Wyklęty (IV)

with 15 komentarzy

 

Subtelne zaklęcia, doskonale zamaskowane pułapki, dyskretna obserwacja. Czuła się osaczona z każdej strony. A czas uciekał, bo już za dwa dni miał przybyć po nią królewski posłaniec. Nie chciała do tego dopuścić. Dobrze znała swego ojca. Winą za jej ucieczkę obciąży niewinnych ludzi. Nie ośmieli się zadrzeć tylko z mistrzem i Radą, dlatego musiała działać. I to szybko, chociaż pośpiech nie sprzyjał racjonalnemu myśleniu.

Weszła do ogromnej biblioteki. Zamyślona rozejrzała się dookoła. Pierwszy raz pożałowała, że wcześniej nie starała się odkryć wszystkich tajemnic wiekowej twierdzy, siedziby szkoły i Rady Magów. Palcem przesunęła po zakurzonych księgach, zerknęła w kąt, gdzie widać było setki pożółkłych manuskryptów. Była pewna, że niewidzialni szpiedzy doniosą Rotharowi o tej wizycie, kto wie, czy on sam nie pojawi się za chwilę w drzwiach. Nie obchodziło jej to, bo wizyta tutaj miała być zmyłką. Każdy ruch nią był, bo El zamierzała skorzystać z najłatwiejszej drogi ucieczki.

Przez główną bramę i w świat.

Oczywiście i o tym mistrz pomyślał, ale nie doceniał ani jej mocy, ani determinacji. A ona nie zamierzała dawać mu powodu do podejrzeń.

Cała twierdza została odpowiednio zabezpieczona zaklęciami i nikt, o najmniejszym nawet talencie magicznym, nie mógł się prześlizgnąć przez wyznaczone granice. A skoro problem leżał w posiadaniu mocy, El postanowiła się jej pozbyć. Odpowiednie zaklęcie znała już od dawna, chociaż nigdy nie miała okazji wypróbować go w praktyce. Trudno, teraz jej nabędzie.

Przygotowała prowiant, odzież i kilka osobistych drobiazgów. Niezbyt wiele, ale przestało jej na takich rzeczach zależeć. Upatrzyła sobie konia wśród stada, które aż do zmierzchu pasło się pod murami twierdzy. Wiedziała, że późnym popołudniem przybędzie kupiec z towarami i wtedy będzie miała okazję wykorzystać zamieszanie. Musiała też zadbać o zmianę wyglądu, co bez czarów okazało się ku jej zaskoczeniu, bardzo łatwe.

Wystarczy że uczerniła włosy oraz brwi. Dodała do tego wyzywający makijaż. Już to znacznie wpłynęło na jej wizerunek. Nie chodziło o to, aby stać się nie rozpoznawalną, lecz o to, aby być nie rozpoznawalną przez krótką chwilę. Narzuciła płaszcz, owinęła chustą szyję, a potem przystąpiła do najtrudniejszej rzeczy.

Zaklęcie.

Z satysfakcją przejrzała się w lustrze. Już nie była młodą czarodziejką, nadzieją Naczelnego maga. Bardziej przypominała wsiową kurtyzanę. Świetnie, znakomicie! Wymknęła się z sypialni, szybkim, chociaż nie nerwowym krokiem kierując ku bramie głównej. Wiedziała, że ma mało czasu, bo Rothar na pewno został lub zostanie powiadomiony, jakie cudo opuściło komnatę należącą do jego podopiecznej. Przewagę dawała jej świadomość, że na samym początku będzie szukał jej po śladach mocy. Której nie było. El uśmiechnęła się z przekąsem. Nie przewidział, że będzie potrafiła posłużyć się tak potężnym czarem. Trudno, to nie jej zmartwienie.

Gwizdnęła na rumaka, który nieoficjalnie do niej należał. Oczywiście, konie pasły się bez jakiegokolwiek dozoru, bo kto odważyłby się na porwanie zwierzęcia ze stajni szkoły adeptów? Na pewno nikt zdrowy na umyśle.

Ruszyła, kierując się w stronę gór. Galopem, bo nie miała zamiaru ułatwiać zadania pogoni. Znała Rothara lepiej niż przypuszczał i była pewna, że właśnie zorientował się, jakiego zaklęcia użyła. Miała jedynie niewielką przewagę i zamierzała to wykorzystać. Gnała na złamanie karku, modląc się w duszy o powodzenie. Nie chciała komplikacji, a gdyby siłą zmuszono ją do małżeństwa, takowe na pewno by nastąpiły.

Zapadł zmierzch i niechętnie, ale musiała zwolnić. Galop przeszedł w kłus. Zmęczona emocjami El, zaczęła się w końcu zastanawiać, jak powinna się zachować, gdy już spotka Azacka. Pierwotnie chciała zdjąć zaklęcie zaraz po ucieczce z zamku, ale nieoczekiwanie zmieniła zamiary.

Jeśli oszukała mistrza, zdoła wprowadzić też w błąd czarnoksiężnika. Niech myśli, że zrzekła się swej mocy. Ciekawe co wtedy zrobi? Odepchnie ją? Zabije? Ciężko było jej sobie wyobrazić, że okazuje żal czy współczucie, chociaż ta wersja była najbardziej zadowalająca.

El nie bez przykrości pomyślała, że najbardziej prawdopodobne, iż po prostu przestanie kompletnie go interesować. Śmierć także była prawdopodobna. To bolało, chociaż w głębi jej duszy zapaliła się mizerna iskierka nadziei. Tylko na co? Na co?

Potrząsnęła głową, ale zaraz potem głośno jęknęła.

Jak go ma odnaleźć? Przecież nie miała bladego pojęcia, jakim szlakami chadzał, w jakim zakątku gór się ukrył. Nic, żadnego tropu.

- Jak mam to u licha zrobić bez magii? - warknęła rozzłoszczona. Z kolei jeśli posłuży się zaklęciem, to Azack od razu je wyczuje. I wtedy przypomniała sobie, co mówiła dziewczynka z tamtej wsi. Druga noc po pełni. W takim razie miała zaledwie kilka dni, aby dotrzeć na miejsce. Zaklęła w duchu. Mało, bardzo mało. Koń może tego nie wytrzymać. Chociaż w takim razie mogłaby go po drodze wymienić na świeżego, pewnie gorszego. Z żalem pogładziła grzywę zwierzęcia, lecz wiedziała, że tak naprawdę nie ma wyboru.

Kolejne dni jawiły się El jako pasmo poświęceń, nieludzkiego zmęczenia i braku snu. Kiedy była już prawie u celu, odetchnęła. Pozostało kilka godzin, ale ona nie zamierzała spotykać się z czarnoksiężnikiem w obecności obcych ludzi. Rozbiła obóz w pobliżu nieszczęsnej stodoły, która teraz była całkiem zwyczajnym, podupadającym budynkiem. Niczym więcej, co stwierdziła z niejakim roztargnieniem El. Rozpaliła ognisko, całkiem długo trudząc się tradycyjnym wzniecaniem ognia. Na szczęście potrafiła robić takie rzeczy, bo mistrz wymagał od swoich uczniów nie tylko wiedzy z zakresu magii czy uzdrawiania.

W zasadzie pozostało tylko usiąść i czekać. Lecz nie potrafiła tego zrobić. Była niespokojna, poddenerwowana i coraz częściej wątpiła w powodzenie swego planu.

Po co Azack miałby przybywać do osady na odludziu? Przecież przekazał już wiadomość. I na co miałaby mu się przydać całkiem zwyczajna dziewczyna? Bez swej mocy była… Świadomość tego bolała, bo El od dłuższego czasu oswajano z myślą o jej wyjątkowości.

Bez swego daru nie była wyjątkowa, lecz zaledwie interesująca, a i to z powodu swego urodzenia oraz przynależności do królewskiego rodu.

Bez magii oraz pochodzenia, była jedynie urodną dziewką, którą niejeden zaciągnąłby chętnie w ustronne miejsce. Czy to właśnie zrobi Azack, gdy uwierzy w jej kłamstwo? A może po prostu ją zabije?

Niepewność, była najgorszą rzeczą, jaka ją spotkała w życiu. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Postanowiła się przejść, tym bardziej, że światło księżyca doskonale rozświetlało panujący dookoła mrok. Poderwała się z miejsca, ruszając na krótki rekonesans. Dwa razy przewróciła, potykając o coś, czego nie była w stanie zauważyć.

Za trzecim razem uderzyła boleśnie ramieniem w wystający konar. Zaklęła, z trudem powstrzymując łzy. Miała tego wszystkiego dosyć! Na co jej była ta cała farsa? Głupia, idiotyczna, niepotrzebna! Przecież to jasne, że nie przedstawiała dla kogoś jego pokroju żadnej wartości. Absolutnie żadnej! Infantylne mrzonki o…

Głuche warknięcie zatrzymało ją w miejscu.

Zastygła, a jej serce ruszyło do morderczego galopu. Wilk? Ten wilk? Skoro tak, to nie był tutaj sam…

Miała rację, bo na niewielkiej polance zalanej srebrzystym światłem ukazała się wysoka postać. Nieznajomy ściągnął kaptur i teraz dla odmiany El zmiękły kolana. Ulga, że to jednak on była tak ogromna, że dziewczyna zachwiała się, z trudem utrzymując równowagę.

El? – spytał zdumiony czarnoksiężnik. – To ty?

Nie spodziewał się jej w tym miejscu. Szczerze mówiąc, był pewien, że to jakaś panna ze wsi zbłądziła, wracając ze schadzki z ukochanym.

Ja. – El potwierdziła drżącym głosem. Była nienaturalnie blada, a pod oczyma miała rozległe cienie. Lecz to nie wygląd go przeraził, a pustka, która jej towarzyszyła.

Co się stało? – Zaniepokojony zmarszczył brwi. Dlaczego nie wyczuwał aury mocy, zawsze towarzyszącej tej dziewczynie? Ruszył do przodu, zatrzymując się dopiero, gdy prawie się z nią zderzył. – El, co się stało? – Chwycił szczupłe ramiona i z całej siły nią potrząsnął.

Nie powiedziałeś mi.

Wielu rzeczy ci nie powiedziałem – syknął.

Nie powiedziałeś mi o innych wioskach. – W zielonych oczach ukazały się łzy.

O jakich innych wioskach? – Oprócz niepokoju pojawiło się również rozdrażnienie.

O tych, w których przez ostatnie dwie dekady ginęli ludzie. Wszystkie są położone w pasie leżącym u podnóża gór.

O tych? Nie wiedziałaś o tym? – Jego wyraźne zaskoczenie nie było udawane. – Przecież to żadna tajemnica. To tereny, które od dawna pustoszeją. Dlatego miałem nadzieję, że Rothar doda dwa plus dwa i weźmie pod uwagę moją propozycję – zakończył z goryczą. – A on zamiast to zrobić, zasiał w tobie niepewność. Ziarno padło na podatny grunt, bo nie znałaś wszystkich szczegółów. El – pogładził ją po policzku, zupełnie jak w tamtym śnie. – Co się stało? Wyczuwam coś dziwnego. Albo raczej czegoś nie wyczuwam.

Odtrąciła jego dłoń.

Oddałam im wszystko.

Co oddałaś? – spytał ostrożnie, chociaż straszne podejrzenie zalęgło się w jego umyśle. – El, coś ty zrobiła?! – jęknął, gdy zrozumiał. – Dlaczego?!

Taka – wykrzywiła usta, a kolejne łzy spłynęły po bladych policzkach – nie będę stanowić dla nikogo zagrożenia. A dla ciebie, jeśli to tylko podstęp, pokusy.

Nic nie powiedział. Przyciągnął ją ku sobie z taką siłą, że jęknęła protestując. W jasnych oczach mężczyzny pojawiła się furia.

Jak on mógł ci to zrobić?! Ja mógł?! El, nie rozumiesz? – ujął jej twarz w obie dłonie. – To cię zabije! Tej pustki nic nie wypełni, to niemożliwe. Bogowie! Jak on mógł!

Zamknęła oczy, żeby nie wyczytał w nich nadziei. Bo miała rację. Azack nie zareagował tak, jak oczekiwałby tego Rothar. Był wściekły, rozżalony, ale nie o to, że stracił dziewczynę władającą mocą, którą mógł wykorzystać we własnych planach.

Nie, mistrz nie miał racji, a ulga jaką z tego powodu odczuła, omal nie pozbawiła jej świadomości.

Zabiję tego skurwysyna! – wysyczał. – El, nie mdlej! Zajmę się tobą.

Wziął ją na ręce, z całej siły tuląc do siebie. Ciężar kobiecego ciała przyniósł odrobinę ukojenia. Szybkim krokiem ruszył w kierunku obozowiska. W jego wnętrzu szalała prawdziwa burza. Żal, złość, rozczarowanie, a nade wszystko rozpacz. Ta ostatnia była wręcz dominującym uczuciem, chociaż nie potrafił wytłumaczyć dlaczego. A może po prostu nie chciał?

Pij! – rozkazał ostro, przykładając manierkę z winem do jej ust. Posłusznie przełknęła kilka łyków, aż w końcu otworzyła oczy.

Komentarze

  1. A
    Anonim
    | Odpowiedz

    No i znowu tydzień czekania 🙁

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Niestety, takie to już los newsletterowicza 🙂

  2. J.Gibson
    | Odpowiedz

    Ulala!
    Jednak Azack ma dobre zamiary?
    Coś czuję, że nas tylko tak łudzisz Babeczka.

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      I tak, i nie. Gdzieś około 14 części się coś w końcu wyklaruje 😀

      • A
        Anka
        |

        14? O w mordę……

  3. Jo Winchester
    | Odpowiedz

    No i Rothar się doigrał. El uciekła prosto do Azacka. I dobrze! Zaintrygowało mnie, z jakich innych powodów Azack zareagował tak, jak zareagował na to, że El jest bez mocy. Dużo tajemnic do odkrycia.
    Babeczko, czy wiesz, że po wpisaniu w google frazy „nacięcie na wezgłowiu” drugim wyświetlonym linkiem jest odnośnik do I części Warstw? 🙂

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Dobre 😉 Lepsze niż ta owłosiona cipka ;-D

      Jo – ty się dziwisz? Taki chłop, osiemdziesiątka na karku, a hasa jak młody byczek 😉 I ta aura tajemniczości, podłej przeszłości… Tylko nieszczęśliwą miłość mu darowałam. Na razie 😉

      • Jo Winchester
        |

        Ja sama bym chętnie uciekła do Azacka, tylko nie wiem, gdzie on teraz przebywa 😀 Jadzia dała Tony Porter namiary na Mieszka, to może Ty mi dasz na Azacka? 😉 Co z tego, że trochę starszy, przyjmę pod me opiekuńcze skrzydła 😀

      • A
        Aga
        |

        El by cię w żabę zamieniła 🙂

      • Jo Winchester
        |

        Mieszkam nad stawem, akurat będzie pasowało 😀

      • Babeczka
        |

        A jakiegoś seksownego wodnika w tym stawie nie masz? ;-D

      • Jo Winchester
        |

        No właśnie gdzieś się schował, skurczybyk jeden ?

  4. A
    Anonim
    | Odpowiedz

    Ja się pogubiłam. To jest bez mocy czy udaje?

  5. T
    Tony Porter
    | Odpowiedz

    Na początku pomarudzę, bo wolałam poprzednią okładkę – pan z obecnej oczyma wampirem mi „zajeżdża” i z wyobrażeniem Azacka nie współgra. Nie, żebym miała jakieś anse do wampirów, ale wychowanie na Tolkienie robi swoje – czarodziej to czarodziej i wampirze oczy mu nie pasują:) A jak już jestem w temacie okładkowym, to mnie nie leżą okładki z: ” Aż do końca świata”, „Do piekła i z powrotem”, „Basen”, „Krewny” „Niekompletni”, „Uzurpator”, „Zbyt wiele twarzy”, „Transakcja” – nie współgrają mi z opowieścią, ale oczywiście, to moje osobiste odczucia, bo komuś innemu mogą pasować idealnie. Podmianka w „Nieludzkim” bardzo mi się podoba, aczkolwiek przeraża mnie, że za Chiny nie mogę sobie przypomnieć poprzedniej okładki:(
    A co do historii El i Azacka, to szacun dla El, że się tak sprytnie wywinęła i wystrychnęła magów na dudków:) I szacun dla Azacka za instynktowną reakcję – żal i współczucie dla El, bo utraciła istotę samej siebie. Mocno ciekawa jestem ich relacji. Myślę, że oboje mogą wiele się od siebie nauczyć. Mina Rothara i ojca El po stwierdzeniu faktu, że zniknęła – bezcenna. Idealnie nadawaliby się do reklamy MasterCard:)

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Wyklętego muszę zmienić, bo przesadziłam z autoformatowaniem 😉
      Z niektórymi się zgadzam, ale co do demonich tematów, to tak trudno znaleźć dobrą fotkę 🙁 Jeszcze mi w zestawieniu Pechowej dziewczyny brakuje, ale niestety, to muszę zostawić na później – sprawy techniczne 😉 chociaż od dawna mam już coś upatrzonego.

      A gdybym była własnym czytelnikiem, to napisałabym, że Rothar to głupiec. Co on myślał? Że El zamiast kariery czarodziejki otworzy hurtową produkcję słodkich bobasów?

Leave a Reply