Reborn (V)

with Jeden komentarz

***

Rozdział 4

Nie rozumiałem sam siebie. Po cholerę przejmowałem się tym, co robiła i jak wyglądała? No dobrze, o wiele lepiej niż kiedykolwiek, ale to była wciąż ta sama nudna, beznadziejna Karolina. Mój klucz do sukcesu, do zostania prezesem największej i najbardziej znanej kancelarii w kraju.

Co ten palant w niej widział? Ja nie tknąłbym takiej kobiety nawet kijem, a ten debil macał ją niczym wystawowy towar. Po cholerę pchał łapy tam, gdzie nie powinien? I to moich oczach, gapiąc się bezczelnie.

Co za chuj! Już ja go załatwię! zżymałem się, masując obolałe krocze. Niezbyt długo, bo zniesmaczone spojrzenia innych gości, uświadomiły mi, że wyglądam, jakbym się publicznie onanizował.

Cholera! Podwójna cholera!

Upokorzony, umknąłem do łazienki. Opryskałem twarz zimną wodą, poprawiłem krawat i znów zacząłem przypominać szanowanego adwokata, a nie jakiegoś zboczeńca. Niestety, chaos w głowie nie dał się tak łatwo uporządkować jak ubranie. Wciąż czułem gniew, za to jak mnie potraktowała, za to, że ośmieliła się oddalić z innym mężczyzną, kurwa, za wszystko.

Zaraz, zaraz… Zmarszczyłem brwi. Była pijana, a ten facet wyglądał na pozbawionego skrupułów, więc pewnie zabierze ją ze sobą. Do hotelu, do własnego mieszkania, może nawet do pokoju na godziny.

Co za głupia baba! – warknąłem ze wstrętem. Problem poległa na tym, że na samą myśl o Karolinie w ramionach innego, czerwona mgła zasnuwała mi oczy.

Innego? Ona ośmiela się mnie zdradzić? Ona?

Nie ma takiej opcji. – Walnąłem pięścią w blat umywalki, po czym w pośpiechu opuściłem łazienkę. Mam robić za rogacza? Nie ma mowy!

Znalazłem ją w zimowym ogrodzie. Siedziała w fotelu, z zamkniętymi oczyma, z lekkim uśmiechem na ustach. Podszedłem bliżej, pochyliłem się, a wtedy ona objęła mnie za szyję.

Była moją żoną od ośmiu lat, ale pierwszy raz dostrzegłem, jak harmonijne ma rysy twarzy, jak kształtne usta. Dostrzegłem też złociste iskierki zatopione w orzechowych oczach. Po raz pierwszy poczułem zapach jej ciała, miękkość skóry. Po raz pierwszy byliśmy tak blisko. Świadomie, bo tamtych trzech razy nie brałem pod uwagę.

Z trudem przełknąłem ślinę.

Jakim cudem nigdy nie zauważyłem, że była piękną kobietą?

Zabiorę cię do domu – oświadczyłem stanowczo.

Ja… Nie, Damian… – z zakłopotaniem przygryzła dolną wargę, a moje zmysły oszalały, zwłaszcza że wciąż mnie obejmowała, wciąż była tak blisko, zaledwie na odległość oddechu.

Jesteś córką szanowanego prawnika i żoną innego. Nie będzie cię obmacywał pierwszy lepszy chłystek.

Nie obmacywał mnie – zaprotestowała, ale ja nie zamierzałem dłużej dyskutować. Wziąłem ją na ręce i udałem się do wyjścia.

Poddała się, opierając głowę o moją pierś. Alkohol zrobił swoje i chyba po prostu nie miała siły na sprzeciw. Wsadziłem do samochodu, zapiąłem pas, okryłem marynarką i sam usiadłem za kierownicą. Karolina nie odezwała się ani słowem i po chwili dowiedziałem się dlaczego.

Zasnęła.

Głowa opadła jej na lewe ramię, kolebiąc się na wszystkie strony, rude włosy zakryły twarz. Cicho posapywała, a ja milczałem, przetrawiając to, co się wydarzyło.

Dobrze, rozumiem swój gniew, bo żaden facet nie chce być zdradzany. Szkopuł w tym, że my nie byliśmy prawdziwym małżeństwem. Nic nas nie łączyło, nawet odrobina sympatii. Od samego początku była mi obojętna i nawet gdy wypowiadałem słowa przysięgi, to wiedziałem, że kiedyś się rozstaniemy.

Papiery rozwodowe? Nie ma takiego prawnika, który ośmieliłby się ze mną zmierzyć. Nie będzie żadnego rozwodu, przynajmniej nie za życia jej ojca. Osiem lat mojego poświęcenia nie pójdzie na marne, nie dopuszczę do tego.

Zajechaliśmy pod posesję. Karolina nadal spała, nie obudziło jej nawet to, że wyjąłem ją z samochodu. Zamruczała coś niewyraźnie, znów się do mnie przytuliła i spała dalej.

Drzwi były otwarte, a kiedy szedłem po schodach, pojawiła się pokojówka. Nie odezwała się ani słowem, lecz minę miała dość nietypową. Skłamałbym, mówiąc, że nie wiem dlaczego. Raźnym krokiem wmaszerowałem do sypialni mojej żony, aby położyć ją na łóżku i zostawić. Prawie mi się udało, ale właśnie wtedy się obudziła.

Nie chcę być sama – wymruczała. Leżała na plecach, wciąż obejmując mnie za szyję, a ja zamarłem w dziwnej pozie pochylony tuż nad nią.

Nie przesadzaj – odparłem chłodno, zamierzając się podnieść i uwolnić z uścisku. Nie zdążyłem. Wylądowałem nosem w zagłębieniu smukłej szyi i poczułem gorące wargi na policzku.

Zostań – wyszeptała, pieszcząc oddechem skraj mojej żuchwy.

Tego się nie spodziewałem. Reakcji własnego ciała również. Zapłonęło niczym pochodnia i to taka, którą dla uzyskania lepszego efektu zanurzono w beczce z benzyną.

Przecież to tylko ta niedojda, Karolina, pomyślałem z rozpaczą. Nie mogę…

Jęknąłem, gdy opasała nogami moje biodra.

Uhm… Przyjemnie.

Igrasz z ogniem. – Wpiłem się wargami w zgrabną szyję. Rzadko trzymałem w ramionach kobietę o takim ciele, tak cudownie podniecających krągłościach. Kobietę, która tak naturalnie reagowała na moją obecność.

Uniosłem głowę, ciężko dysząc. Dostrzegłem, że się uśmiechnęła, a później otworzyła oczy.

Damian? – Wydawała się być zdziwiona moim widokiem. – Dlaczego wyglądasz jak ten beznadziejny sztywniak?

To był kubeł zimnej wody, wylany na moją głowę.

Odpowiedź

  1. G
    Gabriela
    | Odpowiedz

    Taaak to dopiero początek tego co ci zafunduje Karolina hehe

Leave a Reply