Wyklęty (XI)

with 16 komentarzy

 

Szept przypominał tchnienie wiatru, ale czarnoksiężnik drgnął, jakby smagnięty biczem.

Coś się stało?

Nie, nic! – warknął, zaciskając zęby. Jego ramiona opadły, ciało rozluźniło się. Zaraz potem znów gwałtownie napięło. Odwrócił się na pięcie i jednym susem dopadł siedzącej na łóżku El. Nie, nie chciał zrobić jej krzywdy. Opanowało go pożądanie. Tak nagłe i niespodziewane, że całkowicie przestał się kontrolować.

Co ty?…

Wgryzł się w jej usta. Brutalnie unieruchomił ramiona, kolanem rozsunął uda. Wszedł w nią tak silnym ruchem, że krzyknęła głośno. Ale to nie był koniec. Zachowywał się, jakby całkowicie postradał rozum, jakby istniała w nim tylko mroczna część natury. Rżnął ją jak zwierze, bez chwili wytchnienia, bez litości, bez jakiegokolwiek głębszego uczucia. Twarz spływała mu potem, biodra poruszały się w szalonym rytmie, palce zaciskały się na drobnych nadgarstkach, pozostawiając na nich purpurowe ślady. A oczy błyszczały czymś, czego El jeszcze nie widziała, czymś nieludzkim, złem, którego nigdy nie spodziewała się w nich dojrzeć.

Przestań! – krzyknęła, bo tak brutalne zachowanie miało swoje skutki. Każdy kolejny ruch zamiast przybliżać ją do spełnienia, zaczynał sprawiać nieoczekiwany ból.

Lecz on nie słuchał. W piorunującym tempie zbliżał się do końca. Zanim eksplodował, pochylił się i złapał zębami skórę na jej ramieniu. Smak krwi i orgazm, splotły się w jedno. Krzyczał, wyginając całe ciało w łuk. A potem po prostu opadł w dół.

Ty bydlaku! – jęknęła, spychając go na bok. Z rany w pobliżu obojczyka, płynęła krew. Lecz to nie był problem. Jedno zaklęcie i rana momentalnie się zasklepiła.

Z całą resztą nie poszło już tak łatwo.

Stała obok łóżka, owinięta kocem, drżąc i patrząc na leżącego w bezruchu czarnoksiężnika. W końcu i on się ocknął. Niemrawo poruszył głową, zamrugał oczyma.

Potem też się podniósł, usiadł na skraju łóżka.

El… – wyszeptał, wyciągając ramiona, żeby ją przytulić. Lecz ona z całej siły wymierzyła mu policzek.

Obiecywałeś mnie nie krzywdzić!

Nie wiedział, co powiedzieć. Tak jak nie umiał opisać słowami tego, co go opanowało, kontrolowało jeszcze przed chwilą jego poczynania.

El! – powtórzył błagalnie.

Nie! Nie dotykaj mnie! – Brwi miała surowo ściągnięte, w oczach gniew. Ramiona Azacka opadły. Miała rację. Obiecał. I tak szybko złamał swą obietnicę. Wstał skulony, sięgając po leżące na podłodze ubranie. Bez słowa nałożył je na siebie, podczas gdy ona stała obok, łykając łzy. Była wściekła, a jednocześnie nigdy wcześniej nie czuła się tak zawiedziona. Jak on mógł? Co go opętało?

Drgnęła, gdy odwrócił się, kierując ku drzwiom. Złapała go za rękę i zatrzymała, a potem przytuliła się do niego z całej siły.

Nie – wyszeptała.

Zamknął ją w ramionach, czule w nich kołysał, pokrywał pocałunkami włosy i twarz. Ale nie powiedział ani jednego słowa. Nie znalazł takich, które byłyby odpowiednie. Bo zrozumiał, co się stało. Ta obca siła… W końcu jej się udało przejąć nad nim kontrolę. Dlaczego akurat teraz? Tego nie wiedział.

W tym wypadku mógł zrobić tylko jedno. Natychmiast ruszyć w drogę. Sam.

Azack zamknął oczy, czując jak pod powiekami piekące łzy. A przecież nawet nie pamiętał, aby kiedykolwiek umiał płakać. Nie chciał tego, nie chciał samotności, ale nie miał wyboru. Jakaś część jego duszy popadła w euforię, gdy zdecydował się na podróż. Ta najmroczniejsza, ta, o której najchętniej by zapomniał.

Ciii, będzie dobrze – szeptała El, scałowując słoną wilgoć z jego policzków. To, że płakał, wstrząsnęło nią podwójnie. – Będzie dobrze, zobaczysz.

Potwierdził skinieniem, ale gdyby mogła widzieć jego oczy, zrozumiałaby, jak bardzo w to nie wierzył. Nie wierzył, bo kuszenie stało się siłą, której nic nie mogło się przeciwstawić.

***

Nuki! – cicho gwizdnęła, opatulając się połami płaszcza. Wilk czujnie uniósł łeb. Jego czerwone oczy jarzyły się niezwykłym blaskiem, lśniąc niczym dwa, krwiste rubiny.

Zatrzymamy się tutaj. – El zaskoczyła z konia, czujnie rozglądając się dookoła. Zbędna ostrożność, bo zwierzę wyczułoby czyjąś obecność znacznie lepiej niż ona.

Azack zniknął trzynaście dni temu. Bez słowa wyjaśnienia, bez pożegnania. Lecz ona znała powód jego zniknięcia. Domyślała się go.

Bał się, iż ją skrzywdzi. A mógł to zrobić, bo coś objęło we władanie jego umysł. Wyczuła to już wtedy, tamtego wieczoru, gdy rzucił się na nią w amoku, traktując tak brutalnie. Protestowała wtedy nie tylko słowami, lecz nawet jej moc nie zdołała się przebić przez mur, który go otoczył. To nie było jego dzieło, ale siły, której El nie potrafiła w żaden sposób nazwać. Czegoś tak obcego i tak złego, że instynktownie wzbudzało w niej odrazę.

W roztargnieniu rozejrzała się dookoła. Było jej zimno i dokuczał głód, zarówno fizyczny, który mogła zaspokoić, jaki duchowy, pragnienie odzyskanie tego, co jej odebrano.

Tak, właśnie tak to widziała. Przez te wszystkie dni miała sporo czasu na przemyślenia, na poukładanie sobie faktów.

Azack i Rothar byli braćmi. Nie wnikając w ich wzajemne stosunki w przeszłości, była pewna, że musieli żywić względem siebie jakieś cieplejsze uczucia. Inaczej Azack nie darowałby bratu życia. Nie miała też pojęcia, czy przez te cztery dekady, jakie upłynęły od wielkiej wojny, kontaktowali się z sobą. Raczej wszystko wskazywało na to, że nie. Nawet łączność telepatyczna nie wchodziła w rachubę. Miała też wrażenie, że Rothar czasami żałował swej decyzji. Lecz dopóki czarnoksiężnik nie opuszczał gór, trzymając się zawartej umowy, tak, bo to była swego rodzaju umowa, Mistrz nie miał powodów, aby zacząć go ścigać.

Tymczasem gdzieś w głębi śnieżnych szczytów pojawiło się coś, co zmusiło Azacka do szukania pomocy. Tak, to było dziwne, że sługa zła uciekał przed złem. Chciał jednak przekazać ostrzeżenie, czego nie mógł zrobić ani telepatycznie, bo taki kontakt pozostawiłby ślad, który łatwo mógłby zostać wykorzystany przez jego wrogów. Tym bardziej nie wchodziła w grę osobista rozmowa. Postanowił więc z dala od głównych szlaków znaleźć jakiegoś maga, który mógłby przekazać wiadomość. Niezbyt uzdolnionego maga, aby ten nie miał wystarczających sił, by wezwać telepatycznie posiłki.

Wtedy natknął się na nią. Ona bez trudu mogła powiadomić Rothara, lecz tego nie zrobiła.

Zamyśliła się, wyciągając zziębnięte dłonie w stronę ogniska.

Dlaczego akurat Azack, dlaczego na niego ta moc miała taką chrapkę? Czy dlatego, że był najbliżej? Czy powód był inny, znacznie gorszy? Złu łatwiej przyciągnąć zło?

El westchnęła, opierając się o kamienną ścianę za plecami. Ten nieznany mrok doskonale się maskował, potrafił też znakomicie zatrzeć za sobą ślady. Nie miałaby bladego pojęcia, gdzie powinna szukać Azacka, gdyby nie jeden, mały szczegół. Coś, czego ta obca moc nie przewidziała.

Ich niespodziewane uczucie oraz to, że nosiła teraz w sobie cząstkę ukochanego mężczyzny, stworzyły między nimi więź, której nic nie mogło ani pokonać, ani stłumić. Gdy Azack zniknął, zamiast bezowocnie miotać się po całym zamku, zajrzała w głąb siebie i tam odnalazła drogę. Podążała nią bez wahania, prosto, jak po sznurku. Nie miała pojęcia, czy ta istota z mroku, która go uwięziła, wiedziała o tym, czy nie, lecz tak naprawdę nie miało to znaczenia.

El spojrzała na skulonego obok wilka. Schronili się w niewielkiej wnęce, a ona kilkoma zaklęciami wygnała stąd zimno, śnieg i lód. Czuła też, że zbliżają się do celu i przez to była dziwnie pobudzona, niespokojna.

Przypomniała sobie chwilę, gdy przed opuszczeniem zamku skontaktowała się z Rotharem. Na początku był wściekły i nawet ustawił kilka barier, ale pokonała je bez najmniejszego wysiłku. Tak bardzo go tym zaskoczyła, że w końcu przestał się gniewać, a zaczął rozmawiać. Ograniczyło się do przestróg i gróźb, a najlepszą radą, jaką jej udzielił, było: wracaj do nas, przyszły małżonek wciąż czeka. Pominęła to milczeniem. Poprosiła o pomoc, gdyby wpadła w tarapaty. Obiecał jej, choć niechętnie, że będzie podążał tropem jej mocy. Lecz to wystarczyło, bo Rothar nie miał w zwyczaju łamać danego słowa.

W końcu zasnęła. Snem niespokojnym, pełnym majaków i tęsknoty. A kiedy się obudziła, już świtało. Nieufnie spojrzała na całkowicie bezchmurne niebo. Złocisty blask słońca wydobył z tej surowej okolicy to, co najpiękniejsze i nie mogła po prostu potraktować tego z obojętnością. Przez chwilę napawała się niepowtarzalnym widokiem, potem z westchnieniem zaczęła przygotowywać się do drogi.

Okazało się, że blask słońca i biel śniegu to niekoniecznie szczęśliwe połączenie. Bardzo szybko rozbolały ją oczy. Na szczęście niebo znów zasnuło się chmurami i El odetchnęła. Inaczej musiałaby skorzystać ze swojej mocy, a tego wolała uniknąć. Należało oszczędzać siły przed konfrontacją z nieznanym, chociaż tak naprawdę miała wrażenie, że wcale nie ubywa jej magicznej siły. Wręcz przeciwnie. Miała wrażenie, że rośnie…

Czyżby powodem tego było to samo, co utrzymywało jej łączność z Azackiem? Zaskakująca możliwość! I wielce obiecująca.

Wykuta w skale droga ponownie zaprowadziła ją na szczyt kolejnego wzgórza. Potem zeszła w dół, a skalny trakt biegł wzdłuż sporego wzniesienia. Zaczął padać śnieg. Ogromne, wirujące płatki, opadały na ziemię, lecz nie było ich wiele. Tak, jakby ktoś od niechcenia rzucał z góry garść, potem na moment o tym zapominał, aby w końcu ocknąć się i rzucić kolejną garść.

Znalazła się na czymś w rodzaju płaskowyżu. Wiedziała, była pewna, że już jest blisko. Nawet Nuki zaczął zachowywać się niespokojnie.

Zeskoczyła z konia. Rozejrzała się uważnie, a gdy to nie pomogło zamknęła oczy. Sięgnęła do wnętrza i bez problemu odnalazła właściwą drogę.

Zostaniecie tutaj! – Przyklękła, odważnie patrząc w jarzące się czerwienią ślepia wilka. Pożałowała konia, bo nie miała pojęcia, co się z nim stanie. Dlatego zdjęła z niego siodło, a potem lekko klepnęła w zad. Zarżał, lecz na razie nie miał zamiaru nigdzie uciekać. Cóż…

Jestem u celu – powiedziała na głos. Spojrzała w prawo. U stóp ogromnej góry nie widać było niczego podejrzanego, tylko śnieg, gruby dywan śniegu, lśniący nienaruszoną bielą. A jednak El wiedziała, że tam gdzieś kryje się wejście do jaskini. Bez wahania skierowała się w tamtym kierunku. Kiedy już była u celu, jeszcze raz obejrzała się za siebie. Wysłała ostatnią telepatyczną wiadomość do Rothara, chociaż nie miała najmniejszego pojęcia, jakby mógł jej pomóc.

Jednym ruchem dłoni i jednym słowem, utorowała sobie wejście. Znalazła się w wąskim, wysokim korytarzu, którego koniec niknął w mroku. Kolejne zaklęcie i ciemność rozproszyło złociste światło. Teraz wystarczyło pójść na przód, odnaleźć Azacka i wyrwać go stąd.

Tylko tyle i aż tyle.

Komentarze

  1. J.Gibson
    | Odpowiedz

    Postaram sie streścić w 3 słowach:
    Tajemnica goni tajemnicę.

  2. A
    Asia
    | Odpowiedz

    Podoba mi sie ?

  3. A
    Anonim
    | Odpowiedz

    Przeczuwam walkę, w której zginie albo El albo Azack. Chyba Azack, bo El wystepuje we fragmencie Wilka.

  4. Jo Winchester
    | Odpowiedz

    Coś mi się wydaje, że zło, które porwało Azacka nie będzie chciało tak łatwo go oddać. A może zechce okiełznać również El, skoro jest takie potężne? W każdym razie mam wrażenie, że coś się stanie. Coś niekoniecznie dobrego dla naszych bohaterów. Bo czy zawsze muszą być szczęśliwe zakończenia?

  5. Babeczka
    | Odpowiedz

    A mówiłam, że coś zrobię Azackowi, bo nie komentujecie ;-))))

  6. T
    Tony Porter
    | Odpowiedz

    No przepraszam bardzo, co znaczy „nie komentujecie”?! Proszę karać cichych (nie pisatych) wielbicieli Azacka, El, czy też opowieści samej w sobie, ale nie czytelników ze 100% frekwencją – żadnego L4, urlopu na żądanie, nieusprawiedliwionej nieobecności – jesteśmy, czuwamy, kochamy:) A czasami się czepiamy tego i owego:) Tak dla równowagi. Komentuję dopiero teraz, bo raz, że Harry Hole rządzi (wciąż! Harry to nałóg), a dwa, że pogoda taka, że grzech w domu siedzieć – przez ten świąteczny weekend natrzaskałam takich zdjęć na spacerach, że trudno mi się od nich oderwać. Aż szkoda, że nie mogę Wam tu tych cudów pokazać – niektóre klimatycznie blisko Azacka:)
    A co do tejże najświeższej części opowieści – podoba mi się bardzo. Głównie dlatego, że El wykazała się dojrzałością, mądrością i odwagą. Odwagą ocierająca się o głupotę, ale co innego miałaby zrobić? Wrócić do domu, wyjść za mąż i udawać, że pewne wydarzenia nie miały miejsca? Miałaby zapomnieć o Azacku? O tym, co się między nimi wydarzyło, co czuła, czego doświadczyła? I czego pragnie? A raczej – kogo pragnie? I kocha? Zwłaszcza, że wie, że Azack odwzajemnia jej uczucia? Krucjata El to nie tylko walka z tym jakimś największym złem, ale w dużej mierze, to walka o Azacka – o jego duszę. Walka o Azacka, którego El pokochała. Hmmm… co El rozumie przez „cząstkę mężczyzny, którego kochała”? Miłość, wspomnienia… czy Azaciątko?

    • Jo Winchester
      | Odpowiedz

      Tony, czy O Harrym Hole trzeba czytać w jakiejś kolejności? Bo przyznam się, że przez święta łyknęłam Pentagram i właśnie zauważyłam, że to cykl książek. A nie mam wszystkich książek o nim w domu, więc czekają mnie zakupy.

      • T
        Tony Porter
        |

        Jo, witaj w klubie – ja też zaczęłam czytać od środka:) Ale jak już sprawdziłam w necie, że o Harrym jest cały cykl, to czytałam po kolei. I tak, zdecydowanie należy czytać chronologicznie. Ja mam większość tytułów w pdf, więc jeśli byś chciała, to mogę Ci podesłać.

      • Jo Winchester
        |

        Pentagram był świetny i pochłonęłam go w dwa dni. Byłoby szybciej, ale niestety całego wolnego czasu nie mogłam poświęcić na czytanie. Co prawda nieco rozczarowało mnie wyjaśnienie motywu morderstw, ale książka i tak trzymała w napięciu do ostatnich stron. Jeśli to nie problem, to poproszę 🙂 Papierowe wersje i tak kupię kiedyś, ale kiedy to będzie, to jeszcze nie wiem.

      • T
        Tony Porter
        |

        Mnie mocno zaskoczyło, kto okazał się mordercą, bo tej akurat osoby w ogóle nie brałam pod uwagę. Nesbo podrzuca mnóstwo fałszywych tropów i ciągle zwodzi na manowce. Ja z rzadka kupuję książki, bo po prostu nie mam już na nie miejsca. Zapisałam się do biblioteki.

      • Jo Winchester
        |

        Ja tak samo. Obstawiałam kogoś innego, ale nie prawdziwego mordercę. I to właśnie jest piękne. Kiedy niemal do ostatnich stron nie wiadomo, kto odpowiada za zabójstwa. Tony, zabójstwa 🙂 Harry ciągle poprawiał, jak ktoś mówił morderca. A Łowców głów czytałaś?
        Nie mam aż tak dużo książek, więc na razie kupuję.

      • Babeczka
        |

        Po pierwszej części Milenium, gdzie już przed połową domyśliłam się, kto jest mordercą – znaczy się intuicja kobieca 😉 trochę się zniechęciłam do skandynawskich kryminałów. Książka spaślak, dużo pisania, mało konkretów, strasznie to wszystko rozwleczone. I od razu dodam, że Kinga uwielbiam, a też ma spaślaki :-))) Powiedzmy, że autor mnie nie zaskoczył, jedynie co do szczegółów, to trudno było wszystkie zgadnąć, sam wybór mordercy przewidywalny.
        Spróbuję z Jo Nesbo, zobaczymy czy królowej Agacie dorównuje i czy mnie zaskoczy 😉 Pierwszy Człowiek- nietoperz? Tez pytam, bo mam nadmiar na półkach i już nie wiem, gdzie to upychać ;-(

      • T
        Tony Porter
        |

        Jak na razie czytałam tylko cykl o Harry – teraz wezmę się za pozostałe pozycje. Zaraz po „Łowcy Snów” i „Cmętarzu zwieżąt” Kinga – teraz te są na kolejce:)
        Miałam podobnież i dlatego omijałam książki Nesbo szerokim łukiem – jak tylko widziałam hasło typu: „Następca Stiega Larrsona”, to traciłam zainteresowanie. Wedle mnie Nesbo jest o wiele lepszy. No właśnie, gdzie to upychać? A półki trzeszczą w szwach:)

    • Babeczka
      | Odpowiedz

      Ja dobrze wiem, że ty to masz obecność 100% 😀 Na dodatek te komentarze są takie soczyste!

      Oczywiście żartowałam, bo Wyklęty już napisany i nawet wrzucony w zaplanowane aż do końca maja :-))) Jak jesteś z nami na motylowej grupie na fb, to tam możesz wrzucić fotki, może i niezbyt tematycznie, ale wiosną najpiękniejsze wychodzą 🙂

      • T
        Tony Porter
        |

        A dziękuję bardzo, dziękuję:)
        Uśmiercenie Azacka byłoby z Twojej strony dużym błędem – El na pewno by Ci tego nie darowała. Strach pomyśleć, jakich czarów by użyła:)
        Z fotkami mam ten problem, że mam ich mrowie a mrowie, i nie wiem, które wybrać.

Leave a Reply