Na motylach będzie publikowana online wersja pierwsza. Książka ukaże się w przyszłym roku i będzie to tekst poprawiony, uzupełniony, dłuższy. Komentarze pochodzą jeszcze z bloga babeczkarnia.pl 🙂
***
W pewnym momencie rozmowa zeszła na temat kompletnie nieznanej jej pary. Agnieszka spojrzała na Rafała, na jego czysty profil. Przez chwilę podziwiała nienaganne, pełne powściągliwości zachowanie. Czy zawsze był taki? Jej wydawało się to grą, sposobem na ukrycie swego prawdziwego ja. Ale może nie miała racji. Może to była prawdziwa bestia w ludzkiej skórze, człowiek bezwzględny, bezlitosny, po trupach dążący do wyznaczonych sobie celów. A gdyby tak była jego prawdziwą dziewczyną? Nie taką wynajętą na jeden wieczór, ale czymś więcej? Jak to jest być całowanym przez niego? Uśmiecha się wtedy inaczej? Szczerze, bez tego chłodu, namiętnie, bez dystansu, który stworzył wokół siebie? Mimowolnie dotknęła swoich ust, przesunęła po nich opuszkiem palca, a wtedy Rafał odwrócił głowę i spojrzał prosto na nią.
Twarz miał kamienną, ale oczy… Te oczy potrafiły powiedzieć więcej niż chciałby wyjawić. Była w nich złość, pewność siebie, cynizm i coś jeszcze, czego nie zauważyła wcześniej. Dopiero później zrozumiała, że to było pożądanie.
Basia zapewniała ją, że nie musi zgadzać się na żadne kontakty fizyczne. „Usługa” obejmowała jedynie towarzystwo podczas przyjęcia. Lecz ten mężczyzna nie wyglądał na kogoś, kto prosi. On żądał. A jeśli zażąda od niej więcej niż planowała mu dać? Jeśli zażąda seksu? Czy uzna odpowiedź odmowną? Wyglądał raczej na takiego, co użyje wszelkich środków, by zdobyć to, czego pragnął
– Przepraszam, nie dosłyszałam o co pan pytał? – Agnieszka ocknęła się z zadumy, zarumieniona z powodu tego, o czym rozmyślała.
– Jest pani urocza z tym rumieńcem zakłopotania na twarzy. Nie dziwię się Rafałowi, że posyła nam ponure, pełne zazdrości spojrzenia – powiedział figlarnym tonem jeden z mężczyzn. Zaraz, zaraz, przedstawił się chyba jako Szymon.
– Posyła? – powtórzyła Agnieszka niczym echo. Ona tak tego by nie nazwała.
– Zatańczysz? – spytał Rafał, wstając od stołu. W zasadzie to nie było pytanie. Nawet nie pomyślała o sprzeciwie. Wstała i z gracją podążyła na parkiet, mając świadomość, że mężczyzna idzie tuż za nią. A gdy znaleźli się na środku, pośród innych par, objął ją, odwracając twarzą ku sobie.
– Doskonale – pochwalił. – Momentami nawet ja dałbym się nabrać. Ile bierzesz za całą noc?
– Za co? – Nie od razu zrozumiała, o co spytał. Rozproszyło ją ciepło jego ciała, tak kontrastowe w porównaniu do tego, co widziała w ciemnych oczach.
– Za noc – syknął, z trudem maskując irytację. – I co oferujesz?
– Ja… – Poczuła złość, chociaż miał prawo do takiego pytania. Z drugiej strony Baśka zawsze mówiła, że odbywa się to w bardzo dyskretny sposób. – Ja nie oferuję nic poza swoim towarzystwem.
– Nie? – Uniósł zdumiony brwi. – To co z ciebie za dziwka?
– Taka, której nie da się kupić – hardo uniosła podbródek. – Jeszcze jedno obraźliwe słowo, a do naszego spotkania dodam coś gratis. Poza tym wspominałeś, że jeśli chcesz seksu, to idziesz do burdelu, nieprawdaż?
Zacisnął usta, mierząc ją nieustępliwym spojrzeniem.
– Ile? – powtórzył. Obejmujące ją ramię zacisnęło się tak mocno, że poczuła ból.
– Puść! To…
– Ile? – wysyczał wściekłym szeptem, nieznacznie się pochylając. Agnieszka zadrżała. Tylko kilka centymetrów dzieliło ich twarze, usta. Ciepło jego oddechu owiewało jej policzki, płonące czarne oczy w pewnym sensie hipnotyzowały, zmuszając do uległości. Miała rację, że był typem, który bierze to, na co ma ochotę, nie pytając o pozwolenie. Zapomniała jedynie, że pyta o cenę. Bo przecież wszystko było na sprzedaż.
– Puść mnie, albo zacznę wzywać pomocy! – Dla podkreślenia prawdziwości swoich słów, szarpnęła się energicznie. Poluzował uchwyt, lecz nie wyglądało na to, aby się poddał. W desperacji pomyślała, że zadzwoni do Basi. Przecież do diabła, nie zjawiła się tutaj w celach zarobkowych. Zerknęła na zaciętą, gniewną twarz Rafała. Gdyby chociaż raz się uśmiechnął, gdyby przestał zachowywać się jak ostatni skurwiel, to… Czym prędzej pozbyła się tych myśli. Był jak tykająca bomba, na dodatek co tu dużo ukrywać, niezwykle seksowna bomba. Zimny drań, jakiego chciałaby zdobyć każda kobieta, naiwnie wierząc, że zmieni go w potulnego baranka.
– Nie jestem na sprzedaż – powtórzyła z uporem.
– Każdy jest.
– To bardzo cyniczne spojrzenie na świat.
– Realistyczne.
Nie zamierzała wdawać się w słowne utarczki. Chciała jedynie przetrwać ten wieczór i zapomnieć. Zapomnieć o swojej fascynacji, o strachu, o wszystkim. Na razie jednak musiała kontynuować niebezpieczną grę i to według całkiem nieznanych reguł.
– Słyszałam, że chociaż nie mieszkasz w Polsce, to prowadzisz tu różnego rodzaju interesy? – rozpoczęła nowy, neutralny temat.
– Tak.
– Teraz również?
– Tak.
Odpowiadał zdawkowo, suchym tonem, jakby znudzony tymi pytaniami. Jednak nie spuszczał z niej wzroku, obserwując bacznie spod opuszczonych powiek. Nie poluzował również uścisku, nie pozwolił o zwiększenie dystansu nawet o centymetr.
– Jakiego rodzaju są te interesy?
– Nieruchomości.
Teraz zamilkła i Agnieszka. Zastanawiała się, czy powinna drążyć ten temat. Teoretycznie nie było żadnego ryzyka, bo nie wierzyła, że Rafał mógł powiązać ją z kamienicą ciotki. Lecz życie nauczyło ją, by zachować ostrożność. Lubiło płatać figle, kochało bywać złośliwe.
– Powinniśmy wrócić do stolika – odezwała się cichym głosem.
– Bo?
– Zamierzasz tańczyć cały wieczór?
– Nie, nie tylko tańczyć – odparł drwiąco, ale puścił ją i po dżentelmeńsku podał ramię. Z ulgą zajęła swoje miejsce, drżącą dłonią sięgając po kieliszek z wodą. Wolała unikać alkoholu. Rafał odwrócił głowę, wdając się w dyskusję z jednym z panów. Agnieszka postanowiła wykorzystać okazję i uśmiechając się przepraszająco, umknęła do damskiej toalety. Nie zauważyła jednak czujnego spojrzenia czarnych oczu. I tego, że mężczyzna również wstał, podążając w tym samym kierunku co ona.
Z ulgą usiadła w fotelu, który stał w rogu ekskluzywnego pomieszczenia. Rozejrzała się dookoła z roztargnieniem. Luksus, niewyobrażalny wręcz luksus. Nawet w takim miejscu jak to. Marmurowa umywalka, marmurowe ściany, ogromne lustro, dyskretne, niezbyt rażące oświetlenie. Zaraz jednak o tym zapomniała, zastanawiając się, jak ma wybrnąć z sytuacji, w której się znalazła. Bała się. Bała się, że na kolacji się nie skończy, bała się tego, że nie będzie potrafiła wystarczająco zdecydowanie zaprotestować, jeśli Rafał…
Ktoś energicznie zapukał do drzwi. Zmieszana, uniosła głowę, nerwowym gestem przygładziła włosy, po czym wstała, zamierzając wyjść. Sądziła, że po prostu ktoś również chce skorzystać z toalety, ale gdy tylko przekręciła zamek, do środka wtargnął Rafał. Wyrósł przed nią jak spod ziemi i bez słowa wepchnął z powrotem do środka.
– Co ty robisz? – wyjąkała, cofając się. Kiedy napotkała jego wzrok, ugięły się pod nią kolana. Całe szczęście, że mogła oprzeć się plecami o ścianę. Nie spodziewała się tak nagłego, zdecydowanego wtargnięcia. I to jeszcze w miejscu publicznym. Co chciał osiągnąć? Strach i podniecenie nietypową sytuacją splotły się w jedno, sprawiły że przez ciało Agnieszki przepływały na zmianę fale zimna i gorąca, że chęci ucieczki towarzyszył obezwładniający paraliż. Wewnętrzny głos kazał jej protestować, krzyczeć, okazać jawny sprzeciw, lecz pomimo tego nawet nie drgnęła, wpatrzona w hipnotyzujące, ciemne oczy mężczyzny.
Rafał nie odpowiedział. Błyskawicznie przekręcił klucz w drzwiach i przycisnął ją do zimnej, marmurowej ściany.
– Nie! – W końcu odważyła się zaprotestować.
– Tak! Skoro nie chcesz zrobić tego za forsę… – Nie dokończył, chwytając odpychające go dłonie za nadgarstki. Jego noga brutalnie wdarła się pomiędzy uda dziewczyny, bezceremonialnie je rozszerzając. Nie miał żadnego problemu z jej przytrzymaniem, a gdy próbowała się uwolnić, jeszcze mocniej ścisnął szczupłe nadgarstki, z jeszcze większą siłą docisnął ją do ściany. Nie przejął się ani sprzeciwem, ani błagalnym spojrzeniem, ani kiełkującą złością.
– Puść mnie bydlaku! – wysyczała i w akcie desperacji, splunęła mu w twarz. Ze pozornym spokojem starł jej ślinę z policzka, a później uderzył. Lekko, jakby chciał jedynie pokazać przedsmak tego, co mógłby tak naprawdę zrobić. Lecz Agnieszka poczuła autentyczne przerażenie. Nie dość, że wieczór był zupełnie inny niż to sobie wyobrażała, to trafiła na prawdziwego szaleńca. Gorzej. To, czego nie dostał dobrowolnie, chciał wziąć po prostu siłą, nie zważając na konsekwencje.
– Zerżnę cię tak, że długo będziesz to wspominać – wyszeptał jej do ucha. – A wiesz, co będzie potem? Zapragniesz więcej. Będziesz o mnie śnić na jawie, błagać o powtórkę. Przyjdziesz po więcej i wtedy to ja podyktuję…
– Oszalałeś! – desperacko usiłowała się uwolnić. Nie zwróciła uwagi, że rozdarła sukienkę, że w pończochach poszło kilka oczek, że mało co pozostało z wytwornej fryzury. Chciała jedynie uwolnić się i uciec. Zwłaszcza, że jego słowa wywołały nie tylko strach, ale i podniecenie. Wściekła na niego, na siebie samą, wiła się w silnym uścisku, osiągając raczej znikome efekty. Rafał był silny, zbyt silny. I wyglądało na to, że równie mocno zdesperowany.
– Ja oszalałem? – Okazał nagłe rozbawienie. – Ja? – I jednocześnie z taką wściekłością naparł na jej ciało, że dziewczynie zabrakło tchu.
– Przestań! To boli!
– Boli? Ma boleć! – warknął. – Oboje wiemy, że też tego chcesz. Twoje spojrzenie przeczyło słowom…
– Rafał – odważyła się wypowiedzieć jego imię. – Proszę! Naprawdę sprawiasz mi ból!
– Zrozum księżniczko, że ja zawsze dostaję to, czego chcę i wtedy, kiedy chcę. Nie czekam, nie proszę – czubkiem języka przesunął po jej szyi – tylko biorę.
Zaskoczył ją. A więc powodem był opór, który okazała. Gdyby się zgodziła, podając cenę, być może nie doszłoby do tej sytuacji. Podniecał go opór, możliwość jego przełamania. Zresztą, cholera go wie. Był zdrowo pokręcony, skoro podniecała go perspektywa gwałtu. Szarpnęła się po raz kolejny i udało jej się wyswobodzić jedną rękę. Błyskawicznie odepchnęła twarz Rafała, wbijając się paznokciami w jego policzki. Chyba zabolało, bo zasyczał z wściekłością. Ale nie próbował się bronić. Wręcz przeciwnie, równie szybkim ruchem wepchnął dłoń pomiędzy jej uda, a później dalej. Agnieszka krzyknęła zaskoczona, czując jak dwa palce utorowały sobie drogę do jej wnętrza.Lecz wcale nie przyniosły rozkoszy, a ból. Tym razem wbiła paznokcie w jego oczy, albo przynajmniej próbowała to zrobić. Chcąc uniknąć trwałego kalectwa, musiał odsunąć głowę, jednocześnie wycofując się.
– Przestań! Kompletnie ci odbiło? – jęknęła, tym razem wydostając się z żelaznego uścisku. Dała dwa kroki do tyłu i usiłując się uspokoić, patrzyła w pełną wściekłości, poharataną twarz Rafała. Jednak tym razem się nie poruszył. Zacisnął tylko dłonie w pięści i powtórzył:
– Ile?
Powoli pokręciła głową. Jednocześnie spojrzała w lustro i przestraszyła się tego, co tam ujrzała. Czerwona plama na policzku, po uderzeniu. Rozszerzone strachem źrenice. Drżące usta.
– Wracam do domu – oznajmiła cichym głosem. – Nie musisz mnie odwozić, zadzwonię po taksówkę.
Nie odpowiedział. Zmierzył ją ponurym, pełnym tłumionej złości spojrzeniem.
– Przepuść mnie, chcę wyjść.
Nadal milczał. Był wściekły. Na to, że stracił kontrolę nad swoim postępowaniem, a przede wszystkim na to, że pokazał jej, jak bardzo mu zależy. Nieważne że dotyczyło to jedynie seksu. Nienawidził takich sytuacji.
– Doprowadź się do porządku – syknął, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając głośno drzwiami. Agnieszka nie czekała na więcej. Tym razem to ona błyskawicznie przekręciła klucz, a potem oparła się o umywalkę i z rozpaczą spojrzała w lustro.
– Co to miało być? – zadała samej sobie pytanie. Przestała cokolwiek rozumieć. Ten niekontrolowany wybuch przemocy, pokaz czystej, brutalnej żądzy i szybka, niespodziewana kapitulacja. Co to do cholery miało znaczyć? Drżącymi dłońmi poprawiła ubranie, zdjęła dziurawe pończochy i wyrzuciła je do kosza. Z makijażem było trudniej; nie udało jej się do końca zamaskować śladu uderzenia. Na samym końcu rozpuściła włosy, pozwalając im swobodnie opaść na plecy. Po wytwornej fryzurze nie został nawet najmniejszy ślad. Po fascynacji Rafałem również. Teraz dominującym uczuciem był strach. Miała jedynie nadzieję, że pozwoli jej odejść. Pomyślała z żalem, że musi jeszcze wrócić po torebkę, która została przy stoliku. Idiotka, trzeba było o niej nie zapominać. Gdyby nie jej zawartość, uciekłaby bez słowa pożegnania.
Powoli, z duszą na ramieniu opuściła toaletę. Kiedy doszła do stolika, zauważyła że siedzi przy nim tylko Rafał. Gdy tylko ją ujrzał, wstał ze spokojem i jak gdyby nigdy nic, odsunął krzesło.
– Usiądź – powiedział.
– Wolałabym nie.
– Zapłaciłem za cały wieczór.
– Ja… – odchrząknęła. Po bestii nie pozostał nawet najmniejszy ślad, chociaż żar w jego oczach wcale nie przygasł. Owszem, odzyskał nad sobą panowanie, lecz nie zmienił planów. Znów przypominał zimnego, bezwzględnego drania, chociaż ona już wiedziała, że tak naprawdę nim jest. – Wolałbym wrócić do domu.
– Ty byś wolała? – powtórzył z ironią. I nagle wyraz jego twarzy całkowicie się zmienił. Zniknęła tłumiona złość, podniecenie, drwina. Nawet ukazało się na niej coś w rodzaju serdeczności. Zanim jednak zdumiona Agnieszka zdołała zadać pytanie, co to ma znaczyć, do ich stolika podeszła starsza, bardzo elegancka i dystyngowana kobieta. Rafał szarmancko ucałował jej dłoń, a potem policzek.
– Witaj kochany – odezwała się nieznajoma z uśmiechem. –Wiedziałam, że cię tu znajdę.
– Czasami jestem przewidywalny – uśmiechnął się zdawkowo, ale i tak Agnieszka o mało co nie zemdlała, widząc ten uśmiech. Więc jednak potrafił to robić? Niesamowite!
– Nie, akurat ty zawsze jesteś nieprzewidywalny. Jak teraz. Kim jest twoja urocza towarzyszka? Wspominałeś coś o niespodziance.
– Owszem. – Odwrócił się i posłał zaskoczonej dziewczynie ostrzegawcze spojrzenie. – To właśnie ta niespodzianka. Poznaj ciociu moją narzeczoną, Agnieszkę.
Komentarze
Anonimowy
O kurczę, brak słów żeby opisać cudowność tego opowiadania. Jak na razie jest moim ulubionym i przekochanym. Nareszcie troszkę brutalniej:-D
Zdrowia i duuużooo weny życzę:-D 😀
S.
Anonimowy
Tak samo jak i moim! 😀
Anonimowy
dzięki za miły poranek:)
Anonimowy
Fajne! Oby zdrowie pozwoliło publikować długie i "soczyste" fragmenty dla naszej radochy 🙂 weny raczej nie brakuje
Babeczka
Weny nie. Czasu 😀 jak zwykle.
Anonimowy
Extra mocne. Wolę Babeczko Twoje opowiadania w realu.
Anonimowy
A ja w lidlu!
:)))))
Anonimowy
Wow
Anonimowy
Biedronka jest sympatyczniejsza:))))))
Babeczka
Ja mam najbliżej Dino 😉
Anonimowy
Niesamowite! Oby tak dalej 😀
Dużo, dużo zdrowia :))
I czasu, oczywiście czasu babeczko Ci życzę 😉
M.
Anonimowy
Super kiedy dodasz nowe juz nie moge sie doczekac….:)
Alicja K.
Kocham 🙂 kiedy możemy spodziewać się kolejnych części???
Babeczka
Kolejnej? Jutro. Nie, spojrzałam na zegar. Dzisiaj.
Anonimowy
Idealne! 🙂 Właśnie na to opowiadanie od dawna czekałam 🙂
Anonimowy
Jej naprawdę dziś będzie kolejna czesc <3
Anonimowy
Uważaj uważaj bo będzie xD
Anonimowy
Czym poprawiła makijaż, skoro torebki nie miała?
I tak sobie wyszła potargana (bo grzebień skąd?) i w rozdartej sukience na spotkanie?