. Klucze wrzuciła niedbale do torebki. Pokonanie dwóch pięter w dół zajęło jej wyjątkowo dużo czasu. Aż w końcu dotarła do bramy głównej. Teraz zostało tylko kilka stopni na zewnątrz.
Agnieszka zeszła po schodach, czując jak jej serce przyspiesza w oszałamiającym tempie. Głęboko odetchnęła, po czym ruszyła w kierunku ciemnego, błyszczącego auta. Co tu dużo ukrywać – cholernie bała się tego spotkania. Dopiero teraz to do niej dotarło, dopiero w tej chwili pojawił się strach. Nie tylko z powodu roli, jaką miała odegrać, lecz także z powodu mężczyzny, który właśnie odwrócił się w jej kierunku.
Był wysoki i doskonale zbudowany. Cerę miał smagłą, o oliwkowym odcieniu, twarz szczupłą, pociągłą, o surowo zaciśniętych, wąskich ustach. Jego pierwotny urok podkreślały jeszcze wyraziście zarysowane kości policzkowe i ciemne, prawie czarne oczy .Grafitowy garnitur leżał na nim niczym druga skóra. Pod spodem miał koszulę w podobnym odcieniu i tylko fiołkowy krawat stanowił jedyną barwną plamę wśród tych szarości. Aż dziw, że ktoś taki potrzebował płatnego towarzystwa.
A potem spojrzała mu prosto w oczy i odruchowo się cofnęła. Panika zalała jej umysł niczym wzburzona fala podczas przypływu i mało brakowało, a Agnieszka najzwyczajniej w świecie by uciekła. Nigdy wcześniej nie spotkała się z tak dziwną mieszanką lodowatej pogardy, pewności siebie i tłumionej złości. Wydawał się opanowany i zimny, ale miała wrażenie, że to tylko pozory. Że wewnątrz drzemie nieokiełznana bestia, przyczajona do skoku, gotowa do ataku.
Odpowiedzi
Joanna L
Ohhhh,taaaakk…wiedziałam, czułam , ze dzisiaj coś dasz 🙂 siebie się zapowiada, ekstra. Chociaż "pewnego…"też nie mogę się doczekać.
Joanna
Ratownictwo Medyczne 2014 NS
Mało, mało zdecydowanie za mało! 🙂
Anonimowy
Agnieszka też ma dwojke dzieci czy nie? 😮
Babeczka
Basia, Basia ma dzieci. Agnieszka jest nobliwą panienką, stanu wolnego ;-D
Anonimowy
O MATKO! WIĘCEJ BABECZKO! *-*
Anonimowy
Woow, wchodzę sobie tak przed snem, a tu niespodzianka, nowy wpis 😀 Poprawia humor po dobijającym dniu;)
Anonimowy
No i co dalej? ;p
Anna Valetta
hahaha .. super.
Prawie spóźniłam się przez ten tekst do pracy. Ciekawe czy z facet ewoluuje ewentualnie pokaże swoją "ukrytą wrażliwość i dobroć" czy też okaże się socjopatą, a Agnieszkę będzie ratował rycerz na białym koniu 😀
Fajne … sama czekam na więcej
Anonimowy
Mam nadzieje,ze bedzie slodko – pierdzace, akuray tego mi potrzeba
K
Anonimowy
I D E A L N E ! ! !
Weny życzę 🙂
Anonimowy
No w końcu jest to opowiadanie:D po ponad dwóch latach czekania 😉
Babeczka
Musiałam zapoznać się z historiami callgirl i wybrać taką, która pasuje do opowiadania 😉
Anonimowy
Dziekuje babeczko 🙂 od razu humor mi się poprawil, niestety mój dzien nie należy do udanych. Opowiadanie zapowiada się fantastycznie 🙂
Anonimowy
Idealne 🙂 Dziękuję za poprawienie mi humoru 🙂
Anonimowy
Mam nadzieje ,że z okazji 3 urodzin bloga wstawisz nam tutaj jakąś swoją nową fotkę:) pozdrawiam i miłego wieczoru życzę;)
Marta Ratajczak
Wszystkiego najlepszego z okazji 3 urodzin bloga ☺ weny i aby częściej fragmenty się ukazywały ☺ opowiadanie mega nawet nie wiem czy bardziej czekam za odcieniami czy w innym miejscu ☺
Anonimowy
Jestem za! 🙂
Anonimowy
Witaj Babeczko, świetnie się zapowiada, czekam na więcej 🙂 Mam tylko jedną wątpliwość językową " jak to jest być całowanym przez niego" – brzmi trochę jakby to facet myślał, może lepiej by brzmiało " być całowaną przez niego"? To tylko sugestia, polonistką nie jestem więc mogę się mylić 😉 A tak poza tym to bardzo fajnie się Ciebie czyta. Pisz dalej 🙂
Babeczka
Dzięki, poprawione 🙂 Tyle razy to czytałam, a nie zauważyłam…
Anonimowy
"przerażonym wzorkiem" czy nie powinno być "przerażonym wzrokiem"?
Babeczka
Pewnie że tak. Znowu się ten wzorek przyplątał… Dzięki!
Anonimowy
Ja chce nastepna część! ??
Babeczko ty wiesz kiedy przerwać…. ?
Pozdrawiam Magda ?
Marta Ratajczak
Dokładnie codziennie wchodzę zobaczyć czy nowa część jest ☺
Anonimowy
Mam nadzieję, że połączy ich tylko ognisty romans, a potem każde pójdzie w swoją stronę. Ten facet nie może okazać się dobry, bo ta jego pewność siebie i oziębłość czyni go seksowynym.
Anonimowy
Zrobi jej dziecko, wywali z chaty, zdesperowana Agnieszka wpadnie w sidła najstarszego zawodu i z Basią będą się puszczać i wychowywać dzieci.
Anonimowy
Witam! Kiedy następna część, bo nie mogę się jużżż doczekać?!!! 🙂 O.
Anonimowy
kiedy następna część tego opowiadania? Chyba już dosyć długo czekałam… 🙁
Anonimowy
Zgadzam sie. Zapowiada sie super!
Anonimowy
Kochana, wrzuc jak najszybciej kolejne czesci bo czuje, ze to bedzie bomba 🙂
Jopis
Zapomniałam o tym majstersztyku 🙂 Agnieszka, zaskakujesz znowu , ale ciągle coś poprawiasz. Jak to mówiłaś kiedyś, po jakimś czasie do czegoś wracasz i nagle „mogłam napisać to inaczej” 🙂 super
Magda
O rany… nowe opowiadanie… łał
Ja chyba nie mogę tu wchodzić, gdyż wszystkie mi się podobają a zżera mnie niecierpliwość co dalej. Jak nałogowiec codziennie sprawdzam czy jest coś nowego. To mnie wykończy 😉
Mam ochotę krzyczeć i tupać nóżkami jak małe dziecko… jeszcze, jeszcze…
Pozdrawiam serdecznie
daga
Ok tak pamietam ten tekst. Kiedyś powiedziałaś ze chcesz stworzyć drania którego wszyscy znienawidzą . Wtedy pomyslałam ze ten jest najbliżej tego.