Lecz ona właśnie w tym momencie pojęła, co tak naprawdę oznaczał jego pełen determinacji wzrok. Nie przeraziła się, chociaż powinna. Przecież tego właśnie chciała, tego pragnęła. Powoli wstała. Łóżko było wystarczająco twarde, by dając do przodu te kilka kroków, nie straciła równowagi. Też odrzuciła swój płaszcz. Drżącymi dłońmi pomogła mu zdjąć wierzchnią odzież, a później cały świat zawirował, gdy ich usta spotkały się w gorącym, pełnym namiętności pocałunku.
Nie pamiętała, czy to ona sama, czy to on zdjął z niej szaty. Za to doskonale pamiętała każdy dotyk męskich dłoni, każdą pieszczotę. Zachłannie poznawała linie jego ciała, miękkość warg, smak języka. Z odwagą, jakiej by u siebie nie podejrzewała, sunęła dłonią w dół płaskiego, umięśnionego brzucha, aż do celu. Jęknęła, gdy poczuła jego twardość i gotowość. Lecz kiedy pchnął ją tak, że padła plecami na łóżko, a potem przykrył własnym ciałem, o mało co nie oszalała.
Wszedł w nią, sprawiając ból, a jednocześnie dostarczając niewysłowionej rozkoszy. Skrzyżowała nogi na jego pośladkach, zachłannie odwzajemniała wilgotne, pełne namiętności pocałunki, gładziła rękoma napiętą, rozgrzaną skórę. A on zatracił się w rytmicznych pchnięciach, w odurzającym zapachu spoconego, kobiecego ciała. Nawet gdyby najgorszy wróg zapukał do drzwi, nie byliby w stanie przerwać. A podniecenie, towarzyszące im przez ostatnie dni, sprawiło, że zbliżenie było gwałtowne i przypominało wezbraną falę, z ogromną siłą wdzierającą się na suchy ląd. Żadnych słów, jedynie pełne żaru pocałunki i coraz głośniejsze, bardziej chrapliwe jęki.
Pierwsza była El. Wbiła paznokcie w napiętą skórę ramion kochanka, krzycząc i drżąc, gdy przez jej ciało przetaczało się coś, czego istnienia nawet nie podejrzewała. Zaraz po niej orgazm wstrząsnął ciałem Azacka. Ostatni ruch bioder i eksplozja, pozbawiająca zmysłów oraz całkowita utrata kontroli.
Leżał na niej, z twarzą wtuloną w obojczyk. Przyjęła ze spokojem jego niemoc, leniwie przeczesując wilgotne kosmyki włosów. Nie chciała go odsuwać, nie chciała aby z niej wyszedł. Wręcz przeciwnie, to zespolenie dostarczyło jeszcze większej rozkoszy.
– Panno czarodziejko… – uniósł głowę, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. – Ty też?…
Nie musiał formułować w całości tego pytania.
– Nie mogłam się powstrzymać – uśmiechnęła się nieśmiało i chyba to sprawiło, że pochylił się i znów ją pocałował. A kiedy na chwilę przerwał, unosząc się na przedramionach, zauważył, że miała w oczach ten sam głód, co poprzednio.
– Rothar mnie zabije – mruknął.
– I tak chciał to zrobić – odparła, puszczając figlarnie oczko.
– Nie, nigdy nie chciał mnie zabić.
– Nie? – Zaskoczył ją. – Nawet jeśli ty jego…
– Nie – przerwał, z zaskoczeniem odnotowując fakt, iż znów był gotowy na miłosne uciechy. – Ja jego też nigdy nie chciałem zabić. Pokonać, upokorzyć, tak.
– Nie? – Zmarszczyła brwi. – Na samym początku powiedziałeś mi, że tylko on cię wysłucha. Coś was łączy? Jesteście krewnymi?
– Braćmi. – Nie zamierzał przed nią niczego ukrywać. Zresztą, czy fakt posiadania rodzeństwa był aż taką tajemnicą?
– Co?! – El aż się uniosła. – On i ty?! Ale…
– Przyrodnimi – roześmiał się Azack, widząc jej zaskoczenie. – Dowiedzieliśmy się dopiero w szkole, podczas pobierania nauk. Tatuś był wielkim grzesznikiem. Jak ja – dodał z błyskiem w oku. I zanim El zdążyła się zastanowić, czy dobrze robi, znów zaczął ją całować. Tym razem powoli, wręcz enigmatycznie, smakował przyjemność, która rosła i potężniała, prowadząc ich zupełnie inną drogą niż przed chwilą, ale do tego samego celu.
Zachłannie chciał więcej i więcej. Miał wrażenie, że nigdy nie zdoła się nasyć. Twardniał w błyskawicznym tempie. Przestał się powstrzymywać, a nawet więcej, bo przestał się także kontrolować. Znów się w niej poruszał i chociaż na początku udało mu się nadać temu jakiś hipnotyzujący rytm, to szybko tego zaniechał. Uderzał coraz wścieklej, coraz bardziej chaotycznie, pocałunkami raniąc jej delikatne wargi. Uniósł się na przedramionach i patrząc z góry, zacisnął zęby. Włosy lepiły mu się do mokrego czoła, prężące się ciało, ociekało potem, a on pędził do przodu. Pod nim, na miękkim łóżku, podrygiwała w tak każdego uderzenia, zarumieniona z podniecenia kobieta. Jęki przeszły w krzyki, palce zaciskały się spazmatycznie na materiale pościeli, piersi kołysały się na boki. Tak samo jak on zanurzyła się w rozkoszy.
– Mocniej! – rozkazała drżącym szeptem.
Na kilka sekund się zatrzymał, patrząc na nią z góry. Włosy opadały mu do przodu, zakrywając twarz tak, że widać było jedynie błyszczące z podniecenia oczy. Uśmiechnął się szeroko, drapieżnie i chociaż trudno był zaliczyć ten uśmiech do przyjemnych, El o mało co, nie oszalała. Wygięła ciało w łuk, przyciągnęła go ramionami, jękiem błagała o spełnienie.
A kiedy podarował im obojgu to, czego tak pragnęli, opadł, a ona zamknęła go w swoich ramionach, z czułością przeczesując palcami wilgotne włosy i drobnymi pocałunkami pokrywając mokre czoło.
– Nie uwierzysz, ale mam ochotę na więcej – wyszeptała.
Posłał jej zmęczony, kpiący uśmiech.
– Musiałbym przypomnieć sobie…
– Nie! – Zmarszczyła brwi z niezadowoleniem. – Żadnej magii. Tylko ty i ja, zrozumiałeś?
– Tak – zgodził się potulnie, aż spojrzała na niego zaskoczona, bo taka uległość nie bardzo do niego pasowała. Jednak w jasnych oczach dostrzegła jedynie zachwyt.
– Moja panna czarodziejka – wymruczał, zmieniając konfigurację, tak że teraz oboje leżeli na boku. Nogę wplótł pomiędzy jej uda, objął ramieniem szczupłe plecy, w twarz wtulił w rudozłote pukle. – Wiem, że słowo wyklętego niewiele jest warte, ale przysięgam, że nie złamię obietnicy.
– Dla mnie wiele. Nigdy mnie nie okłamałeś.
Zamarł zaskoczony. El miała rację. Nigdy jej nie okłamał, nawet nie próbował tego zrobić.
– To dziwne – mruknął, a wtedy odsunęła głowę, spoglądając mu z powagą w oczy.
– Nie. To cudowne.
– Jeśli chodzi ci po tej ślicznej główce, nawrócenie grzesznika, to sobie daruj.
– Może nie w całości. W niektórych sprawach możesz pozostać grzesznikiem – ziewnęła szeroko, a potem wręcz niezauważalnie zadrżała.
– Zimno? – spytał domyślnie.
– Tak. Magia magią, ale przydałoby się coś do okrycia.
Otulił ją czymś miękki, co zapachem przypominało jej łąkę pełną kwiatów. Później zniknął, ale El to nie przeszkadzało. Jeszcze chwilę balansowała na krawędzi jawy i snu, a kiedy Azack wrócił, już smacznie spała.
Stanął w nogach łoża, palcami przeczesał włosy. Nie podobało mu się, to co pomiędzy nim zaszło. Nie pasowali do siebie. Przecież to ironia losu – on, wyklęty, mający na sumieniu tak wiele przelanej ludzkiej krwi i ona, niewinna, obdarzona niezwykłą siłą, zupełne jego przeciwieństwo. Tak, to była ironia losu. Lecz co powinien zrobić? Zwłaszcza, gdy zdecydował się na pierwszy krok? Prychnął. A niby jak miał temu się oprzeć? Kusiła go od samego początku tej podróży. Prowokowała, zwodziła. Często nawet nieświadomie, ale zazwyczaj z pełną premedytacją. Lecz to nie było wyrachowanie, a coś zupełnie innego, za co nie mógł jej potępiać i co sprawiało, że tak ciężko było mu ją za każdym razem odpychać.
Była nim zauroczona. I miał nadzieję, że tylko zauroczona.
Odwrócił się, podchodząc do okna, z którego rozciągał się widok na ostre, niedostępne szczyty.
Gdzieś tam był ktoś, kto chciał mu dać wszystko. Władzę bez żadnych ograniczeń, moc, której tej świat dawno nie widział. Bogactwo, którego nie można byłoby zliczyć. Nigdy nie wspomniał El o tym, jak siła przyciągania nieznanej mocy rośnie z każdym dniem. Nie wspomniał o snach pełnych krwawych orgii, tak wyuzdanych, że nawet on odwracał wzrok. Najgorsze były te sny, gdy kątem oka mógł podziwiać wiedzę w księgach, nie stworzonych przez ludzi. Księgach zawierających tak potężne zaklęcia, iż nawet nie podejrzewał, że takie mogą istnieć. Głód niezaspokojonej wiedzy był wtedy czymś, co stawało się najgorszą torturą.
Nie okłamał El, ale też nie powiedział jej wszystkiego. Uznał, że nie musi.
I miał nadzieję, że zdoła się oprzeć niememu zewowi, a ona nigdy się o tym nie dowie.
***
– Gdzie byłeś? – wymruczała, kiedy stęskniony położył się obok, przytulając do jej pleców.
– Krótki rekonesans – wyjaśnił zgodnie z prawdą. O swoich przemyśleniach na razie nie wspominał. – Ależ jesteś ciepła!
– I nie tylko. – Zmieniła pozycję, by dotknąć ustami jego warg. – Chcę cię poczuć w środku!
– Kobieto!… – stęknął, bo delikatna rączka bez skrępowania zaczęła pieścić jego męskość.
– Posmakować. – Drobnymi pocałunkami pokrywała jego twarz, policzki, szyję. Potem pchnęła go tak, że opadł plecami na łoże. I wtedy usiadła na nim okrakiem. Wyprostowała się, kładąc obie dłonie na jego torsie i patrząc z półuśmiechem z góry.
– El… – wyszeptał. Była tak piękna, z tym rumieńcem na policzkach, z błyskiem czystej żądzy w pociemniałych oczach, z rozchylonymi wargami, jaśniejąca w półmroku bielą skóry, z włosami w nieładzie opadającymi na ramionach. Tak piękna, że brakowało mu słów, aby to piękno opisać. Na dodatek zaczęła poruszać biodrami, chociaż jego członek na razie był uwięziony pomiędzy jej udami.
– Też masz ochotę, wyczuwam to – wymruczała, przymykając oczy.
– Prawie cały czas. – Uniósł się, obejmując ją w pasie. – Ale zaczniemy od czegoś innego.
Spojrzała na niego zaskoczona, a wtedy to on zmienił pozycję. El leżała teraz na plecach, z rozrzuconymi ramionami, z bezwstydnie sterczącymi sutkami. Azack zsunął się w dół, rozchylił jej uda i zanurkował pomiędzy nim. Krzyknęła, wyginając ciało w łuk. Jego język dotknął najczulszego punktu. Lecz nie poprzestał na dotyku.
Oszołomiona, wznosiła się i opadała na falach rozkoszy. Czasami unosiła lekko biodra, czasami z całej siły przyciskała jego głowę do swego podbrzusza. Orgazm nadszedł bardzo szybko, chociaż kompletnie się go nie spodziewała. A kiedy leżała głośno dysząc, Azack przysunął się bliżej i wyszeptał:
– Teraz ja, El. Teraz ja…
W pierwszym momencie nie zrozumiała o co mu chodzi. Dopiero kiedy zmusił ją do zmiany pozycji, a przed oczami dziewczyny znalazła się stercząca, twarda jak skała męskość, coś niezwykłego przyszło jej do głowy. Skoro on…
– Czy ja?… – zawisła pytaniem na jego ustach.
– Weź go do buzi! – rozkazał ostro, schrypniętym nie do poznania głosem. Jej zaskoczenie, niepewność, dodatkowo go nakręciła. A przecież wiedział, że mistrz bardzo dba nie tylko o duchową, ale także i o cielesną czystość adeptów.
Patrzyła niezdecydowana w dół. Z jednej strony nie chciał jej popędzać, z drugiej jego wnętrzności paliło pożądanie. Z wahaniem polizała czubkiem języka nabrzmiały członek, na którym zebrało się kilka mlecznych kropelek, a ten delikatny dotyk wywołał w leżącym mężczyźnie silny dreszcz. To ją ośmieliło. I nie tylko to, bo dłonie Azacka spoczęły na jej głowie i stanowczym ruchem nakierowały na cel. Tym razem był brutalny. El krztusiła się, pojękiwała, ale też czuła, że to wszystko sprawiło, iż znów poczuła podniecenie.
– Wystarczy – mruknął, puszczając ją. Wyprostowała się, spazmatycznie łapiąc oddech. – Bo inaczej za szybko skończę.
– Ale to…
Uniósł się do pozycji siedzącej. Bardzo delikatnie pogładził El po zarumienionym policzku, przesunął palcem po zgrabnym nosku.
– Przed nami wiele fascynujących odkryć – powiedział, patrząc prosto w błyszczące szczęściem oczy dziewczyny. – W niektórych dziedzinach masz moja panno czarodziejko spore zaległości.
– Ale ty nie masz – odpowiedziała i błyskawicznie posmutniała.
– El! El spójrz na mnie! – Tym razem jego głos brzmiał niezwykle surowo. Objął ją, przyciągając ku sobie, policzek przytulił do spoconego czoła dziewczyny. – El, w tym wypadku nie możesz mnie winić za przeszłość. W tej dziedzinie każdy jakąś ma. Nawet Rothar, chociaż pewnie akurat o tym, niewiele wam mówią w szkole – dodał kpiąco.
– A to doświadczenie, to duże masz? – Odchyliła głowę, łapiąc jego spojrzenie.
– Spore – poświadczył z powagą, chociaż miał się ochotę roześmiać. – Zazdrosna jesteś?
– Tak.
Gdyby zaprzeczyła, gdyby szukała jakiejkolwiek wymówki, to wszystko byłoby o wiele łatwiejsze. Jej szczerość go rozbrajała.
– Kochanie, daj spokój. – Zaczął pokrywać pocałunkami jej twarz, dłońmi gładzić włosy.
– Kochanie? – powtórzyła El drżącym głosem, a do niego właśnie dotarło znaczenie ostatniej wypowiedzi. Powoli, bardzo powoli się wyprostował. Jasne oczy utonęły w bezkresnej zieleni.
– W niektórych dziedzinach mój panie czarnoksiężniku masz spore zaległości. – Tym razem to ona pozwoliła sobie na odrobinę ironii. A wtedy on roześmiał się i przytulił ją z taką siłą, że jęknęła protestując.
Komentarze
Jo Winchester
Po pierwsze, bardzo mi się podoba hasło do dzisiejszego newslettera 😀 Po drugie, treść. Miodzio. Super jest, fajnie opisane zbliżenie. Muszę się sama nauczyć wkładać więcej emocji w taki opis, a mniej szczegółów.
Bracia? A to sobie wymyśliłaś! Jestem ciekawa, co z tego dalej wyniknie. I co wyniknie ze zbliżenia El i Azacka.
„Kochanie” może być zobowiązujące, ale nie musi.
Rebel G.
Mmmm 🙂 Scena erotyczna i opis emocji – mistrzowski, ach czemu nas tak ciągnie do niegrzecznych chłopców? ;)) Z łóżka bym takiego Azacka nie wygoniła, oj nie….
Ale mam jakieś dziwne przeczucia – czy seks był tylko po to, żeby zaspokoić żądzę i ciekawość? Czy też miał dodatkową funkcję, np. w jakiś sposób osłabi El albo jej mentora?
Ja „kochanie” mówię czasem całkiem bezwiednie, jak kogoś lubię, np. do współpracowniczek 😉 Nie znaczy to dla mnie więcej, niż miły epitet.
Asia
No No No 👏🏻
Twoje opisy tak rozbudzają wyobraźnie, ze ma sie wrażenie,iż jest sie tuż obok 😅 co do Rothara to jakis bardziej spodziewałam sie jakiegoś ich romansu niż pokrewieństwa 🤷♀️😜 to mnie zaskoczyłaś 😁
Babeczka
Za pochwały dziękuję 🙂 a co do szanownego pana czarnoksiężnika, to przypominam, że jesteśmy zaledwie w połowie…
Tony Porter
Trzeba oddać Azackowi sprawiedliwość, że się postarał i godnie jako kochanek zaprezentował:) Brawo! „Nie podobało mu się to, co pomiędzy nimi zaszło.” – He, he, nie podobało! Weź, Azack, nie ściemniaj, bo podobało ci się jak cholera, a nie podoba ci się jedynie to, że przez/dzięki El doświadczasz uczuć, które już dawno wykopałeś ze swego jestestwa. Pytanie, czy El „zarazi” Azacka sobą na tyle mocno, żeby chciał i dał radę oprzeć się nieznanej mocy. Kochanie się z El czy krwawe, wyuzdane orgie? Podoba mi się, że jesteśmy dopiero w połowie, bo to znaczy, że jeszcze sporo i zaskakująco się podzieje. Ciekawa jestem, co porabia Rothar:)