Córka mojego wroga (II)

with Jeden komentarz

 

Pół roku wcześniej

Od dnia ślubu pozornie nic się nie zmieniło. Jednak Joanna czuła, jakby gdzieś tam pojawił się złowrogi cień, coś złego, co tylko czekało na okazję, by wypełznąć z ukrycia i pokazać swoją siłę.

Simon nie zachowywał się tak, jak wcześniej. Stał się mniej wylewny, wymawiał się albo pracą, albo zmęczeniem. Nie witał jej pocałunkiem o poranku, unikał wspólnych posiłków. Najpierw myślała, że przesadza. Później pojawił się kiełkujący niepokój, chociaż nadal potrafiła wytłumaczyć jego postępowanie. W końcu uznała, że to wszystko z tego powodu, iż ojciec, zanim poszedł do szpitala, powierzył mu zarządzanie całą firmą. To wszystko się skończy, gdy Simon ogarnie sytuację, aklimatyzuje się na miejscu prezesa, a ojciec wróci z rehabilitacji, tym razem tylko po to, aby wspomóc ulubionego zięcia. W końcu od lat czekał na takiego następcę.

Joanna nie była osobą, żądną nadmiernej atencji. Nieco wycofana, z natury introwertyczka, wolała malować swoje obrazy niż udzielać się towarzysko. Nie miała wielu przyjaciół, także ze względu na status, jaki jej rodzina zajmowała w społeczeństwie. Simon wpadł w jej życie niczym huragan, zapobiegając porwaniu i ratując ją z rąk oprawców. Wpadł, poczynił spustoszenia w samotnym sercu, a potem zadomowił się w nim na dobre. Ślub wzięli rok po tym incydencie, ona mogła zająć się malowaniem, a niespokojny dotąd ojciec, zyskał następcę, którego szybko wprowadził w tajniki zarządzania firmą.

Nie narzucała się mężowi, starając się jedynie okazać mu troskę i dbać o szczegóły codziennego życia, od przygotowywania posiłków zaczynając, na kupnie nowych koszul kończąc.

Dziś miała mu coś ważnego do powiedzenia. W wyobraźni widziała pełną niedowierzania minę Simona, jego ostrożne wahanie, a w końcu nieśmiało kiełkującą radość. Wierzyła, że wróci ten stary Simon, z którym wpatrywała się w gwiaździste niebo i tańczyła w blasku księżyca. Przygotowała romantyczną kolację, ubrała sukienkę, którą dostała od niego w prezencie. Niespokojna i podekscytowana czekała na powrót ukochanego męża, wierząc, że dziecko wiele zmieni. Zdusiła dziwny niepokój, który towarzyszył jej od wielu tygodniu, przeczucie, że coś się zepsuło, chociaż ona nie miała pojęcia co i z jakiego powodu.

Stała przy oknie w salonie wychodzącym na ogród, gdy otworzyły się drzwi wejściowe.

Uradowana, odwróciła się i zamarła.

Simon nie przyszedł sam. Towarzyszyła mu oszałamiająca piękność o złocistych włosach i twarzy anioła. Właśnie w tej chwili Joanna po raz pierwszy poczuła ten obezwładniający ból, który od tego momentu miał być jej wiernym towarzyszem.

Masz się przenieść do innej sypialni – powiedział na powitanie suchym, wypranym z wszelkich uczuć tonem. – Caro zajmie twoje miejsce.

Te słowa przez bardzo, bardzo długą chwilę torowały sobie drogę do oszołomionego umysłu.

Nie rozumiem – wyszeptała w końcu. – Nic nie rozumiem…

A co tu rozumieć? – Wzruszył ramionami, obejmując obcą kobietę. Ten gest był tak jednoznaczny, że Joanna gwałtownie pobladła.

Przyprowadził do ich domu kochankę. Właśnie tego wieczora, gdy ona chciała mu wyznać, że spodziewa się jego dziecka, przyprowadził kochankę i co więcej, ani trochę się z tym nie krył. W oczach Simona dostrzegła obojętność, w słowach szyderstwo. Takiego go nie znała; wydał się jej całkowicie obcym człowiekiem, a nie mężczyzną, z którym planowała dzielić życie.

Jak śmiesz? – Stanęła naprzeciwko nich, zarumieniona z oburzenia, rozgniewana i zawiedziona. A wtedy Simon się uśmiechnął. Szeroko, triumfująco.

Jak śmiem? To teraz mój dom, moja firma i ty też jesteś moja. Mogę w końcu robić to, na co mam ochotę.

Mój ojciec…

Twój ojciec nie ma teraz żadnej władzy. Ciężko na to pracowałem. Śmiało, dzwoń do niego, ale pamiętaj, po usłyszeniu takich rewelacji, może nie dożyć jutrzejszej operacji.

Tak, wiedziała o tym. Właśnie dlatego tak szybko Simon znalazł się na obecnej pozycji, tak szybko zaczął być odpowiedzialny za całą firmę. Ojciec ciężko chorował na serce, zabieg był pilny, a później czekała go rehabilitacja.

Nic już nie powiedziała. Czuła się jak w sennym koszmarze, z którego nie można się wybudzić. Przede wszystkim jednak nie rozumiała dlaczego. Naprawdę mu się znudziła? Czy chodziło jedynie o jej pieniądze i o władzę w firmie? Przecież Simon ją kochał! Dostrzegała to w jego oczach, wyczuwała w pocałunkach. Okazywał jej to nawet przez ostatnie trzy miesiące, gdy wyraźnie narastał pomiędzy nimi dystans.

Idź, opróżnij sypialnię z twoich rzeczy. My zjemy kolację – powiedział, a wtedy wymierzyła mu policzek. Nie panowała nad gniewem, który nagle wystrzelił w górę niczym nieokiełznany płomień.

Ona ma się wynieść z mojego domu! – Głos miała stłumiony, przepełniony złością. Taką Joannę znał mało kto, bo zawsze była niezwykle spokojna i opanowana.

Simon nie odpowiedział słowami. Uderzył po raz pierwszy. To był mocny, bezlitosny cios, który posłał ją na podłogę, oszołomił i prawie pozbawił oddechu. Na tym jednak nie poprzestał. Zaczął brutalnie kopać bezbronną kobietę, jakby chciał wyładować na niej cały przepełniający go gniew, wszystkie złe emocje.

Od teraz – cios – jesteś – kolejny cios – jak pies, który słucha rozkazów tylko swojego pana! – Ostatnie słowa wycedził przez zaciśnięte zęby. Potem kucnął i pochylając się nad zakrwawioną Joanną, jadowicie wyszeptał do ucha:

Twój sprzeciw będzie wyrokiem śmierci dla ojca i brata. Pamiętaj, trzymam wszystko w garści, każdy aspekt twojego życia!

Uniosła głowę. Usta miała zakrwawione, prawa połowa twarzy boleśnie pulsowała od któregoś z ciosów, jakie jej wymierzył.

Simonie! – wyszeptała błagalnie. – Dlaczego? Nic nie rozumiem…

Zrozumiesz. Od teraz ona rządzi w tym domu – wskazał na pogardliwie uśmiechającą się Caro. – Ty jesteś tylko suką, podążającą za moimi rozkazami. – Ileż lodowatej satysfakcji było w jego głosie! Ileż złośliwej radości w oczach! Wstał i na sam koniec postawił nogę na palcach jej prawej dłoni, z całej siły wgniatając je w podłogę. Zakwiliła z bólu, lecz wtedy tylko pogardliwie się roześmiał. W końcu jednak stracił zainteresowanie i objąwszy Caro, udał się z nią do salonu.

Joanna z trudem pozbierała się z podłogi. Nic już nie mówiła, słowa stały się zbędnym balastem, którego musiała się pozbyć, tak jak powinna pozbyć się wspomnień. Bolało ją całe ciało, prawdopodobnie jeden z kopniaków złamał żebro, bolała opuchnięta od brutalnych ciosów twarz. Miała też spuchnięte palce prawej ręki, gdy bezlitośnie wgniatał w nie podeszwę buta. Drugą, lewą, trzymała na lekko brzuchu, jakby chciała chronić to, co było dla niej najcenniejsze. W ustach czuła smak krwi, a popękane wargi piekły i szczypały.

Najgorsze było jednak rozczarowanie. Przecież dziś miała mu powiedzieć o ciąży. Z trudem wygrzebała zdjęcie usg z kieszeni sukienki. Przez chwilę patrzyła na niewyraźne kontury, pamiętając słowa ginekologa, że serduszko już zaczęło bić. Potem zgniotła fotografię drżącą dłonią, pozostawiając na niej krwawe ślady pochodzące z ciosów, jakie zadał przed chwilą ojciec tego dziecka. Nawet nie potrafiła płakać. Czuła jedynie rozdzierający ból; cierpienie tak silne, że stało się czymś gorszym od fizycznych ran. Powoli uświadamiała sobie, że to koniec wszystkiego. Marzeń, małżeństwa, miłości. Po czymś takim Simon nigdy już nie będzie w jej oczach tym samym mężczyzną, którego kochała i którego poślubiła. Teraz musiała jedynie ułożyć własne życie od nowa.

Nigdy by nie pomyślała, że będzie to życie w prawdziwym piekle, bo diabeł nie zamierzał odpuścić.

Odpowiedź

  1. A
    Ania Books_lovelove
    | Odpowiedz

    Już mi się podoba i chce się więcej ❤️

Leave a Reply