Wyklęty (XV)

with 5 komentarzy

Zatkało go. Z niedowierzaniem spojrzał na dziewczynę. Dopiero po chwili dotarło do niego, że ona nie pytała, a oznajmiała.

– Ja?

– Widzisz tu kogoś innego? A może powinnam poprosić o to twojego brata? – Zmrużył oczy, bo pomysł, chociaż absurdalny i wypowiedziany z wyraźną nutką ironii, nie spodobał mu się.

– Już cię zaliczyłem, po co mam się żenić?

Nie obruszyła się. Zachichotała.

– Bo cię zamienię w ropucha! Albo w tęczowego jednorożca. Zresztą – w jej głosie pojawiła się autentyczna surowość – muszę się jeszcze z tobą policzyć za to, że tak bezwstydnie gziłeś się z tą ohydną babą.

Wolał nie poruszać tego tematu. Poza tym, jaka kobieta mogłaby się równać z El? Żadna. Tak, widmowa czarownica zaspokoiła jego pożądanie, ale tylko to, nic więcej.

– Narażasz życie aby mnie uratować, a gniewasz się o takie głupstwo – mruknął tylko, a El gwałtownie poczerwieniała.

– Zdrada to nie głupstwo!

– Przecież nie zrobiłem tego świadomie.

– Kara musi być – oznajmiła surowo, błądząc dłonią w zakazanych rejonach. Ze zdumieniem stwierdził, że jego męskość drgnęła, ożywiona dotykiem delikatnej, smukłej rączki. A przecież był to tylko dotyk, zero czarów, nawet najmniejszego pobudzającego zaklęcia.

– Ktoś tu jest kłamczuchem – wymruczała, ocierając się o niego jak kotka.

– Wykończysz mnie! – stęknął, przymykając powieki.

Usiadła na nim okrakiem, oplatając jego szyję ramionami. Pocałowała. Z głodem, z tęsknotą, a on odpowiedział tym samym. Powierzchnia wody falowała, kiedy się poruszali, a jego męskość sztywniała w zaskakującym tempie, jakby nie miał za sobą wyczerpującej niewoli oraz walki na śmierć i życie.

– Bogowie! El! – jęknął, nachylając się i łapiąc zębami sterczącą brodawkę. Zaraz potem zamarł w bezruchu. – Nie zrobię ci krzywdy? – spytał zaniepokojony.

– Zrobisz, jak tego nie skończysz. – Ukąsiła go z nieukrywanym pożądaniem. Potem lekko się uniosła, aby opaść z głuchym stęknięciem na sterczący członek. Wszedł w nią prawie do samego końca. Krzyknęła, a później zaczęła go ujeżdżać, żłobiąc palcami krwawe bruzdy w napiętej skórze ramion i pleców. Nic nie mogło się z tym równać, pomyślał w oszołomieniu. Kochał tę kobietę! Kochał tak bardzo, że dla niej usiłował wtedy zrzucić magiczne kajdany. A kiedy przypomniał sobie, jak jego miecz przebił ją na wylot…

– Co się stało? – El zamarła, z niepokojem wpatrując się w jego twarz.

– Ja… – Tak ciężko było wyjaśnić to, co rozumiał jedynie intuicyjnie. Tak ciężko było opisać wspomnienia, które bolały bardziej niż cokolwiek, czego doświadczył w całym swoim życiu. Lecz ona chyba zrozumiała. Z leciutkim uśmiechem pocałowała go czule. Błądziła ustami po jego twarzy, wygładzała dłońmi każdą napiętą zmarszczkę, koiła ból i na powrót przywoływała podniecenie.

Zniknęła poprzednia niecierpliwość. Tym razem poruszali się powoli, ociężale. Kobiece ciało wznosiło się i opadało w tym samym rytmie, a głodne wargi kleiły się, wymieniając oddechem. Woda chlupotała cicho, od czasu do czasu wylewając się za krawędź basenu. Sycili się sobą, delektowali w hipnotyzującym tempie, w każdej pieszczocie.

Dopiero tuż przed samym końcem, ich ruchy przyspieszyły.

– Och, El – wyszeptał, zamykając oczy. Głowa opadła mu do tyłu; zamknął oczy, lecz nie poluzował uścisku. – Umarłego byś skusiła.

– Nie umarłeś. Taki słaby też nie jesteś. – Przytuliła się do jego piersi, wsłuchując w bicie serca.

– Z pewnością byłem stęskniony.

– Wiem.

Bardzo długo trwali w bezruchu, w ciszy, w absolutnym poczuciu szczęścia. Ich wróg został pokonany i to było najważniejsze. A świat? Cóż, świat musiał się po prostu pogodzić z zaistniałą sytuacją. Gładząc ukochaną po nagich plecach, Azack uśmiechnął się szeroko.

Co tam świat! Jedną z niewielu rzeczy, których pragnął poza El, było ujrzenie miny Rothara, gdy ten dowie się, że zostanie wujkiem.

Tak, to stanowczo będzie jeden z najlepszych momentów jego życia.

***

Na to, aby odzyskać siły, nie potrzebował zbyt wiele czasu. Jednak El wciąż traktowała go jak ciężko chorego, z surową miną zaganiając do łóżka i przykazując, by oszczędzał siły. Próbował się sprzeciwić tej nadopiekuńczości, ale na próżno. Wystarczyło jedno spojrzenie zielonych oczu, a posłusznie maszerował do sypialni, by w samotności przeżywać swą klęskę. Dziwne było jednak, że coraz bardziej mu się to podobało. Przerażała go tylko myśl o ożenku.

On i El? Tak na zawsze, połączeni razem przez rytualne zaślubiny, przyrzekający sobie miłość, wierności i inne bzdury, do których nawet teraz podchodził z lekceważeniem. Ależ się wpakował! A co z zakazaną tajemną wiedzą? Co z jego badaniami, mozolnie zdobywanym całymi latami doświadczeniem? Przecież do stu demonów, nie przejdzie tak po prostu na jasną stronę mocy! Nie dlatego że nie chciał, lecz dlatego, iż po prostu nie potrafił!

El chyba trafnie odgadła, jakie problemy marszczą jego czoło, bo piątego dnia zdecydowała się na poważną rozmowę.

– Wiedza tak, magia nie – oświadczyła stanowczym tonem, krojąc warzywa na zupę. A konkretnie marchewkę. Ziemniaki i resztę szatkował nieco spochmurniały Azack.

– A z magią to niby co mam zrobić? – spytał z przekąsem. – Wysłać ją na wakacje?

– Dlaczego zdecydowałeś się służyć ciemności? – Przerwała, odwracając się i spoglądając na niego uważnie. – Z powodu wiedzy, prawda? Czy chodziło też o bogactwa, władzę, pragnienie przelewania ludzkiej krwi?

– Na początku powodem była tylko wiedza – mruknął. – Reszta przyszła z czasem.

– Kochanie – pogładziła jego wzburzone włosy. – Nie chcę zmienić czarnoksiężnika w maga, który z poświęceniem będzie służył ludziom. Zdaję sobie sprawę, że to niemożliwe. Ale swego rodzaju neutralność?

– Chyba rozumiem – odparł z wahaniem. – Sądzisz że dam radę?

– Jestem tego pewna – pocałowała go z czułością. – Skończ kroić warzywa, a potem wracaj do łóżka. Ja idę po ptaszka, bo potrzeba ci konkretnej strawy, a nie jałowej zupki.

Kiedy wyszła, ponuro spojrzał na leżącego u jego stóp wilka. Ten jakby to wyczuł, bo uniósł łeb, odwzajemniając to spojrzenie.

– Widzisz, w co się wpakowałem? – powiedział Azack, a wilk wywiesił jęzor i czarnoksiężnik mógłby przysiąc, że zauważył w nieludzkich ślepiach wyraźną radochę. Już chciał rzucić jakimś zaklęciem, na przykład zręcznie utkaną iluzją hordy pcheł, gdy nagle wyczuł coś dziwnego.

– Rothar? – syknął, mrużąc oczy. Porzucił nieciekawe zajęcie i bez zbędnego pośpiechu udał się w kierunku głównej bramy. Nie przeszkodził mu nawet panujący mróz, bo jego działanie skutecznie niwelowała magia tego miejsca. I słusznie postąpił, bo przed masywnymi wrotami stała grupa sześciu jeźdźców.

– Cała Rada? W pełnym składzie? Czym zasłużyłem sobie na ten zaszczyt? – zakpił Azack.

– Gdzie ona jest? – Rothara interesowała tylko jedna rzecz. – Mów, to może okażemy ci litość!

– Daj spokój braciszku. – Mag drgnął, jakby smagnięty batem. – Taki wybuch mocy pewnie był odczuwalny nawet za morzem. Twoja panna czarodziejka pewnie zaraz się zjawi, ale osobiście bym się z nią nie kłócił. Próbowałem, wierz mi. To na nic.

– Zwabiłeś ją…

– Nikt mnie nie zwabił, nie opowiadaj głupstw. – El pojawiła się przy boku Azacka i z niepokojem położyła dłoń na jego czole. – Miałeś wrócić do łóżka – upomniała go surowo.

– Musiałem powitać gości.

– Raczej nie mogłeś sobie odpuścić. Mistrzu, proszę nie patrzeć na mnie tak potępiająco, zaznaczam, że to kompletnie nie działa. Możecie wjechać na dziedziniec, a potem zapraszam do głównej sali. A ty wracaj odpoczywać! Bo cię przykuję do wezgłowia – zagroziła.

W jej głosie, w spojrzeniu zielonych oczu, było coś takiego, co skutecznie zniechęcało do dyskusji. Rothar milczał, wytrącony nieco z równowagi, bo widok swej najlepszej uczennicy oraz nadziei całego świata, dyszkurującej największą zakałą tegoż samego świata, był… Cóż, bardzo niezwykły. Azack potulnie pomaszerował do swojej komnaty, a oni równie potulnie do głównej sali, gdzie królował ogromny kamienny kominek, żyrandole z pajęczyn oraz mocno zakurzone meble.

– Kawalerska siedziba – powiedziała z lekceważeniem El, stawiając na stole tacę z kielichami. – Wybacz mistrzu bałagan. Jak tylko mu się polepszy, to zagonię go do sprzątania.

Któryś z członków Rady nerwowo zachichotał.

– Ale zapasy wina ma całkiem niezłe. Częstujcie się.

– Nie na przyjacielską rozmowę przyjechałem.

– No dobrze – westchnęła potężnie, aż kilka rudozłotych pukli podfrunęło do góry. – Otena nie żyje, jeśli w jej przypadku w ogóle można mówić o życiu.

– Kiedy zregeneruje siły…

– Ty mnie chyba nie słuchasz? – zmarszczyła brwi, siadając na jednym z rzeźbionych krzeseł. Oni również usiedli, bo głupio było tak sterczeć dookoła stołu. – Nie ma jej. I nie będzie. Przestała istnieć.

Rothar zajął miejsce dokładnie naprzeciwko El. Wpatrywał się w nią uważnie, z namysłem.

– Kto wam pomógł?

– Nie rozumiem?

– Czułem twoją moc El. Jego również. Ale była i trzecia, zupełnie mi nieznana. Potężna. Bardzo potężna. Jakie siły przywołałaś i czym za to zapłacisz? Żaden tak potężny mag czy magini, niczego nie zrobi za darmo.

– Ta magini to wyjątek. – Dziewczyna roześmiała się wdzięcznie. – I obawiam się, że będzie mówiła do ciebie wujku.

Mina Rothara była bezcenna. Opadające szczęki pozostałej piątki Rady również. El niemal pożałowała, że Azack nie może tego zobaczyć.

– Możesz powiadomić mego tatusia – dodała złośliwie.

– Bogowie!… – jęknął wzburzony. Po raz pierwszy chyba widziała go tak poruszonego. Nie, po raz pierwszy zdarzyło się, aby tak bardzo stracił nad sobą panowanie.

– No przecież chciałeś, żeby została stateczną małżonką?

– El…

– To nie jest problem, zapewniam cię. – Usiadła, nalewając wina do pucharów. – Jest coś innego, coś gorszego.

– Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić.

– Otena nie była jedyną przedstawicielką swego gatunku.

– Nie rozumiem? – Rothar wyprostował się. Zniknęło zaskoczenie, a w jego miejscu pojawiła się czujność.

– Kiedy po raz drugi się spotkałyśmy, wyraźnie powiedziała „potrzebujemy”.

– Była zespolona z Azackiem.

– Nie. Powtórzę dokładnie, bo te słowa zapadły mi w pamięć. „Potrzebujemy ludzkiego ciała”. My – dodała z naciskiem El. – Twierdzisz, że mogła oddziaływać jedynie przez łącznika. Wybrała Azacka. Poddawała go niewidocznej presji od bardzo długiego czasu. Na początku bez trudu się opierał, ale też i ona nie nalegała. Osaczała go powoli, coraz mocniej zaciskając pętlę. Aż w końcu nie potrafił oprzeć się wezwaniu. A co jeśli nie tylko ona tak umiejętnie wabiła swą ofiarę?

– To tylko twoje przypuszczenia El – Rothar wyglądał, jakby nagle się uspokoił.

– Nie sądzę. Lecz mag, który zgodził się na taką służbę, doskonale się maskuje. I ma wielką moc, bo słabeusz nie przeżyłby zespolenia.

– El! – Mistrz zmarszczył brwi, a w jego oczach ukazał się chłód. – Rzucasz poważne oskarżenie. Jest nas siedmiu…

– Sześciu. Jest was sześciu. – Na progu pojawił się Azack. – A gdzie mój dawny podopieczny Rotharze? Gdzie Vadar?

Czarodziej pobladł tak bardzo, że El przeraziła się, iż coś mu się stanie.

– On nie mógłby…

– Nie?

– Daj spokój. Wtedy to było jeszcze dziecko.

– Tak – odparł z przekąsem Azack. – Dziecko. Wyjątkowo podły i podstępny bachor. Dlatego go wybrałem.

– Wykorzystałeś jego zagubienie. To ty byłeś złym duchem, popychającym go do niecnych czynów! – Rothar stanął naprzeciwko brata, za każdym słowem dźgając go palcem w pierś.

– A weź przestań! – zirytował się czarnoksiężnik. – Za to ty uparłeś się w nim widzieć zbłąkaną duszyczkę!

– Tak czy inaczej to nie on.

– No pewnie. Bo adepci ciemności pętają się po całym kraju tabunami.

– Ja Vadara też nie lubiłam – wtrąciła swoje trzy grosze El. – No bo jeśli nie on, to który z was? Poza tym Rotharze! Okłamałeś mnie!

Komentarze

  1. Jo Winchester
    | Odpowiedz

    Ja mam nadzieję, że Azack pozostanie trochę tym „niegrzecznym chłopcem”, jak to się potocznie nazywa. Dobro dobrem, ale nie chciałabym, żeby za dużo stracił ze swojego charakteru. Bo niby fajnie się zmienia, ale to krojenie warzyw swoje pokazuje. Zgrzyta mi to nieco. I co z Vadarem? Ostatnia część, a jeszcze trochę do wyjaśnienia.

  2. T
    Tony Porter
    | Odpowiedz

    Ech, czysta przyjemność czytać, jak kobieta rządzi takimi to niby wielkimi magami i takim to niby mega złym czarnoksiężnikiem:) Jazda panowie – jarzynki kroić, siadać i słuchać, na pajęczyny nie zważać, winkiem się delektować. I słuchać mądrzejszego, a raczej mądrzejszej, o mocy przekraczającej najwyższe stopnie wtajemniczenia, mądrość Yody i siłę Avengersów:) Fajnie, że wątek mega ciemnej mocy nie skończył się na Otenie i być może, Rothar znowu będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę. Gdyby potwierdziły się podejrzenia co do jego pupila, to naprawdę niekolorowo i mocno niefajnie by się naczelny mag poczuł. Wpierw brat wyrósł na czarną owcę, a teraz jeszcze i to… Aż mi się żal Rothara zrobiło. Ha! A może to Rothar jest tym złym i zdradzieckim?
    Bardzo mi się podoba wątek krojenia warzyw – mocno symboliczny jest. I po prostu śmieszny:) Po pierwsze, widać i czuć, że El zmądrzała, i mimo świadomości posiadania naprawdę sporej mocy, nie porosła w piórka, tylko wręcz przeciwnie. Przedtem była zarozumiała, zdawało jej się, że jest lepsza od zwykłych śmiertelników, ponad trud codzienny zjadacza chleba, ohoho i jeszcze trochę, a teraz nabrała pokory i zrozumienia. Nie sztuka pstryknąć palcami i mieć na stole wyśmienity obiad – a weź, czarodziejko, ugotuj obiad sama. I nie czuj się lepsza od zwykłych ludzi. Nie czuj się bogiem, bo cię to zgubi. Myślę, że Nuki miał niezły ubaw, widząc jak Azack grzecznie się El słucha.
    Ta opowieść to zdecydowanie moje klimaty – magia i różne takie, ale bez nadęcia, ducia w wielkie trąby, humor, sarkazm…po prostu życie.

  3. Babeczka
    | Odpowiedz

    Cóż wam powiem… Czarodzieje też muszą jeść 😉 Ewentualnie ten talerz pomidorowej mogą sobie wyczarować 😀
    Tony, dobrze kombinujesz z domysłami, ale na razie nie zdradzę szczegółów. Ten tydzień da się jeszcze przeżyć 😉

    • T
      Tony Porter
      | Odpowiedz

      Czarnoksiężnik też człowiek… i bąki po grochówce puszcza:) Czyż nie lepiej zjeść pomidorową przyrządzoną rączkami El, a i samemu mieć w tym przyrządzeniu udział, niż zadowalać się cateringiem nie wiadomo skąd?
      Nie zdradzaj, nie zdradzaj, ząbki zacisnę i tydzień wytrzymam:) Dziś już wtorek:)

  4. T
    TINA
    | Odpowiedz

    A coś mi się zdaje, że Babeczka wywinie nam numer i to sam Rothar będzie tym, który zespolil się z Oteną.
    W końcu gdy ja „zobaczył” przed atakiem nie był wcale zaskoczony. Również reakcja na opinie El, że musi to być silny mag pozostawia sporo do życzenia…
    Ale cóż ja zwykły śmiertelnik opowiadam! Zobaczymy czym nas naszą autorką zaskoczy ?

Leave a Reply